Otworzyłam oczy,
kiedy słońce zaczęło wspinać się na horyzont. Jego pierwsze promienie zaczęły
wdzierać się przez okno do pokoju, padając po części na moją twarz. Uniosłam
lekko kąciki ust, przypominając sobie wydarzenia, sprzed paru godzin. Ciepło
zalało całe moje wnętrze, a gdy moje myśli wróciły do pocałunku, przebiegł po
mnie przyjemny dreszcz. Dawno nie czułam czegoś takiego, wraz z mijającym
czasem wszystkie podobne uczucia i wydarzenia odeszły w niepamięć. Podniosłam
się do siadu, starając się nie obudzić chłopaka. Pogrążony w spokojnym śnie,
uśmiechał się lekko, co jeszcze bardziej rozgrzewało moje serce. Wzrokiem
zjechałam nieco niżej, by nacieszyć oczy jego muskulaturą. Serce zabiło mi szybciej
na samą myśl o tym, że będę mogła
napawać się tym widokiem częściej. Sama myśl o bliskości jego ciała przyprawiała
mnie o dreszcze, bardzo przyjemne dreszcze. Przygryzłam dolną wargę, pogrążając
się w dość nieprzyzwoitych myślach. Na samą myśl o tym, co jeszcze mogło się
wydarzyć między nami, serce łomotało mi jak szalone. Oddać się w jego ramiona,
poczuć to ciepło, jego bliskość i niewyobrażalną przyjemność sprawioną tylko i
wyłącznie bliskością jego ciała.
- Ej dziewczyno, zwolnij trochę. – Potrząsnęłam głową
spoglądając w kierunku biurka. Zaraz zrobiło mi się niewyobrażalnie gorąco, a
całą moją twarz oblał rumieniec, przez co zaczęła przypominać buraka. Czy ja
właśnie rozebrałam Josha wzrokiem i wpakowałam się z nim do łóżka, a Zolin
wszystko to podsłuchał? Ogromny wstyd wszedł na miejsce pożądania i zasłonił je
całkowicie.
- Wybacz, mam nie po
kolei. – szepnęłam zabierając dłonie z twarzy. Ryś siedział już obok i
roześmianymi oczami wpatrywał się we mnie.
- Gdybym był kobietą, też bym tak pomyślał. – palnął po czym
cicho zachichotał. Ponownie się zaczerwieniłam, wbijając wzrok w szafę. Co za
mały wredulec!
- L-Lepiej pójdę wziąć prysznic. – zająkałam szybko wstając.
Przekręciłam zamek w drzwiach i już po chwili stałam w kabinie prysznicowej.
Gorąca woda spływała po całym moim ciele. Myślałam. A jeśli to tylko niewinne,
szczeniackie zauroczenie? Jeśli zachwycił mnie tylko swoim ciałem i muskulaturą?
Jeśli…
Nie. Za dużo tych „jeśli”. Spodobał mi się od pierwszego spotkania, to
fakt, ale to był tylko zachwyt jego urodą. Poznając jego charakter bardzo długo
trwałam w niepewności. Wszystkie uczucia, które towarzyszyły mi podczas spotkań
z nim, strach, ból, zdenerwowanie, stres… to wszystko odtrącało mnie od niego.
Dopiero po czasie zrozumiałam, to co było naprawdę ważne. Byliśmy podobni,
przez co bardzo szybko się zbliżyliśmy. Dzieliliśmy wspólne cechy i każde z nas
swoje w życiu przeszło. Czułam, że to może być ten, na którego czekałam. Który
będzie mnie wspierał, który zawsze będzie „na dobre i na złe”, którego ja będę
mogła zrozumieć, przytulić, którego wysłucham, który będzie mógł wypłakać się w
moje ramię, nie odczuwając wstydu. Którego obdarzę uczuciem. Któremu powiem te
dwa bardzo ważne słowa.
Wytarłam się i ubrałam, pożyczając bez pozwolenia, kolejne
ubranie Josha. Tym razem była to czarna bokserka i krótkie spodenki Nike’a (
które notabene sięgały mi do kolan). Przeczesując palcami mokre włosy weszłam
na pokój. Pierwsze co rzuciło mi się w oczy – Lavi. Siedziała na łóżku, gdzie
wcześniej siedziałam ja. Warknęła dość donośnie widząc moją osobę, po czym szczerząc
zęby zeskoczyła z gracją na podłogę.
- On Cię nie kocha. Nie łudź się. Zaciągnie Cię do łóżka, a
potem zostawi. Jak każdą. – prychnęła, siadając na środku pokoju, tym samym
zagradzając mi drogę do łóżka. Pokręciłam głową. Wiedziałam, że jego kotka za
mną nie przepada, ale mimo to, że nie chciałam, wyczułam w jej słowach nutkę
prawdy.
- Ciesz się, że nie mogę Cię dotknąć. Już dawno rozszarpałabym
Cię na kawałki. - warknęła donośnie, na
co się skrzywiłam, a wzrok przeniosłam na chłopaka, na szczęście się nie
obudził.
- Ucisz się, on śpi, nie widzisz? – rzekłam pretensjonalnie półszeptem,
marszcząc brwi. Odczuwałam lekki strach, ale irytacja tym zwierzęciem,
przewyższała go, w bardzo ale to w bardzo dużym stopniu. Ponownie warknęła pod
nosem, po czym nastroszyła cały grzbiet, ukazując tym samym zęby. Wyglądało
jakby szykowała się do skoku na moją osobę. Zlękłam się, że zaraz może wydarzyć
się coś złego. Nagle, w mgnieniu oka, Zolin pojawił się przed Lavi, głośno
sycząc i prychając na kotkę. Cofnęła się o krok wbijając wzrok w mojego
podopiecznego. Po chwili oboje zaczęli syczeć, i wyglądało to tak, jakby mieli
skoczyć sobie do gardeł w każdej chwili. Szybko porwałam Rysia na ręce, po czym
podeszłam do drzwi pokoju.
- Jesteś niemożliwa, zgubi cię to. – wyszeptałam, do
karakala, który tylko prychnął, po czym wskoczył na łóżko i ułożył się tuż obok
sylwetki Josha. Wyszłam na zewnątrz i prędko wróciłam do siebie. Cały dobry
humor prysł. Od tak. Będąc już w pokoju zamknęłam się na klucz, i ległam prosto
do łóżka. Nie chciałam się z nikim
widzieć. Nie minęła godzina, a całym moim ciałem zawładnął przerażający ból.
Czułam, jak żebra gniotą płuca z każdym moim oddechem, każdy skurcz mięśni
powodował napływ łez do moich oczu. Z każdym ruchem miałam wrażenie, że ktoś
uderza w każdą moją kość tępym, twardym narzędziem. Zolin przyniósł mi parę
tabletek przeciwbólowych. Nigdy nie pomagały, ale zawsze jest ta świadomość, że
próbujesz temu zapobiec. Kiedy tylko zdążyłam przysnąć na moment, obudziło mnie
donośne walenie do drzwi.
- Zolin..otwórz.- mruknęłam zachrypniętym głosem. Nie byłam
w stanie się ruszać, a wizyta jakiegokolwiek gościa, wcale nie wprowadzała mnie
w dobry nastrój. Chciałam być sama, tylko sama. Po chwili drzwi otworzyły się i
stanął w nich obiekt moich westchnień. Jego też nie chciałam widzieć.
- Umieram w męczarniach, nie mogę się ruszać i ledwo
oddycham. To chyba nie jest dobry czas na odwiedziny.- wypowiadając te słowa
odczułam jeszcze gorszy ból. Wewnętrzne
rozdarcie mieszało się z bólem fizycznym, doprowadzając mnie do kompletnej
destrukcji emocjonalnej. W takich chwilach chciałabym po prostu znikać, żeby
nie ściągać na innych ludzi bólu swoimi słowami. Z moich oczu pociekło parę
gorących łez.
Josh?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz