Szliśmy równym krokiem przed siebie. Przez bardzo długi czas
towarzyszyła nam tylko cisza i skrzypiący pod naszymi stopami śnieg. W końcu
zdobyłam się na odwagę i powiedziałam chłopakowi to, co już od dawna leżało mi
na sercu.
- Ej.. Josh.. – mruknęłam zatrzymując się. Chłopak
przystanął dwa kroki dalej, po czym przeniósł na mnie swój pytający wzrok.
- Musisz mi coś obiecać. – złapałam go za obie ręce i
spojrzałam w oczy.
- O co chodzi?- spytał, a w jego głosie wyczułam nutę
strachu i niepewności. Zmarszczył czoło, przyciągając mnie za ręce nieco
bliżej.
- Oboje wiemy, że mój czas wśród żywych powoli dobiega końca..
- Hailey. To Chyba nie najlepszy moment na…
- Zamknij się. – skarciłam go, ściskając mocniej jego ręce. –
Teraz ja mówię. W końcu trzeba o tym porozmawiać, nie wybaczyłabym sobie, jeśli
nie zdążyłabym Ci tego powiedzieć. Jeśli to już się stanie musisz być twardy
słyszysz? – Chłopak spuścił głowę i lekko pociągnął nosem. Szybko złapałam jego
twarz w zimne dłonie i zmusiłam go na spojrzenie w moją stronę. Oczy miał
zeszklone, lecz odwracał wzrok, jak gdyby chcąc to ukryć. – Twój świat nie może
się ograniczać tylko do mnie Joshua, jeśli to się już stanie, musisz mi obiecać,
że będziesz żył dalej. Obiecaj, Josh.
- Nie mogę. Mam tylko Ciebie Hail.. – mruknął, a samotna łza
z jego policzka spłynęła na moją rękę. Wtulił twarz w moje dłonie, w taki
sposób, że miałam wrażenie iż chłopak boi się, że więcej ich nie dotknie.
- Hej, hej… Spójrz na mnie. – Gdy wpił we mnie swoje brunatne
oczy, pociągnęłam go nieco a szyję w dół. – Kocham Cię, słyszysz? Jestem tego
pewna jak sto pięćdziesiąt.. – wyszeptałam stykając się z chłopakiem czołem. –
Musisz być silny nie zważając na okoliczności. Musisz być silny dla mnie, dla
nas. – Po tych słowach przytulił mnie mocno, porywając tym samym do góry.
Objęłam go jak najmocniej mogłam. Gdy
postawił mnie już na ziemi, od razu złapał moją dłoń i w ciszy ruszyliśmy
dalej. Nie potrzebowaliśmy słów. Jego
gesty mówiły same za siebie. W końcu usiedliśmy na odśnieżonej ławce. Chłopak
posadził mnie na własnych kolanach. Przekrzywiłam głowę przyglądając się jego
twarzy. Po chwili ściągnęłam również kaptur z jego głowy.
- No co?- spytał w końcu, a na jego twarzy zagościł uśmiech.
- Nic, piękny jesteś..- mruknęłam przeczesując dłońmi jego
włosy.
- Piękna to jesteś Ty. – wyszeptał.
- I mam niebiańskie oczy, wiem, wiem. – Złożyłam na jego
ustach pocałunek, który chłopak odwzajemnił czule i delikatnie, jakby bał się,
że może go zepsuć. Potem był następny, i następny. Każdy kolejny był coraz
głębszy i bardziej namiętny. Chłopak przycisnął mnie do klatki piersiowej, po
czym przeczesał lekko moje włosy. Teraz nie liczyło się kompletnie nic. Tylko
on i ja. Po kilku minutach przerwałam jednak mizianki.
- Nie śpieszmy się..- szepnęłam, ponownie stykając się z nim
czołem.
- Nic wbrew twej woli, Moja…- mruknął przytulając mnie do siebie
nieco mocniej.
- Oh, won’t you stay with me? – zanuciłam biorąc głębszy
oddech.
- Couse you’re all I need.. – dokończył Josh, unosząc lekko
kąciki ust.
- Widzę, też znasz tę piosenkę…
Josh?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz