czwartek, 2 marca 2017

Od Ethian'a Cd. Leighton

Zanim zacznę część właściwą opowiadania, pragnę zawrzeć tutaj małe sprostowanie i wyjaśnić parę błędów. Pierwszą rzeczą, którą poruszę jest twój pies Rhaegear. Tutaj jest pierwszy błąd, mianowicie nie mogłaś dostać go od dziadków. Według fabuły bloga jest on Twoim deamonem, czyli jest z Tobą od urodzenia, częścią twojej duszy. Drugi błąd jest w momencie, gdy Twoi zastępczy rodzice przywieźli Cię tutaj. Nie ma takiej możliwości. Ośrodek znajduje się na wyspie, jedynym sposobem by się tutaj dostać to helikopter lub łódź. Oni sami nie mogli Cię tutaj odwieźć/dostarczyć. Zostałaś co najwyżej zabrana przed ludzi z ośrodka sprzed domu. Trzecią uwagą ode mnie jest to iż Twój telefon i laptop został zabrany przed dotarciem na wyspę. Nie masz tutaj kontaktu z światem zewnętrznym, to jest zamknięta strefa, więc nie możesz wydzwaniać do osób z poza niej. Internet jest raz na jakiś czas, a wiele stron jest po blokowanych, więc nie masz nawet możliwości do nich napisać. Jedynie jakieś informacje raz na jakiś czas. To co przed chwilą napisałem jest lekkim sprostowaniem do błędów i od tego momentu będę się trzymał tego, co napisałem wyżej. Poniżej właściwa część opowiadania.


Obudziłem się w okolicach godziny szóstej. Za oknami panował jeszcze zmrok. Wstałem z łóżka i udałem się do łazienki. Przemyłem twarz, potem wyszczotkowałem zęby. Po wyjściu z niej podszedłem do szafy i wyciągnąłem z niej wygodny dres. Ubrałem go i wyszedłem z pokoju. Bieg z samego rana jako trening przed śniadaniem zawsze był dobry. Jedzenie lepiej smakowało i szybciej znikało. Po godzinnym bieganiu wróciłem do pokoju, odświeżyłem się i w okolicach godziny ósmej poszedłem na śniadanie. W drodze na nie spotkałem jedną ze znajomych mi osób. Chciała małą radę. No cóż nic wielkiego, może pomogę. W tym momencie minęła nas nowa dziewczyna z wczoraj. Prosiła mnie o wskazanie stołówki. Strasznie to małe i drobne. Po krótkiej rozmowie (starałem się pomóc ile mogę) udałem się na stołówkę. Standardowo to co zawsze i w najdalszy zakamarek. Miałem rację, po treningu smakuje najlepiej. Szybko zjadłem, by nie czekać, aż zlecą się tłumy. Odniosłem naczynia i wróciłem do pokoju. Mała chwila na odpoczynek po śniadaniu i mogłem dalej wracać do swoich zajęć. Podszedłem jeszcze do okna i wyjrzałem przez nie. Wziąłem głęboki oddech i schowałem się z powrotem w pokoju. Okno zostawiłem otwarte, niech się wietrzy. Udałem się na siłownie, nie było mnie na niej kilka dni, więc dzisiaj była obowiązkowa. Zobaczymy, czy mięśnie nadal mają moc.

<Leighton?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Popularne posty