Ja nie dam rady? Ewidentnie mnie podpuszczali. Fakt faktem szybko potrafię się wkurzyć, ale nie zwracam uwagi na to, by się powstrzymywać, tutaj nie mam takiej potrzeby.
-Mówisz jeden dzień? - przyłożyłem szklankę do ust.
-Tak, tyle to wystarczająco za dużo. - oznajmiła.
-Więc stoi, przyjmuję wyzwanie. Jeden, calutki dzień z Tobą.
-Jesteś tego świadom, że przegrasz.
-Pożyjemy, zobaczymy. Tylko kiedy zaczynamy, bo zapewne nie jutro.
-Poniedziałek?
-Pasi. - upiłem kolejny łyk. Już czułem smak zwycięstwa. -Więc o co się zakładamy? - dodałem.
-Przegrany usługuję wygranemu. - zasugerowała Charlie.
-A przez ile?
-Dwa dni wam starczą. Jesteście nadal tego pewni?
-Oczywiście - wypowiedzieliśmy w tym samym czasie.
-No to widzę, że macie tutaj randkę - odezwał się Leo. W sumie pierwszy raz.
-To nie jest randka! - znów zgraliśmy się w czasie.
-I jacy zgodni. - starał się dogryźć.
-No już już, nie dokuczaj im. - powiedziała Charlie, łapiąc go za rękę i przyciągając do siebie.
-W ogóle zauważyłam, że Et pod wpływem jest milszy, nie sądzisz Charlie?
-Masz rację. - zaśmiała się.
-Ekhm, ja tu nadal jestem. - burknąłem lekko oburzony.
-I całe szczęście, że tutaj, z nami.
-No, pewnie byś się gdzieś teraz szlajał, albo był w izolatce. - przytaknęła Caroline.
-Ile ty już tam byłeś?
-Praktycznie codziennie. - Leo uniósł brwi zdziwiony.
-A ile tu jesteś?
-Może miesiąc, nawet nie pamiętam.
-Twardy z Ciebie zawodnik. - zgodziłem się z nim.
-Nie pozwolę się podporządkować, przynajmniej nie im. Wiecie co, nie tylko Caroline kitra coś po kątach. To tam na półce to słabe napoje w przeciwieństwie do tego co zaraz spróbujecie. - wstałem z fotela i chwiejnym krokiem podszedłem do drzwi od łazienki. - Zaraz wracam. - wszedłem do środka i zamknąłem drzwi. Otworzyłem szafkę i zza sterty ręczników wyciągnąłem butelkę.. Zamknąłem wszystko i wróciłem do reszty. Rzuciłem nią w stronę Leo. Energicznie ją złapał. Całe szczęście. Była by szkoda zmarnować taki trunek.
-Pochodzi on z moich rodzinnych stron. Produkują go tam. Pijcie. - zasiadłem z powrotem w fotelu.
-Jak udało Ci się tutaj przemycić coś takiego?
-Nie przemyciłem, sami mi te wszystkie alkohole tutaj przytargali. Pochowane w moich rzeczach.
-Kitrałeś alko gdzie się dało?
-Na czarną godzinę zawsze gdzieś coś czekało, a że trochę z tego jakoś tutaj dotarło to jest sukces, Ta butelka to jedyna jaka tutaj dotarła.
<Charlie?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz