niedziela, 15 stycznia 2017

Od Logana C.D. Nanette

Kiedy dziewczyna zniknęła mi już z oczu, razem z Khali obrałem kierunek na mój pokój, zamierzając położyć się spać. Będąc już w pokoju, zniknąłem w przylegającej do niego, małej łazience, biorąc szybki prysznic i szczotkując zęby. Gdy przebrałem się w szare, luźne spodnie od piżamy, wróciłem do pokoju, kładąc się do łóżka. 
Khali leżała na ustawionym przy oknie biurku, które przesunąłem tam specjalnie dla niej, wiedząc, że zawsze uwielbiała tak spać. Kiedy pojawiłem się w pokoju, podniosła na mnie wzrok, gdy pakowałem się pod cienki koc.
- Przydałaby ci się cieplejsza kołdra - skwitowała. 
- Już pod tym jest mi gorąco - zauważyłem. - Nie bądź taka troskliwa.
- Powinieneś czuć się zaszczycony. W końcu zachowuję się tak tylko w stosunku do ciebie i Valerie - wytknęła Khali.
- Bo jesteś kawałkiem mojej duszy, a Val to moja bliźniaczka - powiedziałem spokojnie. - Ale nie martw się, czuję się cholernie zaszczycony.
Lampart prychnął, jak to miał w zwyczaju i odwrócił się, zamykając oczy. Wiedziałem, że Khali, tak samo jak ja, tylko udaje swoje humorki, a w głębi jest naprawdę troskliwa. Jednak czasami potrafiła wyprowadzić mnie z równowagi
- Dobranoc, Khali - powiedziałem z sarkazmem w głosie, wiedząc, że uraziłem kotkę i mimo iż nie śpi, nie odpowie mi.
Rano wstałem dosyć wcześnie jak na mnie, zazwyczaj wolałem pospać do 10, a zegar wskazywał dopiero 8. Nie zamierzałem jednak znów próbować zaspać, widząc dochodzące z podwórka promienie słońca. Oświetlały one przeciągającego się na biurku lamparta.
Wstałem szybko, ogarniając się i podszedłem rozbawiony do swojego Daemona, drapiąc go za uszami.
- Co powiesz na spacer? - zagadnąłem, nie mając pojęcia, czy Khali nadal nie jest na mnie obrażona..
- Jestem głodna - mruknęła, ziewając. - Najpierw chcę iść na śniadanie.
- Marudna jak zawsze - westchnąłem pod nosem.
- Co tam mruczysz? - warknął lampart.
- Mamy bardzo piękny dzień - wyłgałem. 
- Taaa, cholernie piękny - syknęła Khali, wychodząc z pokoju, z ja ze śmiechem ruszyłem za nią.
Przechodząc obok pokoju siostry, zobaczyłem jak ta z rękami w kieszeniach i kapturze na głowie właśnie wychodzi, zmierzając najprawdopodobniej po pudełko ze śniadaniem do stołówki.
- Val! - krzyknąłem za nią, podbiegając do siostry i obejmując ją ramieniem. - Widzę, że też w wyśmienitym humorze? - zakpiłem.
- Widzę, że od rana wkurzasz ludzi? - burknęła pod nosem.
- Żebyś wiedziała - odezwała się idąca przodem Khali, która szła łapa w łapę przy Enaiu.
Przewróciłem oczami i 'przypadkiem' nadepnąłem kotce na ogon, odpłacając się pięknym za nadobne. W odpowiedzi prychnęła na mnie, drapiąc mnie po nodze.
- Co to za uśmiech? - zapytała cicho Valerie, nie zwracając uwagi na moje starcia z Khali, do których siostra była już przyzwyczajona.
Wzruszyłem ramionami, zrzucając jej kaptur z głowy.
- Zmieniam image - zażartowałem. - Grymas niezadowolenia jest przereklamowany.
- Czyżbyś chciał mi dokuczyć? - warknęła siostra.
- Nigdy w życiu - zaśmiałem się. - Ale skąd w tobie tyle złości?
- Jest zimno, nudno i muszę siedzieć odgrodzona od świata tym cholernym murem, ot co - warknęła.
Przewróciłem oczami, wiedząc, że zły humor Val to przekleństwo i nie mam szans nawet próbować go naprawić. Wzięliśmy ze stołówki nasze pudełka ze śniadaniem i podczas gdy Valerie udała się ze swoim i z Enaiem do pokoju, ja z Khali wyszliśmy na zewnątrz.
Myślałem, że jesteśmy sami w parku, mój uśmiech jednak stał się jeszcze szerszy, gdy rozpoznałem drobną sylwetkę Nanette, która siedziała na trawniku, jedząc śniadanie.
- Kogo moje oczy widzą?- powiedziałem głośno, podchodząc do niej. - Śniadanie w samotności. Niezły początek dnia.
Stanąłem przy niej, uśmiechając się złośliwie, gdy zadarła głowę do góry, by na mnie spojrzeć.
- Tak, mi ciebie też miło widzieć- odparła, wracając do jedzenia śniadania. - Przynajmniej mogę zjeść w ciszy i spokoju - stwierdziła, wzruszając lekko ramionami, gdy popijała akurat herbatę.
- W takim razie mogę się dołączyć? - zagadnąłem.
- Zapraszam - uśmiechnęła się, robiąc mi obok siebie miejsce. 
- Zniszczę twoją ciszę i spokój - wytknąłem rozbawiony, siadając obok niej.
- Jakoś to przeżyję - zapewniła, a ja zanotowałem w myślach, że jest jedyną spotkaną przeze mnie dzisiaj kobietą w dobrym humorze.

(Nann?)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Popularne posty