Spojrzałam na niego jak na wariata.
-Yyy... dzięki?-odparłam, chodź brzmiało to bardziej jak pytanie.
Chłopak tylko się uśmiechnął, a ja odwróciłam wzrok, czując, że się rumienie. Dobra... to wcale nie było dziwne, ani trochę... Tą jakże wspaniałą chwilę (dzięki bogu) przerwało burczenie mojego brzucha. Westchnęłam cicho, czułam się taka słaba i to już od jakiegoś czasu... do tego te koszmary. Potrząsnęłam głową próbując pozbyć się złych myśli.
Nawet nie próbowałam wstawać, bo wiedziałam, że będzie tylko gorzej. Opadłam na miękki materac myśląc o wszystkim prócz: okropnych snach, jedzeniu i dziwnych słowach chłopaka. Nie wiem ile tak leżałam, aż usłyszałam otwieranie się drzwi, a do środka weszła jakaś kobieta z jedzeniem. W moich oczach pojawił się błysk, ledwo powstrzymałam się od uchylenia ust na widok tego, co niosła. Spojrzała na nas dziwnie, odstawiła tacę i wyszła jak gdyby nigdy nic. Zmarszczyłam brwi ale dłużej nie zwlekając wzięłam jedzenie.
-Połowa moja, połowa twoja-powiedziałam i wzięłam gryza kanapki.
-Możesz wziąć jak chcesz-odparł chłopak.
-Nie chcę-skłamałam-wy też musicie jeść... i nie kłóć się-dodałam, widząc, że chce coś powiedzieć.
Wiedziałam, że gdy na niego spojrzę, zarumienię się znowu, a nie chciałam tego, więc błądziłam wzrokiem po pokoju.
Han? :D
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz