poniedziałek, 26 grudnia 2016

Od Ariany CD Leo

Byłam dość...zszokowana jego widokiem. Ja gościa olewam, a on mi pod pokój przyłazi.
Czy z nim jest coś nie halo? Zastanawiałam się, spoglądając na Daerona, który bardziej zainteresowany był swoją piszcząca piłeczką. Biała kuleczka na ramieniu Leo przyciąga moją uwagę...jest taki słodki.
Mimowolnie kieruję wzrok na twarz mężczyzny...w sumie to przyznam, że facet jest uroczy...znaczy, wygląda jakoś inaczej. Nie wiedziałam, że zwykle zgolenie brody robi z chłopaków innych ludzi.
- Dobrze, zaczekaj chwilę - poczekałam, aż zabierze nogę i zamknęłam drzwi
W sumie to mogłabym teraz uciec przez okno...ale czy to nie będzie żałośnie desperackie?
Odpędziłam od siebie aspołeczne myśli i siadłam przez toaletką. Włosy jakieś takie potargane, wory pod oczami z niewyspania...nie będę nic z tym robić, może chociaż to go odstraszy.
Nałożyłam na siebie tylko coś ciepłego i wyszłam, zamykając swój pokój na klucz. 
Leo już czekał, jego piwne oczy wpatrywały się we mnie tak intensywnie, że przez chwilę chyba bezczelnie się na niego gapiłam.
Wyszliśmy tylnym wyjściem prowadzącym do lasu. Dróżka była nieodśnieżona, ale ja dobrze znałam trasę...często chodzę tędy sama. Mam wrażenie, że w pewien sposób bezczeszczę swój poranny rytuał samotnej przechadzki. Przez chwilę wsłuchuję się w odgłos zapadającego się pod butami śniegu, poza tym las jest martwy. Cisza i spokój. Czuje, jak odmarzają mi palce, a mój oddech to jeden wielki szary kłąb. Nasze daemon'y ida przodem...Daeron wyraźnie lubi jego liska.
- Skąd jesteś? - pyta nagle, a w jego głosie słychać niepewność
Czy sprawiam wrażenie aż takiej strachliwej?
- Z okolic Londynu - odpowiadam szybko i zaraz chowam czerwony nos pod szalik
Chłopak chyba odetchnął z ulgą, że znów mu nie uciekłam.
Docieramy do muru w milczeniu, skręcamy na zachód, a na końcu drogi czeka na nas sadzawka.
Często przychodziłam tu, kiedy było cieplej, ale nigdy nie widziałam zamarzniętej wody.
Widok jest cudowny...mimo woli wymyka mi się z ust odgłos zachwytu.
Leo bez wahania wchodzi na lód, chcę zaprotestować, ale on już dawno zgrabnie przesunął się na sam środek. Czy ten koleś koniecznie chce coś złamać?
Uspokajam się, kiedy z pewnością siebie sunie po lodzie. Równie dobrze mógłby na nim tańczyć.
- Idziesz? - woła, kiedy już jakiś czas stoję, marznąc i przyglądając się jego wyczynom
- Nie jestem przekonana...nigdy nie jeździłam nawet na łyżwach.
Chłopak spogląda na mnie jak na wariatkę.
- Jeszcze nie jest za późno, by się nauczyć - śmieje się
Niepewnie robię parę kroków, aż wchodzę na zamarzniętą sadzawkę. Pierwsze kroki nie są takie złe, czuję, jak niepewność ściskająca mnie od środka odpuszcza...kiedy nagle nogi mi się rozjeżdżają i boleśnie ląduję tyłkiem na lodzie, robiąc szpagat. No brawo Ariana, skompromitowałaś się.


[Leo?XD]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Popularne posty