- Mogłabym tak siedzieć całe życie - powiedziała kładąc dłoń na moim policzku, a kciukiem przejeżdżając po moich ustach.
- Cóż są też inne różne rzeczy... - przyłożyła mi dłoń do ust.
- Cicho! - jej dłoń wróciła na poprzednie miejsce. - Odkąd tutaj jestem byłam pewna, że nie jestem w stanie poczuć czegoś do kogokolwiek.
- Witaj w klubie -zaśmiałem się. - Proponuję wrócić do ciepła.
- Nie lubisz zimy? - zapytała.
- Jeśli nie jestem cały w śniegu to nawet lubię, a zaraz odmarznie mi nos.
- No niech będzie - odparła wstając.
Wstałem i wziąłem ją za rękę. Nic nie mówiliśmy. To przyjemne uczucie kiedy oboje czujecie, że nie musicie przerywać tej ciszy. Spojrzałem na nią. Dlaczego zaczęła temat śmierci? No tak ma raka, ale dopiero co mi powiedziała, że mnie kocha. Zamyśliłem się i doszedłem do wniosku, że to wyraz jej miłości. Chce wiedzieć, że nie skończę jak ostatnio.
Otworzyłem przed nią drzwi. W moim pokoju utrzymywał się jeszcze porządek po sprzątaniu Hailey. Długo to nie potrwa, ponieważ moje ubrania mają tendencję bo lądowania tam gdzie popadnie. Hailey usiadła na łóżku.
- Mam właściwie pytanie. Dlaczego nie masz żadnego zdjęcia ani rysunku siostry?
- Cóż - włożyłem ręce do kieszeni i oparłem się o drzwi. - Mam. Jednak schowane, ponieważ kiedy były na widoku, to za bardzo za nią tęskniłem. Bywało że budziłem się rano, myśląc czy ona już wstała, zobaczyłem rysunek i on mi przypominał, że June nie żyje. Więc go schowałem i wszystko wróciło do normy.
- Już nie tęsknisz?
- Tęsknie - podszedłem do niej, usiadłem obok i objąłem w talii - ale pogodziłem już się z jej śmiercią.
Długo siedzieliśmy rozmawiając o różnych błachostkach, ale nie chciałem aby to się skończyło, jednak w końcu Hailey wyszła, mówiąc że ma się spotkać z Ari.
- Ari - powiedziałem kiedy wyszła. - Czyli nie przewidziało mi się.
- Chyba nam - odparła Lavi. Spojrzałem się na nią, lecz nie odpowiedziałem.
* * *
Obudziłem się ze świadomością, że krzyczałem. Przyłożyłem dłoń do klatki piersiowej, nie mogłem przez chwilę oddychać.
- Josh co się dzieje? - zapytała wystraszona Lavi. Złapałem oddech.
- Już jest okey - sięgnąłem po butelkę wody i się napiłem. - Koszmar miałem. Śniła mi się Hailey. Stała na środku jeziora i zaczął pękać pod nią lud. Błagała o pomoc, a ja nic nie mogłem zrobić...
- To tylko sen. Śpij - odparła. Chwilę siedziłem na łóżku. Miałem złe przeczucie.
- Joshua! - usłyszałem krzyk. Wstałem założyłem tenisówki, bluzę.
- Nie rób głupstw - powiedziała Lavi.
- Głupstw? Ja głupstwa? Oj przestań - wybiegłem na korytarz. Pędziłem przez korytarz i bez zastanowienia wpadłem do pokoju Hailey. Drzwi były przymknięte, nikogo nie było w środku. Chwila zastanowienia... Ari. Minąłem kilka pokoi i zatrzymałem z tabliczką Sheeran. Zapukałem. Po chwili niemal zacząłem w nie walić.
- Co się dzieje? - otworzyła niska dziewczyna. Ariana jaką pamiętam z dawnych lat. - Czy my się znamy?
- Ari nie teraz - położyłem jej dłonie na ramiona. - Gdzie jest Hailey?
- Ale...
- Ariś błagam cię, powiedz mi gdzie jest Hail.
- W szpitalu, znalazłam ją na korytarzu i wezwałam pomoc - porwałem ją w ramiona.
- Dziękuję. Wybaczam ci nawet nazwanie mnie i Dylana popaprańcami - postawiłem ją i ruszyłem w stronę oddziału szpitalnego.
- Josh? Josh! Oni cię nie wpuszczą!
- Będą musieli.
Wbiegłem na oddział, ale zatrzymało mnie dwóch strażników.
- Chcę ją tylko zobaczyć! - wydarłem się.
- Miller? - pojawił się przede mną Pax.
- Mieliśmy umowę - warknąłem.
- Wpuście go.
Minąłem ich i wszedłem do sali gdzie leżała Hailey. Przy jej łóżku siedziała Zolin. Odwrócił się kiedy wszedłem, ale nic nie powiedział. Usiadłem na skraju łóżka, dłonią pogładziłem ją po policzku.
- Moja kochana Rubi - nawet nie zdawałem sobie sprawy, że mówię po portugalsku. - Nieźle mnie wystraszyłaś... ale jestem i nigdzie się nie ruszę.
Hailey?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz