- Do zobaczenia, koleżanko! - zawołałam. Ku swojemu zdziwieniu naprawdę miałam nadzieję, że jeszcze ją zobaczę. Nie tylko po to, żeby zrozumieć czemu boi się tak wspaniałych zwierząt, jakimi są węże, ale też po to, by mieć z kim porozmawiać.
Walnęłam się w twarz i to bynajmniej nie mentalnie. Głupia. Miałam przecież się nie zaprzyjaźniać. I oni wszyscy, i ja, długo nie pożyjemy przez te badania. Będziemy umierać w męczarniach, krzycząc. Po śmierci Przyjaciela, po tym jak musiałam wysłuchiwać jego wrzasków bólu i przerażenia, obiecałam sobie, że koniec wszelkich prawdziwych więzi. Owszem, byłam przyjacielska i miła dla lekarzy i w sumie wszystkich, ale nie do tego stopnia, żeby sama z siebie chcieć ich towarzystwa. Nawet ich imion nie umiałam zapamiętać. A tu? Pięć minut i jeszcze znam jej imię. To do mnie aż niepodobne.
Albo leki zaczęły przynosić efekty i poprawiła mi się pamięć.
To musi być wina tych leków.
Odetchnęłam głęboko. Koniec takich głupich zachowań. Jestem tylko nieszkodliwą wariatką, takiej nikt nie traktuje serio. Znudzi jej się gadanie świruski i poprostu zostawi mnie w spokoju. Koniec emocjonalnych głupot, trzeba się skupić i racjonalnie pomyśleć. Jest mi potrzebna, żeby uzyskać więcej informacji. Tak, będzie moją informatorką. W końcu kto może mi więcej opowiedzieć o Spectrach i Daemonach, jak nie inna Spectra? W szpitalu nie było żadnych książek na ten temat, a lekarze mieli znikome pojęcie.
Przywdziałam na twarz uśmiech i wyszłam z sali, nucąc, i podskakując. Wciąż czułam się niezwykle lekko po stracie krwi. To było naprawdę przyjemne.
W pokoju zwyczajowo przeciągnęłam czarną szminką po ustach. Lubiłam to jak kontrastowała z moją bladą skórą, a poza tym kiedy byłam smutna albo postanowiłam coś niezbyt przyjemnego, o wiele lepiej się z nią czułam. Właściwie nie wiem czemu.
Zerknęłam w lustro i westchnęłam. Przez ten krwotok moja cera była jeszcze bielsza niż zwykle, dorównując kolorem alabastrowym kafelkom. Dotknęłam niepewnie policzka. Może byłoby lepiej, gdybym wyszła na dwór? Z tym postanowieniem ruszyłam na parter i do drzwi. Dopiero tam się zatrzymałam. Nie byłam na dworzu odkąd pamiętam, nie licząc krótkiego przejścia do i z samochodu. Nie pamiętałam nawet jaką fakturę miała kora, czy jak zimny był śnieg.
Usiadłam opierając się o ścianę i przyciągając kolana do piersi. Chciałam wyjść na dwór, ale... bałam się. Tam było tak dużo przestrzeni... a poza tym było coś jeszcze. Gdzieś tam w głębi mojego otulonego zapomnieniem umysłu tkwiła myśl - nie wychodź na zewnątrz. Nie wiem kto to powiedział, ani o co chodziło... jednak to sprawialo, że jeszcze bardziej się obawiałam.
W takiej pozycji zastała mnie Savara. Była mocno zdziwiona moim widokiem, ale szybko to ukryła.
- Co tu robisz? - spytała. Oparłam podbródek na kolanach i utkwiłam pusty wrok w ścianie naprzeciw mnie, lecz nie odpowiedziałam,
Savara?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz