Stałem wtulony w dziewczynę nic nie mówiąc. Po chwili jednak uświadomiłem sobie jak wiele dla mnie zrobiła. Zatroszczyła się, gdy Kleo mnie ugryzła. Ludzie zwyczajnie w takich momentach uciekają. Coś o tym wiem. Odsunąłem się troszkę i wyszeptałem jej do ucha.
- Kamsa hamnida*. - powiedziałem.
- Jimin... wiesz, że ja nie rozumiem co do mnie mówisz?
- Wiem - powiedziałem, ale uśmiechnąłem się lekko. - Saranghae**
Staliśmy chwile w ciszy, po czym odsunąłem się od dziewczyny. Otarłem łzy, po czym podszedłem do lustra. Żyły już powoli się zwężały.
- Wstrzykiwałeś sobie jad? - spytała.
- Tal - uśmiechnąłem się blado. - gdybym go nie wstrzykiwał, teraz leżałabyś nad moim martwym ciałem.
- Co?
- Jad Kleo jest bardzo potężny. Wystarczy kropla, żeby zabić dorosłego mężczyznę... w kilka minut.Ale to nie jest szybka śmierć. Ten jad jest jak kwas. Masz wrażenie, ze zżera cię od środka. On wypala wnętrzności i koniec końców umierasz.
- Fuj... - powiedziała. - Znaczy...
- No fuj, masz rację - uśmiechnąłem się.
- A tobie... co się działo?
- Cóż... wstrzykiwanie sobie jadu żmii pustynnej jest jak szczepionka. Muszę to najpierw rozcieńczyć w occie i spirytusie. Potem wstrzykuję do żyły. Jad rozchodzi się po krwiobiegu, docierając do najmniejszych komórek w organizmie, a one uczą się jak go zwalczyć.
- Ale te twoje objawy...
- Żyły się rozszerzają, żeby przyspieszyć dostarczanie białych krwinek do rany. W ustach tworzy się żółtawa plama, która jest wynikiem... hmm... resztek jadu. Oczy łzawią... no cóż, to nie jest bezbolesne. A wątroba wzmaga produkcję heparyn, czyli substancji zapobiegającej krzepnięciu krwi wewnątrz naczyń krwionośnych.
- Jejku... to było straszne - powiedziała cicho. Podeszła do mnie i objęła w talii.
- Moja mama by cie polubiła.
Powiedziałem cichutko, po czym znowu ją przytuliłem.
Savara?
*kamsa hamnida. - dziękuję** Saranghae - kocham cię
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz