Pod co prawda jeszcze delikatnym wpływem alkoholu zrobiłam się zbyt sympatyczna, pomagając Charlie wstać i prowadząc zaciętą rozmowę z Ethianem na temat kompletnych bzdur. A alkohol lał się z łatwością, tylko co jakiś chowałam go pod bluzę, gdy jakiś nieproszony gość zapukał do drzwi. Minęła godzina, a ja jak głupia uśmiechałam się szeroko, pewnie mrucząc coś pod nosem. Co chwila czułam na sobie spojrzenie dziewczyny, która wydawała się być jedyną osobą, która ma w pełni kontrolę nad całą sytuacją i nie wydaje się na tyle pijana. W pewnej chwili wpadłam na pomysł zaproszenia Leo, bo w końcu to jej chłopak. Czemu nie miałby się z nami zabawić? Niezbyt przejęłam się zaprzeczeniami dziewczyny i chwiejnym krokiem wyszłam za drzwi. Całe szczęście, że pokój Leo nie był zbyt daleko. Wkopalibyśmy się i to porządnie. Oparłam się o framugę drzwi, słysząc jak się otwierają. Nie musiałam go namawiać, doskonale wiedząc, że każdy facet da się skusić na łyczka czegoś rozgrzewającego. Charlie mnie zabije. Ethian będzie miał kogoś do rozmowy, bo w sprawach kobiecych to z niego żaden rozmówca.
-Jutro zbiórka - siwowłosa uśmiechnęła się delikatnie, rysując palcami na swoim kieliszku.
Posłałam jej błagalne spojrzenie.
-Może tym razem nie przywalę ci drzwiami w głowę - upiłam kolejny łyk.
-Nigdzie przecież nie musimy iść - wtrącił się Et z jak zwykle ignoranckim tonem na jakiekolwiek tutaj panujące zasady.
Przewróciłam oczami. Chyba powoli zaczynam się przyzwyczajać, aczkolwiek nie przestanie mnie to denerwować.
-Nie wiem czy wiesz, ale istnieje takie coś jak rozłączenie - dziewczyna podkuliła nogi i popatrzyła na nas przeciągającym spojrzeniem.
-Przynajmniej nie będzie tak pyskaty i silny jak to ma w swoim mniemaniu - spuściłam oczy by po chwili spojrzeć z ukosa na minę Ethiana ze złośliwym uśmiechem.
-Stwierdziła ta, która dręczy ludzkość swoim dogryzaniem - usiadł w wygodnej pozycji.
-Wybacz za moją bezpośredniość. Rzeczywiście powinna cierpieć z mojego powodu. Nie moja wina, że jesteś silny fizycznie, ale psychicznie... - wzruszyłam ramionami - wygrałabym - dodałam ściszonym głosem.
Mężczyzna parsknął śmiechem.
-Twierdzisz, że pokonałabyś mnie?
-Pewnie - wyprostowałam się - Mam przewagę liczebną, a w dodatku doprowadzam ciebie do nie małego szału, więc jest szansa, że nie dasz rady siebie powstrzymać. A nie odważysz się skrzywdzić kobiety. Przynajmniej takiej ja - zamrugałam oczami, przekładając nogi nad oparciem fotela i opierając się plecami o drugie- Nie wytrzymałbyś dnia z samą moją obecnością - dopowiedziałam, kręcąc głową. Wyraźnie miałam dosyć już alkoholu, a pomimo to chwyciłam butelkę, w której kończyła się już dobra whisky i przyłożyłam do ust.
Ethian?
Prowokacjon w jej stylu
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz