czwartek, 12 stycznia 2017

Od Hailey C.D Josha

 Otworzyłam oczy, kiedy słońce zaczęło wspinać się na horyzont. Jego pierwsze promienie zaczęły wdzierać się przez okno do pokoju, padając po części na moją twarz. Uniosłam lekko kąciki ust, przypominając sobie wydarzenia, sprzed paru godzin. Ciepło zalało całe moje wnętrze, a gdy moje myśli wróciły do pocałunku, przebiegł po mnie przyjemny dreszcz. Dawno nie czułam czegoś takiego, wraz z mijającym czasem wszystkie podobne uczucia i wydarzenia odeszły w niepamięć. Podniosłam się do siadu, starając się nie obudzić chłopaka. Pogrążony w spokojnym śnie, uśmiechał się lekko, co jeszcze bardziej rozgrzewało moje serce. Wzrokiem zjechałam nieco niżej, by nacieszyć oczy jego muskulaturą. Serce zabiło mi szybciej na samą myśl o  tym, że będę mogła napawać się tym widokiem częściej. Sama myśl o bliskości jego ciała przyprawiała mnie o dreszcze, bardzo przyjemne dreszcze. Przygryzłam dolną wargę, pogrążając się w dość nieprzyzwoitych myślach. Na samą myśl o tym, co jeszcze mogło się wydarzyć między nami, serce łomotało mi jak szalone. Oddać się w jego ramiona, poczuć to ciepło, jego bliskość i niewyobrażalną przyjemność sprawioną tylko i wyłącznie bliskością jego ciała.
- Ej dziewczyno, zwolnij trochę. – Potrząsnęłam głową spoglądając w kierunku biurka. Zaraz zrobiło mi się niewyobrażalnie gorąco, a całą moją twarz oblał rumieniec, przez co zaczęła przypominać buraka. Czy ja właśnie rozebrałam Josha wzrokiem i wpakowałam się z nim do łóżka, a Zolin wszystko to podsłuchał? Ogromny wstyd wszedł na miejsce pożądania i zasłonił je całkowicie.
 - Wybacz, mam nie po kolei. – szepnęłam zabierając dłonie z twarzy. Ryś siedział już obok i roześmianymi oczami wpatrywał się we mnie.
- Gdybym był kobietą, też bym tak pomyślał. – palnął po czym cicho zachichotał. Ponownie się zaczerwieniłam, wbijając wzrok w szafę. Co za mały wredulec!
- L-Lepiej pójdę wziąć prysznic. – zająkałam szybko wstając. Przekręciłam zamek w drzwiach i już po chwili stałam w kabinie prysznicowej. Gorąca woda spływała po całym moim ciele. Myślałam. A jeśli to tylko niewinne, szczeniackie zauroczenie? Jeśli zachwycił mnie tylko swoim ciałem i muskulaturą? Jeśli…

 Nie. Za dużo tych „jeśli”. Spodobał mi się od pierwszego spotkania, to fakt, ale to był tylko zachwyt jego urodą. Poznając jego charakter bardzo długo trwałam w niepewności. Wszystkie uczucia, które towarzyszyły mi podczas spotkań z nim, strach, ból, zdenerwowanie, stres… to wszystko odtrącało mnie od niego. Dopiero po czasie zrozumiałam, to co było naprawdę ważne. Byliśmy podobni, przez co bardzo szybko się zbliżyliśmy. Dzieliliśmy wspólne cechy i każde z nas swoje w życiu przeszło. Czułam, że to może być ten, na którego czekałam. Który będzie mnie wspierał, który zawsze będzie „na dobre i na złe”, którego ja będę mogła zrozumieć, przytulić, którego wysłucham, który będzie mógł wypłakać się w moje ramię, nie odczuwając wstydu. Którego obdarzę uczuciem. Któremu powiem te dwa bardzo ważne słowa.
Wytarłam się i ubrałam, pożyczając bez pozwolenia, kolejne ubranie Josha. Tym razem była to czarna bokserka i krótkie spodenki Nike’a ( które notabene sięgały mi do kolan). Przeczesując palcami mokre włosy weszłam na pokój. Pierwsze co rzuciło mi się w oczy – Lavi. Siedziała na łóżku, gdzie wcześniej siedziałam ja. Warknęła dość donośnie widząc moją osobę, po czym szczerząc zęby zeskoczyła z gracją na podłogę.
- On Cię nie kocha. Nie łudź się. Zaciągnie Cię do łóżka, a potem zostawi. Jak każdą. – prychnęła, siadając na środku pokoju, tym samym zagradzając mi drogę do łóżka. Pokręciłam głową. Wiedziałam, że jego kotka za mną nie przepada, ale mimo to, że nie chciałam, wyczułam w jej słowach nutkę prawdy.
- Ciesz się, że nie mogę Cię dotknąć. Już dawno rozszarpałabym Cię na kawałki. -  warknęła donośnie, na co się skrzywiłam, a wzrok przeniosłam na chłopaka, na szczęście się nie obudził.
- Ucisz się, on śpi, nie widzisz? – rzekłam pretensjonalnie półszeptem, marszcząc brwi. Odczuwałam lekki strach, ale irytacja tym zwierzęciem, przewyższała go, w bardzo ale to w bardzo dużym stopniu. Ponownie warknęła pod nosem, po czym nastroszyła cały grzbiet, ukazując tym samym zęby. Wyglądało jakby szykowała się do skoku na moją osobę. Zlękłam się, że zaraz może wydarzyć się coś złego. Nagle, w mgnieniu oka, Zolin pojawił się przed Lavi, głośno sycząc i prychając na kotkę. Cofnęła się o krok wbijając wzrok w mojego podopiecznego. Po chwili oboje zaczęli syczeć, i wyglądało to tak, jakby mieli skoczyć sobie do gardeł w każdej chwili. Szybko porwałam Rysia na ręce, po czym podeszłam do drzwi pokoju.
- Jesteś niemożliwa, zgubi cię to. – wyszeptałam, do karakala, który tylko prychnął, po czym wskoczył na łóżko i ułożył się tuż obok sylwetki Josha. Wyszłam na zewnątrz i prędko wróciłam do siebie. Cały dobry humor prysł. Od tak. Będąc już w pokoju zamknęłam się na klucz, i ległam prosto do  łóżka. Nie chciałam się z nikim widzieć. Nie minęła godzina, a całym moim ciałem zawładnął przerażający ból. Czułam, jak żebra gniotą płuca z każdym moim oddechem, każdy skurcz mięśni powodował napływ łez do moich oczu. Z każdym ruchem miałam wrażenie, że ktoś uderza w każdą moją kość tępym, twardym narzędziem. Zolin przyniósł mi parę tabletek przeciwbólowych. Nigdy nie pomagały, ale zawsze jest ta świadomość, że próbujesz temu zapobiec. Kiedy tylko zdążyłam przysnąć na moment, obudziło mnie donośne walenie do drzwi.
- Zolin..otwórz.- mruknęłam zachrypniętym głosem. Nie byłam w stanie się ruszać, a wizyta jakiegokolwiek gościa, wcale nie wprowadzała mnie w dobry nastrój. Chciałam być sama, tylko sama. Po chwili drzwi otworzyły się i stanął w nich obiekt moich westchnień. Jego też nie chciałam widzieć.
- Umieram w męczarniach, nie mogę się ruszać i ledwo oddycham. To chyba nie jest dobry czas na odwiedziny.- wypowiadając te słowa odczułam jeszcze gorszy  ból. Wewnętrzne rozdarcie mieszało się z bólem fizycznym, doprowadzając mnie do kompletnej destrukcji emocjonalnej. W takich chwilach chciałabym po prostu znikać, żeby nie ściągać na innych ludzi bólu swoimi słowami. Z moich oczu pociekło parę gorących łez.



Josh?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Popularne posty