- Co powiesz? - zapytał Leo z wybitnie sztucznym uśmiechem. Wręcz podpadającym pod wredny. Ale w sumie co mu się dziwić...
Wyciągnęłam z kieszeni czarnych spodni paczkę chusteczek i podałam mu, ale nie patrzyłam w jego kierunku. To przypominało mi tą sytuację sprzed ponad roku...
- Też krzyczał - powiedziałam, wpatrując się w ścianę za brunetem. Chłopak wytarł łzy z policzków. widać było, że jest na siebie zły, iż się rozkleił.
- Kto? - spytał zdezorientowany Leo, ale ja zachowywałam się, jakbym go nie słyszała. W uszach na nowo rozbrzmiały mi krzyki mojego przyjaciela. Przyjaciela, którego twarzy ani nawet imienia nie pamiętałam przez moją cholerną amnezję.
- Nie gdy go zabierali. Pogłaskał swojego Daemona i uśmiechnął się do mnie ostatni raz. Ufał im. Chciał być normalny - poczułam jak do moich oczu też napływają łzy - Potem były tylko krzyki. Wypełniły cały szpital. Powiedzieli mi, że był słaby. Nie mogli mu pomóc. Mówili, że tu mi pomogą. Dlaczego oni to robią? Dlaczego chcą nas zmusić do bycia takimi jak oni. Do bycia zwyczajnymi?
- Bo się nas boją. Bo są potworami. A teraz daj mi spokój, wariatko! - warknął brunet, wkładając ostrożnie lisa do kieszeni i oddalając się szybko z pochyloną głową.
- Twojemu Daemonowi nic nie będzie! - zawołałam za nim, jednak ten się nie odwrócił - Uro mówił, że jest silniejszy niż myślisz! - Leo zdążył już zniknąć za zakrętem. Poczułam ukłucie w sercu - Tak jak ty... dlatego nie mogą was rozdzielić... - ostatnie słowa przeszły w szept. Objęłam się mocno ramionami, z trudem powstrzymując łzy. Po raz pierwszy zabolało mnie, że ktoś mnie zignorował. Wcześniej mnie to nie obchodziło, ale teraz... jak zobaczył tą złość w jego oczach...
Zresztą, czego się spodziewałam. Przecież jestem tylko szurniętą dziewczynką, oczywiście, że mnie zignorował. Dlaczego niby miałby zrobić coś innego? Skąd w ogóle przyszło mi do głowy, że mógłby ze mną normalnie porozmawiać? Przecież nikt nigdy tego nie zrobi, jestem tylko niewartą czasu, upośledzoną dziwaczką.
Ruszyłam ze spuszczoną głową w stronę pokoju. Moje dłonie zaczęły się samowolnie zaciskać i rozluźniać. Cholerna stereotypia, zawsze zaostrza się, gdy jestem zmęczona czy rozemocjonowana. Pociągnęłam nosem. Coraz więcej łez napływało mi do oczu, zamazując obraz. Zaniepokojony Ourobos prześlizgnął się na moją szyję i uniósł pysk. Wysunął język, próbując jednej z kropel spływających po moich policzkach. Czułam jego zmartwienie.
- Jest dobrze, Uro - skłamałam, ścierając łzy. Wąż nie uwierzył mi. Potarł łbem mój policzek.
Pierwszy raz nie kołowałam tyle przed znalezieniem swojego pokoju. Tam szybko odłożyłam Daemona do jego kącika, a sama zwinęłam się na łóżku, cichutko płacząc.
Tym razem miałam nadzieję, że zapomnę o nim, tak jak o wyglądach i imionach tamtych lekarzy czy jedynego przyjaciela, jakiego miałam.
***
Jak na złość nie zapomniałam. Cały czas pamiętałam jego twarz i nawet pierwszą literę imienia, co dla mnie i tak było wyczynem.
Obudziłam się o typowej dla mnie porze - trzeciej nad ranem. Tradycyjnie wzięłam z rana prysznic i przez prawie dwie godziny, powolutku rozczesywałam włosy, żeby mieć zajęcie. Była dopiero piąta, a ja już nie wiedziałam co ze sobą zrobić... Ubrałam się w prostą czarną sukienkę, pomalowałam na ten sam kolor usta i położyłam się na łóżku, biorąc do ręki książkę, którą wzięłam jakiś czas temu z biblioteki.
Historia zapisana na tych kartkach wciągnęła mnie tak bardzo, że dopiero koło ósmej uświadomilam sobie, że czas płynie. Zerwałam się z łóżka i złapałam Ourobosa, który syknął niezadowolony z gwałtownej pobudki. Wślizgnął się na swoje miejsce, podczas gdy ja śpieszyłam się do stołówki. Śniadania były do dziewiątej, a znając mnie, to jeszcze się zgubię po drodze.
Wyrobiłam się z kwadransem zapasu. Przed drzwiami pomieszczenia odetchnęłam głęboko i założyłam na twarz swoją najlepszą maskę wariatki. Na szczęście ślady po wczorajszym załamaniu zniknęły, więc nie musiałam się martwić, że ktoś coś zauważy.
Jakby w ogóle zwracali na mnie uwagę.
Wzięłam trochę mięsa dla Uro i jajecznicę dla siebie. Była już nieco ostygnięta i gumowata, ale mogłam przyjść wcześniej. Daemon szybko połknął swoją porcję i wrócił na moją talię, zadowolony. Czasem wystarczył dobry posiłek, by go uspokoić w pełni.
Usłyszałam jak krzesło obok mnie szurnęło, gdy ktoś je odsunął, by na nim usiąść, ale udałam, ze tego nie zauważyłam. Jadłam spokojnie swoje śniadanie, ze swoim najlepszym, najnaiwniejszym uśmiechem na twarzy i najbardziej oddalonymi i zamyślonymi oczami, na jakie było mnie stać.
Jesteś tylko wariatką. Możesz gadać kompletnie nie na temat i bezsensu i nikt nie będzie się dziwił, i wszyscy się odczepią.
Gdyby nie miesiące treningów, nie zdołałabym zignorować obecności L. Jedynej osoby, która tak utrwaliła mi się w pamięci, mimo krótkiej znajomości.
Z braku innych pomysłów zrobiłam to, co najlepiej sprawdzało się w szpitalu, kiedy się stresowałam i chciałam to ukryć - zaczęłam recytować losowe ciekawostki medyczne, które podłapałam od lekarzy i pielęgniarek.
- Arachnofobia to najbardziej rozpowszechniony lęk. Szacuje się, że posiada go około trzydziestu pięciu procent populacji ludzi - oznajmiłam pustym głosem, pomiędzy kęsami jedzenia - Czytanie książek przez trzy i pół godziny tygodniowo może wydłużyć życie nawet o dwa lata. Aspartam będący popularnym słodzikiem w temperaturze ciała człowieka rozkłada się na trujące substancje.
Brunet patrzył się na mnie dziwnie. Kiedy kolejny raz zamilkłam, by dokończyć jajecznicę, odezwał się.
Wyciągnęłam z kieszeni czarnych spodni paczkę chusteczek i podałam mu, ale nie patrzyłam w jego kierunku. To przypominało mi tą sytuację sprzed ponad roku...
- Też krzyczał - powiedziałam, wpatrując się w ścianę za brunetem. Chłopak wytarł łzy z policzków. widać było, że jest na siebie zły, iż się rozkleił.
- Kto? - spytał zdezorientowany Leo, ale ja zachowywałam się, jakbym go nie słyszała. W uszach na nowo rozbrzmiały mi krzyki mojego przyjaciela. Przyjaciela, którego twarzy ani nawet imienia nie pamiętałam przez moją cholerną amnezję.
- Nie gdy go zabierali. Pogłaskał swojego Daemona i uśmiechnął się do mnie ostatni raz. Ufał im. Chciał być normalny - poczułam jak do moich oczu też napływają łzy - Potem były tylko krzyki. Wypełniły cały szpital. Powiedzieli mi, że był słaby. Nie mogli mu pomóc. Mówili, że tu mi pomogą. Dlaczego oni to robią? Dlaczego chcą nas zmusić do bycia takimi jak oni. Do bycia zwyczajnymi?
- Bo się nas boją. Bo są potworami. A teraz daj mi spokój, wariatko! - warknął brunet, wkładając ostrożnie lisa do kieszeni i oddalając się szybko z pochyloną głową.
- Twojemu Daemonowi nic nie będzie! - zawołałam za nim, jednak ten się nie odwrócił - Uro mówił, że jest silniejszy niż myślisz! - Leo zdążył już zniknąć za zakrętem. Poczułam ukłucie w sercu - Tak jak ty... dlatego nie mogą was rozdzielić... - ostatnie słowa przeszły w szept. Objęłam się mocno ramionami, z trudem powstrzymując łzy. Po raz pierwszy zabolało mnie, że ktoś mnie zignorował. Wcześniej mnie to nie obchodziło, ale teraz... jak zobaczył tą złość w jego oczach...
Zresztą, czego się spodziewałam. Przecież jestem tylko szurniętą dziewczynką, oczywiście, że mnie zignorował. Dlaczego niby miałby zrobić coś innego? Skąd w ogóle przyszło mi do głowy, że mógłby ze mną normalnie porozmawiać? Przecież nikt nigdy tego nie zrobi, jestem tylko niewartą czasu, upośledzoną dziwaczką.
Ruszyłam ze spuszczoną głową w stronę pokoju. Moje dłonie zaczęły się samowolnie zaciskać i rozluźniać. Cholerna stereotypia, zawsze zaostrza się, gdy jestem zmęczona czy rozemocjonowana. Pociągnęłam nosem. Coraz więcej łez napływało mi do oczu, zamazując obraz. Zaniepokojony Ourobos prześlizgnął się na moją szyję i uniósł pysk. Wysunął język, próbując jednej z kropel spływających po moich policzkach. Czułam jego zmartwienie.
- Jest dobrze, Uro - skłamałam, ścierając łzy. Wąż nie uwierzył mi. Potarł łbem mój policzek.
Pierwszy raz nie kołowałam tyle przed znalezieniem swojego pokoju. Tam szybko odłożyłam Daemona do jego kącika, a sama zwinęłam się na łóżku, cichutko płacząc.
Tym razem miałam nadzieję, że zapomnę o nim, tak jak o wyglądach i imionach tamtych lekarzy czy jedynego przyjaciela, jakiego miałam.
***
Jak na złość nie zapomniałam. Cały czas pamiętałam jego twarz i nawet pierwszą literę imienia, co dla mnie i tak było wyczynem.
Obudziłam się o typowej dla mnie porze - trzeciej nad ranem. Tradycyjnie wzięłam z rana prysznic i przez prawie dwie godziny, powolutku rozczesywałam włosy, żeby mieć zajęcie. Była dopiero piąta, a ja już nie wiedziałam co ze sobą zrobić... Ubrałam się w prostą czarną sukienkę, pomalowałam na ten sam kolor usta i położyłam się na łóżku, biorąc do ręki książkę, którą wzięłam jakiś czas temu z biblioteki.
Historia zapisana na tych kartkach wciągnęła mnie tak bardzo, że dopiero koło ósmej uświadomilam sobie, że czas płynie. Zerwałam się z łóżka i złapałam Ourobosa, który syknął niezadowolony z gwałtownej pobudki. Wślizgnął się na swoje miejsce, podczas gdy ja śpieszyłam się do stołówki. Śniadania były do dziewiątej, a znając mnie, to jeszcze się zgubię po drodze.
Wyrobiłam się z kwadransem zapasu. Przed drzwiami pomieszczenia odetchnęłam głęboko i założyłam na twarz swoją najlepszą maskę wariatki. Na szczęście ślady po wczorajszym załamaniu zniknęły, więc nie musiałam się martwić, że ktoś coś zauważy.
Jakby w ogóle zwracali na mnie uwagę.
Wzięłam trochę mięsa dla Uro i jajecznicę dla siebie. Była już nieco ostygnięta i gumowata, ale mogłam przyjść wcześniej. Daemon szybko połknął swoją porcję i wrócił na moją talię, zadowolony. Czasem wystarczył dobry posiłek, by go uspokoić w pełni.
Usłyszałam jak krzesło obok mnie szurnęło, gdy ktoś je odsunął, by na nim usiąść, ale udałam, ze tego nie zauważyłam. Jadłam spokojnie swoje śniadanie, ze swoim najlepszym, najnaiwniejszym uśmiechem na twarzy i najbardziej oddalonymi i zamyślonymi oczami, na jakie było mnie stać.
Jesteś tylko wariatką. Możesz gadać kompletnie nie na temat i bezsensu i nikt nie będzie się dziwił, i wszyscy się odczepią.
Gdyby nie miesiące treningów, nie zdołałabym zignorować obecności L. Jedynej osoby, która tak utrwaliła mi się w pamięci, mimo krótkiej znajomości.
Z braku innych pomysłów zrobiłam to, co najlepiej sprawdzało się w szpitalu, kiedy się stresowałam i chciałam to ukryć - zaczęłam recytować losowe ciekawostki medyczne, które podłapałam od lekarzy i pielęgniarek.
- Arachnofobia to najbardziej rozpowszechniony lęk. Szacuje się, że posiada go około trzydziestu pięciu procent populacji ludzi - oznajmiłam pustym głosem, pomiędzy kęsami jedzenia - Czytanie książek przez trzy i pół godziny tygodniowo może wydłużyć życie nawet o dwa lata. Aspartam będący popularnym słodzikiem w temperaturze ciała człowieka rozkłada się na trujące substancje.
Brunet patrzył się na mnie dziwnie. Kiedy kolejny raz zamilkłam, by dokończyć jajecznicę, odezwał się.
Leo? Złośliwa jestem, wiem :3
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz