Ale żeby od razu burdel, bałagan. No rozumiem, jest trochę kurzu, ale jak co drugi dzień widzę izolatkę, nie ma co mi się dziwić. Zresztą to i tak jest "tymczasowe miejsce pobytu". No więc rozłożyły się. Jedna okupuję łóżko, druga fotel. Dobrze, że są tu dwa. Poczułem wiercenie w kieszeni, no tak gadzina w niej cały czas była. Otworzyłem ją i mały łebek wychylił się z niej. Chwila orientacji w terenie i wyskoczyła z kieszeni, prosto na fotel.
-Tak chcesz pogrywać? - przybliżyłem do niej głowę. Jedyne co usłyszałem to syczenie. Menda się doigra. Usiadłem więc na podłodze opierając się o ścianę.
-No więc skoro wszystkie panie znalazły sobie miejsce... - spojrzałem z pogardą na jaszczurkę. -To
może otworzę butelkę, jako "dżentelmen".
-No już dawno to powinieneś zrobić. - oświadczyła Caroline.
-No już, już, nie krzycz tylko. - przewróciłem oczami. Złapałem za butelkę i podszedłem do szafki, w celu wyciągnięcia z niej korkociągu. Zwinnym ruchem wbiłem korkociąg w korek, kilka razy go przekręciłem i zamaszystym ruchem wyciągnąłem z butelki. Butelka "odbezpieczona" można polewać. Wyjąłem jeszcze trzy kieliszki i polałem. Grzecznie podałem po kieliszku i wróciłem na podłogę.
-Czemu jej nie zdejmiesz i nie położysz gdzieś indziej? - mówiła Charlie poprawiając poduszkę za plecami i siadając wygodnie.
-Zrobiłbym to, ale problem w tym, że gryzie i uważa, że to ona ustala zasady.
-Jakie gryzie, mnie jeszcze nie ugryzła. - powiedziała Caroline biorąc łyk wina. Zrobiłem to samo.
-Ciebie najwidoczniej coś nie chce gryź, mi to robi kiedy się tylko nadarzy okazja... - brałem kolejny łyk. - Plus taki, że jest mała i mogę ją nosić w kieszeni. - dodałem.
<Charlie?>
<Nie mam weny ;-; zabijcie mnie ;-;>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz