czwartek, 29 grudnia 2016

OD Shanny C.D Lauren

Postanowiłam wyjść w końcu z pokoju, który mi przydzielono. Wstałam i wyszła by troszkę pozwiedzać. Mijałam korytarze pełne ludzi zmierzających w różnych kierunkach. Każdemu posyłałam uśmiech. Gdy skręciłam za jeden róg wpadłam na kogoś. Spojrzałam na niego. Widać było, że pochodzi z Azji.
- Wybacz mi! - zaśmiałam się - Jestem strasznie niezdarna!
- Nie ma sprawy piękna - odparł z lekkim uśmiechem. Był nieziemsko przystojny.
- Flirciarz z ciebie co? - spytałam i przejechała ręką po jego ramieniu
- Nie będę protestował - posłał mi zadziorny uśmieszek. - Gdy widzę piękną damę, muszę jej to powiedzieć.
- Miło mi to słyszeć - odparłam z uśmiechem. Spojrzał w dół i zobaczył mojego małego Victora. Nagle coś co miał przewieszone przez kark poruszyło się. Zobaczyłam, że to wąż
- Myślałam, że to jakaś ozdoba - powiedziałam i zabrała mojego daemona na ręce.
- Nie. Jest w stu procentach żywa. - odparł ze śmiechem. - Ma na imię Kleopatra.
- Ładnie - odparłam. - To jest Victor.
Uśmiechnął się czarująco. Nagle poczułam, ze robi mi się słabo. No tak. Nigdy nie lubiłam węży. Miałam taką jakby... fobię. Nogi zrobiły mi się jak z waty i upadłabym, gdyby nie chłopak.
- Wszystko ok? - spytał.
- Trochę mi słabo - powiedziałam.
Wtuliłam się w chłopaka, który wziął mnie na ręce i zaniósł do gabinetu lekarza. Niestety po drodze zemdlałam. Ocknęłam się dopiero na łóżku lekarskim. Jakiś mężczyzna badał mnie, a wcześniej poznany chłopak, rozmawiał z jakąś śliczną blondynką.
- Wszystko będzie z nią dobrze, możecie iść - powiedział lekarz do tej dwójki. Ruszyli do drzwi, ale chłopak odwrócił się i spytał.
- Chwilka, nawet nie wiem jak ci na imię marcheweczko - posłał mi uśmieszek łobuza.
- Shanna Strong - odparłam z lekkim uśmiechem. - A ty?
- Jimin Park.
- Koreańczyk?
- Skąd wiesz? - spytał zdziwiony.
- Park to popularne nazwisko w Korei. Tak samo jak Kim.
- Dużo wiesz o moim kraju... Fascynujące.
Zaśmialiśmy się po czym oni wyszli. Lekarz jeszcze jakiś czas mnie badał, po czym pozwolił iść. Skierowałam się na stołówkę. Stanęłam w kolejce. Dano mi kanapkę. Ruszyłam w poszukiwaniu wolnego stolika. Zobaczyłem wolne miejsce, które znajdowało się obok jakiejś dziewczyny. Chciałam tam podejść, ale jakiś chłopak mnie zaczepił i zaczął popychać. Zatoczyłam się do tyłu, trącając w stół. Po chwili poczułam jak coś ląduje na mojej głowie i syczy. Chłopak zaśmiałam się.
- Zrób mu coś, a cie połamię koleś - zagroziła mu jakaś dziewczyna. - Po za tym, to chyba ty uciekałeś przed tym miłym kiciusiem niedawno, prawda?
Chłopak coś mruknął pod nosem po czym odszedł. Istota, która siedziała na moich włosach zeskoczyła z mojej głowy. Odwróciłam się w tamta stronę. Uśmiechnęłam się do niej i chciałam podziękować jednak przerwała mi.
- Za nim zdążysz coś powiedzieć, wiec, że Hell zrobił to tylko po to, żebyś mu nie wylała żarcia - odparła.
Usiadłam na przeciwko niej.
- Mimo wszystko dziękuję bardzo. - powiedziałam z promiennym uśmiechem. Victor wskoczył na stół i przekręcił łebek patrząc na czarnego kota, który zaczął syczeć na niego. Podałam łasicy moja kanapkę, którą ten zaczął pałaszować.
- Jestem Shanna Strong, ale możesz mówić do mnie Shan, Silver lub Storm. To jest Victor - wskazałam na białą kuleczkę obok mnie. - A ty? jak się nazywasz?
- Lauren Aquilla - powiedziała. - Lara.
- Ładne imię - powiedziałam. - A twój kociak?
- Hellmestrin. Hell.
- Tez ładnie. Jak długo tutaj jesteś?
Oparłam brodę o rękę czekając na odpowiedź.


Lauren?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Popularne posty