czwartek, 16 marca 2017

Od Becci cd Ethiana

 Jeszcze raz zadarłam głowę, by spojrzeć na Etha, ale weszłam do środka. W sumie nie wiem czego się spodziewałam. Narzędzi tortur na ścianach? Trofeów w postaci trupów Daemonów?
 Zamiast tego znalazłam się w błękitnym korytarzu. Ta łagodna, pastelowa barwa wydała mi się tak bardzo nie na miejscu, że miałam ochotę rozwalić ściany. To było piekło, a nie jakiś cholerny ośrodek wypoczynkowy, tu bawiono się ludzkim życiem, nawet jeśli Spectr nie uważano za ludzi. Bardziej za dziwadła.
 Weszłam ostrożnie przez uchylone drzwi. Trafiłam na coś, co wyglądało jak pokój rozrywki z telewizorem, komputerami i różnymi grami. Była tu też małą siłownia. Czyli tak wypoczywali naukowcy pomiędzy swoimi "badaniami"...
 Na kanapie siedziała ciemnowłosa dziewczyna. Gdy mnie zobaczyła, natychmiast poderwała się i z radosnym uśmiechem podeszła do mnie. Miała może z siedemnaście, osiemnaście lat i wyglądała nawet na miłą, ale potem zobaczyłam plakietkę na jej piersi, na widok której poczułam jak żółć podchodzi mi do gardła. Alex, praktykantka.

 Ciekawe czego praktykantka. Mordowania? Manipulacji i wmawiania ludziom, że Spectry są najgorszym złem, jakie chodziło po ziemi?
 - Witaj! Jestem Alex, a ty Rebecca Martinez, prawda? Twój Daemon do wiewiórka? Jesteś nowa, tak? Doktor Hersey dała mi dzisiaj twoją dokumentację. To niesamowite, że twój Daemon jest albinosem, jak ty! - zasypała mnie gradem słodkich i nazbyt entuzjastycznych słówek - Jak dobrze, że w końcu do nas trafiłaś, masz szansę na wyleczenie się z tej okropnej choroby! - zaszczebiotała, a ja z trudem powstrzymałam się od rzucenia się na nią z pazurami. Nie jestem chora! To ona tu jest psychopatką, która chce zabijać ludzi i rozdzierać ich dusze, bo nie są tacy jak ona!
 - Szukam pewnej osoby. Spectry imieniem Seraphina Martinez - wcięłam się w jej wypowiedź lodowatym głosem.
 - Och, to ktoś z twojej rodziny? Niestety nikogo takiego tu nie ma, dziś przeglądałam dokumentację i jedyną osobą o takim nazwisku jesteś ty...
 - A Catalina Katherine? Rosalie Watson? Bethana Cooper? Molie Holmes? - zapytałam, mając nadzieję, że rozpozna któreś z nazwisk.
 - Niestety. A może opiszesz mi kogo szukasz?
 - Wysoka, ma nieco ponad metr osiemdziesiąt pięć, czarne włosy i ciemne oczy - odparłam. Kobieta zamyśliła się na chwilę.
 - Może chodzi ci o Selene Martin? Trafiła do Strefy jakiś czas temu - od razu odrzuciłam ten pomysł. Może i pasowała do opisu, ale Fi-fi nigdy nie wybrałaby nazwiska tak podobnego do prawdziwego. Ani tym bardziej imienia o takich samych inicjałach. - Przykro mi, że nie mogłam pomóc, ale nie martw się, na pewno niedługo też tu trafi i dostanie szansę na wyzdrowienie. A ty znajdź kogoś, kto wskaże ci twój pokój. Jestem pewna, że któryś z ochroniarzy z chęcią ci pomoże
 Po tych słowach zacisnęłam usta i bez słowa obróciłam się na pięcie. Wyszłam trzaskając drzwiami pokoju, a potem wejściowymi. Ethian uniósł brew, widząc moje zachowanie.
 - Trafiłaś na rudą? - zacisnęłam pięści - Co tym razem wymyśliła?
 - Nie była ruda i była praktykantką. I obiecała mi, że moja siostra tu wyląduje, by "dostać szansę na wyrwanie się ze szponów tej okropnej choroby" - wywarczałam - Oprowadziłbyś mnie?
 Blondyn wzruszył lekko ramionami i odepchnął się od ściany. Westchnęłam, zastanawiając się o co w takim razie chodziło Kitkowi. Czyżby miał omamy?
Ethian?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Popularne posty