- Nie trzeba, nie sypiam dużo. A dzisiaj pewnie nawet nie zasnę - powiedziałam, siadając w kącie na kocu, który mi dał i przykrywając sobie nim stopy. Uro poruszył się pod moją sukienką. Nie za bardzo pasował mu sposób w jaki siedziałam.
- Chodź, Sema, nie marudź - odparł ten, wstając i podchodząc do mnie. Nachylił się, prawdopodobnie chcąc pomóc mi wstać, ale zaraz szybko się wyprostował, gdy zobaczył żmiję prześlizgującą się spod sukienki na moją rękę. Zaklął cicho, cofając się dla pewności o krok w tył. Jego Daemon zaraz pojawił się u jego boku, szczerząc kły. Pogłaskałam Ourobosa po głowie.
- Nie jest agresywny - mruknęłam. Chłopak uniósł brwi.
- Dzisiaj rano szczułaś mnie tym wężem, a teraz twierdzisz, że nie jest agresywny? - spytał. Westchnęłam i spojrzałam na niego ze smutkiem.
- Przepraszam. Zazwyczaj nie jestem taka... emocjonalna - powiedziałam, spuszczając wzrok na żmiję - Po prostu... on też tak robił.
- Kto? - zapytał nieco zaciekawiony chłopak, jednak drugi raz nie próbował przekonać mnie do wstania. Naprawdę nie rozumiałam uprzedzenia ludzi do węży - Ten twój przyjaciel? - pokiwałam powoli głową - Jak się nazywał? - otworzyłam usta, chcą mu odpowiedzieć, ale zaraz je zamknęłam. Odpowiedziałam dopiero po chwili
- Przyjaciel
- Chodzi mi o imię - uściślił. Oczywiście, że wiedziałam, iż to o imię mu chodzi. Tylko co niby miałam mu takiego odpowiedzieć?
Wzruszyłam ramionami. Ourobos wyczuwając mój smutek, zaczął się ocierać o mój policzek. Wbiłam wzrok w dłonie, które trzymałam na kolanach.
- Nie wiesz? - zdziwił się Leo - Nie wiesz jak się nazywał ktoś, kto był twoim przyjacielem? - niedowierzał
- Nie pamiętam - mruknęłam, nie podnosząc wzroku. Brunet widząc moje zachowanie tym razem postanowił nie drążyć tematu. Miło z jego stronę.
- A jaki był jego Daemon? - spytał, chcąc kulturalnie podtrzymać konwersację. Uśmiechnęłam się lekko, unosząc głowę. Otworzyłam usta, by odpowiedzieć, kiedy nagle uświadomiłam sobie, że w mojej głowie powstała kolejna czarna dziura. Poruszyłam kilkakrotnie ustami, jak wyjęta z wody ryba, błądząc niewidzącym wzrokiem po sylwetce chłopaka i jego Daemonie.
- Nie pamiętam - wyszeptałam wstrząśnięta - J-ja... ja n-nie pamiętam - zaczęłam się trząść od tłumionego szlochu. Objęłam się ramionami, wbijając zszokowany wzrok w podłogę, rozpaczliwie usiłując się nie rozsypać, ale wystarczyła chwila i już poczułam ciepłe łzy na policzkach - Nie pamiętam ich - po tych słowach już kompletnie straciłam nad sobą kontrolę i rozpłakałam się na dobre.
- Chodź, Sema, nie marudź - odparł ten, wstając i podchodząc do mnie. Nachylił się, prawdopodobnie chcąc pomóc mi wstać, ale zaraz szybko się wyprostował, gdy zobaczył żmiję prześlizgującą się spod sukienki na moją rękę. Zaklął cicho, cofając się dla pewności o krok w tył. Jego Daemon zaraz pojawił się u jego boku, szczerząc kły. Pogłaskałam Ourobosa po głowie.
- Nie jest agresywny - mruknęłam. Chłopak uniósł brwi.
- Dzisiaj rano szczułaś mnie tym wężem, a teraz twierdzisz, że nie jest agresywny? - spytał. Westchnęłam i spojrzałam na niego ze smutkiem.
- Przepraszam. Zazwyczaj nie jestem taka... emocjonalna - powiedziałam, spuszczając wzrok na żmiję - Po prostu... on też tak robił.
- Kto? - zapytał nieco zaciekawiony chłopak, jednak drugi raz nie próbował przekonać mnie do wstania. Naprawdę nie rozumiałam uprzedzenia ludzi do węży - Ten twój przyjaciel? - pokiwałam powoli głową - Jak się nazywał? - otworzyłam usta, chcą mu odpowiedzieć, ale zaraz je zamknęłam. Odpowiedziałam dopiero po chwili
- Przyjaciel
- Chodzi mi o imię - uściślił. Oczywiście, że wiedziałam, iż to o imię mu chodzi. Tylko co niby miałam mu takiego odpowiedzieć?
Wzruszyłam ramionami. Ourobos wyczuwając mój smutek, zaczął się ocierać o mój policzek. Wbiłam wzrok w dłonie, które trzymałam na kolanach.
- Nie wiesz? - zdziwił się Leo - Nie wiesz jak się nazywał ktoś, kto był twoim przyjacielem? - niedowierzał
- Nie pamiętam - mruknęłam, nie podnosząc wzroku. Brunet widząc moje zachowanie tym razem postanowił nie drążyć tematu. Miło z jego stronę.
- A jaki był jego Daemon? - spytał, chcąc kulturalnie podtrzymać konwersację. Uśmiechnęłam się lekko, unosząc głowę. Otworzyłam usta, by odpowiedzieć, kiedy nagle uświadomiłam sobie, że w mojej głowie powstała kolejna czarna dziura. Poruszyłam kilkakrotnie ustami, jak wyjęta z wody ryba, błądząc niewidzącym wzrokiem po sylwetce chłopaka i jego Daemonie.
- Nie pamiętam - wyszeptałam wstrząśnięta - J-ja... ja n-nie pamiętam - zaczęłam się trząść od tłumionego szlochu. Objęłam się ramionami, wbijając zszokowany wzrok w podłogę, rozpaczliwie usiłując się nie rozsypać, ale wystarczyła chwila i już poczułam ciepłe łzy na policzkach - Nie pamiętam ich - po tych słowach już kompletnie straciłam nad sobą kontrolę i rozpłakałam się na dobre.
Leo? Wena zrobiła "pa pa" .-.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz