Gdy otworzyłam oczy, byłam w pokoju sama. Jednak widok Daerona przy kanapie i odgłosy z łazienki uspokoiły mnie. W tym czasie pościeliłam łóżko i siadłam na podłodze. Po chwili z pomieszczenia wyszedł ogolony, odmłodzony Leo...już miałam wyrazić swój podziw, tylko w jego policzku mi coś nie pasowało. Czerwona, krwawiąca szrama.
Ehh...nawet na chwilę nie można zostawić go samego. Sierota.
- Jeszcze zaczną mówić, że cię pobiłam - zaśmiałam się. - Pobity przez dziewczynę...
- No, ale nie byle jaką dziewczynę - zamruczał
- Siadaj, bo jeszcze się przewrócisz w drodze do łóżka i skręcisz kark.
- Chciałbyś tego, co?
Pokręciłam tylko głową z rezygnacją.
Posiedzieliśmy jeszcze chwilę, kiedy nagle zaburczało mi w brzuchu. No tak, nie jadłam nic od ponad dwudziestu czterech godzin. Kazałam Leo zostać w pokoju i zaczekać na mnie, aż przyjdę ze śniadaniem.
***
Weszłam na stołówkę, ustawiając się w kolejce po śniadanie...co jednak nie było konieczne, bo jedno warknięcie Daerona rozstąpiło zebranych. Z szerokim uśmiechem na twarzy zabrałam szybko jedną tacę z dwiema porcjami i ruszyłam z powrotem na piętro chłopców.
Spojrzenia idących na śniadanie osobników płci męskiej sprawiły, że dostałam rumieńców na twarzy. Czy to naprawdę tak dwuznacznie wygląda? Uśmiech Seth'a utwierdził mnie w słuszności decyzji, że czas skończyć z tymi nocowaniami. I tak wyjątkowo się zgodziłam ze względu na to, co zrobił.
Gdy doszłam wreszcie do jego pokoju, odetchnęłam z ulgą. Leo grzecznie siedział tam, gdzie go zostawiłam.
- W nagrodę dostanie pan, panie Alves, pyszne gofry z dżemem. - podałam mu jeden z talerzy
[Leoś?]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz