środa, 28 grudnia 2016

Od Hana Cd Jane

Po godzinie biegania, zdecydowałem, że pora coś zjeść. Zawołałem do siebie lwicę, która biegała swobodnie goniąc ptaki. Z początku nie reagowała na mnie zbytnio, więc musiałem krzyknąć by do mnie podeszła. Gdy była już obok mnie, uklęknąłem obok niej, bo zobaczyłem, że podnosi łapę. Dotknąłem jej i zobaczyłem na palcach krew. Pogłaskałem ją po głowie i wziąłem na ręce. Nie była taka ciężka jak mogło by się wydawać. Zaniosłem ją do pokoju. Mijałem kolejno 'uczniów', którzy patrzyli na mnie dziwnie. Ach... co ludzie maja do Azjatów? Chociaż to może chodzić o mnie, a nie o to kim jestem. Sam nie wiem. Wiem tylko, że zawsze mają z nami jakiś problem. No nic. Wszedłem schodami w górę i skierowałem się do mojego pokoju. Położyłem Aris na jej legowisku i poszedłem do apteczki po bandaż i środek odkażający. Wróciłem do lwicy i usiadłem na podłodze obok niej. Nie musiałem nic mówić, sama podała mi łapę, żebym ją opatrzył. Odkaziłem ranę ku marudzeniom mojej małej przyjaciółki, a następnie zawinąłem ją bandażem. Następnie zabrałem ja na ręce i ruszyłem na stołówkę. Położyłem lwa przy jednym ze stolików, a sam poszedłem sobie po coś do jedzenia. Bardzo długa i skomplikowana wyliczanka kazała mi zjeść sałatkę z kurczakiem. Zabrałem porcję i kawę, po czym ruszyłem do stolika, przy którym zostawiłem Aris. Usiadłem obok niej i zacząłem jeść. Po chwili jednak podszedł do mnie jakiś chłopak i zaczął się śmiać z lwicy. Poczułem, że tracę panowanie nad sobą. Rzuciłem się na niego z pięściami, tak, że ochrona musiała nas rozdzielać. Gdy mnie złapali, zobaczyłem tą chłopczycę, z którą spotkałem się już dwa razy. Posłałem jej obojętne spojrzenie



Jedynym pocieszeniem dla mnie było to, że ona tez była trzymana przez strażników. Nagle poczułem jak coś mi wstrzykują do karku i po chwili byłem już nieprzytomny. Obudziłem się w jakimś małym, szarym pokoju. Byłem przywiązany do krzesła. Rozejrzałem się dookoła. Zobaczyłem, że obok mnie siedzi ta dziewczyna. Też była związana, tylko, że jeszcze spała. Aris leżała obok moich nóg. Też była przypięta, podobnie jak lew dziewczyny. Spojrzałme na mężczyznę, który siedział naprzeciwko nas.
- Co do... - zacząłem uświadamiając sobie, że mam problemy, żeby mówić.
- Posiedzicie sobie razem, skoro tak się lubicie. - odparł. Spojrzałem na niego jak na idiotę.
- Z nią?! - wrzasnąłem, na co dziewczyna się obudziła.
- Z nią.
- Oszalał pan!?
- Jeśli się pozabijacie zrobicie nam przysługę - odparł z kamiennym wyrazem twarzy. - Chigeum myeoch shiyeyo*? - spytał
- Moleugesseoyo!** - odparłem.
- O czym wy do cholery gadacie?! - wrzasnęła dziewczyna. Ja tylko przeleciałem po niej wzrokiem.



- Nic ważnego panno Brinley.
Wstał i wyszedł, zostawiając nas samych.
- Świetnie... - szepnąłem.




Jane?
* Chigeum myeoch shiyeyo? - która godzina? (po koreańsku)
**Moleugesseoyo - nie wiem (po koreańsku)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Popularne posty