poniedziałek, 26 grudnia 2016

Od Savary C.D. Jimina

Jimin ponownie tego dnia, przytulił się do mnie. Jego umięśnione ramiona, mocno oplotły moją talię. Staliśmy tak w ciszy. Czas jakby stanął w miejscu.  Ja byłam zajęta myślami. Te w mojej głowie huczały głośno. Zdziwienie było wymalowane na mojej twarzy. Na szczęście moją twarz zakrywała kurtyna długich, blond włosów. „ Moja mama by cię polubiła’’ – te słowa ciągle były w mojej głowie. Na pewno mi się nie przesłyszało. Słuch mam bardzo dobry. Nie wiem, co o tym mam myśleć. Barć to na poważnie, czy na żarty. Ok., Jimin to mężczyzna, który lubi żartować. Czyli to tylko żart.
Po namyśle, podjęłam decyzję, że pora już opuścić chłopaka. Moje ręce ponownie znalazły się wzdłuż ciała. Jednak szybko położyłam je na torsie azjaty, by go lekko odepchnąć od siebie. Nie chciałam go jednak urazić. Chłopak w pełni zdziwiony puścił mnie. Z jego oczu jak i po mimice twarzy, wyczytałam, że był w pełni zaskoczony moim postępowaniem. Cofnęłam się dwa kroki do tyłu. Odkaszlnęłam cicho, by stłumić ciszę.
- Sav, stało się coś? – spytał, przyglądając mi się badawczo. Cholera, co ja mam odpowiedzieć?!
- Nie, wszystko w porządku. – odpowiedziałam, uśmiechając się lekko. – Po prostu przypomniałam sobie o kilku rzeczach, które planowałam dzisiaj zrobić. A największym priorytetem jest wzięcie leków normujących pracę serca.
- Bierzesz aż leki na serce? – zdziwił się. 
- To nic takiego. – machnęłam ręką. – To tylko nikłe problemy z sercem. Tak nikłe, że bardzo rzadko biorę leki, bo olewam zalecenia lekarza. 
- Nie powinnaś tego robić. – stwierdził. – To niebezpieczne dla życia. 
 - Nie przejmuję się tym za bardzo. – wzruszyłam ramionami. – I tak za mną nikt płakać nie będzie. – skierowałam się do drzwi, omijając Jimina. – A, że mieszkamy w piekle, gdzie są chorzy doktorzy, nigdy nie wiadomo kto następny pójdzie na badania. Już długo nikogo nie zabrali na zabieg. 
- Savara. – złapał mnie za mój nadgarstek. – Ale to nie przeszkoda, byś nie brała leków. 
Wbiłam wzrok w podłogę. Włosy opadły na jedną stronę głowy. Uśmiechnęłam się delikatnie pod nosem. Nie przejmowałam się swoim zdrowiem. W końcu i tak, nigdy już nie zaznam wolności. Ze strefy nie ma ucieczki. Próbowałam. Nikomu się to nie uda. 
Spróbowałam wyswobodzić swój nadgarstek, jednak mężczyzna mocno go trzymał. 
- Muszę iść. – odparłam, odwracając twarz w jego stronę. Przez chwilę moje szare oczy, wpatrywały się w jego oczy. Dopiero teraz zauważyłam, że są ona czarne. 
- Savar…
- Puść tą cholerną dłoń. – powiedziałam stanowczo. Aż zdziwiłam samą siebie.  Jimin puścił moją dłoń. Szybko podeszłam do drzwi, które szybko otworzyłam. Gdy już miałam opuścić jego pokój, przystanęłam na chwilę.
 – Przepraszam. – szepnęłam. – Jestem pierdolonym człowiekiem. – po wypowiedzeniu ostatniego słowa, szybko zamknęłam za sobą drzwi i odeszłam do swojego lokum. 
< Jimin? >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Popularne posty