W chwili, gdy już leżałam obok niego, moją głowę zaczęły
nawiedzać dziwne myśli. Wydawało mi się, że Jossy, ma naprawdę nie równo.
Śmierć dla kogokolwiek, kto mnie tknie? Miałam wrażenie, że do Rey’a nie
dochodziła wiadomość, że pięść Seth’a wylądowała na mojej twarzy zupełnie przez
przypadek. Może chłopak po prostu nie chciał dopuszczać do siebie tej myśli?
Może chciał komuś wyjebać, tak po prostu? Bardzo długo nad tym rozmyślałam,
dopóki jego głos nie wtargnął w moje myśli.
- Wszystko w porządku? – spytał szeptem. Powoli podniosłam
się do siadu, by móc spojrzeć na chłopaka z nieco lepszej perspektywy.
Skrzywiłam się w odpowiedzi na jego promienny uśmiech, co w rezultacie
poskutkowało tym, że sam nieco się zgrymasił.
- Nie Jossy, nic nie jest w porządku.- zaczęłam kręcąc
delikatnie głową. Wzięłam głęboki oddech po czym nieco zgarbiłam plecy. – Lubię
Cię, naprawdę, ale gdy czasem coś mówisz…boję się Ciebie. – ostatnie słowa
wypowiedziałam pół szeptem, spuszczając wzrok. – Ciągle powtarzasz, że jesteś
wariatem i tak też czasem się zachowujesz. Nie wiem co mam myśleć, kiedy
bombardujesz mnie długimi monologami, albo frazami, które mają straszną treść.
Nie chcę się Ciebie bać Jossy, bo zdążyłam Cię nieco polubić, a te „świrowanie”,
naprawdę mnie od Ciebie od pycha… - skończyłam podnosząc głowę. Widziałam jego
minę. Milczał, lecz również zaczął rozmyślać nad moimi słowami. Po chwili podniósł
się do siadu, łapiąc ponownie moje ręce. Nabrał powietrza do płuc, opierając
swoje czoło o moje własne. Zrobił to ociupinę za mocno, przez co zacisnęłam
powieki a z moich ust wydobyło się ciche „ Ał” . Jak poparzony odsunął się i
zaczął bacznie się mi przyglądać. – Wybacz, Rubi..- szepnął i spuścił swój
wzrok. Chwilę przyglądałam się mu badawczo. Czy on właśnie okazał skruchę? Po
chwili namysłu położyłam dłonie na jego torsie. Zdziwiony podniósł oczy, a ja
delikatnie zaczęłam go pchać z powrotem w kierunku materaca. Nie opierał się,
choć przez chwilę chciał zaprotestować.
- Po prostu..nie mów nic, czego sam nie chciał byś usłyszeć
na moim miejscu. – wyszeptałam i zajęłam miejsce obok chłopaka. Nakryłam nas
kołdrą, wtulając się w niego nieco bardziej. Czułam jak obejmuje mnie w tali,
jakby bał się, że mogę uciec. Nie minęło kilka minut, zasnęłam.
Jossy? Słabe, wiem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz