- Myślisz, że nie mam papierosów? Bez przesady. – sapnęłam, gdy chłopak rozpoczął wzmiankę o tytoniowej truciźnie. Po chwili podniósł się z ziemi i wyjął zawartość swoich kieszeni na małą półkę obok łóżka. Telefon, tekturowa paczka, klucze i jakieś inne pierdoły, których określić nie potrafiłam. Zaraz po tym posadził dupkę na łóżku i obejrzał się na mnie. Wpatrywał się tak, i wpatrywał, póki nie zmarszczyłam brwi i nie spytałam.
- Przestań, bo mam wrażenie, że wywiercasz dziurę w moim czole. – przetarłam niewinnie oczy. Gdy z powrotem je otworzyłam, Rey zdążył się wyłożyć na „swojej połowie” . Westchnęłam ciężko, oddając mu jedną z poduszek, tym samym sama przysuwając się do ściany ( moje łóżko stoi maksymalnie dociśnięte do ściany, przez co można spaść tylko z jednej strony).
- Skoro już tu jesteś, i mógłbyś zamknąć okno, byłoby mi niezmiernie miło, naprawdę.. – ziewnęłam, opatulając się w kołdrę jeszcze bardziej. Rey podniósł się i wykonał moją prośbę.
- Jak już masz tu zostać, po prostu bądź cicho i mnie nie irytuj, bo wiem, że robisz to specjalnie. Nie wiem, jakie masz intencje, ale twoje zachowanie mnie denerwuje, więc jeśli chcesz zapunktować i stać się moim kolegą, to daruj sobie słabe i „żartobliwe” teksty. Sporo biorę na poważnie, i łatwo wyprowadzić mnie z równowagi. Ponadto czuję się jakbym spadła z trzeciego piętra na chodnik, więc z łaski swojej mnie nie drażnij, bo nie mam ochoty na żarty, nawet najmniejszej. – uchyliłam powiekę, aby obejrzeć jego reakcję. Z jego twarzy zniknął uśmiech, a jej wyraz mógł oznaczać tylko zadumę. Po chwili odwrócił twarz w moim kierunku, unosząc nieco kąciki ust. Pokiwał również głową, na znak zrozumienia.
- Postaram się Cię już tak nie denerwować, Diamante.- ostatnie słowo wypowiedział z dziwnym akcentem.
- Poważnie? Wymyśl coś bardziej twórczego, skoro już mamy mieć przezwiska. Może nawet sama wymyślę coś dla Ciebie. – zaśmiałam się, choć moja twarz szybko zmieniła się w grymas.
- Wszystko w porządku? – spytał marszcząc brwi, i oblatując mnie wzrokiem.
- Po prostu… po prostu wszystko mnie boli, i jestem zmęczona. To powikłania związane z chorobą, a bynajmniej tak mi się wydaje.
- Chorobą? – dał wrażenie zdziwionego, i myślę, że nieco się podniósł.
- Raka mam…- szepnęłam zamykając oczy. – Proszę nie hałasuj.. – powiedziałam równie cicho, starając się usnąć. Tak jak się spodziewałam, nie było mi dane kompletnie zasnąć, lecz samo leżenie w bezruchu, z zamkniętymi oczami, dostarczało mi tego, czego potrzebowałam – spokoju. Nie mogłam uwierzyć, że chłopak, leżący kilka centymetrów ode mnie, potrafi zachować się aż tak cicho. Niemniej jednak co jakiś czas wstawał, błądził po pokoju, siadał w fotelu, potem wracał, oglądał coś w telefonie, szedł do łazienki i tak w kółko. W pewnej chwili usłyszałam dziwny dźwięk, który od razu skojarzył mi się z „migawką” aparatu. No nie, czy on właśnie postanowił cyknąć mi zacną fotkę, podczas snu?
- Chyba sobie żartujesz… - mruknęłam uchylając jedną z powiek. Jossy zdziwił się bardzo, na taki obrót akcji.
- Nie śpisz?
- Obudziłeś mnie, gdy wstawałeś i uderzyłeś się o szafeczkę. Niezdara z Ciebie. – załgałam spoglądając na zegarek. Właśnie minęła trzecia godzina. Rey postanowił chyba zostać gościem honorowym, bo nie widziało mu się wychodzić.
- Wybacz. – szepnął.
- Tylko weź, nie rozsyłaj tego nigdzie ani nic, już i tak wszyscy w kolonii mają mnie za dziwaka. – sapnęłam zasłaniając pół twarzy kołdrą. Ponownie zamknęłam oczy i starałam się usnąć, tym razem naprawdę.
- W porządku, to tylko na tapetę. – zaśmiał się cicho po czym szepnął. – Wybacz, już jestem cicho jak myszka.
- Stalker. – warknęłam i pogrążyłam się we śnie.
Rey? No chyba nie, wredotko xd
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz