czwartek, 5 stycznia 2017

Od Ariany CD Leo

- To teraz ja mam zostać? - uniosłam brew - A jeśli już stąd nie wyjdę?
- To będziesz tu mieszkać -  powiedział poważnym tonem i podszedł parę kroków do mnie, dzieliło nas parę centymetrów.
- Może to nie będzie takie złe - uśmiechnęłam się szeroko, zgrabnie go wyminęłam i rzuciłam się na łóżko.
you take things so hard and then you fall apart.: Cholera...miałam tak przecież nie robić. Jest już późno, zbliża się "godzina policyjna" i nie będę mogła wyjść stąd do rana. I nie, żeby to było coś złego...ale chyba tak nie wypada. I może on czuje coś do tamtej dziewczyny? Co by było jakby rano nas zobaczyła? Na pewno wyciągnie błędne wnioski. Ale on...uratował mnie. Wjechał mi w nogi w ostatniej chwili, inaczej upadłabym przodem na ten wystający odłamek...nie wiadomo czym bym się nadziała. Mógł to być brzuch, a równie dobrze twarz. Czułam się strasznie winna. Co mi w ogóle to łba strzeliło samej tam iść?
Leżałam w poprzek łóżka, włosy zwisały mi z krawędzi łóżka. Zaraz obok mnie, po prawej stronie, usiadł Daeron, a po lewej Leo. Bez chwili wahania usiadłam i złapałam go za rękę. Poczułam coś, czego się zupełnie nie spodziewałam. To była lewa ręka, a w szpitalu trzymałam go za prawą...
- Leo... - spojrzałam na jego rękę

To się musiało stać wtedy, kiedy mnie łapał...pewnie przywalił ręką o taflę lodu. Mam wobec tego bezmyślnego człowieka kolejny dług.
- Słucham? - zapytał beztroskim tonem, najwyraźniej nic sobie z tego nie robił 
Uniosłam jego rękę, chcąc sprawdzić głębokość ran. Na szczęście było to tylko obtarcie, żadnych złamań.
- Nic mi nie będzie - zabrał dłoń
Wstałam i zaczęłam grzebać mu po szafkach, aż trafiłam na to, czego szukałam - apteczka. Po pięciu minutach miał już zabandażowaną rękę. Lekcje edukacji do bezpieczeństwa się jednak na coś w końcu przydały. Przyjrzałam się z dumą swojemu dziełu, kątem oka wyłapując przyglądającego mi się chłopaka. Chyba czas się zabrać za podziękowania...a raczej nie będą typowe.
- Co ty sobie wyobrażasz? Że możesz nagle wejść i uratować mi życie, sam się narażając?!
Mówiłam to wszystko tak, jakbym miała mu za złe...co po części było prawdą. Nienawidzę, gdy ktoś poświęca się dla mnie, zawsze wolałam ucierpieć ja niż ktoś inny...a w dodatku to musiał być Leo. Ale w końcu nic w życiu nie dzieje się przypadkiem. Nie było mi widocznie dane wtedy umierać. Może Leoś to mój Anioł Stróż...? 
- Zawsze, gdy jestem z Tobą...ratujesz mnie. Wniosek z tego taki, że ściągasz same kłopoty - zmierzyłam go surowym wzrokiem, który po chwili złagodniał i ustąpił miejsca trosce - No chodź tu - przytuliłam go lekko, uważając na świeżo założone szwy


[Leooś?]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Popularne posty