Siedziałem w kuchni, patrząc raz na Rave, a raz na Subaru, kota.
Wyciągnąłem z kieszeni ostatniego szluga jaki mi został.
Pewnie pytasz z jakiej paki siedzisz sam?
Banał. Dostałem wyrok, góra sześć lat. Mój rak płóc cały czas postępujen, a ja nie mam zamiaru podjąć się chemii.
Biorąc pudełko zapałek ze stołu zastanawiałem się czy to dobry pomysł.
A chuj! Najwyżej zejdę szybciej. Gdy już odpaliłem papierosa i raz się zaciągnąłem nikotyną wlecieli mi na chate jakieś pojeby.
Wyciągnąłem z kieszeni ostatniego szluga jaki mi został.
Pewnie pytasz z jakiej paki siedzisz sam?
Banał. Dostałem wyrok, góra sześć lat. Mój rak płóc cały czas postępujen, a ja nie mam zamiaru podjąć się chemii.
Biorąc pudełko zapałek ze stołu zastanawiałem się czy to dobry pomysł.
A chuj! Najwyżej zejdę szybciej. Gdy już odpaliłem papierosa i raz się zaciągnąłem nikotyną wlecieli mi na chate jakieś pojeby.
Powiedzieli mi, że zostaje zatrzymany i nie mam do nieczego praw.
Czy kurwa zapalenie szluga grozi jakąś jebaną karą!? Kim są ci ludzie i czego ode mnie chcą.
- Masz pięć minut Torres na spakowanie się, pięć minut! - wrzasnął jeden z napakowanych oszołomów. Facet wyglądał bardziej jak by pod mundurem miał tone metalu niż mięśni.
Wziąłem pojemną torbę i wjebałem do niej wszystkie rzeczy jakie mogłyby się zmieścić.
Gitara... oj tego skarba tu nie zostawie.
- Zabieraj swojego kundla i się ruszaj.
- Zaraz, co!?
- Nie dyskutuj tylko się rusz! - w tej chwili zostałem wepchnięty do furgonetki.
Nie miałem pojęcia gdzie jade ani co mi będą robić.
***
Dotarliśmy do wielkiego starego budynku.
Zaprowadzono mnie do jakiejś sali.
- Nicolas Oliver Torres...de Santiana Ramonez, chłopcze, dłuższego nazwiska się nie dało?
Skoro ty, to ten Torres we własnej osobie, to musisz wiedzieć jedno. Nie masz prawa stąd wychodzić.
W tej chwili poczułem jak ktoś wbija mi grubą igłę w kark.
- To tylko tak dla pewności, że nie uciekniesz.
Złość kumulowała się we mnie. Jakiś młody gościu ma czelność tak do mnie mówić?
- Weźcie go zaprowadźcie do jego pokoju. Niech on mi zejdzie z oczu.
Wyprowadzono mnie siłą i wręcz wrzucono do pokoju. Co za ludzie!
Przeleciałem wzrokiem przez pomieszczenie. Nie było złe zawsze mogło być gorzej.
Chciałem zobaczyć gdzie jestem więc wyszedłem z pomieszczenia i razem z Ravą kroczyliśmy dumnie przez korytarz.
Wielkie to cholerstwo.
W pewnym momencie gdy nie patrzyłem pod nogi wpadłem na kogoś.
Uniosłem wzrok i zobaczyłem dziewczynę.
- Sorki, nie chciałem - przeprosiłem ją i już chciałem iść dalej ale zatrzymał mnie jej głos.
- Jesteś tutaj nowy, nie widziałam cię tu wcześniej.
- Dopiero tu trafiłem, jak zaczęliśmy rozmowę, to ja się przedstawię Nicolas Torres, nie obraże się za Nico - podałem jej ręke i czekałem aż wypowie swoje dane osobowe.
Czy kurwa zapalenie szluga grozi jakąś jebaną karą!? Kim są ci ludzie i czego ode mnie chcą.
- Masz pięć minut Torres na spakowanie się, pięć minut! - wrzasnął jeden z napakowanych oszołomów. Facet wyglądał bardziej jak by pod mundurem miał tone metalu niż mięśni.
Wziąłem pojemną torbę i wjebałem do niej wszystkie rzeczy jakie mogłyby się zmieścić.
Gitara... oj tego skarba tu nie zostawie.
- Zabieraj swojego kundla i się ruszaj.
- Zaraz, co!?
- Nie dyskutuj tylko się rusz! - w tej chwili zostałem wepchnięty do furgonetki.
Nie miałem pojęcia gdzie jade ani co mi będą robić.
***
Dotarliśmy do wielkiego starego budynku.
Zaprowadzono mnie do jakiejś sali.
- Nicolas Oliver Torres...de Santiana Ramonez, chłopcze, dłuższego nazwiska się nie dało?
Skoro ty, to ten Torres we własnej osobie, to musisz wiedzieć jedno. Nie masz prawa stąd wychodzić.
W tej chwili poczułem jak ktoś wbija mi grubą igłę w kark.
- To tylko tak dla pewności, że nie uciekniesz.
Złość kumulowała się we mnie. Jakiś młody gościu ma czelność tak do mnie mówić?
- Weźcie go zaprowadźcie do jego pokoju. Niech on mi zejdzie z oczu.
Wyprowadzono mnie siłą i wręcz wrzucono do pokoju. Co za ludzie!
Przeleciałem wzrokiem przez pomieszczenie. Nie było złe zawsze mogło być gorzej.
Chciałem zobaczyć gdzie jestem więc wyszedłem z pomieszczenia i razem z Ravą kroczyliśmy dumnie przez korytarz.
Wielkie to cholerstwo.
W pewnym momencie gdy nie patrzyłem pod nogi wpadłem na kogoś.
Uniosłem wzrok i zobaczyłem dziewczynę.
- Sorki, nie chciałem - przeprosiłem ją i już chciałem iść dalej ale zatrzymał mnie jej głos.
- Jesteś tutaj nowy, nie widziałam cię tu wcześniej.
- Dopiero tu trafiłem, jak zaczęliśmy rozmowę, to ja się przedstawię Nicolas Torres, nie obraże się za Nico - podałem jej ręke i czekałem aż wypowie swoje dane osobowe.
Savara?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz