Gdy poczułam jego ciepłe dłonie na swoich łopatkach, zesztywniałam i miałam ochotę go odepchnąć. Gdy ktoś mnie dotyka...czuję się nieswojo i jestem po prostu jak z kamienia. A w dodatku ktoś tak ledwo mi znany jak Seth. I chociaż mam ogromną potrzebę bliskości, to właśnie ten wstyd i jakiś irracjonalny lęk, nie wiem przed czym, powodują, że tego unikam. I czasem, po długim czasie bycia taką nie-dotykaną jakby dziczeję. Bo już przecież było dobrze. Ale wyjazd Hail, unikanie Leo...
Na dłuższą metę nie umiem sobie z tym poradzić. Samej chyba się nie da. Ale z drugiej strony...boję się przywiązywać do ludzi. Boję się ponownego rozczarowania. Błędne koło...
Ale nie odepchnęłam Seth'a. Oparłam głowę o jego tors i usiłowałam przełknąć gorzkie łzy, ale i tak kilka z nich się wymknęło i spłynęło mi po nosie, kończąc na koszulce chłopaka.
- Przepraszam, płakanie do mnie nie pasuje - zaśmiałam się - I wybacz za koszulkę...
Podniosłam głowę w górę, napotykając jego spojrzenie. Po raz kolejny miałam wrażenie, że utopię się w tych oczach.
Chciałam się delikatnie odsunąć, ale chłopak nadal mnie trzymał.
- W porządku, Seth
- Na pewno? - zapytał troskliwym tonem
- Mhm - mruknęłam i przygryzłam wargę; jak zawsze, kiedy kłamię
[Seth?;_; Brak sensownego pomysłu]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz