niedziela, 15 stycznia 2017

Od Savary C.D. Jimina

Dzisiejszy taniec azjatów, bardzo różnił się od tych wszystkich, które widziałam na swoje oczy. Ten był taki na luzie. Bardzo w ich stylu, przeceniony głupawką chłopaków. Niektóre elementy układy, były przekomiczne. Nie raz wybuchałam śmiechem w niektórych momentach choreografii Skąd oni mają takie pomysły, na te całe układy? Bardzo twórcze.  Utwór się skończył, a pomieszczenie spowiła cisza. Leżałam na podłodze wycierając rękawem łzy. Na moja sylwetkę padł cień, co mnie lekko zdziwiło. Przekręciłam głowę w bok. Przede mną stała cała banda  z Jiminem na czele, który klęknął przede mną.
Spoglądał na mnie, przekrzywiając głowę lekko na bok.
- Wszystko dobrze? – spytał, lekko się uśmiechając.
- Emm… - mruknęłam, siadając na podłodze. Westchnęłam cicho by się uspokoić. – Oczywiście, że tak. A co?
- A nic, po prostu myślałem, że się źle poczułaś. – stwierdził.
- Mogę coś zasugerować? – zapytał jeden z azjatów, podnosząc rękę.
Odpowiedziałam skinieniem głowy w odpowiedzi. Nie wiedziałam czego się spodziewać. Ta banda miała różne pomysły.
- Tarzałaś się po tej podłodze, jak kura, której odcięto łeb.
Nastała cisza. Wszyscy przyglądali się każdemu z osobna, z poważnymi minami. Obserwowałam bacznie całe towarzystwo. Czy to da się skomentować? Po chwili Jimin zakaszlał. Było widać, że chce zamaskować tym swój śmiech. Zaraz potem, tylko śmiech echem roznosił się po sali tanecznej. 
- Żeś mi dowalił porównując mnie do takiego zwierzaka. – parsknęłam. 
Jeszcze kilka minut trwały rozmowy i śmiech. Z tą bandą, nigdy nie ma nudy. Jednak wszystko co dobre, kiedyś się kończy. Reszta wróciła z powrotem na środek sali, by ćwiczyć układy. Uniosłam jedną brew, spoglądając na Parka, który jako jedyny został. 
- Em, a ty nie powinieneś być tam. – wskazałam jego przyjaciół. 
- A co, wyganiasz mnie? – spytał cichutko, trzymając się za serce. – Tak boli, miśka…. 
Westchnęłam, przewracając oczami. Świetny aktor, a czasem jak dziecko się zachowuje. Ale chociaż nie jest nudno. 
- Sio. – machnęłam ręką, jakby odganiając go. 
- Ale mi się nie chce wstać… - mruknął, rozciągając mięśnie ramion. – Pomogłabyś, skarbie? 
- Pff, a ty co, emeryt? – parsknęłam. 
- Księżniczko no.
- Spadaj lizusie. 
- Słońce noo. – mruknął. 
- Grr, stary, a głupi. – mruknęłam pod nosem, stając do pionu. Od razu wyciągnęłam przed siebie dłoń, w stronę azjaty.
Gdy ją złapał, szybko szarpnęłam się do tyłu. No cóż, Jimin był dużo wyższy i mocniejszej postury ode mnie.  Już po chwili, stał przede mną.
- I tak trudno było? – zaśmiał się.
- Dzieciak. – mruknęłam. Zdziwiłam się, jak Park zbliżył się niebezpiecznie blisko mnie. – Wszystko dobrze?
- Uraziłaś moją dumę, Sav. – szepnął, oblizując spierzchnięte usta. Przełknęłam ślinę, cofając się o krok w tył. – Nie jestem stary.
- Ale to takie powiedzenie, no. Heh. – zaśmiałam się nerwowo.
Bez ostrzeżenia, Jimin znalazł się w mgnieniu oka, za mną. Oplótł swoimi ramionami mnie pod udami i lekko  podrzucił do góry.  Ręce oplotłam wokół jego szyi, by nie spaść. Jednak nie wylądowałam powrotem na ziemi, gdyż Park nie pozwolił na to. Moja twarz była na poziomie jego.
- Ehem, Jimin, oni na ciebie czekają. – mruknęłam. – Puścisz mnie?

< Jimin? >



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Popularne posty