niedziela, 8 stycznia 2017

Od Hailey C.D Świra

Obudziły mnie jego szepty w innym języku. Uchyliłam powiek. Oczy potwornie piekły, a obraz był zamazany dopóki nie wykonałam parę intensywnych mrugnięć. Nie byłam pewna, czy to co słyszę jest naprawdę prawdziwe. Rozumiałam każde słowo, które padło z jego ust, więc instynktownie zadałam dręczące mnie pytanie. Chłopak odwrócił się, a na jego twarzy namalował się lekki uśmiech. Pytał o coś, ale ja, bardziej zainteresowałam się tym, co widniało na ścianie, która jeszcze wczoraj była całkowicie czysta i bez skazy.
- To, to naprawdę dobre. – rzekłam stając tuż obok. Chwilę przyglądałam się malunkowi, przekrzywiając głowę na wszystkie strony, co musiało wyglądać bardzo komicznie.
- Potrafisz to i owo. – spojrzałam na chłopaka, który odłożył na półkę długopisy. Zaraz opuściłam też nieco rękawy bluzy, aby ogrzać zdrętwiałe palce.
- Wiesz co jeszcze potrafię? – spytał cicho podchodząc bliżej i łapiąc mnie za dłonie. Na jego twarz wlało się zdziwienie, gdy wykrył zimnotę moich rąk. Po chwili podniósł swoją dłoń i starał się okręcić moje ciało o trzysta sześćdziesiąt stopni. Poszło mu to dość wolno, gdyż stojąca obok mua raczej nie była skłonna do tańca. Puścił moją dłoń i dwa razy szybko zaklaskał. – Flamenco? – spytał szczerząc zęby. W odpowiedzi zgrymasiłam się nieco i pokręciłam głową. Zaraz ponownie chwycił moje dłonie, przeciągając nas bliżej środka. Wykonał jakiś szybki ruch nogami, rękoma i wrócił do poprzedniej, stabilnej pozycji. Otworzyłam szerzej oczy . – Fado też nie? – Spytał ze zdziwieniem, na co ja szybko pokręciłam głową. O nie, nawet nie ma takiej opcji.

- Ja nie umiem tańczyć w ogóle..- szepnęłam krzywiąc się. Racja, nigdy mnie nawet do tego nie ciągnęło. Chłopak w jednej chwili przyciągnął mnie do siebie, lewą rękę nieco zacisnął, zaś prawą najpierw ułożył moją za swoim karkiem, a później przełożył ją na moje biodro.
- Nic nie stoi na przeszkodzie żeby się nauczyć. – szepnął i powoli zaczął prowadzić. Potykałam się i ciągle myliłam kroki, nawet kiedy patrzyłam w dół.
- Hej, spokojnie, wyluzuj.. – uśmiechnął się po czym zaczął powoli liczyć.
- 1..2…3….1..2…3.- powtarzał dopóki nie załapałam „rytmu”. Gdy już zaczęłam sobie radzić między nasze nogi wepchnęła się nagle Lavi, cicho powarkując w moim kierunku. Instynktownie puściłam chłopaka i oddaliłam się pod same drzwi.
- Lepiej będzie jak już pójdę.. – mruknęłam i pociągnęłam delikatnie za klamkę. W jednej chwili wszystko przeminęło, wewnętrzne ciepło, dziwne uczucie bliskości, spełnienie, przez nauczenie się czegoś nowego, wszystko. Po prostu puf! Hailey, wracaj do rzeczywistości, życie to nie bajeczka a książę nie istnieje. Powtarzając to sobie przemierzałam korytarz aż do swego pokoju. Na miejscu wzięłam długi, lodowaty prysznic, rozmyślając nad ostatnimi wydarzeniami. Zimna woda przyniosła wielką ulgę mojej posiniaczone mordce, ale na pewno nie wpłynęła dobrze na organizm. Gdy tylko ubrałam się w czyste ciuchy, zaczęłam kichać i kasłać. Brawo Hailey. Przystanęłam przy lusterku, by choć w najmniejszym stopniu zakryć ten obrzydliwy, siny kolor. Niestety na marne, każda próba zakrycia sińców kończyła się płaczem. Tak więc zmarnowana i w stanie przed chorobowym wciągnęłam na siebie bluzę chłopaka i udałam się na dłuuuugi spacer po ośrodku, by nieco ochłonąć.
Josh?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Popularne posty