środa, 28 grudnia 2016

Od Leo CD Ariany

Zabawa na lodzie jest fajna, brakuje łyżw ale na to nic nie poradzę. Nie mam pojęcia ile czasu spędziliśmy na sadzawce, gdyż te godziny po prostu uciekały.
Zaczął padać śnieg i nadal było zimno jak cholera. W umie mogłem sam ubrać się jakoś grubiej a nie paraduje tu w bluzie i rozpiętej kurtce.
Dziewczyna miała zimne dłonie więc stwierdziłem, że pora się zmywać do budynku aby wyschnąć i się ogrzać. Gdy zerknąłem na mojego Deamona miał on dziwną minę. Jego uszy były ułożone w poziomie a oczka lekko zmrużone. O co mu chodzi ? Nie rozumiem go, a on nie rozumie najczęściej mnie.
- Idziesz do kieszeni czy chcesz aby łapki ci do końca zamarzły ? - powiedziałem do zwierzaka a on bez zastanowienia wspiął mi się po nogawce do kieszeni. Po drodze drapiąc mnie kilka razy w nogę.
Sanczesowi wystawała tylko głowa. Zawsze patrzył na drogę ale teraz jest bardziej skupiony na Arianie.
Gdy byliśmy w połowie drogi uświadomiłem sobie, że cały czas trzymam dziewczynę za dłoń. Alves, ty to masz zapłon...
- Zmęczona ? - wypaliłem.
- Nie, ale nogi mam jak sople - powiedziała lekko się uśmiechając.
- A nos jak Rudolf - wyciągnąłem w jej stronę język.
- Ale zabawne... - rzekła podnosząc jedną brew.
Ja tylko się szeroko uśmiechnąłem.
Ari stwierdziła, że nogi ma jak sople. Hm...
Jednym zgrabnym i szybkim ruchem uniosłem ją. Jej Deamon gapił się na mnie chyba niezadowolony. Nie lubię jak tak się zwierzęta na mnie patrzą. Mam wrażenie jak by pies chciał mnie zabić.
- Postaw mnie ! - usłyszałen protest.
- Nie, tak będzie szybciej i nie zamarzniesz - rzekłem stnowczo i dziarskim krokiem ruszyłem dalej.
Nie minęło piętnaście minut a dotarliśmy przed  budynek.
Postawiłem Ari na nogi.
Otworzyłem przed nią ogromne drzwi i skierowaliśmy się do pokoju Ariany.
Dziewczyna wchodząc do pomieszczenia zdjęła kurtkę i odwiesiła ją na wieszak a następnie zaczęła pocierać dłonie aby się trochę rozgrzać. Jej pupil wszedł dumnie za nią i pierwsze co padło jego ofirą, to piłka. Psy są zabawne, nie to co fenki, choć one pochodzą z rodziny psowatychy.
Oparłem się o futryne i rzekłem:
- Jak stwierdzisz, że nie jestem straszny, to zapraszam na gorącą czekoladę do mnie. W razie czego pierwszy pokój - uśmiechnąłem się  i ruszyłem do siebie.
Odwiesiłem kurtke i wstawiłem wodę w elektrycznym czajniku. Może przyjdzie..  zobaczymy. Sanczes od razu wpakował się pod kołdrę, najwidoczniej zmarzł dość solidnie.
Usiadłem w fotelu i czekałem z nadzieją, że Ari skorzysta z oferty czekolady. Hmm.. tak myślę sobie, że ta dziewczyna jest urocza...

Ariana ? XD

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Popularne posty