Zostawiłem kojota tam, gdzie spał. Udałem się do łazienki, by wziąć zimny, orzeźwiający prysznic. Za długo nie lubiłem się kąpać i marnować wodę na marne.
Usiadłem na łóżku, przecierając oczy dłońmi. Spojrzałem na budzik, który spoczywał na szafce nocnej. Pierdolona szósta. Co ja poradzę na to, że nie umiem dłużej spać. Automatycznie zawsze o tej godzinie wstaje. Mój organizm ma to już zapisane w mózgu. Ubrałem się w strój sportowy, ale też ciepło, by się nie przeziębić. W końcu jest zima, a ja nie mam zamiaru chorować i leżeć w łóżku. Nie ma bata. Opuściłem swoje cztery kąty, by u boku z Azarą iść pobiegać. A trochę mi to zajmie.
Muzyka dudniła w moim pokoju. Nie ma to jak po zjedzeniu lekkiego śniadania, dalej ćwiczyć w pokoju. Obecnie wisiałem pod sufitem na drążku. Siłą mięśni ramiona podciągałem się raz po raz. Pogrążyłem się w wspomnieniach z przeszłości.
~ Seth do jasnej ciasnej, ściszył byś te radio! – zbeształa mnie Azara.
- To nie radio tylko wieża. – mruknąłem. - Mi to nie przeszkadza.
~ Ktoś puka, a ty nawet tego nie słyszysz. – mruknęła.
- Dobrze Królowo, już otwieram. – powiedziałem. Lekko odkaszlnąłem. Nie miałem zamiaru przerywać podciągania się. – Wejść! – krzyknąłem.
( Mia ? )
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz