Dzień w izolatce pff, tydzień luz, jednak kiedy zacząłem się wzdrygać z zimna, wiedziałem, że nie jest dobrze. Jeśli myśleli, że ten odwyk... fuu ohydne słowo... jeśli to coś zmieni to mieli problem. Niczego nie żałuję. W sumie to był idealny czas abym mógł sobie pomyśleć o wielu rzeczach. O mojej rodzinie, ale tylko o tej części której już nie mam. O chorej Hailey, którą desperacko chcę zrozumieć. O Lavi, co się z nią dzieje. Jednak przede wszystkim myślałem o tym, jak bardzo się zmieniłem.
Kiedy wyszedłem wreszcie z tego pudła, zdziwiła mnie Hailey najwyraźniej na mnie czekająca. Ledwo mogłem myśleć, więc nie opierałem się i nie dyskutowałem z nią. Wiedziałem, że sen przyniesie mi ulgę. Śniła mi się June bawiąca się z Nickiem. Byliśmy razem w ogrodzie... Obudziłem się i czułem jakby miało mi pęknąć serce. To nie sen, to wspomnienie, które nie wróci. Nagle coś ciepłego wstało z moich nóg, podeszło bliżej i położyło mordkę na moim torsie.
- Wyglądasz jak zbity pies - stwierdziła.
- Ale koty nie lubią psów - szepnąłem i pogłaskałem ją. - Nie mogę być więc psem.
- Śpij.
- Mhm, tylko wody - usiadłem a ona obok mnie. Sięgnąłem po leżącą pod moim łóżkiem wodę. Wypiłem dobry litr.
- Podziwiam - szepnęła zaspanym głosem Hailey.
- Ty naprawdę nigdy nie śpisz. Która jest?
- Trzecia - spojrzałem po łóżku i przesunąłem się robiąc miejsce dla dziewczyny.
- Jeszcze bardziej połamiesz się na tym fotelu. Jest straszliwie niewygodny.
- Zauważyłam. Prześpię się tutaj.
- To łóżko jest ogromne. Mogę się ułożyć w jego drugim końcu i odgrodzić się od ciebie poduszkami.... co tu tak czysto? - zapytałem kiedy przez okno wpadło trochę blasku księżyca. - Musiało ci się nudzić bardziej niż mi u ciebie.
Podeszła do łóżka i usiadła na jego brzegu, zawahała się. Wzięła koc z fotela i położyła się obok, okrywając się nim. Leżałem na plecach, ale głowę skierowałem w bok, żeby na nią patrzeć.
- Co? - szepnęła.
- Jakbym zapomniał ci to kiedyś powiedzieć, masz zniewalające oczy.
- Gorączka.
- Nie mów, że w tym momencie nie chcesz abym miał ją częściej - uśmiechnąłem się.
- Nie chcę - odparła.
- Szkoda. Hailey... - oczy mi się kleiły. - To nie gorączka, to raczej normalność. Miałem dużo czasu, żeby z tych warst wydarzeń z mojego życia wygrzebać tego normalnego Joshuę... bardzo dużo...
My sweet Hailey?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz