- Zimna jesteś - zaśmiałem się i ją podniosłem.
- Ty też, ale nie narzekam. Ucz się.
- Tak jest - wyszczerzyłem zęby. Postawiłem ją na ziemi, ale po chwili uśmiech zniknął z mojej twarzy, zamyśliłem się na chwilę. - Czy ty przed chwilą powiedziałaś mi, że mnie kochasz?
- Yup.
- Boże! Powiedziałaś to - Hailey była niższa ode mnie, więc musiałem się pochylić, żeby ją pocałować.
- Ale ty jesteś głupi - powiedziała po pocałunku.
- Raczej zakochany.
- To tak to się objawia? - przechyliła głowę, trzęsąc się ze śmiechu.
- Nie wiem, to moje pierwsze zakochanie - złapała mnie, za szyję, objąłem ją w pasie i podniosłem.
- Jesteś zdecydowanie za wysoki.
- Ciii, jak będę cię nosił, to nikt nie zauważy.
- Czyli, mówisz, że możesz mnie cały czas nosić?
- Chcesz to sprawdzić?
- Nie tym razem - postawiłem ją na ziemi z miną zbitego psa.- Przestań. Chodź.
Szliśmy dalej w stronę stawu, który był teraz zamarznięty, Hailey co jakiś czas zerkała na mnie jakbym myśląc, że zaraz się na nią rzucę. W sumie…. kuszące.
- Spokojnie zbyt boję się, że coś ci zrobię - odparłem.
- Strachliwy z ciebie człowiek
- I nieśmiały - dodałem.
- W to nigdy nie uwierzę.
- Jak ja w to, że jesteś kompletną pesymistką - doszliśmy do stawu.
Spojrzałem na Hail, patrzyła się na równą taflę lodu, który pokrywał wodę. Objąłem ją ramieniem, pewnie przypomniała jej się tamta chwila, kiedy tam stała, kiedy chciała wszystko skończyć.
- A gdybym tam wszedł i lód by pode mną pękł, to uratowałabyś mnie?
- Nie - odparła cicho.
- Dobrze wiedzieć - pocałowałem ją w czubek głowy. - W takim razie będzie się trzymał z dala od zamarzniętych jezior, stawów i rzek.
- To nie jest śmieszne.
- Nigdy nie miałem zamiaru się z ciebie naśmiewać… no może oprócz początku naszej znajomości…. jednoręki bandyto.
- Cóż, na początku strasznie mnie irytowałeś.
- A teraz nie? - zdziwiłem się.
- Teraz też - zaśmiała się.
- Uff, kamień z serca, już myślałem, że kompletnie się rozkleiłem.
Hailey? Teraz to Cię już nie puszczę...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz