poniedziałek, 9 stycznia 2017

Od Kristiana CD Sophie

Spacerowałem po terenie Strefy, ciężko szurając butami po odśnieżonym betonie. W sumie to nie miałem najmniejszej ochoty wychodzić na zewnątrz, ale byłem tu nowy i krótkie rozeznanie terenu nie zaszkodzi. Ogólnie to lubię przyrodę, spacery...ale nie temperaturę minus piętnaście stopni. Litości. Moja jesienna kurtka niewiele mi pomagała. W dodatku wiał dość silny wiatr, co wcale nie pomagało moim zmarzniętym do szpiku kości kończynom. Amasanii schowała się w kapturze, tuląc się do mojej szyi. Moja mała wyprawa pomału przekształcała się w bitwę o przetrwanie, jedyną deską ratunku był zaułek po drugiej stronie parkingu. Tam przynajmniej na chwilę osłonię się przed wiatrem. Niemal tam wskoczyłem, jakby to był portal do innego świata. Już chciałem odetchnąć z ulgą, kiedy zauważyłem, że nie jestem tu sam.
Spojrzałem w kierunku młodej dziewczyny, której twarz skrywał szalik, obok niej stał jelonek rodem z bajki Bambi. Spojrzałem na tą scenę z lekkim, lecz życzliwym rozbawieniem. Co nieco wiem o Mrocznych Materiach.
-O, inna nowa osoba?- zapytałem na zaczepkę, ale to tylko spowodowało, że minimalnie się przesunęła z dala ode mnie.
Oh, jestem aż taki straszny? Wcześniej jakoś łatwiej szło mi nawiązywanie kontaktów, a wśród "swoich" myślałem, że pójdzie jeszcze lepiej. Widocznie jednak się myliłem. Każdy ma swoje demony.
 - Ej, ale spokojnie! Jedziemy na tym samym wózku. - uśmiechnąłem się, nie chcąc jej bardziej przestraszyć
Nie odpowiadała na nic, patrzyła na mnie w strachu. Może coś jej dolega? Zrobiłem dwa kroki w przód, jeleń zaczął niemal wciskać się w ścianę, jakby chciał przez nią przejść na wylot.
- Wszystko w porządku? Chodź, strasznie wieje, nie powinnaś być tu sama, zaprowadzę cię. I uspokój go, nie chciałbym mieć pierwszego dnia strażników na karku.
Dziewczyna złapała jelonka delikatnie za pyszczek, dopóki nie przestał wierzgać. Udało mi się ujrzeć skrawek jej twarzy, która była niemal biała jak otaczający nas śnieg, a wyraźnie zarysowany, prosty nos wystawał lekko.
Bez słowa zbliżyła się do mnie na odległość jakiegoś metra. Chyba na więcej nie mam co liczyć. Szliśmy pomału, dotkliwe zimno przedzierało się przez moją cienką kurtkę. W pewnym momencie usłyszałem za sobą cichy krzyk dziewczyny, która ślizgała się na lodzie, w każdej chwili gotowa upaść. Bez wahania złapałem ją za rękę i przyciągnąłem do siebie.
Spojrzała na mnie, jakbym wyrządził jej wielką krzywdę. Popatrzyłem na nią tylko rozszerzonymi oczami i puściłem dziewczynę, która przodem pobiegła do już nieodległego wejścia.


[Sophie? Takie trochę niewiadomo co, bo pisałam to w przerwie miedzy umieraniem ;w;]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Popularne posty