Znowu zaczęłam grzebać widelcem w sałatce z kurczakiem. I tak to było najciekawsze zajęcie w tej chwili, jak dla mnie. Po kilku chwilach, usłyszałam stukot spodniej części puszki o blat stołu. Spojrzałam na winowajcę tych odgłosów. Przewróciłam oczami, gdy znowu zobaczyłam jego banana na twarzy.
- Jesteś lekko irytujący. – spostrzegłam. – Mógłbyś być ciut ciszej, albo w ogóle przestać?
- Śliczna damo, spostrzeż, że nikomu to nie przeszkadza. – rozejrzał się po pomieszczeniu. – Widzisz kogoś, kto się skarży?
Kiwnęłam przecząco głową, a Jimin uśmiechnął się zwycięsko.
- No widzisz.
- Zawsze jesteś taki energiczny? – spytałam.
- Od zawsze jestem duszą towarzystwa. – wskazał na siebie kciukiem.
- Widać i słychać. – powiedziałam wstając od stołu. Na odchodne puściłam mu oczko. – I czuć.
- Już mnie opuszczasz?! – zawołał. Spojrzałam przez ramię na niego. Trzymał się teatralnie za lewą pierś. Uśmiechnęłam się pod nosem. – To tak boli!
- Idę na spacer. – odpowiedziałam. – I nie umieraj.
Nie odwracając się już za siebie, wyrzuciłam sałatkę do śmietnika. Po opuszczeniu budynku, skierowałam się w stronę połaci zieleni. Może i nikłe w tym miejscu, ale to zawsze coś.
Jimin ? Może ty coś wymyślisz, bo ty takie pomysłowy i energiczny jesteś ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz