Czy ja kurwa jestem jakiś psychicznie chory ?!
Nie wymyśliłem sobie do cholery tego, że mnie pocałowała.
Dziewczyna oczywiście się o to kłóciła. Ja wiem swoje ona swoje.
Niech już będzie. Oczywiście byłem zły ale nie mogę aż tak teraz tego ukazywać.
W pewnym momencie dostałem pstryczka w ucho.
Sanczes zaczął trząś głową. Raczej mu się to nie spodobało.
Ari zaproponowała gre na x-boxie. Nie miałem za bardzo na to ochoty ale nie zdołałem nawet wyrazić swojego zdania.
Zaciągnęła mnie do pokoju rozrywki i zaczęliśmy grać w jakieś sporty. Hmmm. Pobiegać to ja w realnym świecie mogę.
Gdy skończyliśmy zaproponowałem najnormalniejszy spacer. Ari się zgodziła. Stwierdziliśmy, że tak za pół godziny przy wejściu.
Poszedłem do siebie a dziewczyna do siebie.
Gdy zostało kilka minut do spotkania, zarzuciłem na plecy bluze i wyszedłem z pokoju.
Gdy odwróciłem głowę w lewo ujrzałem chłopaka idziewczyne ale nie zwróciło to jakiejś mojej większej uwagi. Zakluczyłem drzwi i usłyszałem:
- Nie bądź, długo chcę mieć cię całą dla siebie - zaśmiał się chłopak.
Znam ten głos. Odwróciłem się ponownie.
I dotarło do mnie, że stoi tam Dylan z Ari.
Gotowało się we mnie. Chciałem tam podejść i mu przyjebać ale się powstrzymałem. Nie mam prawa.
Jak gdyby nigdy nic udałem się na miejsce spotkania.
Dziewczyna spóźniła się dziesięć minut. Hm no cóż najwidoczniej Dylan nie chciał jej tak prędko wypuścić z objęć.
- Jestem - powiedziała uśmiechając się.
- Spóźniłaś się dziesięć minut - powiedziałem oschle opierając się o futryne.
- Coś mi wypadło. Wybacz, ale już możemy iść.
Wędrowaliśmy w ciszy aż dotarliśmy gdzieś do połwy lasu.
- Wiesz co... nie sądziłem, że byłem dla ciebie aż tak obojętny.
- Leo, o czym ty mówisz ? - zmarszczyła brwi.
- A... no tak bo ty nie wiesz. Jak mi przykro. Jak nie Seth, to Dylan i się nie wypieraj tego, bo was kurwa mać widziałem ! - krzyknąłem
- Leo...
- Nie ma Leo, nie obchodzi mnie to do cholery. Jestem zły bo tak szybko znalazłaś sobie po mnie pocieszenie ! Już wiem, że nie ma sensu się wiązać z nikim o pięć lat młodszym !
- Ja..
- Nie ! Słuchaj mnie. Masz dwadzieścia lat i rozumiem, że chcesz szaleć. Ja chciałem poważnego związku a nie kurwa dziewczyny, która będzie skakać z kwiatka na kwiatek ! A tak poza tym jak byś była chłopakiem to bym ci za to przyjebał, bo aż mnie korci... - syknąłem wkurwiony.
Sanczes zaczął na nią syczeć, a w oczach Ari pojawiły się łzy.
- Odwal się najlepiej ode mnie i żałuj... bo straciłaś człowieka, który by cię obronił a teraz żegnam. I spierdalaj...
- Leoo... - usłyszałem cichy zapłakany głos za swoimi plecami.
Nie miałem zamiaru wracać. Jestem wystarczająco wkurwiony...Może sama łaskawie przyjdzie...
< Ari > Wena pa pa.