Kiedy weszłyśmy do pomieszczenia, od razu wiedziałam co się
szykuje. Jedna butelka wina na trzy osoby to jeszcze ujdzie, ale jak się
rozkręcą, z takim arsenałem na półce to już pozamiatane. Postanowiłam, że dziś
zachowam zdrowy rozsądek, a raczej
postaram się go zachować. Grzecznie usiadłam na łóżku i czekałam na
jakikolwiek, dalszy rozwój sytuacji.
Wreszcie, zostałam uraczona kieliszkiem, ze szkarłatnym, aromatycznym
płynem, który zamiast posmakować, przytknęłam do nosa. Zapach był wyśmienity,
Caroline znała się na rzeczy. Kiedy umoczyłam wargi w napoju, wiedziałam, że
już zaraz kieliszek będzie pusty. Poprawiłam się wygodniej w siadzie, zadając
kilka, kompletnie nie potrzebnych mi do szczęścia pytań. Szczerze, chciałam po
prostu przerwać tę ciszę. Na szczęście, prędko zajęli się rozmową między sobą,
więc zostałam bardzo milutko wykluczona z całokształtu sytuacji. Będąc
kompletnie ignorowaną, co notabene było moim celem, ściągnęłam buty i
rozłożyłam się na łóżku w pozycji pół leżącej. Ten dzień nie był dobry, od
samego rana doskwierały mi intensywne bóle reumatyczne, co definitywnie było
efektem choroby, zżerającej mój organizm od środka. Z dnia na dzień czułam jak
pochłania kolejną część, coraz bardziej łapczywie, rozszarpuje kości i tkanki
by zostawić mnie z niczym. Pozwoliłam sobie ściągnąć protezę, niestety, wypadła
mi z rąk i z łoskotem uderzyła o ciemne panele. Dwie pary oczu momentalnie
skierowały się w moją stronę, świdrując, jakbym popełniła największy grzech.
- Cholera, przepraszam, nie chciałam… - wydukałam pochylając
się nieco wzdłuż krawędzi łóżka. W moim
zamiarze leżało podnieść protezę z ziemi, niestety w rezultacie, jak to na gapę
bywa, całym swym cielskiem upadłam na podłogę. Usłyszałam syk, a już po chwili
delikatne, chude dłonie pociągnęły mnie za rękę ku górze. Z trudem stanęłam na
jednej nodze, masując obolałe czoło.
- Wszystko okej? – spytała dziewczyna, bacznie przyglądając
się mojej twarzy. Czyżbym miała coś nie teges z uszami? Czy Caroline właśnie
powiedziała coś z nie-udawaną troską? Chyba się nie przesłyszałam. Chcąc być
miła i nie informować ich o swoich ukrytych katuszach, uśmiechnęłam się
promiennie, odgarniając włosy do tyłu.
- Przepraszam, niezdara ze mnie taka, że ja Cię nie mogę.
Wszystko w porządku, trochę czoło boli. – zaśmiałam się i klepnęłam otwartą
dłonią w część twarzy, znajdującą się ponad oczami. – Usiądę lepiej na ziemi. –
dodałam po chwili. Carol była na tyle uczynna, że pomogła mi posadzić dupsko na
hebanowych panelach. Pochwyciłam z półki, na szczęście jeszcze cały i pełny
kieliszek po czym wypiłam jego zawartość. Przysłuchiwałam się rozmowie,
odpowiadałam na pytania, butelka szybko
zeszła a po niespełna godzinie,
sympatyczna dwójeczka zaczęła już powoli gaworzyć.
Carol, kochanie?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz