sobota, 14 stycznia 2017

Od Ariany CD Leo

Gdy się odwróciłam i zobaczyłam całego i zdrowego Leo, nie wypełniło mnie uczucie ulgi tylko...przerażenia. Mój umysł sobie ze mnie kpi? Ale przecież Sebastian też to widzi. A jeśli zombie jednak istnieją, a osoby posiadające Mroczną Materię się w nich zmieniają?
Nagle wszystkie emocje we mnie ożyły.
Stanęłam jak wryta, usiłując coś z siebie wykrztusić, ale wydałam z siebie tylko jakieś ochrypłe słowa, które brzmiały jak "Leo"
- Nienawidzę cię, jak mogłeś mi coś takiego zrobić ?! - krzyknęłam i strzeliłam mu z liścia, jednocześnie sprawdzając, czy jest prawdziwy
Wyczułam pod palcami jego twarz, tak bardzo znajomy, kujący nieco zarost. A więc to prawda. On tu jest, jak najbardziej materialny i żywy. Poczułam, jak z moich oczu wylewają się łzy, które rozmazywały mi widok. Rzuciłam mu się na szyję i pocałowałam delikatnie w policzek.
- Nie rób mi tak więcej - powiedziałam cicho, usiłując nie zdradzić się z tym, że nogi mam jak z waty i chyba zaraz zemdleję
- Nie płacz.. - powiedział mi do ucha, poczułam jego ciepły oddech na swojej szyi, co jeszcze bardziej mnie uspokoiło.
Ale jak to jest, do cholery, możliwe? Czyżby śmierć kliniczna? Ale tak długo? Leżał w kostnicy dobre parę godzin i obudził się dopiero, kiedy go dotknęłam...
Daeron pisnął cicho z radości, ale zaraz umilkł. Wyczuwał moje wahanie. Przecież dopiero co zdemolowałam swój pokój, próbowałam wykonać zamach na swoje życie a później...przestałam kochać Leo. A właściwie trupa, którym był jeszcze chwilę temu. Kiedy miałam dwanaście lat, straciłam dziadka, z którym byłam bardzo zżyta. Zawsze zabierał mnie do swojego gabinetu, gdzie godzinami oglądaliśmy stare książki i analizowaliśmy średniowieczne inicjały i miniatury. To właśnie dzięki niemu zakochałam się w literaturze...moim nieosiągalnym już marzeniem było zostać pisarką. Niestety, zabrał go złośliwy nowotwór serca. Od tamtej pory nauczyłam się radzić sobie z odejściem bliskich mi osób, ukrywać cierpienie i udawać wesołą i beztroską dziewczynę. Po prostu wyłączałam sobie emocje. I czasem mam wrażenie, że kiedyś to wszystko wymknie się z tej tytanowej skorupy i dotknie mnie z całą swoją siłą, miażdżąc od środka. Ale nie dziś.
Sebastian zniknął za drzwiami, mrucząc coś pod nosem o wezwaniu lekarzy i przełomie w medycynie.
Spojrzałam na Leo, lustrując go wzrokiem od stóp do głów. Wydawał się całkowicie zdrowy.
- Jak to możliwe? Co z twoją raną? - dotknęłam opuszkami palców jego torsu


[Leo?]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Popularne posty