- Co powiesz na spacer? - zapytałem, wychodząc z pomieszczenia. Zwierzę odpowiedziało kiwnięciem łba. Szybko zahaczyłem o pokój, by wziąć ze sobą kurtkę. Co jak co, ale dzisiejsza pogoda była mroźna i do tego jeszcze śnieg padał.
Po opuszczeniu budynku, skierowałem się w stronę ścieżki do lasu. Wyciągnąłem moje kochane szlugi. Gdy jednego zapalałem, Azara prychnęła. Była definitywnie przeciwko, abym sobie płuca niszczył.
- Królowo, co taka marudna jesteś? - spytałem.
" Irytujący'' - zaśmiałem się na jej odpowiedź.
- To moja gadka. - zauważyłem, wchodząc na tafle sadzawki. Sprawdziłem, czy lód jest mocny. Ani jednego pęknięcia ani trzasku, można jeździć. Jeżdżąc dookoła, paliłem papierosa i myślałem intensywnie. Myślałem o tym, jak moja siostrzyczka radzi sobie w życiu, bez mojej pomocy. Nie była moim biologicznym rodzeństwem, tylko adoptowanym. Mimo to pomagałem jej i mamie. O ojcu nie wspomnę. Typek zostawił nas, gdy ja miałem jedenaście lat. Jego długi to ja musiałem spłacać, aby odciążyć matkę. I tak wdałem się w czarne interesy. Nie obchodził mnie wtedy mój los, tylko życie mojej małej rodzinki.
Po dwóch godzinach, nareszcie wróciłem do ciepłego budynku. Byłem mokry tak jak i Azara. Wygłupy w zaspach popłacają. Królowa oczywiście obraziła się, gdyż uraziłem jej dumę. Oczywiście wiedziałem, że kocha się bawić i tarzać w śniegu. Idealna aktorka. Zamyślony o mało nie wpadłem na kogoś.
- Sorki. – odpowiedziałem, a jednak uśmiechnąłem się lekko. – Witam ponownie. Przeznaczenie? Nie sądzę. – zaśmiałem się.
( Ariana ? )
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz