Gdy usłyszałam słowa dziewczyny, dosłownie zdębiałam. Chciałam wstać i wyjść z godnością, ale nawet to nie było mi dane, ponieważ zaczepiłam nogą o krzesło, wywracając je, i plasnęłam o stół.
Leo miał zdezorientowany wyraz twarzy, przenosił wzrok z Selene na mnie co chwilę.
- To nie tak, jak myślisz - odchrząknął
Tak. Kurwa. Jasne.
Z uśmiechem na ustach usiadłam z powrotem, stawiając krzesło. Wzięłam w dłoń szklankę z wodą i wylałam ją na jego głowę, przeklinając mój zdrowy styl życia. Taki już sok wylany na ryj byłby bardziej kłopotliwy. Ale na pewno nie bardziej, niż szminka na poduszce.
Chłopak spojrzał na mnie zszokowany, próbując coś z siebie wykrztusić. Hailey zmierzyła go wściekłym wzrokiem i wylała na niego swoją cole. Chyba muszę w końcu jej podziękować za ratowanie mi tyłka i godności.
Najpierw się ze mną pierdoli, a dzień później z tą czarnowłosą szmatą? Ja byłam gotowa ją zaakceptować, naprawdę...ale sama wybrała tą ścieżkę. Wojenną ścieżkę.
Wciąż z uśmiechem na twarzy, opuściłam stołówkę, nie zaszczycając obojga nawet spojrzeniem.
Od początku wiedziałam, że to wielki błąd. Juz wcześniej mnie zraniono...a ja idiotka musiałam spróbować drugi raz? Nie umiem się uczyć na błędach. Niech i ją pierdoli chociażby tam na tym stole. Mi to zwisa i powiewa.
Tylko czemu tak strasznie cos ściska mnie w okolicach klatki piersiowej?
[Selene?]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz