Zawstydzona, wytarłam rękawem swetra usta.
- Wolałabym coś w stylu monopol, uwielbiałam w to grać jako dziecko
- Urodzona biznesmenka? - zaśmiał się - Chyba powinno coś tu być.
Wyjął z szafy zielone pudełko z napisem "Eurobiznes". Dobre i to. Ja zajęłam się rozłożeniem gry, a Leo wstawił do zlewu nasze kubki. Rozpoczeliśmy naszą planszówkę. Ja starałam się przemyśleć każdy ruch, kiedyś byłam w tym mistrzynią...więc nic dziwnego, że szybko został bez grosza przy duszy.
- Oszukiwałaś - obruszył się
- Wcale nie...- zaczęłam mówić, kiedy Leo rzucił we mnie poduszką
A więc tak się bawimy? Wzięłam w dłonie swoją broń, którą była owa poduszka i rzuciłam nią prosto w chłopaka...co było błędem, bo zostałam bez broni. Szybko zapędził mnie w róg, skuliłam się chichocząc. Ostatnią deską ratunku był mój kapeć, którego nie zdążyłam zdjąć, bo Leo uprzedził mnie, łapiąc mnie za kostkę.
- To dopiero jest nie fair - udaję obrażoną
Nie zważając na moje protesty, pociągnął mnie niemal przez cały pokój, rzucając na koniec na łóżko. Nasze dajmony patrzą sie na nas jak na szaleńców. Leżę tak, oddychając głęboko. Dawno nie bolał mnie brzuch ze śmiechu.
- Wolałabym coś w stylu monopol, uwielbiałam w to grać jako dziecko
- Urodzona biznesmenka? - zaśmiał się - Chyba powinno coś tu być.
Wyjął z szafy zielone pudełko z napisem "Eurobiznes". Dobre i to. Ja zajęłam się rozłożeniem gry, a Leo wstawił do zlewu nasze kubki. Rozpoczeliśmy naszą planszówkę. Ja starałam się przemyśleć każdy ruch, kiedyś byłam w tym mistrzynią...więc nic dziwnego, że szybko został bez grosza przy duszy.
- Oszukiwałaś - obruszył się
- Wcale nie...- zaczęłam mówić, kiedy Leo rzucił we mnie poduszką
A więc tak się bawimy? Wzięłam w dłonie swoją broń, którą była owa poduszka i rzuciłam nią prosto w chłopaka...co było błędem, bo zostałam bez broni. Szybko zapędził mnie w róg, skuliłam się chichocząc. Ostatnią deską ratunku był mój kapeć, którego nie zdążyłam zdjąć, bo Leo uprzedził mnie, łapiąc mnie za kostkę.
- To dopiero jest nie fair - udaję obrażoną
Nie zważając na moje protesty, pociągnął mnie niemal przez cały pokój, rzucając na koniec na łóżko. Nasze dajmony patrzą sie na nas jak na szaleńców. Leżę tak, oddychając głęboko. Dawno nie bolał mnie brzuch ze śmiechu.
[Leo? 3 w nocy...XD]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz