Oczy całkowicie miałem zasłonięte ręcznikiem. Idąc przez coś się potknąłem. Wylądowałem z hukiem na ziemi. Leżąc plackiem, wpatrywałem się w sufit. Zabiję. Ściągnąłem z twarzy ręcznik, by następnie spiorunować wzrokiem kojota.
- Uważaj jak stoisz. – warknąłem. – Albo chociaż informuj.
Moja towarzyszka przewróciła ślepiami oraz uniosła wysoko i dostojnie głowę. Wielka królowa się znalazła. Łapą jednak coś wskazała. Niechętnie wstałem z jakże wygodniej podłogi. Uklęknąłem obok Azary. Podniosłem przedmiot, by lepiej mu się przyjrzeć. Był to łańcuszek z wisiorkiem. Hmm, pewnie o moja znajoma zgubiła, ciekawie…
Na spokojnie ubrałem na siebie bluzkę i bluzę zakładaną przez głowę. Telefon schowałem do kieszeni spodni, jak i łańcuszek. Słuchawki włożyłem w uszy, bo po to chyba były. Wychodząc przepuściłem w drzwiach Azarę. Jestem miły jakby nie było. Na stołówce było mało ludzi. No tak jeszcze młoda jest pora. Wziąłem do jedzenia kilka kanapek i mocną kawę. Z obojętno minął usiadłem w kącie Sali, najbardziej oddalonym od innych. Jednak nie mogłem przewidzieć, że mała szajbuska, która naszła mnie rano, napadnie mnie przy śniadaniu.
( Mia? )
( Mia? )
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz