czwartek, 16 marca 2017

Od Ethian'a Cd. Caroline

Złapany i zaciągnięty na siłę szedłem wraz z Caroline. Mogła by chociaż być trochę bardziej delikatna, dopiero co wyszedłem z tej katowni. Zrównałem z nią krok, by przestała mnie ciągnąć. Sądząc po kierunku, w którym idziemy, kierujemy się do szpitala, lub czegoś mu podobnego. Caroline nie zwalniała tempa, niemal gnała przed siebie. Gdyby mogła, to staranowała by każdego po drodze. Wyjęła telefon i napisała coś, pewnie sms do kogoś. Muszę sobie przypomnieć co zaszło wtedy. Kilka minut później dotarliśmy pod blok szpitalny. Caroline z hukiem weszła do środka, ledwo udało mi się wejść za nią. Złapała pierwszego lepszego doktora i wręcz z rządzą mordu zapytała o Charlie.

-Leży tam. - przestraszony wskazał palcem. Caroline puściła go i pognała dalej do wskazanych drzwi. Ruszyłem za nią i w mgnieniu oka zrównałem dochodząc do drzwi. Otworzyłem je i wpuściłem ją do środka. Wszedłem za nią i zamknąłem drzwi. W środku znalazł się już Leo.
-Ty już tutaj. co z nią? - z zadyszką pytała Caroline. Wzięła głęboki wdech.
-Żyje... - spuścił wzrok. -Ale jest w śpiączce... - dodał.
-Czemu, co się stało. - zapytałem podchodząc bliżej.
-Została postrzelona. - zacisnął pięści i zacisnął zęby. Wtedy do mnie dotarło co się stało. Przypomniałem sobie wszystko. Wszystko co miało miejsce od wyjścia z pokoju.
-Zatłukę tego, co jej to zrobił - spojrzał na nią z łzami.
-Nie musisz... - odpowiedziałem chłodno.
-Co chcesz przez to powiedzieć?. - Caroline spiorunowała mnie wzrokiem.
-Po tym jak wyszliśmy z pokoju i Charlie starała się nas ogarnąć, zza rogu wyszedł jeden uzbrojony i wtedy na niego poszedłem. Charlie musiała was wtedy wepchnąć z powrotem do pokoju. Ja... Ja się z nim szarpałem, ale potem zdołał mnie odrzucić, wstał i wyciągnął broń. Mierzył we mnie i chciał wystrzelić. Charlie zdołała go zagadać, a ja miałem okazję podejść i spróbować mu wytrącić broń i wtedy padł wystrzał. Charlie oberwała i padła na ziemie. Momentalnie przypływ adrenaliny, który wędrował po moich żyłach dał mi mocnego kopa, momentalnie otrzeźwiałem i rzuciłem się na niego, powalając go i okładałem z całej siły. Nie wiem, jak mocno go poturbowałem, czy go zajebałem. Po chwili przybiegło kilku i dali mi środki uspokajające. Dalej nie wiem co się działo, obudziłem się dopiero w katowni. - powiedziałem wszystko, wszystko co sobie przypomniałem. Krew mi buzowała, a pięści zaciskały się coraz bardziej. -To wszystko co mogłem sobie przypomnieć... To moja wina. - dodałem. Z oczu Leo zaczęły jeszcze bardziej spływać łzy. Był mocno wkurwiony. Nie winie go za to, miał ku temu powodu. Pytanie co teraz będzie chciał zrobić. Śmiało przywal mi jak chcesz. Dzisiaj jestem obojętny na wszystko. Ostatnie dni zniszczyły mnie od środka i na zewnątrz, byłem wrakiem. I wdało się to we znaki. Zrobiłem się blady, a obraz mi się zaczął zamazywać. Muszę wyjść, ale co mam im powiedzieć? Sorry, ale wychodzę? Nie najlepsza decyzja teraz. Trwali w milczeniu, jak by czekali na kolejne moje słowa. Ehh, czemu to ja muszę dalej mówić. Znów rozmazał mi się obraz.
-Leo, teraz wiecie wszystko, masz prawo być wkurwiony i zrobić co uważasz, ale pomyśl co chce Charlie. Chcesz mnie zniszczyć? Proszę bardzo. - rozłożyłem dłonie. -Gdybym się tak nie rzucał, to teraz by tu nie leżała. - dodałem. Moje nogi zachwiały się. Po raz kolejny rozmazał się wzrok. Musiałem wyjść i to prędko. Leo nie reagował, Caroline oprócz robienia grymasów też. Odwróciłem się i podszedłem do drzwi. Złapałem za framugę i otworzyłem je. Wyszedłem ze środka i chwiejąc się, oraz obijając o ściany dotarłem do najbliższego kibla. Zacząłem wymiotować, jestem słaby, musi to śmiesznie wyglądać, gdy taki ktoś jak ja wygląda tak mizernie. Na barku poczułem czyjąś dłoń.

<Caroline?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Popularne posty