- Długo tu już jesteś? - zapytała.
Spojrzałam na nią lekko znudzona. Czasem zapominam, że na tym
świecie łażą takie radosne istoty jak ona.Ciekawe jak to jest, budzisz się z chęcią do życia, posyłasz każdemu radosny uśmiech, niby szczery, a potem wdajesz się w przyjazną rozmowę z jakimś pobratymcem czy jakoś tak. Ta... dla mnie to nie brzmi zbyt pięknie. Ale co ja się będę tym zamartwiać? Moim jedynym problemem jest ten wkurzający kot, który nie chce się ode mnie odczepić. Tak samo denerwujący jak inni, ale szczerze? Przyzwyczaiłam się do niego. I czasem przydatny. Hellmestrin... skąd ja wytrzasnęłam to imię? Chociaż nie... skąd on się wziął? Nie wierze w jakieś deamony, raczej demony. No nie ważne.
- Jakoś tak będzie - odpowiedziałam w końcu wracając do swojego żarcia. Łyżkę zamaczałam w zielonej cieczy, w której pływały kartofle i jakieś warzywa. Cholera... ale jednak dobre. Skoro temu sierściuchowi też to smakuje, czemu by nie spróbować?
- Jakoś tak będzie - odpowiedziałam w końcu wracając do swojego żarcia. Łyżkę zamaczałam w zielonej cieczy, w której pływały kartofle i jakieś warzywa. Cholera... ale jednak dobre. Skoro temu sierściuchowi też to smakuje, czemu by nie spróbować?
- Ja niedawno przyjechałam - wzięłam do gęby łyżkę tej cieczy i przełknęłam, gryząc to, co jeszcze miała. Hm... nie była wcale taka zła, nawet wręcz przeciwnie. Zrozumiałam kota, dlaczego tak bronił swojego żarcia. Grzeczny kotek...
- Yhym... - przytaknęłam. - I jak? - zapytałam podnosząc łyżkę do góry, gdy zobaczyłam włosa. Uważnie przyglądałam się długiemu czarnemu czemuś, co obrzydziło mi zupę. Brakuje jeszcze paznokci! Ale głód jest silniejszy, niż moja wola. Ta... jak u jakiejś maszyny. Spojrzałam na kota. U niego nic nie pływało, a nawet gdyby, on ma takie szczęście, ze nie tylko tego nie dotknie, to jeszcze nie zauważy. Ugh... Dlaczego to ja nie jestem tym kotem?
- Jak na razie trudno mi określić, tak po pierwszym dniu - wsadziłam łyżkę z powrotem do zupy. A jeśli jest zatruta? A pływają w niej ludzkie szczątki? Ich krew? Osocze? Albo inne wnętrzności ciała, które jakiś psychol poharatał na małe części? - A ty jakie masz zdanie? - zmogłam się i gdy wyrzuciłam tego ohydnego włosa, zaczęłam uważnie przyglądać się mojemu śniadaniu. Może nie będzie tak źle? Przeżyje, w przeciwieństwie do owego umarlaka, która jest w mojej cieczy?
- Nijakie - wzięłam kolejną łyżkę do buzi, a gdy znowu poczułam ten pyszny smak zupy, zapragnęłam jej więcej. Zaczęłam więc ją pochłaniać, gdy to mój kot wylizał dokładnie swoją miskę. - Jestem tu na tyle długo, że znudziło mnie to wszystko - odparłam. Hellmestrin bez żadnego wychowania podszedł do mojego talerza i zaczął się rozkoszować zupą. Wsadzał język w ciecz i chyba nawet połykał wszystko w całości. - Ty durny kocie! - wrzasnęłam na niego. - Odwal się! To moja zupa! - odsunęłam od mojego żarcia kota, zwalając go ze stołu. - Idź podjadaj żarcie komuś innemu. Jak zostanie, to nic dam - fuknęłam na niego. Dziewczyna przyglądała się nam jakby ze zdziwieniem, ale jednak z lekkim rozbawieniem. Posłałam jej mordercze, a zarazem znudzone spojrzenie i spojrzałam na czarnego stwora, który wskoczył z powrotem na stół. Posłuchał się i podszedł do kanapki dziewczyny, zwinnie zabierając jedną z jej talerza. - Grzeczny kotek - pochwaliłam go czochrając po główce i wracając do swojego jedzenia.
- Yhym... - przytaknęłam. - I jak? - zapytałam podnosząc łyżkę do góry, gdy zobaczyłam włosa. Uważnie przyglądałam się długiemu czarnemu czemuś, co obrzydziło mi zupę. Brakuje jeszcze paznokci! Ale głód jest silniejszy, niż moja wola. Ta... jak u jakiejś maszyny. Spojrzałam na kota. U niego nic nie pływało, a nawet gdyby, on ma takie szczęście, ze nie tylko tego nie dotknie, to jeszcze nie zauważy. Ugh... Dlaczego to ja nie jestem tym kotem?
- Jak na razie trudno mi określić, tak po pierwszym dniu - wsadziłam łyżkę z powrotem do zupy. A jeśli jest zatruta? A pływają w niej ludzkie szczątki? Ich krew? Osocze? Albo inne wnętrzności ciała, które jakiś psychol poharatał na małe części? - A ty jakie masz zdanie? - zmogłam się i gdy wyrzuciłam tego ohydnego włosa, zaczęłam uważnie przyglądać się mojemu śniadaniu. Może nie będzie tak źle? Przeżyje, w przeciwieństwie do owego umarlaka, która jest w mojej cieczy?
- Nijakie - wzięłam kolejną łyżkę do buzi, a gdy znowu poczułam ten pyszny smak zupy, zapragnęłam jej więcej. Zaczęłam więc ją pochłaniać, gdy to mój kot wylizał dokładnie swoją miskę. - Jestem tu na tyle długo, że znudziło mnie to wszystko - odparłam. Hellmestrin bez żadnego wychowania podszedł do mojego talerza i zaczął się rozkoszować zupą. Wsadzał język w ciecz i chyba nawet połykał wszystko w całości. - Ty durny kocie! - wrzasnęłam na niego. - Odwal się! To moja zupa! - odsunęłam od mojego żarcia kota, zwalając go ze stołu. - Idź podjadaj żarcie komuś innemu. Jak zostanie, to nic dam - fuknęłam na niego. Dziewczyna przyglądała się nam jakby ze zdziwieniem, ale jednak z lekkim rozbawieniem. Posłałam jej mordercze, a zarazem znudzone spojrzenie i spojrzałam na czarnego stwora, który wskoczył z powrotem na stół. Posłuchał się i podszedł do kanapki dziewczyny, zwinnie zabierając jedną z jej talerza. - Grzeczny kotek - pochwaliłam go czochrając po główce i wracając do swojego jedzenia.
<Shaana?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz