- Dzięki. – mruknęłam po chwili zastanowienia. Chłopak uśmiechnął się nieco szerzej, kierując wzrok na moją osobą.
- Proszę bardzo, Jednoręki Bandyto – parsknął śmiechem, co wywołało lekkiego banana na mojej twarzy. Kurczę, nie miałam ochoty na uśmiechanie się, a wyraz twarzy tego człowieka, powodował to samoistnie.
- Hailey. – mruknęłam.
- Jak?
- Nazywam się Hailey. Uszy się myje, a nie trzepie o wannę. – wyszczerzyłam białe zęby na czym chłopak zawtórował tym samym.
- Bardzo zabawne mądralo. – poszerzył uśmiech wracając do głaskania swojego kociska. Ponownie skierowałam na nią wzrok. Wtulała się w dłoń swojego właściciela, prosząc się o jeszcze więcej pieszczot. Ów widok skumulował we mnie odczucie pustki, której nijak nie potrafiłam zwalczyć.
- Jesteś przepiękna.. – uniosłam wzrok na kotkę, która dumnie spoglądała na mnie z wyższością. Sprawiała wrażenie lubiącej komplementy. Zamruczała cichutko, gdy chłopak zaczął drapać ją po szyi.
- To Karakal, prawda? – spytałam po dłuższym czasie przyglądania się stworzeniu.
- Masz racje, mądralo. – uśmiechnął się. Łał, miałam wiedzę na temat dzikich kotów, pewnie dlatego, że sama byłam posiadaczką jednego z nich. Powoli wyprostowałam nogi, narzucając kurtkę, na ramiona mojego sąsiada.
- Idę z powrotem do środka, bo mnie ukatrupią. – po tych słowach wstąpiłam do budynku.
Rey?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz