Z zainteresowaniem oglądałam pokój Hailey. Na pewno jest tu długo, nigdy nie pytałam, ale była tu przed moim przybyciem i wydaje się od dawna zaznajomiona z zasadami panującymi w Strefie. Przesunęłam dłonią po grzbietach książek. Miss Peregrine's Home for Peculiar Children, The Hush, The Secret Fire, Night School, Harry Potter...a zaraz obok klasyki takie jak Romeo & Juliet i inne dzieła pisarzy ubiegłych wieków. Ta dziewczyna była tak wszechstronna, że nie wyobrażałam sobie, że zastanę tak pięknie udekorowany pokój. Mój nie składał się praktycznie z żadnych ozdób, które pozwoliłyby mi się poczuć jak w domu. Bo przecież mam tu umrzeć, prawda? To mój luksusowy grobowiec. Ona postanowiła chociaż trochę umilić sobie życie, czym bardzo mi zaimponowała. Daeron z fascynacją obwąchiwał wszystko dookoła, aż jego wzrok stanął na rysiu Hailey. Gdy skończyłam oglądać pokój, spojrzałam na dziewczynę. Nadal była zmasakrowana po tej bójce, mój posiniaczony bok był schowany pod ubraniem...ale twarzy nie sposób schować. Wpatrywałam się chyba w nią za długo, bo speszona spuściła głowę. Po chwili jednak podniosła twarz i wyrzuciła triumfalnie rękę w górę.
- Yankeesi do boju...- „ krzyknęła” szeptem, unosząc delikatnie kąciki ust.
Odwzajemniłam uśmiech.
- Masz tu bardzo ładnie
- Takie tam nic nie warte graty
Położyłam komiksy na wolnym miejscu na komodzie. Było ich pięć egzemplarzy, każdy opowiadający o Avengers'ach Marvela.
- Mam nadzieję, że jeszcze ich nie czytałaś? - uniosłam okładkę pierwszego komiksu
Miałam nadzieję na spędzenie trochę więcej czasu z Hailey. W końcu dwukrotnie mi pomogła, a ja jej prawie wcale nie znam. Czytanie komiksów czasem łączy...a przynajmniej warto spróbować.
[Hailey? Takie trochę niewiadomo co po kacu ;w;]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz