Powoli podeszłam do łóżka azjaty. Zrobiłam wielkie oczy gdy go zobaczyłam. Miał grymas bólu na twarzy. Jednak cieszyłam się, że żył. Usiadłam na wolnej krawędzi materaca, badawczo przyglądając się mężczyźnie. Delikatnie pogłaskałam go po włosach, które swoją drogą miały inny kolor. Pomarańczowe? Przecież jak jeszcze pamiętam, miał je szare. Dziwne…
- Jimin. – wyszeptałam, ujmując jego dłoń. – Co się dzieje? Co cię boli?
Syknęłam, gdy Park mocno znienacka zacisnął swoją dłoń na mojej. Syknęłam lekko z bólu. Zapomniałam o stłuczonej dłoni, jednak nie przejmowałam się tym. Sama wyglądałam jak mumia, przez opatrunki na rękach, brzuchu i twarzy. Bluza chłopaka lekko zadarła się do góry, pokazując jego brzuch, który był cały posiniaczony.
- Boże, Jimin… - pogłaskałam go po policzku. – Kto ci to zrobił?
- Mną… się nie przejmuj. – powiedział cicho, unosząc głowę wyżej. Spojrzał na moją twarz. Obserwował mnie badawczo. Przyglądał się moim bandażą na rękach, oraz siniakach, które było widać.
- Nie Jimin. – pokiwałam przecząco głową. – Mi nic nie jest. Przejmuj się sobą.
< Jimin ? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz