poniedziałek, 27 lutego 2017

Od Ethian'a Cd. Caroline

Powoli, lecz nieubłaganie zbliżał się zmrok. Słońce chowało się za drzewami, niczym dzieci bawiące się w chowanego. Przyszedłem w umówione miejsce, kilka minut przed czasem. Jeśli postanowi nie przyjść, to będę wiedział to od razu. A chwila niepewności, która by była, gdybym się spóźnił nie ma teraz racji bytu. Stałem oparty o jedno z drzew i czekałem. Nie było tak zimno jak ostatnio, wręcz było coraz cieplej. Wiosna już nadchodziła. Wyjąłem paczkę papierosów z wewnętrznej kieszeni kurtki. Otworzyłem ją, by po chwili jednego papierosa z niej wyjąć. Z kieszeni spodni wyjąłem zapalniczkę i przykładając papierosa do ust odpaliłem go. Głębokie zaciągnięcie, chwila przytrzymania dymu w płucach i wypuściłem go spoglądając w niebo, a raczej w to co nie zasłoniły gałęzie. Jeszcze jedno zaciągnięcie i spuściłem głowę. Paczkę i zapalniczkę,  którą jeszcze trzymałem w dłoni, schowałem do kieszeni kurtki.

piątek, 24 lutego 2017

Od Charlie C.D Leo

Czułam wewnątrz siebie tę narastającą wściekłość. Jak on mógł być tak bezmyślny, dobrze wiem, że jest w okropnym stanie, a mimo to się nie oszczędza. „ Ostatni raz”. Pf, jasne, niech chociaż jeszcze raz pomyli o dźwiganiu, a zapewniam, że wybiję to z jego łba raz na zawsze. Lecz gdy spojrzał na mnie tymi swoimi ciemnymi oczami, moje serce zmiękło niemalże natychmiastowo. Upuściłam z płuc nadmiar powietrza. Mężczyzna oplótł ręce wokół mojej klatki piersiowej, zaś ja, złączyłam swe dłonie na jego karku. Gdy oparł się swym czołem o moje własne, jego ciepły oddech na policzku przyprawił mnie o chwilowy dreszcz. Ta cisza, która zapadła na dłuższy czas, wcale nie była niezręczna, wręcz przeciwnie, czułam, że oboje tego potrzebujemy.
- Kocham Cię…- wyszeptałam najciszej jak mogłam. Kiedy spuściłam wzrok ku dołowi, dosłyszałam, że chłopak wstrzymał oddech. Skojarzyło mi się to ze swego rodzaju zawahaniem. Charlie idiotko, przecież to tak nie działa. Faceci potrzebują więcej czasu na zrozumienie, że kobieta to nie tylko zabawka na noc, im potrzeba czasu, by zrozumieli czym jest uczucie. Nie odpowiedział.

czwartek, 23 lutego 2017

Od Caroline cd. Ethiana

Wróciłam do pokoju wraz z tygrysem u boku. Nie miałam totalnie weny na wymyślenie jakiegoś dobrego argumentu aby wykręcić się z tłumaczeń. Być może się "pogodziliśmy", ale nie oznacza to, że będę mu się spowiadała. Niby mogłabym nie przyjść, ale co by dała ucieczka? Potrafiłabym go skutecznie ignorować, ale myśl, że byłabym skazana na pogardliwe spojrzenia za każdym razem gdy go tylko zobaczę powodowało u mnie nie małe poczucie zmęczenia. I tak na prawdę byłam padnięta i nie do życia.
Upadłam na łóżko, przytulając się do poduszki i mamrocząc coś pod nosem. Shivenar wskoczył zaraz za mną, układając się na swoim stałym miejscu niczym czuły kochanek. Zamknęłam oczy.

wtorek, 21 lutego 2017

Od Ethian'a Cd. Caroline

No dobra. Przyszła, a już samo to było wielkim zdziwieniem, no i może utrapieniem. Siadła obok i zaczęła, a raczej próbowała coś na wzór przeprosin. Chociaż do przeprosin, to było jeszcze daleko. Przynajmniej temu co próbowała powiedzieć. No dobra, pofatygowała się aż tutaj w tak krótkim czasie. Kobiety są naprawdę dziwne i nie do zrozumienia. Ale jak to mi mówili za młodu "nie zrozumiesz, póki sama na to nie pozwoli". Dziadek dobrze prawił. Okej połączmy to wszytko do kupy. Przyszła tu dość szybko, stara się przeprosić na swój dziwny sposób. Ehh... i co ja mam zrobić w takiej sytuacji. Od tak ciśnienie raczej ze mnie nie zejdzie, przecież nikomu nagle teraz nie przywalę. Przywalić? No i mam dobry pomysł.

Od Caroline cd. Ethiana

W jego oczach zapaliły się iskierki. Co ja gadam? To był ogień piekielny zdolny rozsadzić połowę budynku i to z mojego powodu. Ach uwielbiam wkurwiać ludzi, ale sama wtedy się nakręcam i obrywają za to niewinne osoby.
Poczułam w środku ukłucie. Jakby ktoś znienacka wbił mi nóż w brzuch i zostawił żebym się szybko nie wykrwawiła. Nie spojrzałam za Ethianem. Nie miałam najmniejszej ochoty patrzeć na tego idiotę, który myśli, że ma tak źle w życiu. Wlepiłam spojrzenie w blat stołu, próbując wyrównać oddech. Miałam wrażenie, że z każdą chwilą się nasilał, by potem pozostawić wrażenie duszności. Z kamienną miną obdarowałam poszczególne osoby szybkim spojrzeniem i gwałtownie się odwróciłam, nie zważając na ciche wołanie mojego imienia gdzieś z dali.
Wyparowałam ze stołówki, uderzając ramieniem o grupkę ludzi i skierowałam się z powrotem do pokoju, który teraz wydał się moją chwilową ostoją i miejscem wykrzyczenia całej złości. Trzasnęłam drzwiami, kładąc się na podłodze i rozkładając ręce. Teraz nie ukrywałam, że to co usłyszałam zabolało. Dźgnęło gdzieś część mojej duszy, a najbardziej chyba ucierpiała na tym moja duma, która wręcz domagała się rychłej zemsty.

poniedziałek, 20 lutego 2017

Od Leo CD Charlie

- Skarb, nie kobieta. - zaśmiałem się i podszedłem do szafy aby wyciągnąć z niej czyste ubrania. Zaraz po tym zniknąłem za drzwiami łazienki.
Wszedłem pod prysznic i pozwoliłem chłodnym kroplą wody otulić me ciało.
Po wyjściu z kabiny, wytarłem się i ubrałem. A następnie stanąłem przed lustrem patrząc na moją twarz. Przejechałem dłonią po brodzie, ale w końcu stwierdziłem, że się dzisiaj nie gole, więc zrobiłem jeszcze szybką poranną toaletę.
Wróciłem do dziewczyny z uśmiechem.
Zjadłem śniadanie i wypiłem kawę.
- Jak się spało ? - zapytałem unosząc lekko brew.
- Powiedzmy, że dobrze.
- Powiedzmy ?
- Draven mnie wyrwał ze snu, w taki trochę nie fajny sposób.
- Ojoj - zaśmiałem się.
- Głupek - dostałem kuksiańca w bok.
- Pff - poszerzyłem uśmiech na mojej twarzy i przewróciłem dziewczynę na łóżko - nadal będziesz mnie głupkiem nazywać ? - oparłem się na łokciach i patrzyłem na nią.
- Tak frajerze - wyciągnęła w moją stronę język.
- A więc tak pogrywasz ? - na mojej twarzy pojawia się zadziorny uśmieszek, po czym nachlam się i całuję szybko dziewczynę a następnie przygryzam lekko jej wargę.
- Leo ! - krzyknęła przy okazji śmiejąc się.
- No co ? - wyszczerzyłem ząbki i puściłem jej wargę siadając na łóżku jak cywilizowany człowiek - idziemy na spacer ? - uniosłem lekko brew.
- Chodźmy - powiedziała.
Wstałem i podałem jej dłoń aby pomóc jej się podnieść. Dziewczyna stanęła centralnie przede mną. Spojrzałem w jej oliwkowe oczy nadal się uśmiechając. To Charlie na mnie tak działa, przy niej zawsze się uśmiecham... no prawie zawsze.
Podszedłem do szafy i wyciągnąłem dwie bluzy.
dziewczynie podarowałem czarno - niebieską a dla siebie wybrałem czarną z napisem King.
- Zakładaj, bo zmarzniesz - powiedziałem i podałem jej ubranie.


Gdy w końcu wyszliśmy na zewnątrz były może dwa stopnie na minusie.
Szliśmy w głąb lasu. Patrzyliśmy na zmarznięte gałązki drzew i w ogóle na świat pokryty małą warstwą śniegu.
Dotarliśmy do jednego z większych drzew na posesji. Gałęzie wykraczały poza granice muru, to była jedyna droga ucieczki jaką ja mogłem obejść. Nie ma w tym miejscu kamer a mój nadajnik leży gdzieś zniszczony w pokoju. Mimowolnie uśmiechnąłem się na tę myśl.
Dwoma zwinnymi susami wspiąłem się na drzewo.
- Złaź stamtąd baranie, jeszcze tu ochrona przybiegnie, że za bardzo zbliżamy się do granic ! - dziewczyna była lekko zaniepokojona.
- Nie martw się, nikt nie przyjdzie... - rozejrzałem się i gwizdnąłem na palcach.
Po drugiej stronie stał mój brat. Chciałem aby przyniósł mi coś o co go poprosiłem w niedalekiej przeszłości. W sumie prosiłem go o dwie rzeczy.
Podszedłem po gałęzi bliżej, a chłopak podał mi ładnie zapakowane pudełko i kartonik z nowymi strunami do gitary. Moją rzecz schowałem do kieszeni a paczkę chwyciłem w dłoń.
- Dzięki - uśmiechnąłem się i przybiłem z bratem żółwika - nie daj się złapać - dodałem po chwili a ten znikł za drzewami.
- Kto to był ? - zapytała dziewczyna przechylając lekko głowę.
- Taki jeden dureń - powiedziałem szczerząc się.
Przeszliśmy jeszcze spory kawałek, rozmawialiśmy dosłownie o wszystkim, a gdy zaczęło się robić dość ciemno stwierdziliśmy, że wracamy. Zanim dojdziemy ponownie do akademii będzie pewnie grubo po dwudziestej.
Gdy odprowadziłem dziewczynę do pokoju wręczyłem jej paczkę.
- Na spóźnione urodziny - szepnąłem i pocałowałem ją w usta, po czym się uśmiechnąłem. - Do jutra mordeczko - odwróciłem się i ruszyłem do siebie.

***
Wypoczywałem na szpitalnym łóżku. Pax przepisał mi leki na uspokojenie i przeciwbólowe. Byłem podłączony pod kroplówkę, tyle pamiętam zanim zasnąłem. Otworzyłem oczy i zobaczyłem twarz pewnej dziewczyny.
- No witam śpiącą królewnę. - wyszeptała z bananem na twarzy.
Moja za to twarz wyrażała tylko niezadowolenie i definitywnie zdenerwowanie. Za cholerę nie chciałem tutaj być a jeszcze na dodatek mnie nafaszerowali lekami.
- Nie bocz się, złość piękności szkodzi. - puściła mi oczko. - Warto chociaż było ?  Nie żeby coś, nie trudno było się domyślić i spytać, co się właściwie stało. I tak poza tym wyglądasz okropnie. - westchnęła przeczesując dłonią moje potargane włosy. Dziewczyna cały czas się uśmiechała a ja wyglądałem jak ostatnie nieszczęście. Byłem wściekły na Paxa, że mnie tu zostawił, nie chwila. Nie byłem zły na lekarza, byłem wściekły na praktycznie cały świat !
- Sam już nie wiem czy było warto.. a że wyglądam okropnie, to ja wiem - westchnąłem i usiadłem na łóżku ciężko wzdychając. Po chwili coś mnie szarpnęło w klatce. Jebana rana... Lekko się skrzywiłem, ale od razu pojawił się delikatny uśmiech na mej twarzy - wiesz ja się tyle już złościłem, że mi nie może zaszkodzić bardziej - wyciągnąłem w jej stronę język.
- A może jednak jeszcze ci zaszkodzi - poszerzyła jeszcze uśmiech.
- Nie sądzę - podniosłem zad z łóżka i podszedłem do stolika. Przeszkadzała mi ta kroplówka. Hmm ile razy ja już byłem razy w szpitalu ?
Zakręciłem to kapiące cholerstwo, popatrzyłem gdzie jest korek od wenflonu, a gdy już go dostrzegłem i zabrałem w drugą rękę odkręciłem sobie kabelek i zakręciłem korkiem aby krew nie lała mi się litrami.
- Co ty robisz ? - usłyszałem głos dziewczyny za plecami.
- Nic takiego - uśmiechnąłem się szeroko i podszedłem do niej. Oparłem swoje czoło o jej i lekko ją pocałowałem.
- Jesteś niepoważny - rzekła i spojrzała na mnie.
- No co ty nie powiesz, zawsze taki byłem - wziąłem ją na ręce i posadziłem ją na stoliku.
- Miałeś się oszczędzać - usłyszałem w jej głosie nutkę złości.
- Ostatni raz, przysięgam - mówię cicho i patrzę na nią.
- Zobaczymy ile razy jeszcze będziesz to obiecywał.
- Zero mordeczko, zero. Więcej tego nie powiem, a tak poza tym podoba się prezent ? - zapytałem lekko się uśmiechając i unosząc jedną brew.

Charlie ? ;3
Myślę, że ujdzie :3 Nie bij :3

sobota, 18 lutego 2017

Od Charlie C.D Leo

Myślałam. Bardzo długo. Zbyt wiele rzeczy wydarzyło się na raz, ciężko było mi to sobie poukładać. Z kompletnym mętlikiem w głowie chodziłam po pokoju, męczona wzrokiem rudego  niedźwiadka. On również był zmieszany całą tą sytuacją, czułam to w kościach. W pewnym momencie rzuciłam się na łóżko i gapiąc się w sufit ponownie zaczęłam segregować rozproszone myśli. Było to tak męczące zajęcie, że po dwudziestu minutach głowę po prostu rozsadzało mi od środka. Ból zmusił mnie to wtulenia twarzy w miękki puch poduszki. Zasnęłam.

***

czwartek, 16 lutego 2017

Od Ethian'a Cd. Caroline

-No słucham, czekam na jakieś słowa. - skrzyżowała ręce na piersi.
-Jesteśmy kwita. - wydusiłem wracając do jedzenia.
-Kwita? A czy ja prosiłam Cię o pomoc? - ze zdenerwowania przechyliła głowę. Emocje we mnie wzbierały. Zaciskałem jedną z pięści, chciałem to przemilczeć, zdusić gniew. Mój wzrok powędrował z powrotem na talerz, chciałem kontynuować posiłek i potem się wynieść do siebie. Może by się to udało z kimś innym, ale nie z nią.
-Jakoś sobie nie przyp...- nie zdążyła nawet dokończyć. Emocje wylały się ze mnie jak z przewróconego dzbana, nie mogłem powstrzymać potoku słów.
-A ja Cię wtedy prosiłem? Kazałem Ci zabierać się do pokoju? Może jeszcze kazałem Ci wszędzie za mną łazić? Raczej nie, nie przypominam sobie. - emocje wzięły górę. nie musiałem się teraz powstrzymywać. -Sama mówiłaś, że mam u Ciebie dług, więc go spłaciłem, uratowałem Ci tyłek, tak jak ty mi.
-Nie kazałam Ci tego robić! - wstała z miejsca, z impetem uderzając dłońmi o blat stołu.
-Bo co? Bo rozkaz księżniczki jest potrzebny? - uniosłem głowę i spojrzałem na nią.
-Nie jestem żadną księżniczką do jasnej cholery! - warknęła, pochylając się nieco w moim kierunku i ponawiając uderzenie w blat, tym razem uczyniła to z zaciśniętymi pięściami, robiąc tym samym jeszcze więcej hałasu. I po co to.
-Więc przestań się tak zachowywać! - Głośny odgłos klaśnięcia przerwał dyskusję, a raczej zrobiła to dziewczyna, wymierzając mi porządny, siarczysty policzek. Pod wpływem jej uderzenia, moja głowa samoistnie przechyliła się nieco na lewą stronę. Jeszcze przez chwilę czułem jej dłoń na pulsującym bólem policzku. Ona zaś spuściła głowę, wlepiając swój wzrok w podłogę, tym samym sprawiając, że opadające ku dołowi, kosmyki czarnych włosów przysłoniły jej twarz . W momencie gdy zabierała rękę, wstałem. Podszedłem do niej. Moje zdenerwowanie sięgnęło zenitu. Podniosła głowę i spojrzała na mnie.
-Tak bardzo chcesz, to Ci coś pokażę. - odwróciłem się i szybkim ruchem ściągnąłem koszulkę. Jej oczom ukazały się świeże blizny i rany po wymierzonej karze.
-Już wiesz czemu? Myślisz, że to łatwe, że to jak ukłucie igiełką? Na pierwszy rzut oka widać, że tego nie przechodziłaś. - spojrzałem przez ramię i ruszyłem do drzwi. Otworzyłem je, lecz coś w środku nakazało mi przystanąć w progu. Kątem oka zauważyłem, że wszystkie pary oczu znajdujące się na stołówce skierowały się w moim kierunku.
 -A wy wracać do jedzenia, już po wszystkim... pieprzone gapie... - wyszedłem, trzaskając drzwiami. Przez chwilę zastanawiałem się, czy przypadkiem nie wypadły z zawiasów, jednakże w moim zamiarze nie leżało oglądanie się za siebie. Wskaźnik wkurwu pewnie przebił już skale kilkukrotnie. W pokoju siedzieć na pewno nie będę. Ubrałem z powrotem koszulkę. Zahaczyłem o lokum tylko po to, by zabrać kurtkę. Wszedłem i wyszedłem. Czułem, że potrzebuję świeżego powietrza, ciszy, spokoju, tylko to mogło mnie teraz uspokoić, a przynajmniej pomóc w obniżeniu ciśnienia, które rozsadzało całe moje wnętrze. Wiem, że zajmie to spory kawał czasu i nie jestem tutaj sam, ale przysięgam, jeśli kogoś napotkam, nie ręczę za siebie.

Caroline?
~Szefo jest najlepszym poprawiaczem Ever - Rosemary. 

Rahela

  • Spectre: Nataniel
  • Płeć: samica
  • Imię: Rahela 

Nataniel Davad


  • ⇀Płeć: Mężczyzna
  • ⇀Imię i Nazwisko: Nataniel Davad
  • ⇀Przezwisko: Niel, El, Nate
  • ⇀Wiek: 21 lat
  • ⇀Data Urodzenia: Piąty Dzień Pierwszego Miesiąca
  • ⇀Orientacja: Biseksualny

środa, 15 lutego 2017

Od Caroline cd. Ethiana

Wiedziałam, że to idiota, ale tak skończonej głupoty się nie domyślałam. I nie wiem czy grał twardziela czy też próbował zaimponować samemu sobie, ale nie zostawię tego tak bez słowa.
Moje oczy skierowały się w stronę rudowłosej kobiety, przemierzającej korytarz tak obojętnie jakby nikogo na nim nie było. Mój nadgarstek delikatnie zaczął szczypać, jakby dawał znak, że należałoby stąd iść i zająć się tylko nim. Nie tylko on, ale i Shivenar otarł się o moje nogi, nic nie mówiąc, tylko myślą nakazując na jak najszybszy odwrót. Jednak stałam tam, nie wiedząc czy skupić uwagę na sylwetkach strażników, Ethianie czy na czymkolwiek innym.
~Caroline... - usłyszałam ciche mruknięcie, a potem silny głos mężczyzny, który wskazał dłonią drzwi.
-Możesz wrócić.

wtorek, 14 lutego 2017

Od Selene CD Leo

 Uro pełzał nerwowo po pomieszczeniu. Czułam promieniujący od niego niepokój. Coś było nie tak. Poczułam delikatne muśnięcie umysłu żmii i przed oczami pojawiły mi się trzaskające drzwi, czerwony krzyż i białe ściany. Chciał pokazać coś jeszcze, jednak obraz rozmywał się tak, że widziałam tylko biel i im bardziej się starał, tym bardziej bolała mnie głowa.
 Potrząsnęłam głową, stopą lekko uderzając o podłogę. Wąż od razu się wycofał, a ja przyciągnęłam kolana do siebie, obejmując je ramionami i próbując wyrzuć te widoki z myśli.
 Były rzeczy, których Ourobos nie mógł mi przekazać, jakby mój umysł bronił się przed jego wpływem. Dlatego właśnie ustaliliśmy taki kod, by wiedział, kiedy przestać naciskać. Uznaliśmy to za konieczność, szczególnie jak po jednym razie omal nie zemdlałam.
 Spojrzałam na zegarek, lecz wciąż była ledwo trzecia w nocy. Ciągle trwała cisza nocna, więc źle mogłoby się skończyć, gdybym wyszła z pokoju. Ale udzieliła mi się nerwowość daemona i po prostu nie mogłam usiedzieć w miejscu.

Od Dylana C.D. Ariany

Kiedy weszliśmy w las i zniknęliśmy z pola widzenia innych ludzi, zatrzymaliśmy się. Spojrzeliśmy sobie w oczy i kompletnie mnie to wciągnęło. Niemal czarne, różniące się może jednym odcieniem od źrenic, duże, piękne, szczęśliwe… czułem, że coraz bardziej tonę w jej oczach.
- Jeśli będziemy tak stać, to staniemy się bałwanami - zaśmiała się Ari.
- Będziesz wtedy najpiękniejszym bałwanem na świecie - zacząłem się śmiać, a ona zrobiła skwaszoną minę.
- Czyli dasz mi zamarznąć?
- Nigdy - zamruczałem, przyciągnąłem ją do siebie, objęła mnie za szyję. Przez chwilę uciekałem przed jej ustami, co spowodowało jęk niezadowolenia dziewczyny. Złączyłem wtedy nasze wargi. Nie traciliśmy czasu na zabawę, od razu pocałunek był bardzo mocny. Po chwili wpadłem na dość dziwny pomysł, uniosłem ją i rzuciłem się na śnieg, aby Ariana leżała na mnie.
- Zamarzniesz - odparła między pocałunkami.
- Ale tak jest wygodniej - dziewczyna rozsunęła moją kurtkę i jeszcze bardziej się we mnie wtuliła, chowając się moim pod okryciem. Jej dłonie krążyły po moim torsie i żebrach. Moje usta powędrowały od jej usta na szyję i obojczyki, aby po chwili wrócić. Gdy pocałowałem ją tuż pod linią szczęki, cała zadrżała, co bardzo mi się spodobało. - Drżysz.

poniedziałek, 13 lutego 2017

Od Ethian'a Cd. Caroline

W momencie, w którym się rozeszliśmy, udałem się do pokoju. Caroline zapewne po kierunku w którym się kierowała, szła na stołówkę. Stanąłem przed drzwiami i wsadziłem w nie klucz. Przekręciłem i otworzyłem drzwi. Wszedłem do środka, plecak rzuciłem na fotel, a sam położyłem się na łóżku. -W końcu coś wygodnego. - nie miałem zamiaru iść spać. Wolałem przeczekać ten tłum osób i zjeść trochę później. Siedzenie w pokoju do najprzyjemniejszych nie należało. Chociaż było to jedyne miejsce, które mogłem mieć na własność. Chociaż ta własność, to też pod wielkim znakiem zapytania.

Od Leo CD Dyllana DO Ariany

Gdy skończyliśmy się bić Dyllan stwierdził, że mnie zaprowadzi do Paxa. Cholernie nie podobał mi się ten pomysł. Nie chciałem iść do niego, gdyż wiem, że mnie zabije za ponowne przyjście z szwami.
Dyll podszedł jeszcze do Ari aby jej coś powiedzieć a mnie zostawił pod ścianą.
Chłopak skończył z nią rozmawiać a ja się odezwałem:
- Wzruszające - wywróciłem oczami.
- Uważaj, bo cię tutaj zostawie i się kurwa wykrwawiaj.
- Spoko kurwa, nie ma problemu - warknąłem i sam ruszyłem w stronę skrzydła szpitalnego.
- Stój zjebie - usłyszałem za plecami.
Chłopak podszedł do mnie i poszedł ze mną do Paxa.
Cholerny świat. Doszedłbym sam... nie potrzebuję niańki.
Dotarliśmy na miejsce w ciszy. Nie miałem ochoty się już do niego odzywać. Wystarczająco razy mnie wkurzył.
Weszliśmy do środka.
- Alves, Morgenstern. Co wy narobiliście ?
- Sprzeczka - machnąłem ręką i usiadłem na kozetce.
- Właśnie widzę... obaj jesteście nieźle poobijani.
- Ten debil jest na tyle głupi, że szwy mu zaraz pójdą - Dyllan skrzyżował ręce na piersi.
- Alves, koniec żartów. Robię ci je trzeci raz. Zostajesz na obserwacji - warknął niezadowolony lekarz.
- Ino się rozpędze... - syknąłem.
- Nie dyskutuj.
- Dlaczego niby ?
- Jeśli jest ci życie miłe to się przymknij, a teraz koszulke ściągaj.
Widać, że nie był zadowolony, ja również.. mam dość tego wszystkiego.
Popatrzyłem na Dyllana, który patrzył się na mnie z byka.
- I na co się gapisz ?
- Na kaleke..
- Żebyś ty zaraz kaleką nie został.
- Zamknijcie się ! - krzyknął w końcu lekarz - Morgenstern wyjdź na razie... - dodał po chwili.
Chłopak uczynił to co powiedział mu Pax.
- Nudzi wam się, nie macie co robić, tylko się bić ? - powiedział niezadowolony.
- Tak wyszło.
- Alves, myślałem, że jesteś bardziej inteligętny i dotrze do ciebie, to abyś się nie przemęczał, dźwigał czy bił.
- Jak by mnie moje zdrowie jeszcze interesowało - powiedziałem cicho po czym wywróciłem oczami.
Lekarz wziął się w końcu za moje szwy. Kurwa mać mam dość. Boli jak cholera...
Po piętnastu minutach skończył robotę a ja czułem się jak totalna ofiara... bolało mnie dostłownie wszystko, choć najbardziej rana na klatce, która osłabiała inne bolące miejsca.
- Chodź..
Zaciągnąłem koszulkę i ruszyłem za Paxem. Znam to miejsce, byłem już tutaj. Dokładnie na tej samej sali co wcześniej.
- Tydzień jak nic tu zostaniesz.
- Po dwudziestu czterech mnie nie ma.
- Musisz być taki uparty ?
- Najwidoczniej - rzekłem i usiadłem w fotelu.
Lekarz poszedł porozmawiać z praktykantami i zapisać mi jakieś leki, kroplówki i inne bzdury.
- Ja wychodzę, ty zostajesz tutaj - powiedział stanowczo i wyszedł.
Jakieś pół godziny później przyszli się nade mną znęcać.
Wbili mi welflon po czym podłączyli mnie do jakiejś kroplówki i dostałem jeszcze leki przeciwbólowe. Super zestaw... i ja tak mam zostać tydzień. Ha ha... w snach !

< Ari ? >
Bezsens... i ogólnie zaczynam nie mieć pomysłów na twoje opka ;-;... Kończymy czy brniemy dalej ?
(Jak chcesz pisac dalej, to przeskocz iles tam dni czy cos ;-;)

niedziela, 12 lutego 2017

Od Clementine cd Kristian

Siedziałam w parku razem z przyjaciółmi. Popijaliśmy alkohol i rozmawialiśmy. Karmen o blond włosach i Wiktorie z rudymi włosami oraz zielonymi pasemkami oraz piegami te dwie znam od przedszkola. Charlie chłopak z irokezem teczowym, Max mulat tą dwójkę poznałam w gimnazjum. Pozostałą dwójkę chłopaków i jedna dziewczynę, to poznałam od reszty kumpli. Kim dziewczyna o długich czarnych włosach i jej chłopak Rob z skórzana kurtka, oraz brat Roba, jego imię jest zabawne Sushi. Choć tak serio ma ma imię Kris. Ale już się Sushi przyjęło.
Wracając, siedzieliśmy razem gadaliśmy, śmialiśmy się.  Jak codzień, choć w nocy były lepsze odpały.
- Cle, to idziemy? - Powiedziała Wiki.
- Tak już idziemy. - Wstałam i razem z Wik poszłyśmy do pobliskiego sklepu. Wiki bajerowała sprzedawcę, coś młody jest, tym lepiej. Ja w tym czasie połowę niemal sklepu zabrałam.
- Wik zmywamy się. - Ze śmiechem wyszliśmy ze sklepu i dołaczyliśmy do reszty, którzy się zbierali już do mnie do domu.
Gdy już byliśmy u mnie, brata oczywiście nie było. Zabraliśmy się za chowanie zbędnych rzeczy. Razem z dziewczynami przebrałyśmy się w bardziej wyzywajace ciuszki.
Punkt 21.
***
Gdy się rano obudziłam leżałam w łóżku w swoim pięknym pokoju. Koło mnie leżały dwie zołzy, mam na myśli Wik i Karm.
Wzięłam prysznic, ubrałam się gdy byłam już w miarę gotowa. Kac się mnie nie ima. Gdy już byłam w kuchni, brat siedział przy stole. Był nieźle wkurwiony, żadna nowość. Ale w domu było o dziwo czysto.
- Clementine, musimy porozmawiać. - Był poważny choć jakby trochę smutny..
- No wal śmiało. - Wzięłam sobie butelkę wody z lodówki i spadłam na przeciwko niego na stołku.
- To tak, eh mówiłem tyle razy żebyś nie brała tego, po drugie sąsiedzi wzywali policję kilka razy, dzwonili, że okradłaś z Wik sklep. Wyszłam cie do ośrodka, tam są podobni do ciebie.
~ Mała będzie dobrze. - Szepłnął tygrysek.
~ Ta zajebiscie... - Fuknelam
- Siora,  słuchaj. - Spojrzałam na brata, widziałam, że zaraz będzie płakać.  Zawsze tak było,choć jest twardy. Zostałam mu tylko ja. Cros jedzie razem z tobą. Mała - chciał mnie złapać za rękę, ale zabrałam.
Dziewczyny już dawno zeszły. Ubrałam buty i bluzę. Cros był tusz obok mnie.
- Spakowałem cie, chce się pożegnać przyjadą po ciebie za godzinę. Nie utrudniaj tego. - Co za chuj.
- Pierdol się. - Wyszłam z domu trzaskajac drzwiami. Poszłam razem z dziewczynami się przejść.
Brat wydzwaniał olałam go. Założyłam słuchawki i włączyłam tak bardzo znane mi piosenki, na samą myśl o nich uśmiechnieci rodzice mi się przypomnieli.
- Niech mu już będzie - Powiedziałam sama do siebie.
***
Gdy dojechałam do Strefy Zamkniętej.
To początek udręki czas zacząć. Zrobię wszystko żeby im to utrudnić, wyrzuca mnie tak samo jak ze szkół.
Jakbyś ludzie wzięli moje torby i pokierowałam się za nimi, słuchając piosenek. Zerkałam z ukosa na innych.
Raczej nie będziemy przyjaciółmi.
Otworzyli mi drzwi pokoju. Poszli sobie, zamknęli drzwi. Jakoś niezbyt mnie to obchodziło, że coś gadali. Rozpakowałam się, schowałam parę rzeczy w sekretne miejsca. Gdy już wszystko było załatwione. Wyszłam z pokoju razem z białaskiem.
Wyszliśmy na świeże zimowe powietrze, przeszłam kawałek, niezbyt mnie cokolwiek tu interesowało.
Zapaliłam fajkę, zaciągnęłam się i zauważyłam, że brat dzwoni.
~ Będziesz musiała w końcu odebrać Cle - Powiedział tygrysek
Zapaliłam kolejnego, mijając innych.  Byli zdziwieni. A no tak krótkie spodenki, lekko poszarpane, do tego długie platformowe botki, top i bluza. Było mi ciepło, zima nie jest aż tak zimna.
Tak więc sparcerowałam sobie z Crosem, czasem go głaskałam, maluch mruczał choć ma już koło 4 lat.
- Nie zimno ci?  - Wyjełam słuchawkę i zerknełam na osobę, która coś do mnie mówiła. Jakoś nie specjalnie chciałam z nim gadać. Zignorowałam go i włożyłam ponownie słuchawkę do ucha. Poszłam dalej aż spotkałam sadzawke. Cro poszedł się napić, a ja wyjełam słuchawki, wyłączając muzykę i głos w komórce. Usiadłam na pobliskim pniu i patrzyłam na widoki, pięknie tu jest.
- Prawda, jest pięknie. - Wtf, kto mi czyta w myślach.
-  Cro choć tu, wracamy. - Cro odrazu do mnie pobiegł, przytulilam go. Po dłuższej chwili wstałam i poszłam ta sama droga jak tu przyszłam. Przedemna pojawił się jakiś gościu, którego wtedy zignorowałam.
-  Czemu mi nie odpowiedziałaś. Po za tym jestem Kristian, a ty? - Spojrzałam na niego z ukosa.
-  Nie powinno cie to interesować - Powiedziałam ostro. Wyminełam go i już po paru minutach byłam w pokoju.
Umyłam się, przebrałam w piżame. Jeszcze parę parę godzin pisałam z kumpelami. Dopiero jak zauważyłam, że jest 2:30. Odłożyłam telefon na półkę i poszłam spać. Cros był tuż obok mnie.

Kristian?

Clementine Nonex


  • ⇀Płeć: Kobieta
  • ⇀Imię i Nazwisko: Clementine Nonex
  • ⇀Przezwisko: Noana, Shine, Cle, Sab
  • ⇀Wiek: 22 lata
  • ⇀Data Urodzenia: Trzeci Dzień Ósmego Miesiąca
  • ⇀Orientacja: Heteroseksualna

Cros


  • »Spectre: Clementine 
  • »Płeć: Samiec 
  • »Imię: Cros 

Od Thomas'a c.d Jaymes'a


Jedyne o czym w tamtej chwili myślałem to*nie daj po sobie poznać, że jesteś ślepy, ludzi to odstrasza i zaczynają tobie współczuć. Nie możesz do tego dopuścić, radzisz sobie i nie potrzebujesz nikogo pomocy*. Powtarzałem to jak mantrę w drodze do pokoju Jaymes'a. Czułem na sobie widok tej hieny co jeszcze bardziej mnie denerwowało i istniała duża możliwość, że się przez to przewrócę. Starałem się jak najmniej używać z pomocy mojej laski by nie było oczywiste, ze bez niej sobie zbytnio nie radzę. Na całe szczęście Wally jest świetna w odwracaniu uwagi ode mnie, nie dość jej wygląd, ale i zachowanie jest jak smierć dla diabetyka. Kiedy ona była obok mnie mogłem być pewien, że nie będę w centrum czyjejś uwagi.

Od Caroline cd. Ethiana

Wyciągnęłam rękę w stronę łóżka. Jaszczurka zeszła na białą pościel. Związałam wilgotne włosy w kucyk, siadając na fotel i założyłam na stopy białe skarpetki. Wzruszyłam ramionami, wyraźnie bez większego zainteresowania.
-Cóż... śniadanie, kawa, pewnie jakaś książka... A mam wielce coś do robienia? - posłałam chłopakowi spojrzenie, opuszczając je natychmiast na buty, sznurując je.
Pokiwał głową, nie wpadłszy na wielki pomysł.
-Szczerze mówiąc to jesteś wolny - wstałam, zawieszając na palcu wskazującym skórzaną kurtkę, totalnie nieodpowiednią na tą porę roku i przerzuciłam sobie ją przez ramię. Schowałam lewą dłoń do kieszeni i uniosłam do góry głowę w kierunku twarzy chłopaka - Pozwalam ci wyjść i daję święty spokój - ruchem głowy przywołałam Shivenara, który wybiegł przez otwarte drzwi.

Od Jaymes'a CD Thomas'a

~JAAAAYMEEEEES~ Jakaś wredna kreatura wydarła się prosto do mojego ucha.
- CLAW, JEST 15 DAJ MI ODPOCZĄĆ.- Warknąłem, unosząc ręce do góry. Samica zaśmiała się, prychając przy tym.~ A czym ty się tak zmęczyłeś, co?~- Niańczeniem ciebie, niewyżyty gadzie?- Wstałem, by się przeciągnąć. Prawie cały dzień kłóciłem się z hieną co do tego, czemu nie mogę chociaż raz zrobić czegoś pożytecznego. Rzeczywiście, przez jakiś czas siedziałem tylko w pokoju, nie robiąc kompletnie nic. Jednak znam tylko jedną osobę, która chętnie kopnęła by mnie w dupę gdy tylko nawalę. W głębi duszy, cieszyłem się, że nawet nieświadomie dba o moje zdrowie fizyczne. 
~Niańczenie mnie? To ja przez kilka godzin namawiałam się, żebyś w końcu coś zrobił. Nudzi mi się!~
- Ale ty zrzęda jesteś...- Rzuciłem w nią koszulką, leżącą obok mnie. Zaśmiałem się przy tym, a ta zrobiła swój typowy grymas.- Wstawaj, idziemy na spacer.- Widziałem, jak oczy jej się zaświecił. Energicznie machnęła ogonem i podbiegła do drzwi. Gwiżdżąc pod nosem, wyszedłem, zamykając za sobą drzwi. Skierowałem się do lasu, gdzie Shadow Claw lubiła chodzić.

Zimny powiew, oraz gwiżdżące od wiatru drzewa powodowały u mnie dreszcze. Było dosyć późno, zważając na otaczającą nas ciemność. W końcu dalej była zima, co się dziwić?
~Ja nie wiem, jak te ptaki siadają na takich wiotkich gałęziach...~ Claw zmierzyła wzrokiem siedzącego nieopodal ptaka. Po czarnym upierzeniu, oraz niewielkim rozmiarze, sądziłem iż jest to wrona.
- Zazdrościsz im małej masy, bo ty masz trochę tłuszczyku?- Zaśmiałem się wrednie, na co zostałem popchnięty na krzaki. Były na tyle miłe, że zamortyzowały upadek.
~Ty byś pięciu sekund na niej nie posiedział, grubasie~
- Khem, khem? Że ja nie wytrzymam pięciu sekund na tej gałązce?- Słysząc mój wnikliwy głos, wiedziała o co chodzi. Przekręciła oczami, wzdychając. ~Założę się, że prędzej pod tobą się zarwie~
- Ok, zakład.- Skrzyżowałem ręce na torsie. Wskazałem jedno drzewo, które po obu stronach miało dosyć cienkie, takie same gałęzie. Podeszliśmy w ich stronę i po chwili zaczęliśmy wspinać się po konarze. Ona miała z tym trudności, w czasie gdy ja byłem prawie u celu.- Oho, wyszłaś z wprawy?- Wytknęła mi język, po czym zaskakująco szybko wdrapała się na tę samą odległość od ziemi co ja. Zrobiłem większe oczy, chcąc ją przegonić.
W końcu jednak dostaliśmy się na górę w tym samym czasie. Kurczowo złapałem się drzewa, modląc się by nie spaść. Zrobiła to samo, mierząc mnie wzrokiem. Nasza bitwa trwała dosyć krótko...mój ciężar jednak nie dał za wygraną i usłyszeć dało się dźwięk łamanej gałęzi. Jedyne, co zdążyłem powiedzieć to zwykłe *Oo*. Ku mojemu nieszczęściu, runąłem w dół prosto na jakąś postać.
-Jeez, sorry, nie zauważyłem cię... wszystko w porządku? -Podałem mu nieco speszony rękę, a ten złapał za nią.

Od Ethian'a Cd. Charlie Do Caroline

No to zostałem sam. No może nie zupełnie, obok leżał ten jakże wspaniały tygrys co mnie omal nóg nie pozbył.Podszedłem do niego i usiadłem na przeciw niego w siadzie tureckim. Spojrzał na mnie. Spodziewałem się jakiegoś wzroku zabójcy, a tu tylko normalne zaciekawienie.
-Czemu kurde ja nie mogę mieć takiego zwierzaka. - tygrys zamachał ogonem i mnie nim pacnął. - No dobra, wiem, jesteście częściami nas. Tylko czemu przybieracie formę zwierząt. - tygrys tym razem warknął. - Czemu ja w ogóle do Ciebie mówię, bez tej jędzy zza ściany i tak Cię raczej nie zrozumiem. - tygrys w tym momencie wstał i położył się na mnie. Serio, znowu to samo, przecież on jest Ciężki. - No tylko żartowałem, złaź ze mnie. - tygrys ani zamiaru miał się ruszać. - No co za kocisko. - złapał moją głowę w paszcze. Nie no, tak się nie będziemy bawić. Mimo tego co zrobił, nie miał zamiaru ugryźć. Zebrałem siły, które miałem i zepchnąłem z siebie tygrysa. Ten wylądował na plecy i tak leżał wymachując ogonem. -Ehh, mimo bycia bydlakiem, nadal jesteś kotem, no może trochę większym. - podczołgałem się do przerośniętego kocura i potargałem go za uchem. Kocisko serio zaczęło mruczeć. - Ty tak serio? - machnął pyskiem w górę na znak, że tak.
-Serio Cię na coś takiego stać? - dobiegł głos zza pleców. Aha, skończyła. Odwróciłem się w stronę Caroline, akurat wychodziła z łazienki. W rękach, a raczej na ręczniku trzymała Gadzinę. - Twoja koleżanka postanowiła wskoczyć mi do wanny.
- W końcu jest dziewczyną, tak samo jak ty, nawet podobna z charakteru. - uśmiechnąłem się prowokująco.
-To nie zmienia faktu, że taki "kozak" jak ty bawi się ze zwierzęciem. - przechyliła lekko głowę i uniosła brew.
-Jest tygrysem.
-By to wiele jeszcze zmieniało. - tygrys zawarczał. -Cicho być. - tygrys zamilczał.
-No to ten, jakie masz plany teraz? Mogę już wyjść na "wolność"?

<Caroline?>
<Czekam na dzieło i jakieś dobre rozwinięcie ;3>

Od Mii CD Seth'a

Słysząc jego słowa, mój sposób zachowania przynajmniej w minimalny sposób uległ poprawie. Zaczęłam mu zwyczajnie ufać, kłócąc się z własnym sumieniem. W końcu jednak sumienie przegrało, dając mi wolną rękę.
- Seth!- Syknęłam, gdy po raz kolejny zwrócił się do mnie 'Malutka". Zmrużyłam brwi, bijąc się z nim na spojrzenia. Mimo kamiennego wyrazu twarzy, ledwo powstrzymywałam się od śmiechu. gdy specjalnie robił głupie miny. W końcu odwróciłam wzrok, chichocząc pod nosem. 
- Wygrałem.- Uśmiechnął się tryumfalnie, kręcąc głową na boki. Opuściłam głowę, przytakując.
- Dałam co fory, Malutki.
- Ej!- Pod jego donośnym głosem, wzdrygnęłam się- nie możesz mnie tak nazywać.
- Bo?- Prychnęłam, tym razem rozprostowując nogi, które zdążyły zdrętwieć. Ciekawa byłam jego argumentów. Skoro on mówi do mnie Malutka, ja mówię do niego Malutki.
- Bo to ty w tej znajomości jesteś niska- założył ręce na piersi, co spotkało się z moim grymasem. W duszy śmiałam się z tego. 
- A ty co żeś się taki miły zrobił, co?- Uniosłam jedną brew, mimowolnie się uśmiechając. Jakby przeszedł przez niego piorun, wyprostował się, a uśmiech zrzedł, przybierając taką pozą jak to miał w zwyczaju robić chłopak. Z przekonaniem stwierdziłam, że ta jego część jest przygnębiająca.- Dobra, żartowałam! Masz być uśmiechnięty.
- Czemu? Podoba ci się mój uśmiech?
- Do twarzy ci z nim.- Odparłam, naśladując jego głos. Ten, uniósł brwi robiąc wielkie oczy. Palnęłam się w czoło, głośno wzdychając- Nie to miałam na myśli.- Po mojej wypowiedzi, usłyszała prychnięcie, połączone z ziewaniem. Miał racje, było późno. Siedząc w ciszy, obserwowałam go. Nie tak dyskretnie, ale po prostu w zamyśleniu cały czas miałam na celu lustrowanie jego oczu i umięśnionego brzucha. Gdy ten w końcu uśmiechnął się kąśliwie w moją stronę, zarumieniona odwróciłam głowę- Jest późno, idę spać.
- Aha?- Jęknął- czyli najpierw budzisz mnie w środku nocy, nie pozwalasz spać do trzeciej, a teraz tak po prostu chcesz wyjść?

Od Ethian'a Cd. Olivii

Serio? Panoszy się tu jak u siebie, myśli, że wszystko jej wolno. Irytującą. Wziąłem pozostałość po papierosie, którą mi dała i odgasiłem ją w popielniczce. Bunt serio, czy  ona jest zdrowa psychicznie? Poprać mózgi? Widać, że ją przytargali z wariatkowa.
-To w czym problem? - zapytała.
-Problem? Czy ty się słyszysz? Poprać mózgi, przecież oni nie są zahipnotyzowani. Skoro nikt z nich tego nie zrobił, to raczej nie chcą. Myślisz, ze jak pobijesz parę osób tutaj pracujących, to Ci się uda? Przylecą zaraz lepsi, z bronią i co wtedy zrobisz? Dostaniesz kulkę na miejscu i tyle. Koniec. W ogóle, czy ty widzisz co w tej chwili wyprawiasz? - wstałem z fotela. -Nawet mnie nie znasz, nie wiesz ile tu jestem. Ledwo co znasz moje imię od paru godzin. Jak osoba taka jak ty, może cokolwiek o mnie wiedzieć? Nigdy Cię nawet na oczy nie widziałem, więc nawet nie wiem czy jesteś zdrowa psychicznie. Plan? Działanie? Ciekawe jak... - wkurzenie wzięło górę.
-Ja... Myślałam, że zgodzisz się od razu. - przerażenie zagościło na jej twarzy.
-To myliłaś się. Masz coś z głową, czy ty tak serio? Wyjdź mi stąd w tej chwili, a jak masz zamiar się poskarżyć temu całemu Hache, to niech lepiej uważa, bo jeszcze dostanie za prowokowanie mnie. - brawo wkurzyła mnie na maksa.
-Jeszcze nie powiedziałam wszystkiego.
-Nie obchodzi mnie to, wynocha! - złapałem dziewczynę za nadgarstek i wyprowadziłem z pokoju. Wyrzuciłem przed drzwi. - I lepiej uważaj co robisz. - z hukiem zamknąłem drzwi. Przywaliłem z całej siły w ścianę obok drzwi. Spojrzałem na rękę. Zabarwiała się na czerwono. Pewnie rozwalona. - Walić to. - usiadłem w fotelu. Wziąłem nowego papierosa i odpaliłem go.

<Olivia?>

Od Josha C.D. Hailey

Zwierzenia Hailey dość głęboko do mnie przemawiały. Racja, przecież tak mało czasu było nam dane być szczęśliwymi. Właściwie ciężko mówić o szczęściu, kiedy w każdej chwili mogą tutaj wbiec strażnicy i zabrać nas na rozłączenie. To tylko utopia, wspaniała, ale utopia, która miesza nasze zmysły dając nadzieję, aby w najmniej spodziewanym momencie brutalnie nam ją wyrwać. Jej wyjazd dał mi trochę w kość, co pięknie pogorszyłem tym cholernym rozłączeniem, a dobiłem ją amnezją. Nieszczęścia chodzą podobno parami, a nie trójkami! No debil, jeden wielki debil, wwalający się w jeszcze większe bagno. Chociaż jeszcze nikogo nie pobiłem... za mocno. Jednak jej ostatnie słowa był najgorsze. Bił od nich taki żal i bałem się, że nigdy nie będę w stanie tego zmienić.
- Nie myśl w ten sposób - też mówiłem szeptem.
- A jak mam myśleć? To prawda Josh.

Od Ariany CD Dylana

- Tak? - rozpięłam mu kurtkę i wsunęłam pod nią dłoń, aby zacząć nią krążyć po umięśnionym torsie.
- Tak - wymruczał. - To miłe uczucie, kiedy przestajesz być rządzącym despotą.
- Ty? Despotą?
- No co? - zaczął się śmiać. - Jak to ja decyduję, każę i tak dalej, to czuję się jak jakiś despota.
- Wiesz, co mi się podoba najbardziej?
- Hę?
 : - To, że jesteś takim strasznym sukinsynem - oblizałam usta - Ale tylko moim. Czuje się jak taka dziewczyna gangstera.
- Jesteś chora. Ale te przekleństwo w twoich ustach brzmiało cudownie... - niespodziewanie przygryzł moją wargę.
Nigdy wcześniej tego nie zrobił, jest kompletnie nieprzewidywalny i stanowczy. I wiem, to chore, ale to mnie podnieca. Z nim się nie będę nudzić.
Troskliwie z powrotem zasunęłam mu kurtkę, znów złapałam za dłoń, aż całkowicie zeszliśmy ze ścieżki i zniknęliśmy komukolwiek z pola widzenia.
Dopiero wtedy stanęliśmy, patrząc sobie wyczekująco w oczy. Nie, nie wyczekująco. Po prostu zagapiliśmy się, miałam wrażenie, że mogę tak patrzeć w ten błękit bez końca.
Świeciło słońce, ale mróz obecny w powietrzu szczypał mnie w policzki i zamrażał mnie całą do szpiku kości.
- Jeśli będziemy tak stać, to staniemy się bałwanami - zaśmiałam się



[Dyll?]

Od Charlie C.D Ethian'a

Wyjęłam z plecaka gazy, jedwabną taśmę i środek odkażający. Ostatnio coraz częściej mam okazję używać takich rzeczy, ale czy to dobrze? Przeniosłam wzrok na mężczyznę, który postanowił przycupnąć na ziemi. Przecież nie będę robić tego na klęczkach, no bez przesady. Z westchnieniem przeszłam przez łóżko na drugi koniec pokoju, by podsunąć księżniczce krzesło pod sam nos. Spojrzał na mnie spod byka, na co tylko wywróciłam oczami. Faceci. W jednej chwili na moją twarz wstąpił sztuczny, przesadnio szeroki uśmiech. Skierowałam swoje dłonie w kierunku krzesła, zginając się nieco w pół.
- Czy zechce panienka posadzić swój szlachetny tyłek na tronie? – spytałam trzepocząc rzęsami. Uniósł brwi, zadzierając swoje kąciki ust nieco w górę. Po chwili stanął na równe nogi.
- Pozwoli księżniczka, przodem do oparcia. – rzekłam słodko, na co chłopak cicho parsknął. Wykonał moją prośbę, oparł ręce i brodę na oparciu.
- Jesteś niemożliwa. – sapnął, choć w jego słowach wyczułam nutkę rozbawienia. O to mi chodziło. Przeszłam za jego plecy i zaczęłam oglądać rany.

Od Olivii Cd Ethian

Chłopak poszedł na bieżnie a ja postanowiłam zrobić swoje znienawidzone ćwiczenie.
Kiedy znaczyłam max 7 sekund i padałam . Spinają się wszystkie mięśnie i potrzeba na nie na prawdę sporo pracy. Niby niepozorne a jednak wymaga od organizmu.













Wytrzymać w tej pozycji 5 minut to prawdziwa katorga jednak ustawiłam sobie stoper i przystąpiłam do działania. Już po 3 minutach czułam swoje zaniedbanie jeśli chodzi o miesiąc bez siłowni. Z trudem wytrzymałam te pięć minut co było dla mnie porażką. Wstałam i poczułam jak moje mięśnie odpuszczają. Wzięłam łyk wody po czym poszłam podciągać się na drążku












Po 50 takich podciągnięciach zeszłam na ziemię rozluźniłam nieco mięśnie po czym koleiny łyk wody. I kolejne ćwiczenie z ciężarkiem 25 na jedną rękę i kolejne 25 na drugą rękę.












Kiedy chłopak zszedł z bieżni i wyszedł z pomieszczenia szybko poszłam ją zająć.
Włączyłam sobie ją  na 20 minut włożyłam słuchawki do uszu i zaczęłam bieg.
W międzyczasie do pomieszczenia wszedł mój brat Hache który uśmiechnął się na mój widok.
Nie chciałam z nim rozmawiać skupiłam się tym co robię. Po wyłączeniu się bieżni zeskoczyłam z niej. Wzięłam swoje rzezy założyłam tylko bluzę i udałam się do pokoju. Wzięłam prysznic umyłam włosy nałozyłam odżywkę i wysuszyłam po czym ubrałam się w jakieś wygodne ciuchy


















Założyłam na siebie strój (bez okularów,torby) Położyłam się na łózko po czym wzięłam papierosa z paczki i zaczęłam szukać zapalniczki bądź zapałek. Dziwnie w głowie miałam obraz Ethiana co strasznie mnie irytowało w pewnym momencie. Shogun pomrukiwał i kręcił się w koło mnie
Popatrzyłam na tygrysa
-Czy ty coś sugerujesz ?
Jego oczy a raczej spojrzenie mówiło wszytko
-Po pierwsze nie znam go ! po drugie jest strasznie agresywny codziennie jakieś bójki,po trzecie on może mi pomóc .. cholera Shogun tak ! jesteś genialny !! -przytuliłam go i wyszłam z pokoju szukając pokoju Ethiana. Kiedy do moich nozdrzy dobiegł zapach papierosów zapukałam chwile odczekałam a drzwi otworzył mi Ethian. Tak trafiłam jestem genialna.
-W czym mogę Ci pomóc? - złapał górną część framugi i uniósł brew
-To nie jest rozmowa przez drzwi ..
-W takim razie wejdź-wpuścił mnie do pokoju i zamknął drzwi. Od razu zajęłam fotel i wzięłam papierosa odłożonego zapewne chwile temu zaciągnęłam się. Jego wzrok był bezcenny.
-Ładnie się tak wprosić i bez pytania korzystać z mojej własności 
-To nie jest twoja własność tylko miejsca w jakim się znajdujemy.
-Ale papieros jest mój 
-Juz nie -zaśmiałam się biorąc kolejnego bucha 
-Zaraz Cię stad wyniosę .. 
-Lepsze to niż pobije.. 
Chłopak nachylił się nieco a ja chuchnęłam mu dymem prosto w twarz.
-Jesteś bezczelna ..
-Nie .. -powiedziałam oddając mu na pojare szluga którego przyjął. Wstałam z fotela i lekko nasze pozycje się zmieniły teraz on siedział a ja stałam przed nim. 
-Przydałbyś mi się 
-Mam kogoś pobić ? 
-Podoba mi się to myślenie ... chce zrobić wielki bunt wielkie postanie zniszczyć to miejsce i wyjść na wolność zabić tych p*przonych naukowców zanim oni zabiją nas pytanie czy wchodzisz w to ?
-Czekaj Czekaj a jaki plan ?
-Z tym jest gorzej na razie jestem tylko Ja Hache i jeśli się zgodzisz to ty musimy jakoś poprać mózgi całej reszcie by stanęła po naszej stronie
]-Zdajesz sobie sprawę,ze jeśli ktoś nas wyda nie żyjemy ..
-Co mówisz mi ze wolisz żyć w zamknięciu .. niż umrzeć próbując coś zmienić ?
-Nie ..
-To w czym problem ?

<Ethian> 

Od Dylana C.D. Leo

Wstałem, aby po chwili rzucić się na Leo i zacząć go dusić.
- Jeśli mnie kochasz to go puść - to był szept Ari. Krew pulsowała mi w uszach, całe ciało drżało z bólu, jakim cudem to usłyszałem? Nie wiem, ale niemal automatycznie zostałem uwolniony jakby z transu, rozluźniłem uścisk na jego szyi, położyłem się w bezpiecznej odległości od niego.
- Kurwa mać! - wydarłem się, a po chwili odwróciłem twarz w stronę leżącego obok chłopaka i oplułem go krwią, która zbierała się w moich ustach.
- Ty pierdolony chuju - chciał mnie walnąć, ale odbiłem jego rękę.
- Spierdalaj z tą łapą - kopnąłem go. Zacząłem dłońmi badać obrażenia na mojej twarzy. - Co ty myślisz debilu, że ja uczuć nie mam i niczego nie żałuję? No dobra z tymi uczuciami to może przesada, ale kurwa żałuję, jasne?!
- Czego żałujesz?
- Uważaj bo ci powiem - na szczęście nic złamanego, tylko ten nieszczęsny ząb.
- Zabiję cię Morgenstern.
- Ale się boję - prychnąłem.
- Możecie wreszcie przestać? - przed nami stała Ariana. Co ona właściwie z nim teraz robiła?
- Nie - odparłem twardo.

Od Leo CD Ariany DO Dyllana

On jest...porywczy...- usłyszałem te słowa. Wiem, że on jest na tyle głupi aby ją skrzywdzić ale musiałem się upewnić w stu procentach.
- Ari ? - spojrzałem na nią zmartwiony a za razem już się we mnie gotowało. Dziewczyna po tym nic nie powiedziała więc zapytałem ponownie.
- Czy on ci zrobił krzywdę ?
- Nie...- Ariana przygryzła wargę. Znam ją na tyle dobrze aby wiedzieć, że to oznacza kłamstwo.
Zacisnąłem pięści, zamknąłem oczy i wziąłem głęboki wdech.
- Leo...
Nie słuchałem już jej. Po prostu korciła mnie jedna rzecz.
Ruszyłem pewny siebie w stronę wyjścia ze stołówki.
- Nie rób tego ! - dziewczyna złapała mnie za rękę, ja jednak ją jej wyrwałem i trzaskając drzwiami wyszedłem z pomieszczenia.
- Leo ! - usłyszałem za sobą głos.
Szedłem szybkim krokiem. Gdy dotarłem do schodów i byłem w ich połowie dziewczyna stanęła przede mną. Obie swoje ręce położyła mi na klatce piersiowej.
- Zostaw go !
- Jakoś nie mam ochoty na ten temat dyskutować - lekko ją odepchnąłem i dziewczyna stanęła pod ścianą.
Wszedłem na góre i stanąłem przed drzwiami chłopaka.
Otworzyłem drzwi z impetem.
- Morgenstern, mamy sprawę do wyjaśnienia !
- Chłopie wchodzisz mi do pokoju bez żadnej zapowiedzi, o co kurwa ci chodzi ?!
- Dobrze wiesz o co ! - ruszyłem w jego stronę i chwyciłem go za szyję pchając go prosto na ścianę.
- Puść mnie !
- Niby dlaczego miałbym to zrobić do cholery ?!
- Uspokujcie się ! - do pokoju wpadła Ari.
- Jesteś najgorszym człowiekiem jakiego znam. Jak możesz wyrządzać krzywdę dziewczyną ?! - walnąłem go drugą ręką w twarz.
Chłopak się uwolnił, gdyż zajebał mi prosto w łuk brwiowy.
- Nic jej nie zrobiłem, a jeśli jednak to nie powinno cię to kurwa interesować !
- Właśnie, że powinno. Traktuję ją jak siostrę - w tej chwili oberwał w zęby i zaczęła mu lecieć krew - co ty myślisz, że twoje na boku też nie wyjdzie na jaw ? Caroline kim dla ciebie jest, również zabawką ? - w jego oczach pojawił się wręcz ogień.
Zakończyliśmy rozmowy. Teraz tylko szły w ruch pięści.
Raz ja oberwałem a raz on.
Moja twarz wyglądała jak bym z jakiegoś ringu zszedł. Z nosa leciała mi krew oraz z łuku brwiowego. Dodatkowo mogę spodziewać się wielkiego limo pod okiem.
Dylan też nie wyglądał za dobrze.
Z ust wydobywała mu się czerwona maź zwana krwią. Oczy miał oba podbite.
- Dość ! - krzyknęła dziewczyna.
Nikt z nas jej nie posłuchał.
Chłopak tak bardzo chciał mnie się pozbyć, że gdy byliśmy blisko łazienki, chwycił mnie za szyje i wjebał w lustro.
O nie... miarka się przebrała..
Walnąłrm prosto w szczękę, wypadł mu jeden ząb, a następnie chwyciłem go za szyje oraz  szlówki od spodni i rzuciłem chłopaka z barków na podłoge.
Na sam koniec oberwałem w miejsce gdzie miałem szwy.
Upadłem na kolana.
Patrząc co się tu właśnie stało...
Dyllan wstał i chciał jeszcze dokończyć sprawę ale Ariana go powstrzymała...

Dyllan ? Miało wyjść inaczej ale opisać nie umiem dobrze... -.-"

sobota, 11 lutego 2017

Od Dylana C.D. Ariany

- Liczysz się tylko ty - cmoknęła mnie w nos, a ja z zadowoleniem złapałem ją za dłoń i ruszyliśmy na wzgórze.
- To dobrze - odparłem po chwili. - Chociaż…
- Chociaż co?
- No może to strasznie egoistyczne, chore, niepotrzebne, ale wolę być tym ważniejszym… - zatrzymałem się i wziąłem ją za obie ręce.
- Jesteś zazdrosny? - zaśmiała się.
- Cholernie - szepnąłem. - Aż mnie skręca jak pomyślę o was lub o tym, że jakiś inny chłopak mógłby być ważniejszy.
- Ty wariacie - uśmiechnęła się promiennie. Była taka piękna, aż zrobiło mi się cieplej w środku.
- No właśnie wariacie, zwariuję kiedyś przez ciebie - schyliłem się i ją pocałowałem. - Coraz częściej czuję, że niewiele mi brakuje.
- Nie mów tak.
- A co mam mówić? Mówię prawdę - uśmiechnąłem się. - Jesteś taka piękna, że przestaję racjonalnie myśleć, przy tobie. Włączają mi się uczucia, a to takie dziwne, że sam nie wiem, czy nadal jestem sobą, czy nie zwariowałem. A ta moja zazdrość… przez nią to wszystko - pogładziłem ją po włosach, do miejsca gdzie wyczułem guza po uderzeniu o biurko.
- Ej Dyll… - musnęła dłonią mój policzek.
- Tak strasznie tego żałuję, ale ja nad sobą czasem nie panuję.
- Ja wierzę, że potrafisz to pokonać. Razem to pokonamy - przyciągnęła moją twarz do swojej, tym razem to ona złączyła nasze wargi w mocnym, namiętnym pocałunku. Ona we mnie wierzy. To była taka dziwna myśl, wszystko tutaj było dziwne, moja agresja tak bolała, ale chwile z nią były taką rozkoszą. Bałem się, że nie będę mógł tego pogodzić. Mogę się tylko starać…
- A jeśli…
- Nie ma jeśli - przerwała mi. - Rozumiesz?
- Od kiedy ty jesteś taka twarda?
- Nie jestem - zarumieniła się i chciała cofnąć, ale złapałem ją w talii i przyciągnąłem do siebie.
- Podobasz mi się taka.
- A normalnie ci się nie podobam? - zapytała.
- Nie łap mnie za słówka - zaśmiałem się. - Lubię jak od czasu do czasu to ty mówisz mi co mam robić.
- Tak? - rozpięła mi kurtkę i wsunęła pod nią dłoń, aby zacząć nią krążyć po moim torsie.
- Tak - wymruczałem. - To miłe uczucie, kiedy przestajesz być rządzącym despotą.
- Ty? Despotą?
- No co? - zacząłem się śmiać. - Jak to ja decyduję, każę i tak dalej, to czuję się jak jakiś despota.

Ari?

Od Leo CD Charlie

Gdy dziewczyna na mnie spojrzała, wiedziałem, że sobie nagrabiłem. Chociażby tym, że wyszedłem od jakiejś dziewczyny o szóstej nad ranem.
Rose zniknęła za drzwiani pokoju.
Leo będziesz idiotą jak jej nie wyjaśnisz tego na spokojnie.. teraz albo nigdy.
Wszedłem, a razczej wbiegłem wręcz do jej pokoju. Chciałem to wszystko wyjaśnić.
Charlie podeszła do mnie i uniosła brwi.
Nie minęła chwila a dotknęła mocniej mojej rany. Ból był cholerny. Syknąłem zaciskając mocniej powieki.
- Dzięki Leo, że powiedziałeś o wylądowaniu w izolatce. O czekaj, chyba zapomniałeś wspomnieć o tak ważnej rzeczy jak pęknięcie szwów - gdy z jej ust padły te słowa już wtedy nie wiedziałem co odpowiedzieć ale po chwili dodała.
- A tam, skąd wychodziłeś to koleżanka tak ? - dziewczyna podeszła do okna patrząc w jeden punkt.
- Charlie, ja… - zacząłem ale szczerze nie wiedziałem jak mam ująć to wszystko w słowa. Gubiłem się w tym.
- Nie podejrzewam cię o nic Leo, nie twierdzę też, że tak po prostu dla kaprysu się mną tylko pocieszyłeś, bo to tak nie działa. Ale kurwa… dlaczego tak wszystko na raz ? I cholera kocham cię wiesz ? Rozumiesz frajerze ? - jej piękne oliwkowe oczy powędrowały na mnie. -  Ale co mam myśleć o tym co właśnie widziałam. - Rose usiadła na skraju łóżka i splotła palce swych dłoni. Pewnie ją teraz to wszystko przytłacza. Usiadłem na roku, westchnąłem i otarłem twarz rękoma.
- Nie jestem zła. - rzekła. - Po prostu opowiedz. Mieliśmy sobie pomagać, i mówić sobie o wszystkim, to chyba dobry moment na pierwszą poważniejszą rozmowę. 
- Charlie, do izolatki trafiłem przez własną głupotę. Wyszedłem od Ari o pierwszej i chciałem iść do pokoju. Niestety ostatnio mam pecha. Widzieli mnie i chcieli mnie złapać.. postawiłem się im i zwiałem ale na końcu już nie miałem jak... trafiłem do izolatki ale przed tym czekała mnie kara cielesna. Co do szwów, to było przez nich. Oberwałem w to miejsce.
- Chwila co, jaka kara cielesna ?
- Później ci to wyjaśnie. Wracając do wyjścia dzisiaj, to jest dziewczyna, którą znam jeden dzień. Chciała abym został... wręcz błagała.
Więc zostałem na kanapie. Przysięgam. Nie jestem na tyle głupi aby cię w ten sposób zranić. Nie skacze z kwiatka na kwiatek...
Też cię kocham i tego nic nie zmieni, rozumiesz ? - gdy wypowiedziałem ostatnie zdanie spojrzałem na Charlie. Dziewczyna siedziała cały czas w tej samej pozycji.
- Mogłeś chocaż dać znać. Masz przecież komórke...mogłeś napisać, że nie przyjdziesz. Nie czekałabym wtedy na ciebie tyle czasu. Wykorzystałabym go jakoś bardziej stosownie. Wiesz ile razy korciło mnie aby wejść bez pukania do twojego pokoju ?
- Charlie. Obiecuje, że będziesz wiedziała o wszystkim..i nie dowiesz się tego od jakiś ludzi.
Usiadłem bliżej dziewczyny i przytuliłem ją.
- Jeszcze raz cię przepraszam - powiedziałem cicho.
- O co chodziło o tej karze cielesnej ?
- Nic takiego, nic mi nie jest.
- Pewny jesteś ?
- Tak.
- Jakoś nie jesten pewna tego co mówisz.
- Nie chce cię martwić po prostu...
- Eh, Leo... - westchnęła, a po chwili dodała. - u kogo byłeś w nocy ?
- Dziewczyna nazywa się Danaya i wydaje jej się, że ktoś po nią przyjdzie i ma skrzydła.
- Co prosze ?
- Zareagowałem w podobny sposób.
- Wyjdź, chcę pobyć sama.. - powiedziała cicho.
- Rozumiem, do zobaczenia - powiedziałem po czym pocałowałem ją w policzek i wyszedłem z pokoju kierując się do siebie.
Chcała to wszystko przemyśleć. Oczywiście dam jej na to czas. Nie mam co naciskać. Zachowałem się jak totalny dupek to teraz muszę za to pocierpieć.
Zniknął ten uśmiech z twarzy Rose... i ja do tego się przyczyniłem.
Wszedłem do pokoju gdzie podszedłem do szafy i wyciągnąłem świeże ubrania.
Następnie udałem się pod prysznic.
Zdjąłem opatrunek a przed moimi oczyma pokazał się siny plac ze szwami.
Jebana ochrona... dlaczego akurat musieli mi przywalić w to miejsce...
Chłodna woda otuliła moje ciało. Tego mi brakowało. Muszę ochłoną, chcę aby wszystkie złe myśli i głupie pomysły po prostu zniknęły.
Po dwudziestu minutach wyszedłem spod prysznica. Ubrałem się i stanąłem przed lustrem.
- Jestem idiotą... - powiedziałem do siebie.
~ Zgodzę się.
- Sanczes, nie pomagasz.
~ Sorry, bro.
Pokręciłem tylko głową po czym wyszedłem z pomieszczenia, a następnie położyłem się na łóżku. Podłączyłem słuchawki do telefonu i włączyłem muzykę.
Nawet nie wiem kiedy ale zasnąłem.
Obudziło mnie pukanie do drzwi.
Usiadłem na meblu i przetarłem twarz dłońmi. Kogo tu niesie..
- Chwila... - powiedziałem wystarczająco głośno aby osoba stojąca za drzwiami usłyszała.
Minute po tym otworzyłem drzwi. Stała tam Charlie.
Uchyliłem drzwi bradziej i zaprosiłem ją do środka...

<Charlie?> Nie wyszło jak miało :/

Od Thomas'a do Jaymes'a


Torsdag

* godzina: 09.27*
Siedziałem w przedziale pociągu wyglądając przez okno, widziałem tylko niekończącą się smugę zieleni. Wally spała spokojnie zwinięta w mała puszystą kulkę na moich kolanach. Wyciągnąłem z kieszeni swój telefon i spojrzałem na godzinę. Westchnąłem cicho. Jechaliśmy dopiero ze dwie godziny, a ja już nie miałem co robić. Wyłączyłem odtwarzaną muzykę po czym schowałem urządzenie wraz ze słuchawkami do torby. Rozejrzałem się po przedziale. Nic szczególnego (i tak widziałem same kontury, więc co się mogę wypowiadać) dziwie ławki, duże okno od mojej lewej i półki na bagaże nad siedzeniami. Na ławce na przeciwko siedział mężczyzna ubrany na czarno, był sporo większy ode mnie i równie umięśniony, chyba nazywał się John.Towarzyszył mi od samych drzwi szpitala. Oczywiście nie widzę go po raz pierwszy, jeździ za mną wszędzie, nie wiem konkretnie czemu. To znaczy, pamietam go od dziecka, kiedy moi rodzice zastępczy go wynajęli. Miałem wtedy osiem lat i od tamtej pory łazi za mną od szpitala do szpitala, a rodziny zastępczej nigdy więcej już nie widziałem, ani nic od nich nie słyszałem od tamtego momentu; chyba dowiedzieli się kim jestem i mnie zostawili, ale nie jestem przybity przez ten fakt.

Od Ari CD Leo

- Zobaczymy. W ogóle dziękuje ci, że byłaś ze mną tylko dlatego, bo byłem nawalony.. serio dzięki. 
Poczułam się, jakbym dostała z liścia w twarz.
- L - Leo.. - powiedziałam cicho, spuszczając głowę. 
- Co ?
- Skąd ty niby to wiesz ?! 
- Tak się składa, że Nicolas ma obok Dylla pokój. Trochę was tam słychać. 
Stałam jak wryta. A więc słyszał...wie wszystko. Cholera. 
- Dobra, mniejsza o to... - podszedłem do niej i ją przytuliłem. 
Nasze Deamony się ścigały, a gdy skończyły, zaczęły patrzeć na siebie z byka. 
- Dobra... pójdę już, bo jeszcze nas ten cały Dyllan zobaczy.. - wywrócił oczami i mnie puścił, przyjemne ciepło mnie opuściło.
- Sanczes, chodź...
Złapałam go delikatnie za palce, ale on się nie wyrwał, tylko zatrzymał.
- Leo, jeśli nie potrafisz przestać mnie kochać, to nigdy nie odetniesz się od przeszłości. A to uniemożliwi ci szczęście. Ja tylko chcę, żebyś był szczęśliwy.
"To wróć do mnie" nie byłam pewna, czy to był cichy szept, czy wytwór mojej wyobraźni. Spojrzałam mu w oczy, ale nie patrzył na mnie, tylko gdzieś w bok.
- Myślałam, że już między nami okej...
- Nie jest. To co powiedziałaś było....- przerwał,  nie mogąc znaleźć odpowiedniego słowa.
- Słuchaj. Tego całego Nicolasa nie było w środku, nie widział, jak to wyglądało...
- A więc słucham - mruknął
- Na pewno nie słyszał, że...cię kocham. Tyle, że inaczej. Jak starszego brata - uśmiechnęłam się
Pokiwał głową, ale wiedziałam, że mi nie wierzy.
- Nie chcę stracić Dylla. Ale i nie chcę stracić ciebie, zrozum to...
- Yhym. Naprawdę dzięki za te dobre chwile, kiedy czułem się szczęśliwy.
Zrozumiałam. On już nigdy mi nie wybaczy. Nie wiedziałam, co zrobić. Jeśli on odbierze to w zbyt opaczny sposób? Nie, żadnych gierek na uczuciach. Tylko rozmowa.
- On jest...porywczy...- zaczęłam, ale zaraz urwałam.
Przed oczami stanęła mi scena, w której ściąga mnie z krzesła, a ja boleśnie uderzam o blat głową.
- Ari? - spojrzał na mnie zmartwiony, to spojrzenie wywołało we mnie falę ciepłych uczuć, ale i grozy - Czy on ci zrobił krzywdę?
- Nie...- skłamałam, przygryzając wargę, jak to zawsze robię, gdy kłamię.

[Leo?;,;]

Od Ariany CD Dylana

Szybko ubrałam się w dżinsy i prostą, czarną bluzkę. Postanowiłam jednak nałożyć ostatecznie bordowy sweter...był moim ulubionym. Gdy zastanawiałam się, czy Dyll celowo wziął akurat ten z całej szafy ubrań, usłyszałam ponaglające szczeknięcie Daerona i drapanie w drzwi.
- Już, już. Spokojnie - powiedziałam, jednocześnie nakładając w powietrzu moje karmelowe trapery, przez co o mało się nie zabiłam.
Złapałam za kurtkę i zbiegłam po schodach na parter, skąd wybiegłam na dziedziniec, nie tracąc czasu na zakładanie kurtki i szalika. Wpadłam cała zziębnięta do drugiego skrzydła, zamykając za sobą drzwi. Może nie pada śnieg, ale za to wieje i mróz szczypie piekielnie.
Nagle poczułam dłonie zaciskające się na mojej talii i gorący oddech na skórze, od którego zrobiło mi się ciepło.
- A kto to bez kurtki lata?
- Ja...- przez chwilę się zacięłam, nie mogąc się skupić przez jego ręce wędrujące coraz wyżej.
Odwróciłam się gwałtownie do niego twarzą, zarzucając mu ramiona na szyje i łącząc nasze usta w pocałunku.
- A jeśli ktoś zobaczy? - odsunął się ode mnie
- Nie obchodzi mnie to. To już bez znaczenia.
- No tak, Leo wie...- ściągnął gniewnie brwi.
Przeczuwałam wybuch, szybko więc cmoknęłam go ostrożnie w policzek i spróbowałam zmienić temat.
- Naprawdę nie możemy dzisiaj zostać w ciepłym łóżeczku?
- Nie, ubieraj się - powiedział tonem nie znoszącym sprzeciwu, ale już bardziej pogodnym akcentem.
Szliśmy wzdłuż drewnianego płotka, zagłębiając się w las. Rozglądałam się wokół, trzymając pod ręką Dylla. Śnieg na drzewach wyglądał cudownie, jak takie malutkie diamenciki. Nie wiało, byliśmy osłonięci drzewami. Na cały świat patrzyłam jak przez kolorowe okulary, mając mój grzejniczek u boku. To prawda, że kiedy człowiek jest zakochany, wszystko wydaje się...jakieś piękniejsze.
Nagle usłyszeliśmy czyjeś głosy z przodu, para wracała ze spaceru, trzymając się pod ręce jak my. Od razu rozpoznałam w wysokim chłopaku Leo. Świat odrobinę zbladł, rzuciliśmy sobie długie spojrzenie, mocniej ścisnęłam ramię Dylana, ale jedynie grzecznie skinęłam spacerowiczom głową.
Gdy już zniknęli nam z oczu, stanęłam na środku dróżki i objęłam mężczyznę za twarz.
- Liczysz się tylko ty - cmoknęłam go w nos, a on z zadowoleniem złapał mnie za dłoń i ruszyliśmy na wzgórze.

[Dyll?]

Od Danaya'i cd Leo

Gdy się przebudziłam było po trzynastej, jakoś zbytnio nie chciało mi się wstawać. - Zróbmy sobie dzień lenia - rzekł Fromax. Wziełam go na łóżko i ponownie zasnełam.
Tym razem przebudziłam się o dwudziestej drugiej. Usiadłam, wzięłam szkicownik z półki i zaczęłam rysować Fromax'a, potem Leo i każdą napotkana osobę oraz te które widziałam. Szło mi tak dobrze, że nie zorientowałam się, która jest godzina.
Odłożyłam szkicownik i poszłam spać, nie mogłam zasnąć. Przewracałam się z boku na bok. Aż jakoś koło drugiej zasnełam.
Był to lekki sen.
Wstałam, wypoczęta. Wzięłam potrzebne ubrania do łazienki, szybki prysznic.
Gdy już byłam gotowa, włosy ułożyłam tak, żeby móc nałożyć kaptur. Na szczęście duże bluzy mają duże kaptury. Fromax'a wzięłam do kieszeni, maluch się wciąż mieści.
Pomalowałam się bardzo mocno. Jeszcze raz przejrzałam się w lustrze i wyszłam zakluczajac pokój.
Poszłam do kuchni, no trzeba coś zjeść.
Stanęłam i zerknełam na bok, Leo stał.
- Hej. - Rzuciłam, wzięłam sobie to co zawsze czyli sałatkę, herbatę, do tego dwa jabłka i na koniec parę naleśników z nutella. Gdy już miałam wszystko dostałam od jednej z pań, jogurty dwa truskawkowe.
Powiedziałam, krótkie ciche dziękuję, ona się uśmiechnęła. Poszłam usiąść w rogu jakoś nie specjalnie, chce mieć dziś towarzystwo. Choć mogłam iść do pokoju. - Przecież i tak spędzimy cały dzień i kolejne dni w pokoju. - Rzekł Fromax
- A co nie lubisz? - Szepnęłam do niego, i zabrałam się za naleśniki, dawałam trochę Fro.
- Nie to, że nie lubię. Ale chciałbym żebyś sobie nie przypominała już nic, to może zostańmy. - Nie powiedziałam już nic, karmiałam go i sama jadłam, popijając herbatą.
Gdy już opedzlowałam naleśniki, zabrałam się za sałatkę, i właśnie ktoś się dosiadł. Podniosłam na nich wzrok zirytowana.
Siedzieli tu dwójka chłopaków i dwie dziewczyny, z czego to stół dla trzech osób... Aha...
- Hej, ja jestem Hailey, a to mój chłopak Josh. - Powiedziała dziewczyna o czarnych włosach, siedząc pewnie na kolanach Josha..
- A ja jestem Nanette, a ten obok to Kristian. - Powiedzieli, przeleciałam po nich oczami i wróciłam do jedzenia. Kompletnie ich ignorując.
Sałatka już zjedzenia, herbata wypita.
- Czemu się nie przedstawisz? - Powiedziała jak mniemam Nanette
- No to jak masz na imię? - Spytał Josh.
Wkurzyli mnie. - Po chuja, się dosiadaliście, nie zauważyliście, że wolę być sama. Macie jakąś papke zamiast mózgu, więc wypad leszcze. Debile. - To ostatnie powiedziałam głośniej, że parę osób się odwróciło.
Wzięłam dwa jogurty i dwa jabłka do kieszeni i już szłam do wyjścia. Lecz no oczywiście..
Stanęli obok mnie ci dwa i te dwie lalki.
- Wypad. Słyszycie czy jesteście jacyś niedorozwinięci. Więc na drugi raz się od jebcie. - poszłam do siebie, miałam wyjebane na takich debili. No pięknie zepsuli mi dzień. Poszłam do swojego pokoju, Zamknęłam drzwi położyłam wszystko na łóżku, zaczęłam rzucać czym popadnie. Na szczęście miałam worek w rogu pokoju. I zaczęłam w niego walić aż w końcu wszystko ulecialo. Włączyłam głośno muzykę, i zdjełam bluzę, poszłam do łazienki i ściełam lekko końcówki włosów. Ten traf, rozjaśniłam sobie tak do połowy, że były platynowe. Rownieź rozjaśniłam połowę włosów przy głowie na lewej stronie i nałożyłam fiolet. - No i pięknie. Fromax i jak? - Podeszłam do niego, objadał się już jabłkiem. - Jest czadowo. - Uśmiechmelam się.
Podeszłam do szafy i zaczęłam przeglądać szafę, co w niej mam. Obcinałam zmiemiałam i teraz jest odlot.
Założyłam poszarpane legginsy lekko, na to top sięgający do połowy brzucha, oraz parę bransoletek i pierścionków. Teraz glany i rozpinana bluzę, też o wiele za duża. Miałam bardzo mocny makijaż i kaptur na głowie. - Niedługo wrócę. - Mój mały, się zgodził. Mamy silna więź i nic się nie stanie jak go zostawię na trochę.
Wyszłam z pokoju, koło godziny trzynastej. Zamknęłam jak zawsze pokój i pokierowałam się na dół. Jak parę oczu się patrzyło na mnie to mój uśmieszek się pojawił.
Minęłam Leo i Charli, trzymali się za ręce. Leo chyba mnie zauważył chciał chyba coś powiedzieć, ale chyba jakby się pomylił i poszedł.
***
Po zrobieniu paru spraw, z dumą i lekka kpina, poszłam do Daemona Margaret. I powiedziałam chwilę z nim.  Powiedział mi co nie co, i poszłam do pań w kuchni. Pogadałam dały mi to co chciałam i poszłam do takiej osoby. Po wszystkim stykneło ze cztery godziny kierowałam się na górę. Ale te pędzle co rano spotkałam zastąpili mi drogę.
- Więc może teraz nam powiesz. - Jeden z nich ściągał mi kaptur, a ja już szatańsko się uśmiechałam. Haha i co teraz. Ich wyrazy twarzy były bezcenne.
- Ups, osoby pomyliliście, biedactwa. - Z bara dałam dziewczynom. I napotkałam Leo na korytarzu. Ten zerknął na mnie. - I jak tam z Charli. Uważaj na idiotów pełno ich tu.  - Weszłam do pokoju zanim on mógł coś powiedzieć. Położyłam rzeczy na łóżku, zdjełam buty i bluzę.
Fro, spał sobie był trochę większy. To dobrze, że rośnie. Zasłoniłam okno i Zapaliłam lampkę, która zabrałam. Upsik.
Włączyłam sobie laptopa i przeglądałam różne strony internetowe. Bo w końcu miałam czas i internet.


Leo? :33

Od Ethian'a Cd. Olivii

-Nawet mnie dobrze nie znasz. - mówiłem wyciskając sztangę.
-Ale oczekiwania mogę mieć.
-Nie sprowokujesz mnie w ten sposób. - nie przerywałem ćwiczeń.
-Kto powiedział, że to robię?
-Nie wiem, ale wiesz, lubię ćwiczyć w ciszy. - odstawiłem sztangę na miejsce i przeszedłem na bieżnie. Już trochę ćwiczeń zrobiłem, więc bieżnia na sam koniec to dobry pomysł. Na początek wolny chód i z każdą minutą coraz szybciej. Do momentu aż zaczął się normalny bieg. Teraz tylko utrzymać to przez dwadzieścia minut i koniec na dzisiaj. Czas na bieg zleciał szybko. Zawsze jak się w coś pochłonę to tak jest. Zszedłem z bieżni i podszedłem do ławeczki, gdzie spała gadzina. Jak zawsze po ćwiczeniu, jeszcze raz się rozciągnąłem. W lustrze dostrzegłem, że Olivia nadal coś ćwiczyła. Złapałem za swoje rzeczy i wszedłem pod prysznice. Długo to nie zajęło. Wyszedłem i ubrałem świeże ciuchy. Wyszedłem z siłowni i udałem się do siebie, nokautując po drodze kolejnego z pracowników. Nie zliczę ile to już dzisiaj. Wszedłem do pokoju, plecak z rzeczami z siłowni rzuciłem na fotel, a sam udałem się do łazienki. Włączyłem pranie i wróciłem do pokoju. Otworzyłem okno i usiadłem w fotelu. Wyciągnąłem papierosa i zapaliłem. We własnym pokoju nikt mi nie zabroni. W pewnym momencie ktoś zapukał do drzwi. Odłożyłem papierosa do popielniczki i wstałem otworzyć drzwi. Nacisnąłem klamkę i ku mojemu zdziwieniu stała tam poznana dzisiaj Olivia. Czyżby pomyliła pokoje?
-W czym mogę Ci pomóc? - złapałem górną część framugi i uniosłem brew.

<Olivia?>
<Proszę zwróć uwagę, że nazywam się Ethian, nie Ethan, jest różnica, jest tam jeszcze "i".>

Od Leo CD Danayi

Moje oczy powędrowały na dziewczynę. Ta dotknęła mojej klatki piersiowej i rzekła, żebym  położył się z nią w łóżku. Przepraszam, co ?
Ja w łóżku z obcą mi osobą ?
Zmarszczyłem brwi.
Uległem po jej błaganiu.
Usiadłem na meblu a po chwili dołączyła do mnie Danaya.
Wskazała na opatrunek i zapytała co mi się stało.
Pragnęła wielu informacji. Tych pytań było wręcz za dużo.
Położyłem się wygodnie i po upływie kilku minut Danaya położyła głowę na mój bark i się przytuliła.
- Czego poszedłeś na kanapę, czemu nie do mnie ? - to pytanie było znaczące i wybrałem je aby odpowiedzieć.
- Mam dziewczynę - rzekłem stanowczo.
Day zmarszczyła brwi.
- Dlaczego zostałeś ? - tak brzmiało kolejne z pytań.
- Nie chciałaś zostać sama, bałaś się. Stwierdziłem, że ewentualnie zostanę.
- Czy ty nie kochasz jej, że tu zostałeś ?
Chwila... co ?! Jak może pytać o takie rzeczy.
- Kocham i pewnie nie wie co się dzieje. Zazwyczaj całe dnie spędzam z nią - zerknąłem na dziewczynę. - Teraz do spania. - powiedziałem to tak, że sam byłem zdziwiony swoim tonem był stanowczy i dość ostry.
Leżałem na boku i myślałem nad tym wszystkim. Po co jej te wszystkie informacje. Nie podam jej ich gdyż są one zarezerwowane dla nielicznej grupki osób.
Sen jakoś nie chciał nadejść. Zaczynam zastanawiać się czy umiem zasnąć bez Charlie przy boku...
~ Kanapa...
Sanczes bardzo dobrze mi doradził.
Day śpi więc po cichu udałem się na sofę aby tam się położyć.

Wstałem przed szóstą. Dziewczyna jeszcze spała a ja ubrałem koszulkę i zaczekałem do szóstej.
O tej godzinie wyszedłem z pokoju i delikatnie zamknąłem drzwi.
Po chwili zobaczyłem siwowłosą dziewczynę z oliwkowymi oczami. To była Charlie.. nie miała już ręki w gipsie.
Zniknęła za drzwiami a ja poszedłem jej wszystko wyjaśnić.
Trwało to długo i nie chiałem jej zostawiać więc samotnie opuściłem pokój dopiero rano na następny dzień, aby coś zjeść i przy okazji przynieś śniadanie Charlie.
Ale gdy stanąłem przy blacie pojawiła się obok mnie Danaya.

< Danaya ? >

piątek, 10 lutego 2017

Od Charlie C.D Leo

Wzdrygnęłam się, kiedy ułożył dłonie na moich biodrach. Chwilę zastanawiałam się w ciszy, lecz po chwili odwróciłam się do niego przodem, kładąc dłonie na jego klatce piersiowej.  Wbił we mnie swoje zatroskane spojrzenie, przyciągając bliżej własnego ciała.
- Daj buzi. – podsunęłam rękę z siniakiem pod jego usta. Mężczyzna cmoknął zsiniałe miejsce w dwóch miejscach, po czym lekko się uśmiechnął.
- I Już nie boli. – powiedziałam cicho, posyłając mężczyźnie, szczery, szeroki uśmiech. Oparłam podbródek na jego mostku, zadzierając głowę do góry. To było takie komiczne , kiedy usiłował spojrzeć na moją twarz. Końcem końców oboje wybuchliśmy głośnym śmiechem. Po głębszym zastanowieniu rozegraliśmy jeszcze jedną partyjkę. Tym razem nie dałam się podejść i uważałam na każdy ruch, co ostatecznie poskutkowało moją wygraną. Po zakończonej grze podeszłam do chłopaka obejmując go. W duszy uśmiechałam się szyderczo, ciesząc się z wygranej jak małe dziecko.
- Może po prostu przyznaj, że jestem lepsza i zapomnimy o sprawie. – zachichotałam, na co chłopak głośno parsknął. Złapał mocno moje biodra po czym posadził mnie na brzegu stołu, wpijając swoje wargi w moje własne. I te ciepło, które zaczynać całe twoje wnętrze.
- Miałeś nie dźwigać Leo. – przejechałam dłonią po miejscu, w którym pod jego koszulką znajdował się opatrunek. – Proszę, uważaj z tym. Po co masz to pogarszać….- wyszeptałam, wlepiając w niego swój wzrok. Opuścił oczy lecz po chwili prawie niezauważalnie pokiwał głową.
- Obiecuję, postaram się nie przemęczać. – wymruczał oplatając mnie swoimi ramionami.

***

Od Hache C.D Lauren

Popatrzyłem na obydwa dzieła dziewczyny po czym westchnąłem lekko.
-Coś nie tak ?
-Nie spoko ale no przyznam jest to jest dzieło sztuki
-Nie przesadzaj.
-Mówię całkiem poważnie.
Zaśmiała się po czym schowała obydwa rysunki o szafki.
Chwilę posiedziałem jeszcze u niej po czym stwierdziłem iz mam do załatwienia jeszcze parę spraw i zobaczymy się pewnie dopiero juto.
-Dobra będę leciał
-Spoko ..
Wyszedłem z pokoju dziewczyny i ruszyłem do siebie. Przebrałem się w dresy i poszedłem na siłownię. Rozgrzewka a potem podnoszenie ciężarów oraz taka ogólno rozwojówka. Po treningu trwającym około 2 godzin poszedłem do pokoju wziąłem prysznic i udałem się na spoczynek.
Usłyszałem pukanie
-Proszę
Czemu mnie nie dziwiło,że to Lauren
Wyjąłem paczkę fajek i podałem jej
-Tak łatwo mnie przewidzieć ?
-Owszem-zaśmiałem się
Kiedy dziewczyna weszła za nią wpadł kot a moja Akira wpadła w szał zaczęła ganiać kota Lauren jak jeszcze nigdy .
-Akira !-złapałem ją za kark
-Wo ciekawe co im się dziś stało-Lauren trzymała kota już na rekach.
Akira położyła się a kot zeskoczył na ziemię i cały czas ją wpieniał spojrzałem na zegarek była jakaś 20 z haczykiem.
-Chcesz tu posiedzieć czy gdzieś iść ?

<Lauren,sorki ale brak czasu brak weny>

Od Olivii Cd Ethan'a

Chłopak oddał mi zapalniczkę po czym odszedł mój wzrok padł na Shoguna dość dziwne było jego zachowanie. Porykiwał i nerwowo machał ogonem marszcząc nos spoglądając raz na mnie raz na odchodzącego chłopaka. Przykucnęłam i przytuliłam tygrysa w pewnym monecie  upadłam na ziemię przygnieciona przez czarną wilczycę. Przytwierdziła mnie o ziemi po czym pokazała białe kły.
-Akira !! -usłyszałam głos brata 
Wilczyca od razu zeszła ze mnie a Shogun podszedł do Akiry.
Hache podał mi rękę wstałam wiec na równe nogi.
-Livii ..-jego głos nieco lekko zmartwiony a z drugiej strony pełen pogardy .. być może tylko pogardy. Odwinął rękaw mojej bluzy podwinął mój nadgarstek nieco jęknęłam usiłując wyrwać dłoń z jego uścisku. Mój wzrok był pełen gniewu.
-Co teraz Cię to ruszyło !- nie powinnam mieć do niego żalu a jednak bolał mnie brak zainteresowania z jego strony.
Puścił mój nadgarstek pokiwał przecząco głową po czym odpalił papierosa. Milczenie było chyba gorsze niż jakikolwiek krzyk. Odwróciłam się plecami do niego i poszłam do swojego pokoju.
Położyłam się na łózko i zamknęłam powieki po omacku sięgnęłam do szuflady wzięłam kilka pigułek i popiłam wodą. Moje powieki zamknęły się na kilka minut.Obudziło mnie lekkie szturchnięcie Shoguna. Otworzyłam powieki  tygrys patrzył na mnie swoimi pięknymi oczami.
Patrzyłam w sufit nie mogłam znieść uczucia i swoich myśli. Zerwałam się i wyjęłam  szafy strój do ćwiczeń. Trening do upadłego pozwoli mi pozbierać myśli. Przebrałam się w swój strój 
Sięgnęłam butelkę wody i udałam się na siłownię. Kiedy tam weszłam zobaczyłam Ethana podnosił jakieś ciężary. Nie dało się nie zatrzymać na nim wzroku. Nieco bardziej umięśniony był chyba od mojego brata. Udałam,ze go nie widzę rozłożyłam matę i zaczęłam od rozgrzewki. Szyja,ramiona,biodra,biodra,kolana,stawy skokowe. Potem rozciąganie,wykroki,wymachy nogami znowu rozciąganie. Po chwili zrobiłam szpagat. Kolejne były ćwiczenia wzmacniające plecy,uda i pośladki. Nie wiem czemu mój wzrok mimowolnie co jakiś czas padał na chłopaku. Być morze dawno ie widziałam kogoś takiej postury jak on. Wzięłam kilka łyków wod po czym podeszłam do małych sztang. Pozdejmowałam sobie kilka hantel i zostawiłam po 5 kg po czym zaczęłam je podnosić. Tak dawno nie ćwiczyłam jutr za pewne nie wstanę z łóżka. 4 seriach wzięłam nieco większą sztangę nieobaczeniem 30 kg zarzuciłam na barki i zaczęłam robić przysiady. Co 10 robiłam kilka sekund odpoczynku i tak po 10 razy potem odłożyłam je i wzięłam kolejne kilka łyków wody.
Ponownie mój wzrok padł na mężczyznę.
-Co tak na mnie się gapisz
Szczerze nie sadziłam,ze to aż tak widoczne. Jednak nie miałam zamiaru się speszyć.
-Cóż myślałam,że stać Cie na więcej-nieco fałszywie zadrwiłam z niego unosząc aktorsko jeną brew

<Ethan>

Od Dylana C.D. Ariany

Ari położyła, moją głowę na swojej piersi, tak że słyszałem bicie jej serca. Złapało mnie to za serce, ponieważ często tak leżała na mnie Caroline, ale z drugiej strony powróciło do mnie niewyraźne wspomnienie… jak wróciłem z wojskowej szkoły, do której mnie przenieśli na siłę, ona czekała na mnie na dworcu. Najpierw mało mi żeber nie połamała ściskając, później zabrała do siebie, dała jedzenie, ubranie, bo trochę rzeczy u niej miałem, pozwoliła się ogarnąć, zaprowadziła do łóżka. To był taki jeden raz od dobrych kilku lat. Nie powiedziałem nic od wyjazdu z Fortu William, dopiero po jakiejś godzinie trwania w takiej pozycji odezwałem się. Moje serce zaczynało bić jej rytmem.
- Co robisz? - zaśmiałem się - Coś mi to przypomina.
- Hę?
- Czasem mi tak robiłaś, kiedy coś mi się stało. Mówiłaś wtedy, że magiczna moc mnie uzdrawia i faktycznie czułem się lepiej. Później przestałaś to robić, bo taki gest mógł znaczyć za wiele...ale ja pamiętam.
- Mówiłam, że zawsze cię kochałam. Ta magiczna moc to miłość - pogłaskała mnie po włosach.
Mocniej wtuliłem się w jej brzuch, obejmując ją w pasie. To takie cudowne uczucie pozwalające mi choć na chwilę oderwać się od otaczających mnie problemów. To ja zawsze starałem się być dla niej oparciem, ale czasem sam potrzebowałem jakiegoś stałego punktu, punktu zaczepienia. Ona nim była. Ona w tych najgorszych chwilach szukała mnie po całym Londynie, czekała przed szkołą, wyciągała z barów, kazała cieplej się ubierać, nazywała idiotą, kiedy robiłem coś skrajnie nieodpowiedzialnego. Zawsze mnie kochała, a ja kochałem ją. Dlaczego musieliśmy się spotkać i wreszcie poznać, akurat tutaj? Nie wiem. Jednak było warto, dla tych kilku chwil szczęścia, chwil, kiedy my oboje też czujemy, też kochamy.
- Ja też cię kochałem - odparłem po chwili.
- Wiem Dyll… wiem - uniosłem głowę i spojrzałem za okno. Świeciło słońce, nie padał śnieg, ale czułem, że jest mróz.
- Może się przejdziemy?
- A ty przypadkiem nie nie lubisz zimna?
- Ja? Nienawidzę - zaśmiałem się. - Ale jest ładnie i nie będziemy gnić w łóżku, zdążymy się jeszcze wyleżeć. No chodź.
- Ale chłodno, głodno i do domu daleko - zrobiła minkę zbitego psa.
- No dobra idziemy zjeść, ja cię ogrzeję, a dom jest tam gdzie jest miłość, księżniczko. Więc idziemy - odepchnęła mnie i zakopała się pod kołdrą.
- Nie idę!
- Mam cię stamtąd wyciągnąć? Naprawdę tego chcesz? - zapytałem śmiejąc się.
- Chcę.
- Dobrze - z drugiej strony, włożyłem pod kołdrę ręce, objąłem ją w pasie i razem z jej okryciem ją podniosłem. Po chwili upuściła swoją ochronę przed zimnem, przerzuciłem ją sobie przez ramię i zaniosłem do łazienki. Po chwili wróciłem do pokoju i podszedłem do jej szafy, zabrałem z jej jeansy i ciepły sweter i rzuciłem Ari. - Ubieraj się.
- Za ciepło tutaj na ten sweter - po chwili rzuciłem jej bluzkę z długim rękawem.
- To zakładaj to, a jak będziemy wychodzić to zamienisz bluzkę na sweter.
- Na wszystko masz odpowiedź? - zaśmiała się.
- Prawie - odparłem zbierając moje rzeczy i ubierając się. - Widzimy się u mnie słońce.


Ari?
Dobrego pomysłu jakby brak?

Od Danaya'i cd Leo

Podeszłam do niego powoli. - Choć na łóżko. - przejechałam dłonią po jego klatce. Nie miałam dawno tak blisko żadnego chłopaka. Nie jedna pewnie mu się oddała. Ja nie jestem z takich.
- Choć Leo, chce cie mieć obok proszę - opuściłam rękę wzdłuż ciała.
O dziwo mnie zaskoczył i poszedł do łóżka. Miło.
Stałam jeszcze chwilę i podeszłam do niego siadając obok, wskazując na bandaż. - Co ci się stało?
Chciałam dotknąć, chciałam poczuć ciepło, ale nie mogłam się odważyć. Tępo patrzyłam na niego. Ciekawe.. - Powiedz mi coś, czego inni nie wiedzą. Jaka jest prawda o tobie? - Położyłam głowę na poduszce, odrobinę się Leosia przysunęłam lecz wciąż utrzymywałam odpowiednią odległość.
Czego ja się boję? Może boję się odrzucenia? Może jest we mnie blokada? Może po tym co przeszłam bronie się przed tym?  Może tak jest..
Patrzyłam się w sufit, nie umiałam dobrać słów. To był odruch. Czemu teraz?
Przysunęłam się bliżej, kładąc głowę na jego ramieniu. Przytulilam się, potrzebowałam tego bardziej niż czegokolwiek.  Lecz to nie może trwać długo...
Zbyt dużo nie pamiętam. Wiem, że miałam rodziców, a potem tamto... Ale co było wcześniej jak, co mi się stało no właśnie co...
- Czego poszedłeś na kanapę, czemu nie do mnie? - odsunęłam się jak opatrzona, i szczelniej się okryłam.
- Czemu zostałeś? - Pytania same się nasuwały chciałam już powiedzieć.  Lecz Zamilkłam.

Leo?

Od Leo CD Danayi

Czy ja dobrze robię zostając tutaj ? Która to już dziewczyna... hmm. Ari, Sema, Charlie i teraz Danaya. 
Jest czwarta na mojej liście.
Najwyżej mnie Charli zabije...
Day zniknęła za drzwiami łazienki. Siedziała tam bite dwadzieścia minut. Zacząłem lekko się niepokoić. Nie słyszałem wody.
Zapukałem dziewczyna uchyliła drzwi po czym ponownie zniknęła za drzwiami.
Gdy wyszła powiedziała, który jest mój ręcznik.
Wszedłem do pomieszczenia i na szybko wziąłem prysznic.
Pozbyłem się tylko koszulki. Widziałem tylko wielki opatrunek na klatce..chyba przeżyje ten widok. Jakoś nie jestem przyzwyczajony do spania w koszulkach.
Wchodząc ponownie do pokoju coś mi nie grało.
Po nodze dziewczyny spłynęła kropla krwi.
No nie... kolejna ?
- Żyletka ?
Dziewczyna pokiwała głową.
- Nie ma to sensu - usiadłem koło niej.
- Skąd możesz wiedzieć ?
- Przekonałem się na własnej skórze i na dodatek robiłem to w widocznym miejscu.
- Ja nie widzę blizn.
Odwróciłem ręce. Miałem głębokie ślady, gdzie niektóre z kresek jeszcze się nie zagoiły do końca.
- Teraz widzisz ? Nie ma sensu... - pokręciłem głową i przytuliłem dziewczynę. Ona również się we mnie wtuliła.
- Będzie dobrze - lekko się uśmiechnąłem.
Uwolniłem ją z uścisku. Nie rób tego więcej. Poza tym czego się boisz ?
- Ich, jego.. nie wiem już..
- Jesteś w miejscu gdzie ci ludzie nie zagrażają. Jedynie może to być Margaret i naukowcy..
- Dzięki za trochę zainteresowania.
- Nie ma za co. - powiedziałem schodzą z łóżka i udając się na kanapę.

<Danaya ?>

Od Danaya'i cd Leo

Otarłam oczy z łez, których nie było. Nie pozwolę sobie na łzy, nie pozwolę się faszerować lekami. I jestem pewna, że one zmieniają kolor.
- Zostaniesz ze mną? U mnie w pokoju do rana. - Powiedziałam to z taką lekkością. Nawet jak chciałam teraz poczuć ciepło, to by wspomnienia wróciły. Boję się sama zostać, boję się jego... Że wróci, nawet nie wiem kim jest.
- Zostań ze mną. Powtórzyłam
- No nie wiem czy to dobry pomysł. - chciałam się przytulić, poczuć się bezpiecznie.
- Proszę, boję się. Boję się, że oni wrócą, że mnie skrzywdza. - Powiedziałam szeptem, ledwo słyszalnie.
Czego ja się boję? Day nic ci nie grozi, jesteś za murem, nikt cię nie skrzywdzi.
Robiło się ciemno, choć była w sumie noc. Koło 22:30.
- Jeśli nie chcesz możesz wyjść. Miło, że ktoś się interesuje choć nie musi. - Uśmiechnęłam się lekko, wzięłam piżame i poszłam do łazienki.
Mój prysznic zamiast trwać chwilę trwał z jakieś 20 minut.
Zamknęłam oczy tylko na chwilę, chciałam pomyśleć...
- Day przestań! Przestań być głupim rozpieszczonym bachorem! Marsz spać. Ty niewdzięczna... - została jej wypowiedź przerwana przez Tatę? Ojczyma czy kogoś takiego. - Kochanie zostaw ja, odpuść w końcu. Ona niczemu nie zawiniła, to nie jej wina. Tylko nasza. - tata przytulił mamę. 
A ja w tym czasie, założyłam buty i kurtkę i wybiegłam z domu. Wróciłam dopiero koło 4. Wtedy rodzice byli w pracy. Poszłam do pokoju, wyjełam z szuflady dobrze mi znana przyjaciółkę.
Otrząsnęło mnie walenie do drzwi.  Wyączyłam wodę, zakryłam się ręcznikiem, podeszłam do drzwi otworzyłam. Stał w nich Leo. Jednak został. Odwróciłam się do zlewu, ubrałam, tak żeby nie widział mojego nagiego ciała, choć miałam blizny nie chciałam żeby je widział, nie zna wszystkiego.
Po ubraniu się, rozwiesiłam ręcznik, i wyminełam Leo. - Jeśli chcesz, możesz skorzystać, niebieski ręcznik jest do twojej dyspozycji. - Usiadłam na łóżku, przykryłam się zerknełam na niego, po czym zniknął w łazience.
Natomiast ja tępo patrzyłam na swoje ręce, słyszałam wodę. Sięgnęłam do szuflady i przejechałam kilka razy moja mała zimna przyjaciółka po udach...

Leo?

Od Leo CD Ariany

Na stołówce wspominaliśmy z Ari jak się poznaliśmy. Pośmialiśmy się trochę, ukradłem na końcu jej resztę kanapki po czym ona stwierdziła, że ma do mnie prośbę. Gdy dowiedziałem się, że chodzi o Dylana, to automatycznie zeszła ze mnie cała radość. Wędrowałem gdzieś wzrokiem i czułem jak moje mięśnie się spinają.
- Nie chcę, żebyś mówił mu o tym, co widziałeś. O moich... - tu urwała i skierowała swój wzrok na nadgarstki.
- Jak bym chciał powiedzieć co się stało temu palantowi, to bym powiedział od razu - wstałem od stołu i podszedłem do zlewu aby umyć nóż i talerz.
- On nie jest palantem.. - powiedziała dziewczyna.
- Dla mie będzie dwulicowym idiotą i nic nie zmieni mojego zdania - rzuciłem nożem prosto do szafki po czym oparłem się rękoma o rogi zlewu. Westchnąłem ciężko po czym odwróciłem się w jej stronę.
- I tak się to wyda - rzekłem obojętnie.
- Co masz na myśli ?
- Jak będziesz miała opatrunki to wystarczy jak cię chwyci za nadgarstek - warknąłem.
- Nie wyda...
- Zobaczymy. W ogóle dziękuje ci, że byłaś ze mną tylko dlatego, bo byłem nawalony.. serio dzięki.
- L - Leo.. - powiedziała cicho spuszczając głowę.
- Co ?
- Skąd ty niby to wiesz ?!
- Tak się składa, że Nicolas ma obok Dylla pokój. Trochę was tam słychać.
Dziewczyna nie wiedziała co powiedzieć.
- Dobra, mniejsza o to... - podszedłem do niej i ją przytuliłem.
Nasze Deamony się ścigały a gdy skończyły zaczęły patrzeć na siebie z byka.
- Dobra... pójdę już, bo jeszcze nas ten cały Dyllan zobaczy.. - wywróciłem oczami i puściłem dziewczynę.
- Sanczes, chodź...

<Ariana ? >

Popularne posty