Usiadłem obok niej. Czułem ulgę, że zachowywała się lub przynajmniej próbowała zachowywać się neutralnie. Zauważyłem, że trzęsą mi się ręce, więc splotłem ich palce.
- Dziękuję, że nie pytasz - odparłem widząc, że przyglądała się moim dłoniom.
- Cóż... Właściwie to mam ochotę to zrobić. Czy...
- Nie chodzi o to co zrobiłem i się trzęsę, że mnie pobijesz, choć za dobrze to się z tym nie czuję.
- Joshua...
- Ja wiem. Chcę tylko powiedzieć i właściwie tylko taki miałem zamiar, przepraszam cię - wstałem i przetarłem dłońmi po spodniach, wziąłem ze stolika książkę. - Dzięki za czytanie.
- Da Vinci? - zdziwiła się.
- Cóż... dzięki tobie wróciłem do rysowania, więc stwierdziłem, że warto sobie przypomnieć.
- A jak tam Lavi?
- Cały czas powtarza, że mnie kiedyś zabije - zaśmieliśmy się. - Podobno ostatnio krąży o mnie groche plotek.
- No zachowujesz się inaczej - stwierdziła.
- Nie wierz w nie, okey?
- Nie wiem, czy nie ma w nich ziarna prawdy.
- Nie ma - uniosła brew, a ja przełknąłem ślinę. Czułem, że znowu zaczynają mi się trząść ręce. Kiedy ja zrobiłem się taki nerwowy? - Przepraszam Hailey, muszę zapalić.
- Mogę ci towarzyszyć?
- Jasne - próbowałem uspokoić ręce, ale w końcu włożyłem je do kieszeni. Szliśmy w milczeniu. Szczerze to chciałem jej powiedzieć, żeby miała pewność, ale na myśl o tym się cały trząsłem.
Na dworze było lodowato. Podałem Hailey paczkę, po wyjęciu jednego oddała mi ją i usiadła na schodach. Skuliła się z zimna, więc zdjąłem bluzę i jej podałem. Wzięła ją z wahaniem.
- Trzęsiesz się - odparła.
- Nie od tego - ledwo udało mi się podpalić papierosa.
- Nie musisz... - urwała. - No wiesz... mówić o tym co się dzieje.
- Tyle, że ja chcę, ale się trzęsę - zaciągnąłem się, a po chwili wypuściłem powietrze nosem. - Dobra powiem to jedyny raz w życiu, szybko i będzie po bólu - zamknąłem oczu. - Nie mam już brata - czułem jak mną już nie trzęsie, ale po prostu telepie. Zrobiłem się sztywny, żeby spróbować to kontrolować, ale się nie dało. - To dlatego, nie jestem w stanie wydusić słowa, nie ma mnie na korytarzach i dopiero teraz do ciebie podszedłem.
- Joshua - szepnęła.
- Zaraz mi przejdzie - zmusiłem się do uśmiechu. - A jak tam Zolin? Mam nadzieję, że coraz lepiej - kiedy zacząłem mówić o czym innym, momentalnie mi przeszło, ukrywanie emocji na poziomie miestrza. - Ma genialne oczy. Tylko nie mów Lavi, bo moi serio przejedzie pazurami po twarzy, a ja raczej lubię moją twarz - zaśmiałem się.
Hailey? Jedna wielka drama.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz