wtorek, 31 stycznia 2017

Od Leo CD Ariany

Czy ja kurwa jestem jakiś psychicznie chory ?!
Nie wymyśliłem sobie do cholery tego, że mnie pocałowała.
Dziewczyna oczywiście się o to kłóciła. Ja wiem swoje ona swoje.
Niech już będzie. Oczywiście byłem zły ale nie mogę aż tak teraz tego ukazywać.
W pewnym momencie dostałem pstryczka w ucho.
Sanczes zaczął trząś głową. Raczej mu się to nie spodobało.
Ari zaproponowała gre na x-boxie. Nie miałem za bardzo na to ochoty ale nie zdołałem nawet wyrazić swojego zdania.
Zaciągnęła mnie do pokoju rozrywki i zaczęliśmy grać w jakieś sporty. Hmmm. Pobiegać to ja w realnym świecie mogę.
Gdy skończyliśmy zaproponowałem najnormalniejszy spacer. Ari się zgodziła. Stwierdziliśmy, że tak za pół godziny przy wejściu.
Poszedłem do siebie a dziewczyna do siebie.
Gdy zostało kilka minut do spotkania, zarzuciłem na plecy bluze i wyszedłem z pokoju.
Gdy odwróciłem głowę w lewo ujrzałem chłopaka idziewczyne ale nie zwróciło to jakiejś mojej większej uwagi. Zakluczyłem drzwi i usłyszałem:
- Nie bądź, długo chcę mieć cię całą dla siebie - zaśmiał się chłopak.
Znam ten głos. Odwróciłem się ponownie.
I dotarło do mnie, że stoi tam Dylan z Ari.
Gotowało się we mnie. Chciałem tam podejść i mu przyjebać ale się powstrzymałem. Nie mam prawa.
Jak gdyby nigdy nic udałem się na miejsce spotkania.
Dziewczyna spóźniła się dziesięć minut. Hm no cóż najwidoczniej Dylan nie chciał jej tak prędko wypuścić z objęć.
- Jestem - powiedziała uśmiechając się.
- Spóźniłaś się dziesięć minut - powiedziałem oschle opierając się o futryne.
- Coś mi wypadło. Wybacz, ale już możemy iść.
Wędrowaliśmy w ciszy aż dotarliśmy gdzieś do połwy lasu.
- Wiesz co... nie sądziłem, że byłem dla ciebie aż tak obojętny.
- Leo, o czym ty mówisz ? - zmarszczyła brwi.
- A... no tak bo ty nie wiesz. Jak mi przykro. Jak nie Seth, to Dylan i się nie wypieraj tego, bo was kurwa mać widziałem ! - krzyknąłem
- Leo...
- Nie ma Leo, nie obchodzi mnie to do cholery. Jestem zły bo tak szybko znalazłaś sobie po mnie pocieszenie ! Już wiem, że nie ma sensu się wiązać z nikim o pięć lat młodszym !
- Ja..
- Nie ! Słuchaj mnie. Masz dwadzieścia lat i rozumiem, że chcesz szaleć. Ja chciałem poważnego związku a nie kurwa dziewczyny, która będzie skakać z kwiatka na kwiatek ! A tak poza tym jak byś była chłopakiem to bym ci za to przyjebał, bo aż mnie korci... - syknąłem wkurwiony.
Sanczes zaczął na nią syczeć, a w oczach Ari pojawiły się łzy.
- Odwal się najlepiej ode mnie i żałuj... bo straciłaś człowieka, który by cię obronił a teraz żegnam. I spierdalaj...
- Leoo... - usłyszałem cichy zapłakany głos za swoimi plecami.
Nie miałem zamiaru wracać. Jestem wystarczająco wkurwiony...Może sama łaskawie przyjdzie...

< Ari > Wena pa pa.

Od Josha C.D. Hailey

Jak ja czasami nienawidzę Morgensterna. Od kilku dni zauważyłem, że jego cudowna skłonność to wybuchów się strasznie nasiliła, przez co nie obyło się między nami bez kłótni. Kilka ciężkich słów, wyjście i tak irytująca cisza. Dokładnie wiedziałem, co się dzieje z Dyllem po naszych kłótniach - jest niebezpieczny jak cholera. Dobra trzy godziny, czas iść go ogarnąć, bo jeszcze komuś coś zrobi. Właśnie wypadłem z pokoju, żeby do niego pójść, kiedy drzwi napotkały opór, po chwili usłyszałem cichy jęk i jak ktoś upada. Kurwa, serio. Brawo Joshua. Postanowiłem pomóc ofierze mojej głupoty, jak się okazało Hailey. Siedziała na podłodze, delikatnie przystawiając dłonie do nosa i krzywiąc się.
- Hailey? Przepraszam - podszedłem do niej i kucnąłem przed nią. - Wiesz złość, głupota, przypadek i tak się kończy.
- Nic się nie stało.
- Czyli normalnie masz taki czerwony nos? - wymusiłem z siebie uśmiech. Nie było mi do śmiechu. Przecież mogłem jej zrobić krzywdę. Boli mnie czasami ta moja impulsywność. - Chodź spróbujemy coś z tym zrobić.
- Nie trzeba.
- Ale ja nie pytałem czy trzeba - nie zniechęciło mnie jej zdziwione spojrzenie, jedną rekę dziewczyny założyłem sobie na szyję, a sam objąłem ją pod ramionami i delikatnie podniosłem, trzymając ją blisko siebie. Przeszliśmy do pokoju i posadziłem ją na łóżku. Podszedłem do okna, które otworzyłem, zgarnąłem trochę śniegu z parapetu i ulepiłem z niego kulkę. Wróciłem do Hail i usiadłem obok. - Musisz przyłożyć.
- Żeby mi ręce zamarzły? - zaśmiała się, ale i tak sam najdelikatniej jak potrafiłem przytknąłem śnieg do jej nosa. Przez krótką chwilę miałem wrażenie, że zrobiło jej się głupio.
- Musisz dostać chyba ochronę osobistą czy coś - zmieniłem temat.
- Wystarczy, że taki jeden nie będzie się do mnie zbliżał. Rozumiesz, upadł na mnie, zrzucił ze schodów, nogę połamał i możliwe że nos… Auć - delikatnie przejechałem dłonią po jej nosie.
- To jakiś straszny idiota i sadysta musi być.... a nos nie jest złamany. Wiem co mówię.
- Ty powiedziałeś, że idiota.
- Ale nie zaprzeczyłaś.
- Gdybym tak myślała, to bym mu to powiedziała, a nie chowała się po pokojach wybawicieli od niego  - odparła i wyraźnie czekała na odbicie piłeczki, ale to nie nastąpiło. Po prostu siedziałem i się na nią gapiłem. Po moim wyjściu, tam na korytarzu, powiedziała, że byłem jak chłopakiem. Zastanawiało mnie jak to właściwie możliwe, przecież ja nawet nie potrafię przywiązać się tak całkiem do Dylana, a jednak ona miała w sobie to coś. Coś nieokreślonego, co przyciągało mnie jak magnez. Dodatkowo była bardzo ładna, nawet z tym czerwonym nosem. Mógłbym utonąć w zieleni jej oczu i miałem na to niespotykaną u mnie wcześniej ochotę. Zastanawiało mnie też jak wiele straciłem. Czy długo byliśmy razem? Na jakiej zasadzie się to opierało? Nie… to nie mogła być umowa jak kiedyś, bo miałem do niej dziwny szacunek. Nie chciałem jej rozczarować, ale sądząc po serii naszych wypadków, które spowodowałem najprawdopodobniej niechcący, słabo mi to wychodziło. Nigdy zresztą specjalnie się nie starałem w kontaktach międzyludzkich, bo zastępowały mi to narkotyki. - No co? O czym tak myślisz?
- Myślę o tym ile mi umknęło…
- Trochę tego było.
- Opowiesz mi? - zaprzeczyła, a ja westchnąłem. - Dlaczego?
- Bo jeśli wróci ci pamięć to będziesz to pamięć, a jeśli nie wróci to tak będzie prościej.
- Nie myślisz tak - odparłem stanowczo, ale nie agresywnie. - Chcesz, ale wiesz, że to nie prawda.
- Widać tak miało być - odparła wstając.
- To jest średnio zadowalająca mnie odpowiedź.
- Mało mi nosa nie złamałeś i jeszcze oczekiwania jakieś? - skrzyżowała ramiona.
- Dam ci radę. Spójrz na mnie, nie chodzę pod czyimiś drzwiami i mam cały nos…
- Żegnam - ruszyła do drzwi, ale szybko wstałem i po dwóch krokach zgrodziłem jej drogę.
- Oj nie gniewaj się, jestem gotów na kolanach błagać o litość.
- Dylan pewnie też zaraz wróci…
- Tak, wyczuwa cię jak pies gończy, ale widzisz delikatnie się poróżniliśmy w kwestii jego spraw sercowych… podobno ma serce... - dodałem piszej, jednak zaraz powróciłem do normalnego tonu - więc szybko nie wróci. Zresztą nie mogę być od niego uzależnionym jeśli ma mi ta pamięć wrócić.
- Dlaczego właściwie chcesz odzyskać te wspomnienia?
- Żeby zrozumieć jak to możliwe, że patrzysz na takie zero jak ja, takim wzrokiem.
- Jakim? - zmarszczyła brwi.
- Z nadzieją, której to ja zawsze szukałem. Jakbym tylko ja mógł sprawić, że nie rozsypiesz się w kawałki. To dla mnie coś tak nowego i niezrozumiałego, że nie mogę normalnie funkcjonować, bo myślę o twoich oczach. Zresztą pięknych, ale pewnie każdy ci to mówi...
- No tak się składa, że nikt.
- Widzę sami idioci w tym ośrodku, żadnego faceta - zaczęła się śmiać.

Hailey?

Od Alexa DO Leo

~ Jak chcesz aby Leo ponownie był z tobą, to może zacznij go traktować z szacunkiem oraz jego przyjaciół.
- Nie masz prawa się do tego wtrącać - warknąłem.
~ Tylko chce pomóc abyś nie gubił już zębów.
- Masz racje. Jestem idiotą i chcę coś robić na siłę.
Wołając Spike'a wyszliśmy z pokoju. Chciałem porozmawiać z chłopakiem i wszystko z nim na spokojnie wyjaśnić.
Stanąłem na przeciwko drzwi z napisem Alves.
Chciałem wejść bez niczego do jego pokoju, gdyż zawsze tak robiłem i było dobrze ale niestety, ostatnio jest okropnie.
Zapukałem. Po chwili drzwi się uchyliły.
- Czego chcesz? - syknął.
- Porozmawiać.
- Tak i ponownie będziesz chciał mnie zabić.
- Eh, nie. Proszę - powiedziałem łamiącym się głosem.
- Wchodź... - sapnął i otworzył drzwi.
Wszedłem do środka po czym oparłem się o biurko.
- Słucham - chłopak stał na drugim końcu pokoju. Wiem, że ma mnie dość i mnie nienawidzi.
- Stary, ja. Eh, przepraszam. Poniosło mnie kiedy dowiedziałem się, że byłeś z Arianą i...
- Cicho bądź. Nie przypominaj mi o tym. Dlaczego ty zaatakowałeś Charlie?
- Broniłem się.
- Ha, tak jasne. Broniłeś się przed kruszyną. Jebany damski bokser - ostatnie trzy słowa powiedział z dużą złością.
- Leoś - na te słowa się wzdrygnął ale podszedłem do niego bliżej i chwyciłem go za biodra.
- Alex, nie. Prosze, zostaw mnie w spokoju. Nie mogę i nie potrafię ponownie być z tobą - rzekł odwracając głowę aby nie patrzeć mi w oczy, oraz skrzyżował ręce na piersi.
- Leon, daj nam chociaż szanse.
- Nie. Miałeś już ją ale niestety straciłeś ją poprzez obraze Ariany i pobicie Charlie.
- A jak bym się zmienił, uspokoił. Był taki jaki byłem przed wsadzeniem mnie tutaj.
Chciałem aby mi odpowiedział. Nie chcę aby mnie unikał, ja go nadal kocham. Chłopak spojrzał mi w oczy po czym..

< Leo ? > Tak, stary nudzi mi się :D

Od Hailey C.D Josha.

Dlaczego to zawsze nam dzieją się takie paskudne rzeczy? Jak nie jedno lub drugie leży w szpitalu i cierpi, to teraz jedno traci pamięć a drugie łamie kości. Może my po prostu do siebie nie pasujemy. Może los specjalnie ściąga na nas nieszczęścia by uświadomić nam, że nie jesteśmy dla siebie „stworzeni”. Może jego amnezja to znak. Sama nie wiem co mam o tym myśleć. I jeszcze jego słowa „lekarz, powiedział, że straciłem trochę pamięci, bo przywaliłem podobno głową o podłogę, więc nie sądzę, żeby to był żart”. Uderzyła we mnie dziwna fala gorąca, którego nie potrafiłam kontrolować. Dziewczyno przestań się mazgaić! To nic nie da! W moim wnętrzu toczył się konflikt samej ze sobą, co powinnam teraz zrobić. Przetarłam mokre policzki po czym swój wzrok skierowałam z powrotem na chłopaka. Wciąż wgapiał we mnie swoje duże, ciemne oczy, unosząc brwi.
- Racja, znasz mnie bardzo dobrze. Jesteś moim najlepszym przyjacielem i chłopakiem… A raczej byłeś nim przed… tym. Wracaliśmy z kuchni, niosłeś mnie na barana i spadliśmy ze schodów. Tak w wielkim skrócie. A poza tym to już nie palę. Przestałam kiedy dowiedziałam się, że leżysz w szpitalu, ale chyba właśnie kończę swój odwyk. – po wypowiedzeniu ostatniego słowa chłopak nieco wzdrygnął się, co nie uszło mojej uwadze.
- Leżałem w szpitalu? – spytał z zaciekawieniem, marszcząc nieco brwi. W tym samym momencie syknął cicho, a jego ręka powędrowała do opatrunku nad okiem.
- Ano leżałeś. Kiedy ja wyjechałam na badania, bo notabene mam raka, ty się jednym słowem wykończyłeś. Biegałeś, paliłeś, doprowadziłeś swoje płuca do tragedii. Dlatego masz te bóle w klatce piersiowej i dlatego musisz przyjmować leki a rana oraz podczas nie daj Boże ataku. Lek masz..
- W ciemnej szkatułce. – przerwał mi, a jego kąciki ust nieco się podniosły.
- W ciemnej szkatułce w szafce nocnej, obok łóżka. Twój kumpel Dylan też taką ma. Tak na wszelki. – o sobie nawet już nie wspominałam, no bo po co. Skoro nie wie nawet kim jestem, lepiej będzie dla niego. Nagle, jak na zawołanie, zza rogu wyłoniła się sylwetka wysokiego, niebieskookiego  bruneta. Stanął obok nas, mierząc mnie swoim lodowatym spojrzeniem.
- Cześć Morgenstern. – wycedziłam sztucznie się uśmiechając. Jakoś od początku nie przypadliśmy sobie do gustu.
- O’Conner. – skinął głową po czym lekko szarpnął swojego kolegę za nadgarstek.
- Chodź Joshua, pogadamy sobie. Wystarczająco  czasu zabrała Ci już nowa koleżanka.– posłał mi równie „szczery” uśmiech i już po chwili obaj zniknęli mi z oczu. Bluźniłam pod nosem na samą siebie. Dlaczego dałam mu tak po prostu odejść? Wiedziałam, że moje serce wciąż bije tylko dla niego, ale jaki w tym sens skoro.. zapomniał.
- Przed nim dawałaś sobie radę to i teraz jakoś dasz.. – szepnęłam do siebie po czym rozpoczęłam długą wędrówkę do swojego pokoju. Po drodze spotkałam jedynie Charlie wraz z Leo i Sebastianem. Jak zawsze, przywitała się, zapytała o dzień, o gips, chwilę pogadałyśmy i każda poszła w swoją stronę. Nareszcie dotarłam do pokoju, gdzie w końcu mogłam zamknąć za sobą drzwi i odciąć się od całego świata. Zolin spał po jednej stronie materaca zwinięty w kłębek. Długo nie zwlekałam by dołączyć do swojego podopiecznego i pogrążyć się w krainie snów.

***

Od Leo CD Charlie

Siedziałem z Sebastianem na śniadaniu, Charlie miała zejść zaraz do nas aby się najeść. Niestety nie zaszczyciła nas towarzystwem.
Dokończyliśmy posiłek i porzegnaliśmy się. Seba poszedł w swoją stronę a mnie po drodze zaczepił jeszcze Alex.
- Nie mam teraz czasu na ciebie i nie mam ochoty ponownie ci przywalić. Odejdź ode mnie.
Alexander uniósł ręce do góry i przesunął się.
Przynajmniej on nie będzie mnie denerwował.
Ruszyłem pewnym krokiem przed siebie. Wiedziałem gdzie iść, chcę sprawdzić co dzieje się z Charlie, dlaczego nie przyszła.
Zapukałem do jej drzwi. Po chwili otworzyła mi dziewczyna z zakrwawioną chusteczką przy nosie i bez nogi.
Miałaś zejść na śniadanie.. - mruknąłem chowając ręce do kieszeni.
- Miałam, ale czuję się fatalnie.. - wyszeptała, po czym oparła się o pobliską ścianę.
- Mogę ?
- Wchodź - powiedziała.
- Ale ty tak stać tu nie będzieś - uśmiechnąłem się i wziąłem ją na ręce.
Nie powinienem dźwigać ale mówi się trudno.
- Postaw mnie głupku - zaśmiała się dziewczyna.
- Już, już - powiedziałem i posadziłem ją na łóżku po czym podałem jej chusteczki.
- Co się stało konkretnie, że nie przyszłaś ?
- Po pierwsze nos, po drugie nogi odmówiły mi posłuszeństwa a po trzecie popatrz jak ja wyglądam.
Chwyciłem delikatnie jej brodę i przekręciłem siny bok w swoją stronę.
- Zawsze mogło być gorzej, patrz pod tym względem - na mojej twarzy pojawił się delikatny uśmieszek.
- Możliwe - sapnęła.
- Przynieś ci śniadanie, bo tak trochę przydałoby się coś zjeść.
Dziewczyna lekko pokiwała głową.
Więc wyszedłem z pomieszczenia i poszedłem je po jakieś kanapki i po dodatkowy deser, który przecież wygrała ode mnie.
***
Gdy wróciłem do niej ona siedziała z kolejną chusteczką przy nosie.
- Chcesz iść do Paxa ? - uniosłem lekko brew.
- Nie, będzie dobrze i dziękuję.
Usiadłem koło niej i patrzyłem jak powoli je.
- Musze cię opierdolić jeszcze raz.
- Za co ?
- Nie potrzebnie się wtrącałaś do sprawy z Alexem. On jest nieobliczalny i do niego najlepiej się nie zbliżać.
- Ale obraził mnie i dodatkowo chciał coś od ciebie.
- To jest sprawa między mną a nim - warknąłem unosząc ton. - On był kiedyś inny, zmienił się po przyjściu tutaj, jak zobaczył co sobie zrobiłem i ogólnie dowiedział się dlaczego.
- Chwila, wait what ? Co sobie zrobiłeś.
- Byłem prawie martwy. Wbiłem sobie nóż w klatkę uszadzając płuco a dodatkowo tak wyglądają moje ręce - podciągnąłem rękawy i ujawniłem szereg białych kresek od nadgarstka od zgięć.
- Ołł...
- E, żyje to się liczy ale mniejsza o mnie.
- Zayważyłaś, że Sebastian trochę bardziej się o ciebie martwi niż normalny człowiek ?
- Co masz na myśli - dziewczyna zmarszczyła brwi.
- Wszystko - zaśmiałem się - idziesz się przejść ? - zapytałem.
- Możemy.
Dziewczyna wyciągnęła nogę spod łóżka i ją przytwierdziła.
Jej panda była pierwsza przy drzwiach. Ten misieł jest słodki. Sanczes bez niczego wskoczył mu na grzbiet i czekał aż Draven ruszy.
- Biblioteka czy dwór ? - uśmiechnąłem się.

< Charlie ? > Takie meh xD

Od Ariany CD Dylana

Byłam w totalnym szoku. Tak bardzo mnie wzruszyło to, że się stara...a ja nie wnoszę sobą nic. I to, że byliśmy odizolowani od wścibskich spojrzeń...coś wspaniałego. Daeron oddalił się trochę, radośnie tarzając się w śniegu.
Usiedliśmy na ławce naprzeciwko siebie, szampan, truskawki i kieliszki stały między nami. Dylan nalał nam do połowy i spojrzał na mnie wyczekująco. Czując jego spojrzenie na sobie, wzięłam w dwa palce jedną truskawkę i umoczyłam ją do połowy. Wsadziłam ją do ust, po chwili uderzył mnie gorzkawo-kwaśny posmak. Miałam ochotę wypluć to z siebie, ale tylko z godnością ugryzłam umoczony kawałek i połknęłam.
- Jestem pod wrażeniem - uśmiechnął się pod nosem, przytykając swój kieliszek do ust i wypijając odrobinę bez najmniejszego problemu
- Widzę, że pod moją nieobecność nie próżnowałeś - zaśmiałam się
- A jakże, wypróbowałem wszystkie alkohole w zasięgu - wyszczerzył się, gryząc truskawkę - A skoro już mówimy o twojej nieobecności...trzeba będzie to nadrobić.
Nawet nie wiedziałam, w którym momencie nachylił się w moją stronę i zabrał mi z ręki kieliszek z szampanem. Złapał za dół skórzanej kurtki, pociągając mnie ku sobie. Po chwili poczułam jego usta na swojej szyi, całował mnie delikatnie, aż zatrzymał się w jednym miejscu i zaczął ssać moją skórę. Choć poczułam lekkie szczypanie, przyznam, że było to całkiem przyjemne, ale...
- Co robisz? - zadrżałam, nieco zmieszana
- Zaznaczam, że jesteś moja - wymruczał mi do ucha, gdy po niecałej minucie się ode mnie oderwał
Dotknęłam palcem miejsca, które nadal pulsowało i było odrobinę bolesne. Malinka.
- Zgłupiałeś? - uderzyłam go w ramię - A jeśli ktoś zobaczy?
Uśmiechnął się tylko głupkowato, a ja nie mogłam dłużej oprzeć się temu pięknemu uśmiechowi.
- To cię nikt nie tknie - pocałował mnie czule w policzek
- W takim razie musisz mieć taką samą - uśmiechnęłam się przebiegle
- Skąd ten pomysł, że ci na to pozwolę?
- Nawet nie będziesz wiedział, kiedy - odparłam, snując w głowie niecny plan
Stuknęliśmy się kieliszkami i znów upiłam łyk, teraz smakowało już lepiej. Wciąż mi opowiadał różne śmieszne rzeczy, doprowadzając mnie niemal do łez. Ja nie miałam potrzeby mówić, zdecydowaną większość czasu po prostu wpatrywałam się w niego, tonąc w jasnoniebieskich oczach.
- A tak właściwie, to co porabiałeś przez ten rok beze mnie?


[Dylan? Chcę się czegoś dowiedzieć haha]

Od Ariany CD Leo

- Leo - wyszeptałam, spoglądając mu w oczy.
Dzieliły nas centymetry, przez chwilę bałam się, że dojdzie do czegoś, czego oboje byśmy żałowali.
Nie wie, że jestem z Dyllem...i w najbliższym czasie się nie dowie. Jeszcze nie teraz, ale powiem mu...kiedyś.
Nagle wyraz jego twarzy zmienił się, jakby gdzieś duszą odpłyną, chociaż nadal został ciałem.
Niespodziewanie chwycił mnie za biodra i delikatnie odsunął od siebie, jakbym coś zrobiła nie tak.
- Ari, nie...nie mogę. Możesz mi pomóc, nie pomijając mnie, ale nie tak. Nie rób mi tego, abym później cierpiał...
- Leo, ja po prostu...
- Nie rób tego nigdy więcej.
- Ale czego? Przecież z Dylanem - jego imię ledwo przeszło mi przez gardło - Też tak robimy
- Całujecie się? - syknął nagle - Przyjaciele od intymnych przyjemności?
Cofnęłam się parę kroków, zdziwiona jego agresją.
- O czym ty, do cholery mówisz?
- Pocałowałaś mnie.
Co, do cholery?! Czyżby za daleko odpłynął?
- Ja nic nie...- tyle byłam w stanie z siebie wydusić
- Jeśli masz mnie nachodzić i tak dręczyć, to żegnam.
Podeszłam do niego stanowczo, sama nie wiedząc, co we mnie wstąpiło. Objęłam go delikatnie za ramiona i położyłam na prawym głowę.
- Nie dam się tak łatwo odstraszyć. Gdybyś nie był cierpiący, dostałbyś po łbie.
- Oho, już się boję Calineczki - mruknął
Dyskretnie wyciągnęłam dłoń i pstryknęłam go w ucho, Sanczes rozkosznie zastrzygł uszami.
- Ej, a to za co? - odsunął się ode mnie, robiąc naburmuszoną minę
- Dasz się zaprosić na partyjkę na... x-boxie? - zaplotłam ręce przed sobą i spojrzałam na niego spod wachlarza rzęs, mrugając oczami i uśmiechając się lekko. Nie czekając nawet na reakcję, złapałam go za dłoń i pociągnęłam za sobą.


[Leo?XDD]

Od Charlie C.D Leo

Kiedy tylko się obudziłam, poczułam, że muszę opowiedzieć chłopakom o śnie. Był prze zabawny i obawiałam się, że mogę o nim zapomnieć za kilka chwil, dlatego paplałam o wszystkim co zapadło mi w pamięci. Zaczęłam więc historię o latających wielorybach, orkach oraz szybkich samochodach. Wszystko było takie zawiłe i niezrozumiałe, że kiedy skończyłam obaj patrzyli na mnie jak na wariatkę.
- Ty już lepiej odstaw te leki. – sapnął Sebastian. Kiedy przeniosłam na niego swój wzrok, wzdrygnął się nieznacznie, jednak nie umknęło to mojej uwadze. Uniosłam brwi, czując jak po twarzy rozchodzi mi się lekki ból.
- Co to było?
- Ale co. – spytał udając zdezorientowanego.
- Wzdrygnąłeś się. – oskarżyłam chłopaka, tym bardziej marszcząc twarz.
 - Co? Weź, ja nic, ja nie.. – zaczął się jąkać po czym przetarł dłońmi twarz. Zirytowana przeniosłam wzrok na Alves’a. Jego reakcja była bardzo podobna, mianowicie nieco podskoczył na fotelu. Co im odbiło?
- Nie patrz w lustro. – mruknął ostrzegawczo, otwierając oczy nieco szerzej. No tak, dostałam wczoraj porządną bułę na ryj.

poniedziałek, 30 stycznia 2017

Od Ariany CD Selene

Cholera. Nie wiem, czemu to powiedziałam. Nie wiem, co się ze mną dzieje...ale na razie to sprowadza na mnie same kłopoty. W życiu nie czułam w sobie takiej agresji, zawsze chowałam uczucia głęboko, aż przestałam je niemal odczuwać...
Ostatnie wydarzenia przelały jednak szalę goryczy, a ja wybuchnęłam. Dobrze wiem jednak, że to nie wszystko...tylko zewnętrzna powłoka. Przedsmak tego, co poczuję...później.
- Przepraszam... - szepnęła drżącym głosem.
Zastanawiałam się, czy powinnam ją przytulić czy coś. Jak to odbierze? Nie wiem, sama unikam tego jak ognia...wydaje mi się jednak, że ludzie to lubią. Tak, normalni ludzie....nie takie wyrzutki społeczeństwa, jak ja. Zrobiłam parę kroków do przodu, Selene wyciągnęła rękę w obronnym geście. Aż tak ją przestraszyłam? Tak bardzo przypomina mi mnie...
Zrobiło mi się bardzo przykro...z lekkim wahaniem objęłam ją. Byłam znaczni niższa, ale to nie przeszkadzało jej w łkaniu na moim ramieniu. Dawniej przyjaciółki mi się wypłakiwały, ja im...ale to było w innym życiu. Czułam się dziwnie, jakby ciałem nieobecna w tym świecie. Gdy w końcu oderwała się ode mnie, raz jeszcze szepnęła przeprosiny.
- Nie przepraszaj...niepotrzebnie się wydarłam - odszepnęłam
- Ale...nie powinnam się wtrącać - mruknęła, pocierając rękawem bluzy oczy
- No tu ci przyznam rację, ale dobrze, że wyraziłaś swoje zdanie. I nie płacz już, makijaż ci się zepsuł - zaśmiałam się


[Selene? Brak weny ;w;]

Od Leo CD Ariany

- Zależy mi na tobie - te słowa Ariany przywróciły wspomnienia, które chciałem wymazać z pamięci. Dałem jej wybór, poszła do Dyllana. Ja to rozumiem i nie chce aby ona przeze mnie chodziła z głową w dół i z płaczem.
- Czyżby ? - zapytałem lekko unosząc brew.
- Leoś..to jest wszystko skąplikowane.
- Nie sądze - powiedziałem cicho i zabrałem jej rękę.
- To jest prawda, co mówię.
- Dobrze Ari, wiem. Stwierdziłaś, że chcesz mi pomóc, ale to już jest nie wykonalne. Zrobiłem wiele błędów i nie da się ich naprawić. Kocham cię i będę traktował jak siostrę, bo wiem, że wszystko straciłem.
- Nie straciłeś.. - powiedziała stając na palcach i chwytając moją twarz w dłonie.
Nie wykonam pierwszy ruchu choć to mnie kusi. Dziewczyna patrzyła mi w oczy a ja w pewnym momencie uciekłem wzrokiem.
- Leo - wyszeptała.
Mój wzrok ponownie powędrował na jej twarz.
Dlaczego dzielą nas te dwa centymetry... chciałbym aby było jak dawniej ale to jest już nie możliwe...
Moje rozmyślania przerwała Ari całując mnie. Byłem w szoku i szczerze nie mogłem się powstrzymać aby to odwzajemnić, lecz po chwili chwyciłem dziewczynę za biodra i delikatnie odsunąłem.
- Ari, nie...nie mogę. Możesz mi pomóc nie pomijając mnie ale nie tak. Nie rób mi tego abym później cierpiał...

<Ari?>

Od Leo CD Selene

Nagadałem się praktycznie na nic. Gdzy zapytałem Seme czy coś rozumie, odpowiedziała, że nie.
- Eh... to może inaczej.
- Mnie jest trudno czegoś nauczyć - powiedziała obracając kij.
- Biała kulka uderza w kolorowe. Jak jakaś wpadnie do dołka to jest twoja, patrz - zdjąłem ramkę i uderzyłem zza pleców kijem w bile. Wpadła połówka.
- Ja mam teraz te kulki które mają tylko pomalowany pasek na jakiś kolor a ty masz te całe kolorowe.
Selene patrzyła na mnie jak bym z drzewa spadł... eh... to będzie trudne.
Wykonałem kolejny ruch pudłując.
- Weź tą białą i ustaw prz kolorowej, która jest najbliżej dołka.
Dziewczyna wybrała miejsce i postawiła bile.
- Teraz tylko uderz w tą białą kijem.
Bila wpadła. Wystarczyło aby ona się odwróciła i już miała kolejną bile w zasięgu wzroku.
- No dawaj - lekko się uśmiechnąłem. Selene trafiła ale nie wbiła.
- Takie to trudne ? - zapytałem gdy skończyła swoją kolejkę.
- Myślałam, że będzie trudniej.
- No widzisz - zaśmiałem się - tylko jak coś to czarną wbijasz na końcu - lekko się uśmiechnąłem.
Zagraliśmy dwie partyjki i stwierdziliśmy, że mamy dość.
- Mam propozycje, chodź - chwyciłem dziewczynę za nadgarstek. Ta lekko się wzdrygnęła ale ruszyła za mną.
Poszliśmy do mojego pokoju. Sema wyglądała na zdezorientowaną.
Sanczes usadowił się na łóżku.
~ Nie gadaj, że chcesz wyciągnąć, to...
- Tak, raczej tego nie zapomniałem jeszcze - przekazałem mu w myślach.
- Siadaj Selene - wskazałem ręką na łóżko.
Wykonała moje polecenie a ja wygrzebałem z dna szafy czarny pokrowiec wraz z instrumenten.
- Grasz ? - zapytała cicho.
- Bardzo rzadko i nikt o tym nie wie... - rzekłem siadając na kanapie wraz z gitarą.
Wyciągnąłem ją z pokrowca, czarna bestia z autografami. Kiedy ja ostatnio na nią patrzyłem eh...
Przejechałem dłonią po niej i nastroiłem.
- Propozycja piosenki ? Zagram wszystko co można pośpiewać - uśmiechnąłem się.

<Selene?>

Od Dylana C.D. Ariany

Wyglądała pięknie, ale nie widziałem jej jak to normalnie powiedzieć.
- Ładnie wyglądasz - odparłem, a ona się lekko zarumieniła, brawo Dyll.
- Jakieś plany na dziś? - zapytała.
- Może - szepnąłem i przejechałem wzrokiem po jej nogach. Jednak zakolanówki są seksowne. - Daj mi pięć minut.
Rzuciłem gitarę na łóżko, złapałem za ubrania i polazłem pod prysznic. Po niecałych czterech minutach wypadłem ogarnięty z łazienki, tylko koszulki mi brakowało. Z szafy wygrzebałem cienki czarny sweter i wcisnąłem się w niego. Po chwili spojrzałem na Ari, siedziała za spuszczoną głową, nie patrzyła na mnie. Podszedłem do niej, kucnąłem przed nią, delikatnie uniosłem jej podbrudek, żeby spojrzała na mnie.
- Czy ty się wstydzisz? - zapytałem łagodnie.
- Nie - unikała mojego spojrzenia, roześmiałem się. - Co?
- Znasz mnie całe życie głuptasie, nie masz czego się wstydzić - kciukiem muskałem jej policzek.
- Ale to co innego.
- Bo teraz nie jestem tylko Dylanem, tylko Dylanem, który jest chłopakiem?
- Tak - odparła rumieniąc się.
- Okey, dla mnie to też coś nowego patrzeć na ciebie w ten sposób...
- Czyli w jaki? - zainteresowała się. Długo krążyłem wzrokiem po jej ciele.
- Jak na dziewczynę, do której nie tylko żywię skrytą miłość, ale której pragnę i mogę pragnąć - odparłem. Dlaczego takie gadanie zawsze jest takie trudne? - Chodź, porywam cię.
- Dokąd? - wstaliśmy, podałej jej moją skórzaną kurtkę, sam założyłem inną.
- A żadne konkretne miejsce, ale gdzieś gdzie nikogo nie spotkamy - uśmiechnąłem się. Wyjżałem na korytarz. Pusto, wyciągnąłem rękę w stronę Ari, po chwili szliśmy ze złączonymi dłońmi po placu. Spojrzałem na nią, a ona po chwili zadarła głowę w górę. Wyplątałem rękę i objąłem ją ramieniem. Uniosła brew - To nie przedszkole, żeby za rękę chodzić.
- Mmm widzę ktoś się tu boi zdradzić.
- Raczej boi się ciebie rozczarować.
- Dylan... bo ja... - przerwała.
- Słuchaj księżniczko, to wszystko związane z uczuciami, przerasta nas oboje, a to znaczy, że oboje musimy się tego uczyć, nie oczekuję wiele - odparłem. - Trochę miłość, trochę śmiechu i przyjemności i będzie dobrze.
- Hamuj się z tą przyjemnością - dostałem z łokcia.
- No jak mam się hamować, skoro się jak ubrałaś - już miała coś powiedzieć, ale przerwałem jej pocałunkiem.
Minęliśmy jeziorko i zagłębiliśmy się w las mniej wydeptaną ścieżką. Las stawał się coraz gęstszy, jednak pełen śniegu nadal był malowniczy i pełny blasku.
- Chcesz mnie tutaj wykorzystać i zabić? - zaśmiała się Ari.
- Na pewno nie zabić - wyszczerzyłem się i jeszcze mocniej ją objąłem. - Już prawie jesteśmy.
To była prawda, ponieważ po chwili drzewa ponownie się przerzedzily, z gąszczu wyszła niewielka polana pokryta białym puchem, na jej uboczu stała ławka. Zaprowadziłem tam Ari.
- Kiedyś musiał tu być park - odparłem.
- Kiedy znalazłeś to miejsce?
- Kiedy biegałem za moim przyjacielem, aby nie umarł sam, dusząc się - na ławce stały dwa kieliszki.
- A to co? - uśmiechnęła się.
- Coś mi się wydaje, że kiedyś wspominałaś, że chciałabyś się napić prawdziwego francuskiego szampana - odparłem wyjmując butelkę z wewnętrznej kieszeni kurtki.
- Ale... jak?
- Tajemnica - pocałowałem ją.
- A truskawki gdzie? - zrobiła skwaszoną minkę. W tym momencie do ławki podfrunęła wielkie czarne ptaszysko, zostawiło mały koszyczek na ławce i odfrunęło.
- Już dostarczone - wyszczerzyłem się.

Ari?

Od Leo CD Charlie

Gdy Alexander złapał mnie za nadgarstek wiedziałem, że sam będę musiał sobie z nim poradzić. On jest nie obliczalny więc lepiej aby nikt się nie wtrącał...ale jednak Charlie się odezwała.
Cholera, nie będę w stanie go powstrzymać przed atakiem jeśli taki nadejdzie.
Stało się. Rose go poturbowała, a on jej oddał z całej siły w twarz.
- Jesteś idiotą, już wiesz dlaczego z tobą nie jestem - syknąłem cicho w stronę chłopaka.
- Jak by mnie to obchodziło, że kaleka coś mi zrobi - zaśmiał się patrząc mi w oczy.
- Jebany damski bokser - wycedziłem przez zęby i go znokautowałem. Miałem go dość, co chwile mnie nachodził. Nie zaszkodzi jak się pozbędzie jeszcze kilku zębów...
Tym razem jednak mu ich nie wybiłem.
Poszliśmy do sektora szpitalnego. Trzebabyło nastawić Charlie nos. Ja znowu dostałem okład na kłykcie. Pax jeszcze troche a mi rachunek wystawi za tak częste przychodzenie.
Dziewczyna powiedziała, że mieliśmy iść oglądać film więc ruszyliśmy w stronę jej pokoju.
Miała bardzo dobry pomysł z tym rzutnikiem. Jednak w pewnym momencie zatrzymała film.
- Co z wami ? - warknęła wycierając krew.
- Proszę - powiedział Sebastian podając jej chusteczki.
- Nie potrzebnie się wtrącałaś - walnąłem prosto z mostu.
- Dlaczego ? - zmarszczyła brwi.
- Stare zatargi. On ma świra na moim punkcie i jest psychicznie niezrównoważony, a tak poza tym do dzięki za pochwalenie wybicia mu zębów - lekko się uśmiechnąłem.
- Wiesz co... z ciebie był by dobry bokser - zwrócił się do Charlie Sebastian.
- Ciosy to ty miałaś perfekcyjne - pokazałem kciuk w górę.
- W tym to jestem też dobra - powiedziała z uśmiechem.
- Jeszcze mi powiedz, że to trenowałaś - prychnąłem.
- Była mistrzyni kickboxingu to ja, witam - wystawiła w moją stronę prawą pięść do przybicia żółwika.
Kopara wręcz mi opadła.
Przybiłem z nią żółwika i rzekłem:
- Stary i zapomniany Bokser z tej strony.
- Może jak wyzdrowieje to zawalczymy ? - zaśmiała się dziewczyna.
- Damskim bokserem nie jestem, wracajmy już do filmu.
Dziewczyna siedziała między nami patrząc uważnie na ekran.
Kilka minut przed godziną policyjną usłyszałem wydarcie się przez papugę Sebastiana.
~ Do siebie, już.
- Cicho... - powiedział Sebastian wskazując na śpiącą dziewczynę.
Na szczęśnie z nosa już jej krew nie leciała. A my wiedzieliśmy, że nie mamy szans aby udało się w ciągu dwuch minut przebiec na drugi koniec budynku.
- Zejdz z łóżka - powiedziałem do Seby.
Charlie była oparta o jego ramię więc on delikatnie położył ją na łóżku i przykrył kocem.
- Podzielimy się kanapą - szepnął.
- Mogę spać na fotelu, to żaden problem - powiedziałem cicho.
- Jak chcesz - westchnął i zablokował telefon dziewczyny aby nie świecił całą noc.
Wybrałem fotel, nie wiem dlaczego ale jak mam gdzieś spać, to biore fotel.
***
Usłyszałem dźwięk wody w łazience.
Rose spała jak zabita więc to musiał być Sebastian.
- Jestem zerem - usłyszałem jego głos, później coś mruczał pod nosem i nie dało się zrozumieć. Po kilku minutach wrócił na kanapę i podzedł spać dalej.
Gdy wybiła godzina ósma wstałem a piętnaście minut później cała reszta.
- Miałam fajny sen, Leo, byłeś w nim ty i Sebastian...
- Jak tam nos ? - przerwał jej chłopak.
- Dobrze - lekko się uśmiechnęła i po chwili dodała - więc byliście w tym śnie i ...

<Charlie DO DUPY>

Od Charlie C.D Sebastiana

Chwilę wpatrywałam się w Sebastiana, marszcząc brwi w złości. Dlaczego wybrał akurat tę część wyzwania? Kiedy wlepił we mnie swój pytający wzrok, energicznie pokręciłam głową. Szybko założyłam na głowę kaptur i ściągnęłam sznureczki, ukrywając tym samym całą swoją twarz.
- O Nie, Na to nie licz. Rób z siebie barana i ściągaj ciuchy. Ja nie patrzę. – mruknęłam. Długo nie wytrzymałam z tym kapturem na głowie, po czasie zaczęło brakować mi tlenu, przez co byłam zmuszona do ściągnięcia okrycia. Kiedy skierowałam swój wzrok na Sebastiana, siedział już w samych bokserkach, z miną naburmuszonego dziecka. Z trudem powstrzymałam falę śmiechu. Dziwnym trafem, przegrałam ostatnią rundę, za co zostałam obdarzona niewykonalnym zadaniem.
- Zrób z pięć pompek. Jak nie zrobisz, zostaniesz przechrzczona mianem laleczki, nie umiejącej sobie poradzić dziewczynki. – warknął Alex, wyginając usta w sprytnym uśmiechu. Posłałam w jego kierunku złowrogie spojrzenie, wyjmując w tym samym czasie ogipsowaną rękę z kieszeni.
- Mam złamaną rękę baranie. Nie mogę zrobić pompek.
- Więc będziesz lalunią, ojej. – udał przejęcie, po czym głupkowato się zaśmiał. Kiedy to zrobił został obdarzony przez moich przyjaciół zspojrzeniami, które mogły wskazywać tylko jedno – „ masz przejebane” .
- Wolę być lalunią niż szczerbatym pieskiem. – Uśmiechnęłam się sztucznie po czym wyprostowałam nogi. – Koniec gry, więc może znajdźcie sobie jakieś inne zajęcie. – rzuciłam do chłopców, którzy zaszczycali nas swoją obecnością kilka ostatnich godzin. Schlierenzauer warknął coś pod nosem po czym wstał i biorąc za fraki swojego kumpla wyszedł. Leo i Sebastian obdarowali mnie zdziwionymi spojrzeniami.
- No co? – zmarszczyłam brwi, po czym zaczęłam zbierać karty do kupy.
- Szczerbaty piesek, huh? – zaczął Sebastian, po chwili wciągnął na tyłek spodnie.
- Nie miał górnej dwójki i trójki oraz dolnej jedynki, nie gadajcie, że nie widzieliście. Ktoś mu niezły cios zasadził – parsknęłam śmiechem odnosząc karty na swoje miejsce. Gdy wróciłam chłopcy zaproponowali film. Cóż, ostatnio było w miarę sympatycznie, więc zgodziłam się, proponując swoje lokum. W pokoju miałam zrobiony prowizoryczny rzutnik, który mógł pokazać na ścianie obraz wielokrotnie większy. Przemierzając korytarz, ponownie trafiliśmy na tego barana Alexandra. Bez słowa złapał Liona za nadgarstek, po czym zaczął go ciągnąć w przeciwnym kierunku.
- Ej koleś, ogarnij się ok? Jak na razie sprawiasz tylko kłopoty i wkurwiasz wszystkich dookoła. – rzuciłam, kiedy mężczyzna zaczął ciągnąć bruneta. Na moje słowa odwrócił się, po czym stanął naprzeciwko. Był wyższy, co zmusiło mnie do zadarcia głowy w górę. Patrzyłam mu w oczy, we własnych mając złość.

niedziela, 29 stycznia 2017

Od Selene CD Leo

 - Nauczę cię - powiedział chłopak, uśmiechając się psotnie. Nie byłam pewna, czy odwzajemnić uśmiech, czy raczej zacząć się martwić. W końcu niepewnie uśmiechnęłam się do niego, na co jego kąciki ust uniosły się jeszcze wyżej. Przez chwilę szliśmy w ciszy. Nie za bardzo wiedziałam co robić, więc by uspokoić ręce, zaczęłam przeczesywać palcami włosy.
 Poczułam na sobie wzrok Leo. Przyznam szczerze - peszyło mnie to trochę. Cieszyłam się tylko, że nie rumienię się tak łatwo, bo przy mojej cerze jest to strasznie widoczne.
 - Więc... na co bierzesz leki? - rzucił lekko brunet, zapewne usiłując nawiązać rozmowę. A przynajmniej takie odniosłam wrażenie...
 - Na amnezję. I stereotypię - powiedziałam, starając się brzmieć spokojnie. Dlaczego patrzył się na mnie aż tak badawczo?
 - Co to ta... serotypia? - z lekkim trudem wypowiedział nowe słowo, a przynajmniej starał się to zrobić, i zmarszczył brwi. Uśmiechnęłam się delikatnie. Odrobinę mnie bawiło to, że nie wiedział jak to powiedzieć. Przecież to było oczywiste!
 ... chyba. Chociaż w sumie to, że lekarze umieli to wypowiedzieć, nie oznaczało, iż inni też.
 - Stereotypia - poprawiłam go - Niekontrolowane ruchy rąk, wykonywanie nimi bezcelowych i powtarzających się czynności takich jak machanie, splatanie i rozplatanie, czy przeczesywanie włosów - wyrecytowałam z pamięci. Tyle akurat zdołałam zapamiętać. Zazwyczaj warto wiedzieć na co jest się chorym, prawda?
 Weszliśmy do sali rozrywki. Było tam kilka osób, ale na szczęście zajmowały się sobą, nawet nie zwracając na nas uwagi. Z głośników płynęła jakaś radosna muzyczka, zapewne mająca porywać do tańca, jednak niezbyt się w tym sprawdzała. Po prawej stronie stał stół do bilarda. Popatrzyłam na niego z niepewnością. Uczenie się nowych rzeczy w moim przypadku było bardzo trudne, większość kwestii szybko zapominałam. Chyba tylko piosenki umiały mi wejść szybko do głowy.
 - To zaczynamy - Alves zatarł ręce, po czym podał mi kij. Wyciągnął skądś spore kule i za pomocą foremki w kształcie trójkąta ustawił je na środku zielonej wykładziny. Jedną z nich, białą, ustawił w pewnym oddaleniu, naprzeciwko rogu owego wieloboku - Polega to na tym, że na początku, przy rozbijaniu, biała kula musi być wybita z bazy. Jeśli jakakolwiek bila wpadnie do łuzy wtedy, to stół jest "otwarty" - tłumaczył mi chłopak, wskazując na odpowiednie miejsca na stole, jakby miało mi to jakoś pomóc w ogarnianiu tego - Gdy stół jest otwarty, należy zadeklarować którą bilę ma się zamiar wbić do której łuzy, jeśli się to uda, to ten kolor jest twój, a przeciwnika jest ten drugi. Jeśli nie, to po prostu kolej przeciwnika. Tak długo, jak będzie się trafiać bilami do łuz pod rząd, można grać przekazywania pałeczki przeciwnikowi. Przegrywa się, gdy zrobi się faul, wybije się bilę poza stół... - Leo urwał, widząc moje puste spojrzenie - Rozumiesz?
 - Nie
Leo?

Od Ari CD Dylana

Plułam sobie w brodę za to, jak go potraktowałam wczoraj. Chciałam jak najszybciej wyjść, żeby znowu nie zrobić czegoś, czego później bym żałowała. Cholera, przecież to ja nalegałam...i dlaczego teraz to on miał cierpieć? Martwiłam się, że to on mnie wykorzysta, a na razie jest odwrotnie. Tam, na tej ławce...to było niesamowite. Jakbym w jednej chwili znalazła sens swojego życia. Mogłabym bez końca całować te słodkie usta...mimo, że to nie był mój pierwszy pocałunek, to zdecydowanie najlepszy. Ale zawsze musiał mi się włączyć ten system obronny...strach przed odrzuceniem tak silny, że sama odrzucałam ludzi. Kiedy to się w końcu we mnie przełamie? Może nigdy. Bo przyjdzie mi sczeznąć w tej dziurze. Czy to będzie jutro na rozłączeniu, czy za dziesięć lat na zapalenie płuc...to już nie miało dla mnie znaczenia. Mam u boku kogoś, kogo kocham ponad życie...i mogłabym zginąć nawet teraz.
Ale nie chciałabym zginąć ze wstydu w tym momencie, ponieważ ktoś, kto by mnie znalazł, zobaczyłby mnie ubraną jedynie w koszulkę. Zwinnie przemykałam po korytarzu, co trochę psuło człapanie Daerona. Otworzyłam drzwi do swojego pokoju i odetchnęłam z ulgą, wszystko wyglądało tak, jak przed moim niespodziewanym wyjściem. Błyskawicznie wskoczyłam pod prysznic...postanowiłam też umyć włosy, co w moim przypadku było już czymś wielkim. Nienawidziłam myć włosów. Chyba szatan we mnie wstąpił. Po kąpieli otworzyłam szafę, po dosłownie sekundzie od jej otworzenia przywaliła mnie sterta ubrań. Jakimś cudem wygrzebałam jednak w miarę nowe dżinsy oraz czarną koszulkę z Nirvaną.
- Co sądzisz? - pokazałam dogowi ubrania
Ten tylko z niesmakiem pokręcił głową.
~ Zaraz...czy ty się stroisz? - zapytał nagle
Zarumieniłam się, by po chwili przyjąć obronną postawę.
- Nie powinno cię to obchodzić
Pies zachichotał tylko, a raczej po swojemu zaszczekał, i podszedł do szafy. Grzebał łapą chwilę w tej stercie, aż wydobył na światło dzienne granatową sukienkę do kolan.
~ Jeszcze do tego czarne zakolanówki i będzie bomba
Mój daemon miał większe pojęcie na temat mody ode mnie. Super. Wywróciłam tylko oczami, złapałam za zakolanówki i poszłam do łazienki się przebrać. Gdy wyszłam i okręciłam się w niej, ze zdziwieniem stwierdziłam, że nie czuję się wcale tak źle. A po spojrzeniu Daeorona wywnioskowałam, że wyglądam zjawiskowo. Tak ubrana ruszyłam z uśmiechem na ustach z powrotem do Dylana.
***
Drzwi były otwarte, a z pokoju wydobywał się dźwięk gitary i ciepły, czysty głos, który mógł należeć tylko do jednej osoby. Z lekkim wahaniem weszłam do środka.
- Nie wiedziałam, że śpiewasz - powiedziałam, by z przerażeniem stwierdzić, że drży mi głos
Cholera. Myślałam, że to wszystko nas zbliży, ale ja tylko jeszcze bardziej się wstydzę.
- Nie śpiewam, bo nie potrafię. Choć, pograsz ze mną.
- Nie mam chyba talentu - zaśmiałam się
- Nie istnieje coś takiego jak talent
- Ah tak? - udałam obrażoną
Wywrócił tylko oczami i podsunął się, robiąc mi miejsce na łóżku. Przez chwilę usiłowałam się przełamać, biłam się z myślami i...w końcu cmoknęłam go w policzek. Brawo, idiotko.
- Ślicznie wyglądasz - powiedział, przyglądając mi się dłuższą chwilę
Oh, świetnie, że zauważyłeś. Poczułam, jak się rumienię.
- Jakieś plany na dzisiaj? - uśmiechnęłam się.


[Dyll?]

Od Jokera

To był feralny dzień. A dlaczego? Zaraz wszystko opowiem...
Jak zwykle co trzy dni szykowałem się do napadów na banki, na ludzi, albo płacili mi za zabicie kogoś. Ale dzisiaj wybrałem napad na bank. Razem ze swoim Daemonem idealnie opracowaliśmy plan działania. Opracowaliśmy wszystko krok po kroku. Gdy nadszedł ten czas przeszliśmy do planu działania. Wszystko szło jak  z płatka. Gdy wychodziłem już z workiem pieniędzmi w bocznych drzwiach czekali oni. Oni czyli ci z tego naukowego czegoś. Gdzie takich jak ją tam zamykali i badali. Zacząłem się śmiać psychopatycznie. Zacząłem z nimi walczyć ale gdy złapali Daemona złapali i mnie. Niech to szlak jasny. Dali mi lek dzięki któremu zasnąłem.
Obudziłem się w jakimś pomieszczeniu. Jakoś Wstałem nie wiedząc gdzie się znajduje. Po jakimś czasie wszystko zrozumiałem. W końcu zobaczyłem kobietę która to prowadziła. Uśmiechała się... Zacząłem się śmiać. Nagle jacyś ludzie wzięli mnie i zaczęli przeszukiwać. Nie przeszkadzało mi to zbytnio. Stałem i się śmiałem.
- Z czego się śmiejesz? - zapytała patrząc na mnie
- Z was wszystkich, chcecie nas okiełznać co wam się nie uda - wybuchem psychopatycznym śmiechem
Jakiś gość podszedł do wielce niby pięknej panienki.

Od Danaya'i

On mnie gonił, uciekałam, aż dobiegłam do muru, próbowałam znaleźć wejście, lecz on był szybszy. Uderzył mnie, złapałam się za policzek.
- Jesteś moją, nie uciekniesz mi mała dziwko. - Powiedział, zaczął mnie dotykać. Odepchnęłam go tak mocno jak tylko mogłam i zaczęłam znowu uciekać, w pewnej chwili skrzydła się pojawiły, a ja się wzniosłam i wleciałam na drugą stronę muru. Szłam było ciemno nie wiem, która nawet godzina. I nagle ciemność, słyszałam głos kobiety...
Ze snu wyrwalo mnie walenie do drzwi. Zwlekłam się z łóżka i podeszłam żeby otworzyć. Za nimi była ta kobieta Margaret Hersey. Wpuściłam ja do pokoju, po co przyszła??
- Danaya nie zbliżaj się do muru, pamiętam tamta dziewczynę. Nadal próbujemy to rozgryźć. - Powiedziała siadając na brzegu łóżka.
Kiwnęłam głową, na znak że rozumiem. Nie chciałam powtórki, to było dawno, a ten sen..jakby to się zdarzyło wczoraj... Nie pamiętam nic z przeszłości. Pojawiają się urywki, ale to nie całość. Jakby jakąś blokada mi to uniemożliwiła..

Fromax



  • »Spectre: Danaya 
  • »Płeć: Męska
  • »Imię: Fromax 

Danaya Nox

  • ⇀Płeć: Kobieta
  • ⇀Imię i Nazwisko: Danaya Nox
  • ⇀Ksywa: Dan, Day, Nay, Nix
  • ⇀Wiek: 19 lat
  • ⇀Data Urodzenia: Jedenasty Dzień Ósmego Miesiąca
  • ⇀Orientacja: Hetero

Kurimi


  • » Spectre: Joker
  • » Płeć: Samiec
  • » Imię: Kurimi

Joker

  • ⇀Płeć: mężczyzna
  • ⇀Imię i Nazwisko: Nie ma ani nazwiska ani imienia znany jest jako Joker dla ciebie Mr. Joker
  • ⇀ Ksywa:Joker, Klaun, Szaleniec, Psychopata 
  • ⇀Wiek: 23
  • ⇀Data Urodzenia: Dwudziesty drugi Dzień Drugiego Miesiąca
  • ⇀Orientacja: Hetero.

Od Dylana C.D. Ariany

Wyszła. Jeszcze nigdy mnie tak nie skręcało kiedy wychodziła ode mnie. Nawet jak z tamtym debilem się całowała. Złapałem za spodenki z szafy i bluzę i wylazłem zapalić. Najciszej jak potrafiłem przeszedłem obok drzwi Leo, jakaś postać za oknem przykuła moją uwagę. Dziewczyna, ładna, jakby znajoma. Stała bokiem, a kiedy się odwróciła nogi się pode mną ugięły. Carol… Nagle drzwi Leo się otworzyły, popchnął mnie i przywaliłem ramieniem o ścianę.
- Czego debilu? Chcesz mnie połamać czy jak?
- Powiedz mi, że mi się przewidziało wczoraj.
- Nie - odparłem. - No ale zrozum Carol to moja była. Musieliśmy coś sobie wyjaśnić...
- Carol? - zdziwił się.
- A kogo widziałeś?
- Nie ważne… na papierosa idziesz?
- A Josha muszę dorwać, bo ostatnio ciężko z tym - minąłem go. - Nara buraku.
- Spierdalaj frajerze - odparł z uśmieszkiem i zniknął za drzwiami. Odetchnąłem z ulgą. Kiedy wyszedłem na plac, Carol już tam nie było. Doskonale. Spotkanie z nią w tym momencie, jest ostatnim czego chcę. Nagle obok mnie znalazł się Josh.
- Dobry - odparł zachrypniętym głosem.
- Dopiero wstałeś?
- Ja nie wstałem, ja nadal śpię - oparł się o moje ramię, miał zamknięte oczy. - Ktoś mi szepnął, że czegoś ode mnie chcesz. A dokładnie wykrakał.
- Jest delikatna sprawa.
- Ja nie diluję.
- Obudź się idioto i włącz myślenie! - wydarłem się, a on nawet nie drgnął.
- Cichaj, bo sobie pójdę.
- Dobra… jestem…. w sumie chyba można tak powiedzieć… Jestem z Ari.
- Co?! - odsunął się ode mnie. - Pojebało? Przecież ona ma Leo.
- Jess, nie będę ci tego tłumaczył.
- Co ja mam do tego?
- Jak się wygadasz, to ci urwę łeb…
- Prędzej Leo tobie urwie - przerwał mi. - No okey, będę cicho, na miarę swoich możliwości.
- Dzięki, dymka?
- Co za debil - warknął i poszedł sobie, a ja zacząłem się śmiać. Zapaliłem jednego papierosa i wróciłem do środka. Zimno było jak cholera, a nienawidzę zimna.
Kiedy już znalazłem się w pokoju, to trochę ogarnąłem to, co walało się po ziemi. Spojrzałem na stojącą w kącie gitarę elektryczną. Oj dawno nie grałem. Usiadłem na krawędzi łóżka, podłączyłem piecyk i wziąłem gitarę do ręki. Cicho zacząłem brzękać, a po chwili zacząłem grać piosenkę Don’t Cry Guns N' Roses. Uwielbiałem ją. Była tak przepełniona dziwnym smutkiem… była przepełniona Joshem i Carol. Ten rok bez Ariany dużo zmienił. Może za dużo? Postanowiłem, że przy najbliższej okazji pogadam z Carol, nie chcę jeszcze większego bagna.
- And don't you cry tonight, don't you cry tonight, don't you cry tonight. There's a heaven above you, baby and don't you cry tonight - śpiewałem bardzo cicho.
- Nie wiedziałam, że śpiewasz - w drzwiach stała Ari.
- Nie śpiewam, bo nie potrafię - dalej brząkałem. - Choć, pograsz ze mną.

Ariś? 

Od Ariany CD Dylana

- Całować to nie zabroniłam.
- Nie lubię, jak ktoś mi rozkazuje. - oburzył się
- Przyzwyczajaj się, bo ja też.
Nie protestowałam jednak, kiedy włożył mi dłoń pod koszulkę i gładził po plecach.
- Pocałuj mnie - szepnęłam, patrząc intensywnie w te cudowne oczy.
Widziałam w nich jednak tylko rozbawienie, co zdecydowanie mi się nie spodobało.
- Mówiłem już, nie lubię, kiedy ktoś mi rozkazuje
- Oh, ale to było prośba - zaśmiałam się niewinnie
- No nie wie...- przerwałam mu, wpijając się w jego usta z dziką zachłannością.
Początkowo lekko się opierał, ale już po chwili oddawał pocałunki z równą pasją i namiętnością.
Niespodziewanie oderwałam się od niego, chowając głowę w jego bok i tym samym uniemożliwiając dalsze pocałunki.
- Doprowadza mnie do szaleństwa - usłyszałam tylko, zanim zapadłam w objęcia Morfeusza.
***
Obudziłam się w dość dziwnej pozycji. Leżałam na plecach, a na moim brzuchu leżał Dyll.
 : Hm, czy to nie powinno wyglądać odwrotnie? Westchnęłam tylko i delikatnie wysunęłam się spod jego ręki i tułowia. Jęknął coś, a ja wstrzymałam oddech, mając nadzieję, że się jednak nie obudził. Na szczęście nie wykazał żadnych oznak o tym świadczących. Była dopiero szósta, nie powinnam nikogo spotkać na korytarzu przy dobrych wiatrach. Ubrana jedynie w męską koszulkę i majtki wzbudziłabym nie lada sensację. Nacisnęłam klamkę, ale ta nie chciała jednak otworzyć drzwi. Cholera, no tak...przecież wczoraj je zamknął od wewnątrz. Wróciłam do łóżka, nachyliłam się nad nim i zaczęłam szukać na łóżku klucza...musiał gdzieś go wczoraj tutaj rzucić.
Nagle, gwałtownie pociągnięta za koszulkę, straciłam równowagę i runęłam na chłopaka całym ciałem.
- A gdzie to się panienka wybiera? - powiedział, unosząc za podbródek moją głowę z jego torsu
- Śpij, księżniczko - zaśmiałam się
- Ty za to fajnie mruczałaś przez sen...
Serce momentalnie mi zamarło. Nie miałam zwyczaju gadać przez sen, cholera...ciekawe, co mówiłam. Przeturlałam się, zgrabnie "spadając" z łóżka na cztery łapy, jak kot. Klucz miałam w lewej dłoni, po chwili siłowania się z zamkiem otworzyłam je. Nie dane mi było jednak wyjść, ponieważ do ziemi przygwoździła mnie biszkoptowa kulka. Nie, istna góra.
Zostałam nieoszczędnie zaśliniona i polizana po twarzy.
- Daeron, spokojnie - zaśmiałam się i spojrzałam na Dylla - Teraz musisz dać mi wyjść, inaczej poszczuję cię nim
Chłopak z rezygnacja machnął ręką, ale i tak widziałam ten szeroki uśmiech na jego twarzy, który starał się zakryć.
- Wrócę - obiecałam i wyszłam

[Dyll? Taki troszkę brak weny :c]

Od Leo CD Selene

Byłem zdziwiony zachowaniem Semy ale w końcu jest wariatką... choć ja staram się na to nie zwracać uwagi.
- Skąd się tu wziąłeś ? - zapytała.
- Złapali mnie jak byłem na "wakacjach"... akurat miałem przerwę między kontraktami. Ludzie się domyślali, że coś jest nie tak jak wszędzie chodzę z fenkiem... siedziałem wtedy w hotelu. Dali mi dziesięć minut.
Kiszę się już tutaj dłuższy czas i stwierdzam, że po miesiącu można dostać na głowę a ja tu siedzę o wiele dłużej, a ty skąd się wzięłaś ?
- Ja..em.. ze szpitala. Jak mnie tylko sypisali, to znalazłam się tutaj.
- Wiesz może dlaczego masz takiego zwierzaka ?
- Byłem sprytny. Fenek, to lis, dużej różnicy nie ma. Zawsze miałem wymówki jak nawiałem ze szkoły albo jak coś zrobiłem, to potrafiłem pomotać tak wszystko, że zawsze było to na moją siostrę. A jak byłem już starszy, to spryt przydawał się w tym co robiłem - w tej chwili Sanczes wskoczył mi na ramię i zaczął się do mnie wtulać.
***
Gadaliśmy tak jeszcze dłuższy czas. Dziewczyna pytała o wszystko a ja odpowiadałem. Zastanawiam się dlaczego ona ma tak niską samoocene.
- To co żółwik na zgodę ? - uśmiechnąłem się przyjaźnie i wyciągnąłem pięść w jej stronę.
Dziewczyna na początku lekko się cofnęła ale po chwli przybiła żółwika.
- Chodź się przejdziemy, takie siedzenie w jednym miejscu nie jest dobre, a wiem o tym, bo sam się przekonałem.
Zgodziła się.
Przepuściłem dziewcznę w drzwiach i ruszyliśmy na spacer po korytarzu.
Gdy wyprostowałem ręce i dałem je przed siebie aby strzelić kośćmi Sema zadała mi pytanie.
- Bolało ?
- Co konkretnie ?
- To... - powiedziała i dotknęła białych kresek na moich rękach.
- Nie bolało... bardziej uspokoiło...ale ostatnio przekonałem się, że zrobiłem to niepotrzebnie... - rzekłem chowając ręce w kieszeni.
- Nadal nosisz opatrunek ?
Wiedziałem o co chodzi, jedno miejsce mam tylko takie. Dlaczego temat zbiegł na mnie ?
- Tak, ale to ostatni tydzień - westchnąłem.
- Zapytam z czystej ciekawości, bierzesz jakieś leki ? - wlepiłem wzrok w dziewczynę.
- Em.. - po tym znam odpowiedź.
- Brałaś dzisiaj ?
Ta tylko pokręciła przecząco głową.
- W takim razie choć. Ty weźmiesz leki a ja dostanę nowy opatrunek.
Doszliśmy do sektora szpitalnego.
Ja usiadłem na krześle a Sema na kozetce czekając na leki.
Praktykant zerwał mi opatrunek.
- Coś ciężko ci się to goi Alves.
- Wiem - syknąłem gdy przyłożył mi opatrynek z alkoholem do rany.
- Przestań się rozciągać, bo wszystko przez to pęka i się nie goi.
- Tia.. okey.
***
Gdy Selene dostała leki a ja miałem opatrunek mogliśmy ruszyć dalej.
- Co powiesz na bilard ? - zaproponowałem.
- Nie umiem chyba w to grać - powiedziała dziewczyna. Ogólnie nad czymś myślała... jak bym umiał czytać w myślach, to bym wiedział.
- Nauczę cię - lekko się uśmiechnąłem.

< Selene ? Wena poszla w dal :/ >

Od Selene CD Savary

 - A ty, Selene... jak tu trafiłaś? - spytała dziewczyna. W sumie nie powinnam się dziwić, że to zrobiła, bo sama ją do tego sprowokowałam pytaniem o jej przeszłość, ale cóż... Oby tylko tematu zbytnio nie drążyła.
 - Szpital oddał mnie tu po nieudanym rozłączeniu Przyjaciela - odparłam, używając przy tym swojej najbardziej oderwanej od rzeczywistości miny i pustego głosu, starannie ukrywając, jak bardzo ten temat za każdym razem mną poruszał. Jednak nie odniosło to odpowiednie go skutku.
 - Szpital? Jak tam wylądowałaś? - zapytała zaciekawionym tonem Sav. Zmusiłam się do utrzymania jednakowego wyrazu twarzy, choć miałam ochotę się skrzywić. Nienawidziłam tego, że nie pamiętałam swojego życia.
 - Pożar domu, wypadek. Tak przynajmniej powiedzieli. Nic nie pamiętam z tego okresu, ani z tego co było wcześniej - powiedziałam wpatrując się pusto w ścianę nad ramieniem dziewczyny. Nie była to do końca prawda. Tak naprawdę były jeszcze koszmary, zadziwiająco realistyczne i zawsze takie same: o płonącym domu i krzyczących ludziach - Miałam poważne obrażenia, dlatego zabrano mnie do szpitala. Kiedy już udało mi się zacząć w miarę funkcjonować, poznałam innego Spectrę. Był moim Przyjacielem. Wierzył naukowcom, a ci go zabili... po tym zabiegu mnie odesłano tutaj, by mieć kłopot z głowy. - kątem oka zauważyłam, jak blondynka otwiera usta, zapewne by zadać kolejne pytania, ale ubiegłam ją, szybko zmieniając temat - Pójdziemy jutro nad jezioro?
Sav? Wybacz, że tak długo czekałaś :<

sobota, 28 stycznia 2017

Od Selene CD Ariany

- Słuchaj Selene...sama powiedziałaś, że uczucia to dla ciebie coś nowego. Bardzo mi przykro z powodu tego, co cię spotkało...ale zrozum, że miłość to bardzo skomplikowane uczucie. Ja także go nie rozumiem.- powiedziała Ari, siląc się na spokój.
 - Miłość to mieszanka dopaminy i noradrenaliny, wydzielanych w mózgu człowieka pod wpływem feromonów innej osoby - odparłam, przekrzywiając głowę - Miłość to uzależnienie od innej osoby - dopiero teraz spojrzałam na nią i zauważyłam łzy w jej oczach. Zamilkłam na chwilę, usiłując zrozumieć, co zrobiłam nie tak. - Dlaczego płaczesz? - spytałam ze zdziwieniem - Przecież ja tylko stwierdzałam fakty...
 - Fakty?! To według ciebie są tylko fakty?! - krzyknęła, a po jej policzku spłynęła kropla słonego płynu. Cofnęłam się o krok w tył, zaskoczona jej wybuchem.
 - Ale... - zaczęłam, jednak mi przerwała
 - Wsadź sobie gdzieś te fakty - ostatnie słowo niemal wypluła
 - Ja po prostu się zdziwiłam, bo dopiero teraz zrozumiałam, czemu nie wróciliście do siebie, Ari! - tym razem to ja wcięłam się jej w wypowiedź
 - Nie mów tak do mnie - burknęła dziewczyna - Tak wolno mówić tylko moim znajomym
 - Nie pamiętam jak się nazywasz - stwierdziłam, ale po jej minie stwierdziłam, że złym pomysłem było odezwanie się w tym momencie. Była naprawdę mocno poruszona
 - No oczywiście, że nie pamiętasz, wariatko - żachnęła się rozzłoszczona - Bo ci na mózg padło, świrusko!
 Spuściłam głowę, unikając jej wzroku. Miała rację, byłam tylko upośledzoną świruską, nie powinnam w ogóle mieszać się w sprawy innych. Poczułam jak łzy napływają mi do oczu. Objęłam się powoli ramionami, a włosy opadły mi na twarz, zakrywając ją niemal całkiem przed wzrokiem dziewczyny.
 - Przepraszam... - szepnęłam drżącym głosem. Naprawdę nie chciałam nic złego zrobić...
Ari?

Od Sebastiana CD Charlie

Gdy dziewczyna mnie przytuliła byłem zaskoczony. Znamy się przecież bardzo krótko. Nagle usłyszałem jej głos...
- Dziękuję za dostarczenie mi rozrywki, za śmiech, za miłą atmosferę. Dziękują za zaopiekowanie się mną, pomimo tego, że mogłeś mnie olać. Dziękuję..
Poczym poczułem jak przytula się trochę mocniej.
Nie będę stał przecież jak widły w gnoju, więc postanowiłem ją przytulić. Staliśmy tak dłuższą chwilę aż Charlie się nie odsunęła.
Rose położyła się na łóżku. Najwidoczniej leki zaczęły działać. Gdy miała zamknięte oczy, to przykryłem ją kocem i powiedziałem, że zaczekam aż zaśnie.
Nie minęło dużo czasu...
Wstałem z fotela i pocałowałem ją w czoło mówiąc ciche dobranoc. Nadal się obwiniam za to co się stało ale trochę mniej...

***
 Wstałem o szóstej przez Save. Obudziła mnie swoim skrzeczeniem.
~ Wstań, powiedz nie jesteś sam ! - po chwili śpiewała całą piosenkę...
- Sava do cholery... prosze ja ciebie przestań... - zakryłem głowę poduszką.
~ Kiedy umrę kochanie, gdy się ze słońcem rozstanę i będę długim przedmiotem smutnym...
- Sava !
~ Jest już cie....
W tej chwili oberwała poduszką... miałem jej dość.
Wstałem, zabrałem jedyną czarną bluzę w tej szafie. Miała ona na plecach nadruk. Biała liczba 66. Do tego zwiąłem stare jak świat Jordany i jeansy.
Gdy się przebrałem poszedłem na stołówkę. Były na niej cztery osoby.
Wziąłem jakąś sałatkę i kawę. Idealne śniadanie.
~ Dlaczego zielenina ?
- Bo nie chce mi się podgrzewać.
~ Ostatnio prawie nic ci się nie chce.
- Nie przesadzaj...
Kawa jest czymś co mnie stawia na nogi. Wole to niż energetyki.
Po zjedzeniu i wypiciu poszedłem chwilę pobiegać.
O jedynastej wrociłem do pokoju. Wziąłem prysznic i położyłem się jeszcze na chwilę.
Wybiła trzynasta.
Seba, czas coś porobić. Nie będę przecież leżał tylko.
Ruszyłem do pokoju rozrywki.
Miałem ochotę na jakąś gre. Nie wiem co mi odbiło ale odpaliłem na konsoli GTA.
Już chciałem klikać play ale usłyszałem za sobą głos.
- Cześć - dziewczyna usiadła koło mnie.
- Hey, wyspana ? - zapytałem z uśmiechem patrząc na nią.
- Tak, choć cały czas jestem senna.
- Nie dziwię się. Dostałaś mocne leki przeciwbólowe.
- Yhym... - mruknęła.
- Cześć kamraci - usłyszałem głos człowieka, który jest w głupkowatym nastroju.
- Cze - powiedziałem krótko i przybiłem mu piątkę.
- Włącz wyścigi, pościgami się w trójkę, bo są trzy pady.
- Wiesz, że pada się obsługuje dwoma rękami ?
- Hm...
- Leo jesteś genialny - mruknąłem wywracając oczami.
~ Mam pomysł niech Charlie skręca a ja będe trzymać jej gałkę na przyśpieszenie aby z wami wygrała !
Popatrzyliśy po sobie.
- Ja bym się założył o coś - rzekł Leo.
- O co ? - zainteresowała się Charlie, która już raz go pokonała i wygrała jego desery.
- Może o piwo ? - zaproponował chłopak.
- Niech będzie - powiedziała dziewczyna i przybiła mu żółwika.
Zaczęliśmy grać. Leo zostawał gdzieś w tyle a ja prowadziłem jednym okrązeniem.
- Oszukujesz - usłyszałem od Charlie.
- Ja ? Nie, jak niby ?
- Na pewno znasz te trasy na pamięć i dodatkowo wjechałeś w każdy skrót.
- Wydaje ci się - wyciągnąłem w jej stronę język.
- Jasne - powiedziała z udawaną złością.
- Leo, dawaj zrób na dwie osoby i do trzech wygranych - mruknęła dziewczyna.
Wykluczyli mnie z wyścigu. No co za ludzie... zająłem konsole a teraz muszę patrzeć jak oni się ścigają.
Po dwuch rundkach prowadził Leo. Charlie lekko się skrzywiła. Gdy to zobaczyłem dałem jej lekkiego kuksiańca w bok.
- Chcesz to wygrać ? - szepnąłem aby siedzący po drugiej stronie Leo nie słyszał.
Dziewczyna lekko skinęła głową.
- To słuchaj co będę mówił.. lewo, to prawo a prawo, to lewo.
- okey.
- Losiek, jak coś będę trzymał jej gałkę od prędkości.
- Dobra.
Zaczęliśmy wyścig. Dostaliśmy bonus na początku za idealny start.
- Ekhlewo - dziewczyna skreciła w prawo idealnie na skrót.
- Aphiprawo - udawałem kichnięcie - chyba się przeziębiłem - zaśmiałem się.
W ten sposob dojechaliśmy do mety.
- Dwa do jednego Alves. Wybieraj mapę - powiedziałem z uśmiechem.
Leo wybrał najtrudniejszą. Ile razy to ja ją przeszedłem.. em dwa.. Houston mamy problem.
Tu nie znałem skrótu trzeba było iść na żywioł. Udało nam się wygrać o dwie setne sekundy.
Jakiś cud...
- Dwa dwa - warknął chłopak - Charlie wybieraj.
Nowa mapa... no to sru... chyba po nas.
Chociaż... jest to trasa na drifty i liczą się oceny jakie dostanie.
Gdy każdy z nich wykonał jakieś drifty przyszedł czas na punktację.
Mamy... remis.
- W takim razie postawcie sobie wzajemnie piwo i będzie git - uśmiechnąłem się.
- Nie głupie stary, nie głupie - powiedział Leo.
- Zagrajmy może na kary w osła, co wy na to ?
- Troche mało osób - rzekłem.
- Chcecie w coś grać ? - zapytały dwie osoby, które właśnie weszły.
- W osła, na kary, mogą być chamskie.
- Dobra, rozdawajcie.
Dosiadła się do nas dwojka chłopaków. Leośkowi chyba towarzystwo nie podpasowało.
Był to Alexander i Nicolas, ogólnie mogłem stwierdzić, że obaj byli na bani.
Leo przegrał całą rundę. Choć Alexowi brakowała jedna litera do "Osła".
- Jak kary, to pocałuj Alexa - zaśmiała się dziewczyna.
Alves zrobił wielkie oczy ale wykonał karę.
Graliśmy dość długo zanim przegrałem, ale stało się. Nicolas był chyba najbardziej schlany więc stwierdził, że mam pocałować osobę siedzącą po jego prawej stronie w usta badź rozebrać się do gaci.
Po mojej lewej siedziała Charlie...
Ups...
Może mi to wybaczy, choć mam pomysł...
Spojrzałem na nią i wziąłem się za wykonywanie zadania.
Pocałowałem dziewczynę szybko i już chciałem rozdawać ale Nico stwierdził że to było za krótko.
No i co mam zrobić ?
Spojrzałem na dziewczynę pytająco, bo nie wiem czy wole ją pocałować czy rozebrać się do gaci...

<Charlie:3>

Od Dylana C.D. Ariany

Delikatnie kołysaliśmy się w rytm z Ari. Oparła się delikatnie o mnie, żeby nie dawać mi niczego do rozumienia, nic nie mówiliśmy. Właściwie to nie musieliśmy. Miałem tylko nadzieję, że ona podobnie jak ja będzie czekać na dzień, kiedy wszystko się ułoży... nagle dotarła do mnie myśl, że może nigdy się nie ułoży. Takie już moje szczęście, sprawy nie wyjaśnione, sprawy nie ułożone, wszędzie trupy marzeń i pragnień. W domu dziecka nie było mi jakoś źle, ale to nigdy nie to samo co rodzina, podobnie było tam przenieśli mnie to małżeństwa, które Ari znała jako moich rodziców. Tylko Josh wiedział kim są, właściwie nawet nie wiem skąd się tego dowiedział... ale to Josh, on zawsze wszystkiego się dowie. Właśnie.... o kurwa.
- Ari?
- Nic nie mów - odparła.
- Ariś, ale Josh.
- Co Josh? - nagle odsunęła się ode mnie. - Boże... Josh! No tak przecież ten idiota, po minucie wszystko zrozumie i zobaczy.
- Okey, złapię go jutro rano i powiem, że jak puści parę z gęby, to będą mu ją drutować.
- Dyll...
- Spoko - zaśmiałem się. - To Jossy, nic mu nie zrobię. Nie przejmuj się, wszystko załatwię - przyciągnąłem ją delikatnie do siebie, ponownie tańczyliśmy, do spokojniej muzyki. To ulubiony zespół Ari, więc cicho śpiewała, znając doskonale słowa piosenek. Po pewny czasie jednak przestała, mocniej wtuliła się we mnie. Podniosłem ją delikatnie i położyłem na łóżku. Przez uchylone okno wleciała Alarimia. Spojrzała na dziewczynę, kiwnęła do mnie.

Od Ariany CD Dylana

- Nie musisz udawać, że mnie nie znasz...po prostu zachowujmy się jak wcześniej
- Zdajesz sobie sprawę, że wymagasz niemożliwego? - wymruczał mi zmysłowo do ucha, pod wpływem tego mruczenia zrobiło mi się gorąco
- Ogólnie...przystopujmy. Dla mnie to też za wcześnie - odciągnęłam jego twarz od swojej szyi, ciągnąc delikatnie za włosy.
Zrobił naburmuszoną minę i odwrócił się do mnie plecami. Tym razem jednak nie budował wokół siebie muru, jego foch miał raczej charakter...rezygnacji.
- Dylan - westchnęłam - Już się nie fochaj, moja księżniczko
Odwrócił się tak gwałtownie, że mało nie spadłam z łóżka.
- Jak mnie właśnie nazwałaś?
- Księżniczką? - uśmiechnęłam się złośliwie, ciesząc się, że wpadł w moje sidła.
Dla Dylla musiała to być wielka ujma na honorze, ponieważ ścisnął mnie za boki. Poczułam, jak łapie mnie za wystające kości biodrowe.
- Zabieraj łapy - krzyknęłam, ponieważ to nie było zbyt przyjemne
- Zobaczymy, czy będziesz chciała, żebym zabrał łapy w nocy - zaśmiał się złowieszczo.
Dobrze wiedziałam, że ma rację.
- Skąd wiesz, że będą chciała zostać? - skrzyżowałam ręce na piersiach
- Nie zamierzam cię wypuszczać.
Na te słowa wstał, przekręcił kluczyk w drzwiach i schował go do tylnej kieszeni dżinsów.
Przyglądałam się temu wszystkiego z otwartymi ustami. Szaleniec.
- Teraz mogę swobodnie iść się wykapać - powiedział i zadowolony z siebie zniknął za drzwiami w łazience. - Nie chcesz może iść ze mną?
Posłałam mu tylko mordercze spojrzenie, po chwili roześmialiśmy się oboje. Nigdy nie potrafiłam się na niego gniewać.
Wyszedł po dziesięciu minutach, ubrany jedynie w bokserki i biały podkoszulek, spod którego wyraźnie odznaczał się jego sześciopak. Wyglądał tak cholernie seksownie. Wyszczerzył się do mnie, wyraźnie zadowolony z tego, że nadal leżałam grzecznie na łóżku. Rzucił mi zwykłą, czarna koszulkę, w bluzie bym się ugotowała w nocy. Ku jego rozczarowaniu zniknęłam w łazience, gdzie nałożyłam na siebie za duże ubranie - tak samo jak bluza, sięgało mi do połowy ud. Wyszłam z pomieszczenia, Dyll siedział na końcu łóżka. Wokół rozbrzmiewał mój ulubiony zespół - happysad. Oh, po takim szmacie czasu wciąż pamiętał. Tanecznym krokiem podeszłam do niego i złapałam za dłoń, zmuszając do wstania i podążania za mną. Zaśmiał się i dał zaciągnąć na środek pokoju. Muzyka była akurat spokojna, leciało Tak się boję...to było adekwatne do tego, co akurat czuję. Zarzuciłam mu ręce na szyję, on objął mnie swoimi w pasie i zaczęliśmy się powoli kołysać. Oparłam czoło o jego prawe ramię i przymknęłam oczy.


[Dyll? Brak weny ;w;]

Od Dylana C.D. Ariany

Co miałem powiedzieć? Byłem wściekły, ale nie na nią, tylko na siebie. Kiedyś jak spotkałem Josha to powiedział, że gdyby mógł to zmieniłby pewne wybory w swoim życiu, aby było mniej zjebane, ale jeśli tylko tutaj mógł poznać Hailey, to tego by nie zmienił. Czułem się podobnie. Kochałem Arianę całe swoje nędzne życie, ale dopiero tutaj, dopiero teraz była moja. Gdybym mógł coś zmienić, to pewnie w bardzo niedelikatny sposób pozbyłbym się Aarona, żeby ona zawsze była tylko moja. A jeśli i tak byśmy tutaj trafili, to jebać to, w końcu i tak byłbym szczęśliwy. Jednak życie to nie bajka, a ja wróciłem po punktu, wyjścia to dzieciństwa, tylko zamiast tamtego debila, jest Leo. Jakoś byłem nadzwyczajnie wkurwiony jak wymawiałem jego imię w myślach. No w sumie gdyby nie te pocałunki z Ari, gdyby nie jej wyznanie, to byłoby inaczej... ale kurwa nie jest inaczej. Jak zwykle wpakowałem się w bagno. Tylko z tego bagna w końcu mogłem jakoś wyjść, a wcześniej różnie bywało. Ari leżała wtulona we mnie, obejmowałem ją dość mocno, jakby się bał, że wyjdzie stąd. Miałem dziwne wrażenie, że nie przeżyłbym tego.

Od Josha C.D. Hailey

Kompletnie nic nie pamiętałem dlaczego byłem w szpitalu. Zero. Moje ostatnie wspomnienie, to jak rozpakowywałem rzeczy w moim pokoju, w nowym ośrodku. Kiedy odzyskałem przytomność szył mnie jakiś facet. Ode mną stał ku mojemu zdziwieniu Dylan. Miałem wrażenie, że milion lat go nie widziałem. Zabolała mnie głowa, słyszałem czyjś głos, piękny głos. Czy ja poczułem motyle w brzuchu? Co tu się do jasnej cholery dzieje?
- Morgenstern? Ty nie jesteś w Londynie? - zapytałem ledwo. Boże, ale strasznie bolały mnie płuca.
- Miller, no co ty? Jaja sobie robisz? - spytał, po chwili spochmurniał. - Co robiłeś rano?
- Rozpakowywałem się, a co mogłem robić, skoro dopiero mnie przenieśli?
- Kurwa! - wrzasnął i zniknął za drzwiami.
- Boli cię coś? - zapytał facet, który mnie zszywał.
- Może to dziwne, ale płuca i głowa mi pęka - skończył mnie zszywać i usiadł na krawędzi łóżka. - Słuchaj chłopaku. Straciłeś pamięć dotyczącą kilku miesięcy z życia...
- Co przepraszam?
- Pamięć... no jesteś tutaj dobre kilka miesięcy. Płuca cię bolą, ponieważ ich stan się diametralnie pogorszył. Masz problem ze wstrzykiwaniem sobie czegoś?
- Nie - w końcu byłem ćpunem, wiem jak to się robi.
- Mhm - mruknął lekarz. - Z tego co wiem, to trzymasz lek w czarnych szkatułkach. To strzykawki ze złotym płucem. Musisz go przyjmować rano i jeśli dostaniesz ataku. Nie biegasz, nie palisz, nie nadwyrężasz płuc. Jasne?

Od Ari CD Dylana

Jego słowa wydały mi się takie...sztuczne. Nie, to ja mam coś z głową. Właśnie odczuwam potężną falę poczucia winy wobec mojego "eks", który po tym, jak mieliśmy małe nieporozumienie, targnął się na swoje życie. Co się stanie, jeśli dowie się o tym? Niby zapewniał mnie, że chce tylko mojego szczęścia...ale ja wiem, że to tak nie działa. Nie przestanie mu nagle na mnie zależeć...i tak samo mi na nim. To się dzieje za szybko...chociaż ktoś mógłby pomyśleć, że za wolno. Zawsze traktowałam Dylla jak starszego brata, któremu mogę się wypłakać na ramieniu po nieudanej randce...teraz czuję się w roli jego kochanki tak dziwnie. Czy on zawsze coś do mnie czuł? A jak jak zwykle miałam klapki na oczach? I ta cała sytuacja z sierocińcem...nie miałam pojęcia, nigdy mi się z tego nie zwierzał...
- Ari... bądź ze mną szczera - powiedział poważnie, odrywając się ode mnie i przerywając moje rozmyślania
- Najpierw zadam ci pytanie.
- Słucham, księżniczko?
Rozpłynęłam się pod wpływem tego ostatniego słowa, serce zaczęło mi znów szybciej bić, a dopiero co zdążyło się uspokoić.
- Kiedy ty...no wiesz - nie wiedziałam, jak to ubrać w słowa - Pokochałeś mnie?
Zamarłam w bezruchu, czekając na odpowiedź.
- Odkąd zaczęłaś chodzić z Aaronem i musiałem codziennie znosić to, jak się całujecie. - prychnął, jakby wyobrażał sobie w głowie te sceny z udziałem moim i mojego byłego - Ale myślę, że zawsze cię kochałem, tylko nie zdawałem sobie do końca z tego sprawy.

Od Ariany CD Leo

Idąc do pokoju rozrywki rozmyślałam z głową w chmurach. Jak zwykle na kogoś wpadłam...niestety był to Leo. Akurat o nim myślałam. Przypadek? Odbiłam się od jego twardego ciała. Spojrzałam na chłopaka, jakbym zobaczyła ducha.
Skrzywił się lekko.
- Leo, przepraszam...twoja rana.
- Nic się nie stało, spokojnie. Po prostu mnie nie olewaj...
- Nie będę - spojrzałam mu w oczy.
Dlaczego ja mam odwagę spoglądać w te brązowe tęczówki?
Uśmiechnął się lekko i uniósł dłoń, a wtedy zobaczyłam jego blizny. Coś mnie zamroziło w jednej chwili, wspomnienia wróciły. Złapałam go za przegub i przejechałam dłonią po białych śladach. Jego ręka zadrżała.
- Zostaw... - powiedział cicho
mine depressed depression sad suicidal pain hurt alone scars sadness darkness - Bo co? - odpowiedziałam wyzywająco, ale po chwili sama zdziwiłam się własnym tonem.
Spod jego białej bluzki wyraźnie odznaczał się wielki opatrunek. Na pewno wstydził się tego wszystkiego, ponieważ wyrwał rękę z mojego uścisku i zrobił parę kroków do tyłu. Zmierzył mnie spojrzeniem.
- Chcę ci pomóc - szepnęłam
- Skąd ta nagła zmiana? Jeszcze dzisiaj rano mnie unikałaś...
Westchnęłam, pragnąc uniknąć odpowiedzi. Co mam powiedzieć?
"Prawie przespałam się z twoim kolegą Dylanem?". Pewnie nie będzie chciał mnie znać. Sama do siebie czuję jakieś dziwne obrzydzenie, jakby Dyll stał tuż za mną i wpijał się wargami w mój kark.
- Zależy mi na tobie - uśmiechnęłam się lekko


[Leo?]

Od Charlie Rose C.D Sebastiana

Z trudem skupiałam się na słowach chłopaka, lecz kiedy utopił twarz w dłoniach i zaczął się obwiniać musiałam coś zrobić.
- Weź przestań, sama chciałam się zabawić i was trochę poganiać. To niczyja wina, tylko moja głupota i pech. – kiedy zauważyłam, że moje słowa nijak nie podziałały, zsunęłam się z łóżka i stanęłam przed chłopakiem. Szturchnęłam go delikatnie w ramie, zmuszając go do odsłonienia twarzy. Wtedy też chwyciłam dłonie mężczyzny i pociągnęłam je lekko do tyłu. Sebastian podniósł się wlepiając we mnie swój pytający wzrok. W odpowiedzi objęłam jego klatkę piersiową ramionami, układając głowę w okolicach mostka. Poczułam jak jego serce przez chwilę zabiło szybciej.

Od Sebastiana CD Charlie

Gdy dziewczyna wywróciła się goniąc mnie wiedziałem, że tym razem to szczęśliwie się nie skończy.
Trafiłem w sedno. Podczas podnoszenia jej z lodu cicho jęknęła.
- Mówiłam, że nie umiem jeździć - mruknęła po chwili.
W tej chwili mnie to nie interesowało.
- Co cię boli ? - byłem lekko zdenerwowany.
- Lewa ręka - powiedziała cicho.
Pozbyłem się kurtki i zdjąłem bluze. Aktualnie stałem na lodzie w krótkim rękawie. Swoim zdrowiem się nie przejmowałem, ważniejsze było teraz to aby dojść do sektora szpitalnego z Charlie.
Zarzuciłem kurtkę na ramiona i biorąc bluzę w dłoń wykonałem dziewczynie prowizoryczny temblak.
- Ał - syknęła gdy przewiązywałem go przez szyję.
- No przykro mi, ale w takiej pozycji musisz mieć rękę.
- Ile widzisz palcy ? - Leo pokazał jej trzy palce.
- Emm.. - zmrużyła oczy.
- Chodź - chwyciłem ją w pasie aby przejść przez jezioro.
Dziewczyna była blada. Jek cera była straszna. Kolorem przypominała wręcz śnieg.
Oby tu nie zemdlała. Wiem jak to jest. Jesteś w szoku i jeszcze tego bólu tak nie czujesz, a na drugi dzień idzie się wręcz zesrać z bólu.
Gdy doszliśmy do brzegu i stanęliśmy na stałym gruncie wiedziałem, że trzeba będzie szybko iść. Ale patrząc na nią wiedziałem, że nie da rady tak szybko iść.
Zabrałem ją więc na ręce. Widziałem, że była w lekkim szoku.
- Leż spokojnie, nie spadniesz... - powiedziałem cicho.
Szczerze ? Caly czas miałem odpiętą kurtkę i było mi wręcz gorąco. Dlaczego ? Bo czułem, że to była moja wina...
Zapalenie płuc mam gwarantowane.
Panda Charlie kroczyła obok nas. Ogólnie nie spodziewałem się tego, że dziewczyna będzie tak lekka. 

***

piątek, 27 stycznia 2017

Od Charlie Rose C.D Sebastiana

Podciągnęłam się na silnej dłoni mężczyzny i już po chwili stałam na prostych nogach. Brunet uśmiechnął się lekko, po czym podał pomocną dłoń mężczyźnie. Stanęłam w bezruchu, aby przypadkiem kolejny raz nie wywinąć orła. Kiedy Sebastian był już na nogach spojrzał na mnie troskliwym wzrokiem po czym zapytał.
- Wszystko w porządku?
- Tak, nic mi nie jest. – potarłam zmarznięte dłonie, by po chwili podnieść je na wysokość twarzy i ogrzać je oddechem. Chłopaki wymienili wymowne spojrzenia, po czym obaj skierowali swoje oczy na mnie.
- Co? – spytałam podnosząc brew. Hej, przecież nic się nie stało!
- Masz..robi Ci się.. – zaczął Leo gestykulując coś przy swojej twarzy, usilnie próbując mi tym coś przekazać. Zmarszczyłam nieco czoło i potarłam dłonią policzek, na który wskazywał mężczyzna. Dotknięcie wywołało lekki ból a pod opuszkami palców poczułam lekką opuchliznę.
- Siniak? – otworzyłam oczy nieco szerzej.
- Taki..trochę..mały.. – zaczął Sebastian wyraźnie się grymasząc.
- Fioletowy. Jak śliwa. – dokończył za niego przyjaciel, poprzedzając swą wypowiedź skinieniem głowy po czym ręce schował do kieszeni. Dobra tam! To tylko siniak, ludzie, zaraz zejdzie.

Od Dylana C.D. Ariany

- Mhm - mruknąłem. Dobrze wiedzieć, że to podejrzewa, ale mogła mi to od razu powiedzieć. Przeciągnąłem dłonią pod bluzą po talii dziewczyny. - Nie zrobię tego.
- Dyll...
- Tak wiem. Szybko... - zastanawiałem się o czym myślała. - jednak przed chwilą ci to nie przeszkadzało - nic nie odpowiedziała, kurde ja serio mam problemy z ludźmi. - Przepraszam, mam problemy z normalnym mówieniem i kontrolą uczuć.
- Serio? - zdziwiła się.
- Wychowałem się w domu dziecka, tam uczą jak chować uczucia, tylko ja z czasem przestałem do nich wracać. A teraz czasem jest mi trudno coś łagodnie powiedzieć, mimo że tego chcę - ogranąłem z jej czoła kosmyk włosów. - To co z przygwożdżenia cię do łóżka i tak dalej nici?
- Tego nie powiedziałam - oplotła rękę wokół mojej szyi, zbliżyła się, ale po chwili odsunęła.
- No co jest? O czym myślisz?
- Przepraszam... - szepnęła.
- Chryste - usiadłem naprzeciwko niej, ponosząc się pociągnąłem ją za sobą, że podniosła się bo klęku. Objąłem ją w pasie. - Przecież nie masz za co...
- Ale ja... nie potrafię.
- Czego nie potrafisz? - zapytałem łagodnie.
- Wszystkiego.
- Nauczę cię - moje dłonie ponownie powędrowały pod bluzę. Położyła mi dłonie na policzkach, przechyliła się aby pocałować. Obwzajemniłem ten pocałunek. - Wracając do twoich wątpliwości, to jeśli skończy się na jednym razie, to możesz mi wyciąć serce.
- Serce? 
- Raczej jego szczątki, bo ty nim jesteś, bez ciebie go nie ma - odparłem całując w międzyczasie jej szyję. - Ale oczywiście do niczego cię nie zmuszam.
- Skądże znowu - wyrzuciła się na mnie i położyła. Zaczęliśmy się ponownie całować.
- Nigdy w życiu - dodałem. Trochę było mi wstyd, że tak pomyślała. Byłem aż taki okropnym? Może nadal... no tak Leo. Chciałbym, żeby rozpłynęła się w zapomnieniu. A może miała rację? Może to za szybko? Może rozpaliłem w sobie ogień miłości i nadziei, a to nie miało racji bytu? - Ari... bądź ze mną szczera.

Ari? Sorki trochę brak pomysłu...

Od Ariany CD Selene

Zeszłam na śniadanie. Chciałam pobyć sama, ale niestety dosiadła się do mnie Selene...
Po dłuższym czasie do naszego stolika przysiadł się jasnoniebieski brunet. Nie mogłabym pomylić go z nikim innym. Spojrzałam na niego, a w tym błękitnym spojrzeniu zapłonął ogień. Poczułam pod stolikiem na kolanie jego ciepłą dłoń.
 - Nie zadziałało, bo go nie kochałaś! - wykrzyknęła nagle ciemnowłosa. Oboje z Dyllem spojrzeliśmy na nią jednocześnie, nie kryjąc zdziwienia.
 - O co ci chodzi? - spytałam obronnym tonem.
Skupiła na mnie wzrok.
 - Gdybyś go kochała, wrócilibyście do siebie - stwierdziła bez ogródek
Więc chodzi jej o Leo? Poczułam gorąco na policzkach i dziką furię w sercu. Dylan uspokajająco zataczał kółka na mojej nodze.
- Nie twoja sprawa - syknęłam cicho
- Zachowałaś się jak dziwka
Miarka się przebrała. Złapałam ją za ramię i zaczęłam ciągnąć w kierunku wyjścia ze stołówki. Wszystkie spojrzenia skierowane były na nas, ale nie obchodziło mnie to w tamtym momencie. Szkoda, że nie mam wcale zbyt dużo siły. Dziewczyna jednak dała mi się zaciągnąć aż do łazienki na korytarzu. Zablokowałam sobą wąskie przejście.
- O co ci chodzi?
- O to, że go nigdy nie koch...
- Tak, to już słyszałam -  przerwałam jej. Wzięłam głęboki wdech i spróbowałam się uspokoić.
- Słuchaj Selene...sama powiedziałaś, że uczucia to dla ciebie coś nowego. Bardzo mi przykro z powodu tego, co cię spotkało...ale zrozum, że miłość to bardzo skomplikowane uczucie. Ja także go nie rozumiem.
Czy ona nie rozumie, że kocham ich obu? Ale czy ja na pewno umiem kochać? Czy to tylko przywiązanie? Pożądanie? Przyjaźń?  Troska? Współczucie? Może wszystko na raz...
Do oczu napłynęły mi łzy.

[Selene?]

Popularne posty