Dobiegł mnie głos szurania o podłogę. Spojrzałam w stronę drzwi. Biała kartka.
Dobrze wiedziałam, od kogo. Daeron spojrzał na mnie pytająco.
- Bierz - powiedziałam po dłuższym wahaniu
Pies rozerwał papier na strzępy.
Chwilę po tym, jak sprzątnęłam to do kosza, wpadł do mnie jak burza Sebastian.
- Szybko - rzucił tylko i złapał mnie za rękę, niemal ciągnąc za sobą. Nie próbowałam zadawać zbędnych pytań, pędziliśmy na skręcenie karku po schodach, drogę do pokoi męskich pokonaliśmy chyba w dwukrotnie szybszym czasie.
W końcu stanęliśmy przed znajomymi drzwiami z jasnego drewna.
Szykowałam sobie w głowie ostrą przemowę, mimo to...wyczuwałam, że coś jest nie tak.
Seba, nie zwlekając, otworzył bezceremonialnie drzwi. Chciałam wykrzyczeć, jak bardzo mam go w dupie. Ale to nie było na miejscu. Moim oczom ukazały się tak dobrze znane wytatuowane ręce. Ale przede wszystkim krew. Dużo krwi. Jednak to, co zwaliło mnie z nóg, to wystający z jego klatki piersiowej nóż. W jednej chwili moje zdolności powstrzymania emocji i duszenia ich w sobie poszły się jebać.
Leo klęczał na podłodze, ale wyraźnie juz tracił siły. Podbiegłam do niego i położyłam jego głowę na swoich kolanach, zanim zdążył przywalić w podłogę. Krew zabarwiła moją jasną bluzkę na szkarłatny odcień, palce lepiły mi się od krwi.
Myślałam, że zemdleję.
Dobrze wiedziałam, od kogo. Daeron spojrzał na mnie pytająco.
- Bierz - powiedziałam po dłuższym wahaniu
Pies rozerwał papier na strzępy.
Chwilę po tym, jak sprzątnęłam to do kosza, wpadł do mnie jak burza Sebastian.
- Szybko - rzucił tylko i złapał mnie za rękę, niemal ciągnąc za sobą. Nie próbowałam zadawać zbędnych pytań, pędziliśmy na skręcenie karku po schodach, drogę do pokoi męskich pokonaliśmy chyba w dwukrotnie szybszym czasie.
W końcu stanęliśmy przed znajomymi drzwiami z jasnego drewna.
Szykowałam sobie w głowie ostrą przemowę, mimo to...wyczuwałam, że coś jest nie tak.
Seba, nie zwlekając, otworzył bezceremonialnie drzwi. Chciałam wykrzyczeć, jak bardzo mam go w dupie. Ale to nie było na miejscu. Moim oczom ukazały się tak dobrze znane wytatuowane ręce. Ale przede wszystkim krew. Dużo krwi. Jednak to, co zwaliło mnie z nóg, to wystający z jego klatki piersiowej nóż. W jednej chwili moje zdolności powstrzymania emocji i duszenia ich w sobie poszły się jebać.
Leo klęczał na podłodze, ale wyraźnie juz tracił siły. Podbiegłam do niego i położyłam jego głowę na swoich kolanach, zanim zdążył przywalić w podłogę. Krew zabarwiła moją jasną bluzkę na szkarłatny odcień, palce lepiły mi się od krwi.
Myślałam, że zemdleję.
***
Leo został w ciężkim stanie przeniesiony do głównego budynku, na Oddział Intensywnej Opieki Medycznej. Z doświadczenia wiedziałam, że OIOM spotyka ludzi w wyjątkowo groźnych przypadkach. Ktoś próbował mi wmówić, że wszystko jest okej. Chyba była to ta sama blondynka, która przyjęła nas, kiedy wbił sobie lód w bark. Ale czy ja wyglądam jak idiotka? Podsłuchałam rozmowę doktora z jedną z pielęgniarek. Ma marne szanse na przeżycie, nawet natychmiastowa operacja nie dała zbyt dużej poprawy.
Siedziałam przy jego łóżku, nadal ubrudzona krwią, ponieważ nie odstąpiłam go nawet na krok. Podłączony był do wielkiej kroplówki, tors miał cały owinięty bandażami i opaską uciskową. Wciąż się nie obudził...
Objęłam dłonią jego, która była prawie dwa razy większa i zawsze dawała mi przyjemne ciepło...teraz była zimna, ledwo dało się wyczuć puls.

Dopiero teraz zauważyłam krwawe wstęgi na jego wewnętrznej części rąk, które biegły prawie do łokcia. Gdy chciałam go puścić i obejrzeć drugą dłoń, poczułam, jak coś mi nie pozwala. Chłopak trzymał mnie słabo, ale wyczuwalnie. Po chwili spojrzały na mnie brązowe oczy, ich właściciel uśmiechnął się do mnie niewyraźnie. Warunkiem wyzdrowienia Leo było przebudzenie się ze śpiączki...a więc przeżyje. Kamień spadł mi z serca. Już otwierał usta, ale nie dałam mu nic powiedzieć.
- Jesteś egoistą - powiedziałam ze stoickim spokojem
Sądząc po jego minie, pewnie spodziewał się czegoś w stylu "Kocham Cię nad życie i Ci wybaczam". Kontynuowałam swoją wypowiedź:
- A co, jeśli pewnego dnia zabiorą mnie do Sali Rozłączeń? Nie mogę żyć ze świadomością, że kochasz mnie aż tak bardzo, że jesteś w stanie pozbawić się życia. Zachowałeś się jak egoistyczna świnia, przecież prawie zabiłeś Sanczesa! - podniosłam głos i wskazałam głową dolną część łóżka, gdzie podłączony do kroplówki leżał malutki fenek.
Sądząc po jego minie, pewnie spodziewał się czegoś w stylu "Kocham Cię nad życie i Ci wybaczam". Kontynuowałam swoją wypowiedź:
- A co, jeśli pewnego dnia zabiorą mnie do Sali Rozłączeń? Nie mogę żyć ze świadomością, że kochasz mnie aż tak bardzo, że jesteś w stanie pozbawić się życia. Zachowałeś się jak egoistyczna świnia, przecież prawie zabiłeś Sanczesa! - podniosłam głos i wskazałam głową dolną część łóżka, gdzie podłączony do kroplówki leżał malutki fenek.
Leo wyraźnie zmartwił ten widok, nie odzywał się. Z resztą i tak był zbyt osłabiony. Zamilkłam, nie chcąc go więcej denerwować, chociaż tysiące myśli cisnęły mi się na usta.
Odwróciłam lekko głowę, żeby spływająca po moim prawym policzku łza nie była zbyt widoczna.
- A pomyślałeś, jak ja bym się z tym czuła? - zapytałam cicho
[Leo?;w; Deprecha mocno]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz