- Dziękuję- uśmiechnąłem się delikatnie, kiedy naklejał mi mały plaster, mający stabilizować igłę.
- Poradzisz sobie już z tym sam?- spytał doktor przyjemnym uchu głosem.
- Jasne- skinąłem, odkładając zakrwawioną chusteczkę na bok, a po wytarciu dłoni, przejąłem strzykawkę.
Aplikowanie koncentratu czynnika krzepnięcia nie było dla mnie niczym nowym. Poza tym, co może być trudnego w pchnięciu tłoczka strzykawki? Zaraz cały płyn zniknął pod moją skórą. Wtedy uniosłem głowę i szczerząc się rzuciłem:
- Gotowe!- stwierdziłem dumnie, jakbym zrobił nie wiadomo co- A pewnie doktor myślał, ze wyłożę się na takim zadaniu- jednym pociągnięciem zerwałem plaster i wyciągnąłem igłę.
Odłożyłem strzykawkę na bok. Po zabraniu kolejnej czystej chusteczki, przyłożyłem ją do wciąż krwawiącego nosa. Wtedy znów spojrzałem na dziewczynę, siedzącą pod kroplówką.
- Współczuję z powodu choroby. Zapewne twoje życie to ciągłe pasmo badań i kroplówek. A chciałem ci zaproponować naukę wkuwania i wyciągania igieł…- uśmiechnąłem się niepewnie- Tą sztukę wykonuję jak nikt, mówię ci, ale to masz chyba już opanowane. Chciałam ci się tym odwdzięczyć, za takie miłe komplementy. Poczułem się taki przystojny i doceniony. Znaczy wiem, że taki jestem, tyle że z niewiadomych powodów, jakoś mało osób mi to mówi- spuściłem wzrok, aby spotęgować wrażenie przybitego.
- Ciekawe jaki jest tego powód- usłyszałem głos dziewczyny.
Szkoda, że nie widziałem wyrazu jej twarzy.
- Może kiedyś się dowiem- docisnąłem chusteczkę mocniej- A tak odbiegając od tematu… Ta nasza przełożona zawsze jest taka cięta?
Hailey?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz