piątek, 23 grudnia 2016

Od Diaspera cd. Hailey

Ponowne, dość nagłe wejście doktora trochę mnie rozproszyło. Spojrzałem na niego mimowolnie tak, jak nakazywał instynkt. Mimo, że od mojego wejścia nie uśmiechnął się ani razu, sprawiał wrażenie serdecznego i opiekuńczego mężczyzny. Ale jak mogę czepiać się faktu, że jego twarz nie jest wykrzywiona przez ten właśnie grymas radości?  Jego praca to nie przelewki, a żadne choróbsko nie jest zabawne. Dodatkowo widać, że traktuje swoją pracę poważnie, wkłada w nią całe serce. Zareagował niemal momentalnie, kiedy wszedłem do pomieszczenia. Właśnie przez tę szybkość reakcji, przypominał mi trochę ojca, który pomaga swojemu skaleczonemu, łkającemu dziecku. Tyle, że „rodzina” doktora była zdecydowanie większa od rozmiarów standardowych, bo przecież stanowił ją cały ośrodek. Zakładam, że nasza dwójka nie była jedynymi osobami, które borykały się z jakimiś schorzeniami, a zachorować lub zranić się może każdy. Mężczyzna podszedł do mnie. W dłoniach trzymał dobrze znaną mi strzykawkę z przezroczystym płynem wewnątrz. Sprawnie podłączył do niej krótką, cienką rurkę zakończoną igłą. Po odpowiednim ustawieniu mojego ramienia, wkuł się w jedno z naczyń krwionośnych, znajdujących się po wewnętrznej stronie łokcia.
- Dziękuję- uśmiechnąłem się delikatnie, kiedy naklejał mi mały plaster, mający stabilizować igłę.
- Poradzisz sobie już z tym sam?- spytał doktor przyjemnym uchu głosem.
- Jasne- skinąłem, odkładając zakrwawioną chusteczkę na bok, a po wytarciu dłoni, przejąłem strzykawkę.

Aplikowanie koncentratu czynnika krzepnięcia nie było dla mnie niczym nowym. Poza tym, co może być trudnego w pchnięciu tłoczka strzykawki? Zaraz cały płyn zniknął pod moją skórą. Wtedy uniosłem głowę i szczerząc się rzuciłem:
- Gotowe!- stwierdziłem dumnie, jakbym zrobił nie wiadomo co- A pewnie doktor myślał, ze wyłożę się na takim zadaniu- jednym pociągnięciem zerwałem plaster i wyciągnąłem igłę.
Odłożyłem strzykawkę na bok. Po zabraniu kolejnej czystej chusteczki, przyłożyłem ją do wciąż krwawiącego nosa. Wtedy znów spojrzałem na dziewczynę, siedzącą pod kroplówką.
- Współczuję z powodu choroby. Zapewne twoje życie to ciągłe pasmo badań i kroplówek. A chciałem ci zaproponować naukę wkuwania i wyciągania igieł…- uśmiechnąłem się niepewnie- Tą sztukę wykonuję jak nikt, mówię ci, ale to masz chyba już opanowane. Chciałam ci się tym odwdzięczyć, za takie miłe komplementy. Poczułem się taki przystojny i doceniony. Znaczy wiem, że taki jestem, tyle że z niewiadomych powodów, jakoś mało osób mi to mówi- spuściłem wzrok, aby spotęgować wrażenie przybitego.
- Ciekawe jaki jest tego powód- usłyszałem głos dziewczyny.
Szkoda, że nie widziałem wyrazu jej twarzy.
- Może kiedyś się dowiem- docisnąłem chusteczkę mocniej- A tak odbiegając od tematu… Ta nasza przełożona zawsze jest taka cięta?

Hailey?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Popularne posty