sobota, 31 grudnia 2016

Od Jane CD Han'a

-Raczej nie-odpowiedziałam.
Opadłam na miękki materac i wtuliłam się w mojego lwa. Przymknęłam oczy czując, że powieki same chcą mi opaść. Zaczęłam głaskać jego grzywę, która była taka puszysta. Usłyszałam chichy chichot chłopaka, na co tylko się uśmiechnęłam.
-Idziesz spać?-zapytał Han.
-Yhyymm...-mruknęłam.
-Miłych snów-powiedział.
-Mam nadzieję, że takie będą-odparłam ledwo jeszcze kontaktując, po czym usnęłam.
~~~~~~~~~~~~
Poczułam zimny wiatr i aż drgnęłam. Otworzyłam szeroko oczy, leżałam na łóżku na... dworze. Usiadłam, a następnie wstałam rozglądając się. Byłam na starym placu zabaw, oświetlanym jedynie paroma, marnymi latarniami. Gdy ponownie skierowałam wzrok na łóżko - go nie było. Nagle usłyszałam skrzyp drzwiczek, spojrzałam w tamtą stronę i ujrzałam siedemnastolatkę, o ciemnych blond włosach, ubraną na czarno. Weszła do środka uśmiechnięta, mając przy boku wysokiego bruneta o piwnych oczach. Chłopak miał w rękach dwa piwa. Oboje usiedli na ławce i otworzyli butelki. Wyciągnęli jeszcze fajki i zaczęli palić i pić. Po jakimś czasie dziewczyna usiadła na brunecie okrakiem i zaczęła go całować. On odwzajemniał chętnie jej pocałunki.
Zamknęłam oczy, a gdy ponownie je otworzyłam stałam w pokoju. Spojrzałam na drzwi, przez które weszła do środka ta sama para. Chłopak pchnął dziewczynę na łóżko i zawisł na nią. Całował ją po całej twarzy, a po chwili zaczęli się rozbierać.
Znowu przymknęłam oczy nie chcąc na to patrzeć. Usłyszałam kobiecy płacz. Stałam przed dziewczyną i chłopakiem, których przed chwilą widziałam w pokoju. Ona płakała, a ona stał tam patrząc na nią z cwaniackim uśmiechem. Nagle chłopak się odezwał:
"Widzisz... to był tylko zakład. Nigdy cię nie kochałem, jesteś zwykłą dziwką i nigdy sobie nikogo nie znajdziesz, bo nikt cię nie zechcę"
~~~~~~~~~~~~~
Obudziłam się w środku nocy, krzycząc i płacząc jednocześnie.
-Nie, nie, nie, nie.. proszę, nie rób mi tego-łkałam słysząc w głowie dalej słowa chłopaka-proszę, nie zostawiaj mnie, błagam.
-Jane-usłyszałam męski głos.
-Proszę, nie rób mi tego-jęknęłam wtulając się w tors osoby obok-błagam, zostań ze mną, ja.. ja cię kocham, ja myślałam, że to na poważnie. Obiecałeś, obiecałeś mi, że nigdy mnie nie zostawisz-płakałam mówiąc jednocześnie.

Han? :(

Od Joshuy C.D. Hailey

Spojrzałem na leżącego, jednak wciąż pięknego rysia. Usiadłem na podłodze po drugiej stronie korytarza. Po raz pierwszy nie było mi do śmiechu. Przysunąłem kolana do piersi, oparłem na nich łokcie, a dłońmi zakryłem twarz. Znow miałem ją przed oczami...
- Gdzie twój uśmiech Rey? - zapytała nagle dziewczyna.
- Nie ze wszystkiego potrafię się śmiać, ale się staram. Możesz uważać mnie za wariata, bo nim jestem. Tak jestem wariatem. Bo wtedy kiedy ona już leżała, ja miałem strzykawkę w dłoni. Wiedziałem, że to mnie zabije, ale i tak sobie ją wbiłem w żyłę. Patrzyłem jak jej zawartość znika we mnie, lecz nic nie mogłem zrobić. To było silniejsze ode mnie. Kiedy obudziłem się w szpitalu myślałem, że to piekło. Lekarz się uśmiechnął i powiedział, że jeszcze nie umarłem - opuściłem ręce. Czułem, że zaraz polecą mi łzy. - Leżała jak on... taka piękna, jakby spała. Nie obudziła się.
- Przykro mi.
- Nie potrzebnie. Ona mnie kochała, a po śmierci mnie uratowała. Od tamtego wieczoru nie wziąłem oni razu. Przykro jest mi, że twój ryś nie jest tutaj. Po tej stronie szyby.
- Dlaczego jesteś wiecznie taki uśmiechnięty?
- Bo życie jest popierdolone i cholernie kruche. Jeśli mam iść przez nie w smutku to po co żyć. Cieszę się z drugiej szansy i z tego, że mogłem tak kogoś kochać jak moją słodką bliźniaczkę Jasmine... - Lavi podeszła do mnie i odparła się o moje nogi, a ja zacząłem ją głaskać.

Hailey?

Od Savary C.D. Jimina

- Zboczeniec. – powiedziałam specjalnie nieco głośniej jak zamierzałam, jednak dostałam zamierzony efekt. Jimin, który w ręku miał bluzkę, spojrzał się na mnie. Puściłam mu oczko, po czym posłałam mu całusa.
- Zabolało to mnie, księżniczko. – złapał się za serce.
- Przeżyjesz. – zaśmiałam się.
Po pewnym czasie, do pomieszczenia weszła pielęgniarka, która podeszła do mnie. Wręczyła mi napisane przez lekarza jego zalecenia, oraz ubrania, które znalazła w moim pokoju. Podziękowałam. Zaraz potem ponownie, zostałam w pomieszczeniu sama z mężczyzną. Postanowiłam szybko wykorzystać okazję, gdyż Jimin był odwrócony do mnie tyłem i był zajęty ubieraniem się. Przez ból brzucha, robił to wolniej.
Gdyż koszula była za duża, sięgała mi do połowy uda. Szybko zmieniłam legginsy na spodnie dresowe. Zaraz potem skarpetki i zimowe buty. Jednak rozpięciu guzików koszuli trochę mi zajęło, przez ból dłoni. Palce miałam sztywne. Cholera. Byłam tak skupiona na tej czynności, że nie usłyszałam jak azjata zachodzi mnie od tyłu. Przez moje ramie, przyglądał mi się badawczo.
- Wybierasz się gdzieś? – spytał mnie cicho. Wzdrygnęłam się wystraszona.  Przyłożyłam mu lekko z łokcia w żebra. Pamiętałam o jego rannym brzuchu, ale należało mu się.
- Nie strasz. – jęknęłam, wkurzając się na guziki koszuli. – Cholera.
- Co ci jest, misiu? – nie odpowiedziałam mu. Moim priorytetem było ściągniecie koszuli. Ale znany mi zboczeniec stał za mną. – Pomóc ci?
- Sio stąd. – odwróciłam się w jego stronę. – Pod spodem mam tylko stanik, a twoja zboczona strona by dała o sobie znać.
- Hej hej! – powiedział lekko zirytowany. Pisnęłam, gdy z użyciem siły odwrócił mnie w swoją stronę. – Może czasem taki jestem, ale lekko mnie obrażasz.
- Przepraszam… - szepnęłam opuszczając głowę w dół. Ręce puściły guziki, by opadły wzdłuż mojego ciała. – To dla mnie nowość…
Nie odpowiedział mi. Chyba zrozumiał co czułam. Bez pytania mnie czy mi pomóc, zaczął odpinać powoli guziki koszuli. Szybko się z tym uporał.
- Odwróć się. – polecił łagodnie. Zrobiłam tak jak poprosił. Już po chwili stałam w samej górnej części bielizny. Szybko chwyciłam czarny sweter. Gdy już chciałam go ubrać, poczułam palce dłoni Jimina, które przesuwały się po konturach tatuażu.
- Jimin. – powiedziałam, przyglądając mu się przez ramię. – Co ty wyprawiasz?

                                                                         < Jimin ? >



Od Hailey C.D Joshuy

W miarę gdy zaczęłam zbliżać się do skrzydła szpitalnego cały czar prysł. Świadomość, że kiedy tylko wrócę do łóżka to nafaszerują mnie lekami, była nie do zniesienia, ale jeszcze gorsze było to, że nie mogłam zobaczyć swojego skarba, mojego kochanego Rysia. Pogrążona we własnych, jak to zawsze czarnych myślach przemierzałam korytarz, póki nowo poznany jegomość ponownie mnie nie zaczepił. Cały aż emanował szczęściem co było dość nietypowe, mało osób w strefie potrafiło cieszyć się chwilą. Po krótkiej wymianie zdań zagapiłam się na drzwi szpitalne. Wielkie, białe, otwarte na oścież. Gdy tak wpatrywałam się w nie, poczułam ukłucie, gdzieś w środku. Paskudne uczucie bólu, które nie powinno mieć miejsca.
- Coś nie tak? – uniósł brwi. Skierowałam nań wzrok i zamrugałam parę razy.
- Tak, trzymaj kurtkę. – rzuciłam ją chłopakowi, który złapał przedmiot energicznie w locie. – Jakbyś mnie szukał to będę tam. –dodałam pokazując palcem na otwarte drzwi. Momentalnie zakręciłam się na pięcie i podążyłam właśnie w tym kierunku. Cała chęć na towarzystwo minęła od tak. Od razu rzuciłam się na swoje łóżko, zakrywając się kołdrą po same uszy. Nie minęło parę minut, gdy Morfeusz postanowił porwać mnie w swe objęcia.
Obudzili mnie o piątej, standardowo zabrali na badania i nafaszerowali różnymi świństwami. Gdy koło godziny siódmej w końcu mnie wypuścili, wraz z przyjaciółką kroplówką poszłam do Sali, w której przetrzymywali moje maleństwo. Było to tuż obok Sali szpitalnej, więc nie miałam daleko. Przysiadłam naprzeciw szklanej ściany, opierając głowę na ręku. Spał, słodko spał, a cały sprzęt podtrzymywał go przy życiu.
- Nawet nie wiesz jak mi Cię tu brakuje… nie mam kogo głaskać, ani ochrzaniać. Musisz wyzdrowieć, bo nie dam sobie bez Ciebie rady.- zapukałam paznokciem w szybę, łudząc się, że Ryś otworzy swe złote oczy i spojrzy na mnie, tak, jak zawsze to robił po przebudzeniu. Wgapiałam się w jego postać, usiłując dostrzec jakąś poprawę, w funkcjonalności jego organizmu. Guzik z pętelką. Nic się nie zmieniło. Wciąż wyglądał, jakby był martwy.
Z Zadumy wyrwało mnie lekkie pyknięcie w ramię. Podniosłam załzawione oczy, wcześniej przecierając nieco policzki. To był Rey, jak zwykle, na jego twarzy gościł uśmiech.
- Mam coś dla Ciebie mądralo – pomachał paczką papierosów, którą po chwili wrzucił do kieszeni od mojego szlafroka.
- Dzięki... – mruknęłam beznamiętnie, ponownie wbijając wzrok w szybę. Nie miałam ochoty ani się uśmiechać, ani żartować. Znów otaczała mnie pustka. Nagle poczułam coś cieplego przy policzku. Zerknęłam w tą stronę i dopadło mnie lekkie zdziwienie. Karakal Jossy’iego wpatrywał się w mojego Deamon’a niemalże przytykając nos do szyby.
- Jest chory.. – mruknęłam cicho.

Rey? 

Od Lauren cd. Shanny

Patrzyłam się na nią jak na idiotkę, ale skoro chce, czemu by nie? Ale 'przechadzać się" to ja ne mam zamiaru. Nigdzie się nie rurze, póki zjem. Potem, ewentualnie pójdę do salonu gier, lub siłowni. Byle by już nie siedzieć w tych cholernych czterech ścianach, które są na skraju wytrzymania. A zabronili mi dalszego niszczenia pokoi, bo to tylko marnotrawstwo i nie mają zamiaru mi dawać więcej pokoi. Jak chcą. Spojrzałam na czarnego łachudrę, który lizał swoją łapkę modląc się, abym tym razem zostawił swojej jaja. Bynajmniej nie na stole. Ja tu jem, a nie mam ochoty oglądać, jak kotę się liże po miejscach intymnych. Ohyda! Już tyle razy dostał ode mnie w pier*ol, za to, że nie robi tego w mniej zatłoczonych miejscach, że dziwne, iż jeszcze się tego nie oduczył. Cóż... za jakiś czas spróbuje innych środków. Może oblewania go kubłem lodowatej wody? A może wrzątkiem? Lepiej się przypiec, czy zamrozić? Hm... nigdy jeszcze nie jadłam kota, może upieczony byłby smaczny?
- Skoro chcesz... - westchnęłam. - Ale jak skończę jeść - mruknęłam. Dziewczyna skinęła głową i wydawało mi się, że jeszcze wolniej zjada swoją kanapkę, gdy ja w dalszym ciągu pochłaniałam zupę. Gdy byłam już najedzona, odsunęłam miskę na bok. - Masz Hell - powiedziałam do kota. Spojrzał na mnie przestając lizać swój tyłek, by podejść do miski. Obwąchał ją, po czym zaczął zajadać się zupą. - Ohydny kocur - mruknęłam. Spojrzałam na dziewczynę, która cierpliwie czekała na moje słowa. Ciągle zapominam, że są tak radośni ludzie jak ona.
- Skończyłaś jeść? - zapytała.
- Jak widać - westchnęłam. - No to co by tu opowiedzieć... - zaczęłam gryźć końcówkę łyżki z nudów, tym samym przyglądając się jej. Ma ładne piersi. Naprawdę. - Palę papierosy i nie wyobrażam sobie dnia bez chociaż jednego. Lubię gry komputerowe, planszowi mnie nudzą. Chodzę na siłownię, głównie po to, aby się na czymś wyżyć. Powiedzieli mi, ze mam destrukcyjne ADHD, bo niszczę wszystko co mam w dłoni. Wiele razy zniszczyłam pokój, wiele razy przydzielali mi nowy. Tabletki ich na mnie nie zadziałały, więc kazali się wyżywać gdzie indziej - lekko się uśmiechnęłam przypominając sobie, jak rozwalałam szafki, tłukłam wszystko, co było szklane, robiłam dziury w ścianach, tłukłam szyby i... wszystko rozwalałam. Jedynie łazienka uchodziła, zawsze uwielbiałam siedzieć długo pod prysznicem. Raz gorącym, a raz lodowatym. - Uwielbiam tatuaże - dalej patrzyłam się na jej okrągłości, a gdy mi się to znudziło, podniosłam na nią wzrok, a potem na kota, który tym samym językiem co je zupę, lizał sobie du*ę. - Chciałam zostać tatuażystką, ale jak widać, praktyk nie dano mi ukończyć. A tego sierściucha po części nienawidzę - wskazałam na kota, który to rozumiejąc zasyczał na mnie. - Ale rodzina rodziną - fuknęłam na niego, a ten wrócił do swojego żarcia. - I co ciekawsze, lubię i chłopaków i dziewczyny - znowu spojrzałam na nią lekko się uśmiechając. Owy uśmiech nie wiem dlaczego, ludzie nazwali "psychicznym".

<Shaana? Teraz ty>

Od Joshuy C.D. Hailey

- Hailey... ładne imię - szepnąłem uśmiechając się po tym jak weszła do środka. W tym momencie Lavi odsunęła łepek, a ja się zdziwiłem. - Co zazdrosna? Słuchaj ustalmy sobie coś. Muszę mieć kogoś znajomego tutaj, a jeśli wybierałbym chłopaków to ty byłabyś samcem ślicznotko - zacząłem się śmiać a ona prychnęła i odeszła dumnym, ale powolnym krokiem. - No i znowu wojna...
Wstałem cały rozpromieniony i wszedłem do budynku. Na drugim końcu korytarza zobaczyłem idącą małą postać o bosych stopach, w białym szlafroku i czarnej bluzie i na ten widok zacząłem się śmiać.
-  Mądralo! - krzyknąłem, a kiedy się zatrzymała podbiegłem do niej.
- Słucham.
- Jakby ci się nudziło, nie chciałoby ci się patrzeć na białe ściany lub chciałabyś fajka to służę pomocą.
- Zapamiętam.
- Innej odpowiedzi nie oczekiwałem - uśmiechnąłem się.
- Naprawdę jesteś chamem.
- Tak i byłym ćpunem po zapaści, no i co z tego? Rozejrzyj się Hailey ślicznotko, lepszego towarzystwa tutaj nie znajdziesz.
- Czyżby?
- Może i znajdziesz, ale wciąż mam nadzieję, że nawet nie zaczniesz - wyszczerzyłem zęby.

Hailey?

Od Hana Cd Jane

Dziewczyna była ładniejsza, niż mi się na początku wydawało. Uśmiechnąłem się do niej.
- Opowiedz coś o sobie - powiedziała dziewczyna.
- Więc... Nazywam się Han Lu, urodziłem się w Seulu, stolicy Korei Południowej. Mam 24 lata... Urodziłem się 20 kwietnia.
- W ilu językach mówisz? - spytała.
- Biegle po koreańsku, chińsku, angielsku, włosku, hiszpańsku, francusku i niemiecku.
- Wow...
- Rozumiem też co nie co po polsku, rosyjsku, fińsku, norwesku i czesku.
- Masakra... Miałeś dzieciństwo? - zażartowała.
- Miałem - też się zaśmiałem. - Szybko uczę się nowych rzeczy.
Wymieniliśmy uśmiechy. Spojrzałem w jej oczy i zobaczyłem, że dziewczyna się rumieni.
- Chcesz coś jeszcze o mnie wiedzieć?
Dziewczyna zastanowiła się chwilę. Aris w tym czasie skoczyła na łóżko i łeb włożyła pod moją dłoń. Zacząłem ją głaskać. Ta mruczała cicho i położyła się obok mnie cicho mrucząc. Zaśmiałem się i nachyliłem się, żeby dać jej całusa.
- To jak? - spytałem. - Jeszcze chcesz coś wiedzieć?



Jane?

Od Jimina Cd Savara

Nie ma za co. Pomyślałem. Pocałowałem ją, gdy nagle poczułem okrypny ból głowy. Złapałem się za bolące miejsce. Odwróciłem się i zobaczyłem, że Kleo wali głową w ramę łóżka.
- Czyś ty zwariowała?! - wrzasnąłem i podszedłem do niej. Złapałem ją i podniosłem do góry. - Co się z tobą dzieje?!
Owinęła się naokoło mojej ręki i zasyczała.
- Zazdrośnica - odparłem.
- I to jaka - powiedziała Savara.
- Chumorzaste się to zrobiło jak dziewczyna podczas okresu.
- Ej!
- No taka orawda, wybacz mi - zaśmiałem się.
- Bardzo śmieszne!
- Ale wiesz... Dzięki temu... Kobieta może zajść w ciążę... - polizałem usta, a dziewczyna spiorunowała mnie wzrokiem - A ja ostatnio myślałem, jak by to byłi gdybym został tatusiem... - uniosłem zabawnie brwi.
- Zapomnij zboczeńcu! - zaśmiała się.
- Ale czemu... - zdjąłem Kleo z mojej ręki i położyłem ją na łóżku, po czym zbliżyłem się do niej. - Przyda nam się trochę rozkoszy...
Przejechałem ręką po jej szyi.
- Ja jestem już prawie gotowy! Tylko zdejmę bokserki! - posłałem jej całusa.
- Zapomnij Park!
- Aish... myszko... - schyliłem się i pocałowałem ją w szyję. - No proszę...
- Nie - odparła stanowczo.
- Misia... Nie skrzywdzę cię... Wiesz przecież... Dziubek...
- Nie i kropka!
- No dobra! Ale propozycja zawsze aktualna!
Puściłem jej oczko, po czym poszedłem się ubrać.



Savara? XD

Od Hailey C.D Joshuy

Poprawiłam na ramionach bluzę. Gdy szarpnęłam nieco  bardziej jej skraw, skrzywiłam się, gdyż moje ciało przeczył rwący ból.  Z twarzy zniknął uśmiech, został zastąpiony zwykłym wyrazem obojętności.
- Dzięki. – mruknęłam po chwili zastanowienia. Chłopak uśmiechnął się nieco szerzej, kierując wzrok na moją osobą.
- Proszę bardzo, Jednoręki Bandyto – parsknął śmiechem, co wywołało lekkiego banana na mojej twarzy. Kurczę, nie miałam ochoty na uśmiechanie się, a wyraz twarzy tego człowieka, powodował to samoistnie.
- Hailey. – mruknęłam.
- Jak?
- Nazywam się Hailey. Uszy się myje, a nie trzepie o wannę. – wyszczerzyłam białe zęby na czym chłopak zawtórował tym samym.
- Bardzo zabawne mądralo. – poszerzył uśmiech wracając do głaskania swojego kociska. Ponownie skierowałam na nią wzrok. Wtulała się w dłoń swojego właściciela, prosząc się o jeszcze więcej pieszczot. Ów widok skumulował we mnie odczucie pustki, której nijak nie potrafiłam zwalczyć.
- Jesteś przepiękna.. – uniosłam wzrok na kotkę, która dumnie spoglądała na mnie z wyższością. Sprawiała wrażenie lubiącej komplementy.  Zamruczała cichutko, gdy chłopak zaczął drapać ją po szyi.
- To Karakal, prawda? – spytałam po dłuższym czasie przyglądania się stworzeniu.
- Masz racje, mądralo. – uśmiechnął się. Łał, miałam wiedzę na temat dzikich kotów, pewnie dlatego, że sama byłam posiadaczką jednego z nich. Powoli wyprostowałam nogi, narzucając kurtkę, na ramiona mojego sąsiada.
- Idę z powrotem do środka, bo mnie ukatrupią. – po tych słowach wstąpiłam do budynku.

Rey?

Od Joshuy C.D. Hailey

Głaskałem Lavi, która niepewnie patrzyła w stronę dziewczyny. Zacząłem zastanawiać się nad naszą duszą i jek pięknem, ale po chwili wyrwałem się z zamyślenia i spojrzałem na moją palącą towarzyszkę. Drobina, wyglądająca na łagodną, nie powinna tutaj być. W jej oczach było coś co rozrywało mi serce, wspomnienie, którego nie chciałem pamiętać... smutek który widziałem tylko w oczach siostry. A tak poza tym to cały czas się kurczyła. Tak więc rozsunąłem kurtkę, zdjąłem ją i zarzuciłem jej na ramiona.
- Nie...
- Coś mi się wydaje, że owszem - przerwałem jej.
- Nawet nie wiesz, co chciałam powiedzieć.
- Pewnie coś mądralińskiego w stylu... Nie musisz tego robić... albo... Nie trzeba poradzę sobie - odpowiedziałem udając jej głos i śmiejąc się w międzyczasie.
- Bo nie trzeba.
- Chciałbym zauważyć, że to nie ja próbuję skurczyć się do postaci pokroju krasnala - uśmiechnąłem się i przez chwilę wydawało mi się, że się uśmiechnęła. - Jestem teoretycznie Joshua, praktycznie Rey albo jak wolisz Jossy.
- A ja...
- Wiem.
- Tak? - zmarszczyła brwi.
- No jasne - uśmiechnąłem się szeroko. - Jednoręki bandyta.

Hailey?

Od Hailey C.D Joshuy

Szpitalna atmosfera powoli mnie dobijała. Nie potrafiłam leżeć w bezruchu i wpatrywać się w biały sufit, który notabene był nierówno pomalowany. Zarzuciłam polarowy szlafrok na plecy po czym poprawiając temblak, ruszyłam w stronę wyjścia. Pielęgniarka była na tyle miła, że związała mi włosy w kok. No tak, Hailey przecież nie poradzi sobie z tylko jedną, sprawną ręką. Rozleniwienie dopadło cały mój organizm, do tego ta pustka, wszechogarniająca i wyniszczająca mnie od środka. Potrzebowałam powietrza, człowieka z którym mogłabym zamienić dwa słowa, bez tego zwariowałabym w tym miejscu. W końcu znalazłam się na zewnątrz. Rześkie powietrze uderzyło we mnie, ukłuło moje płuca, gdy brałam oddech. Podeszłam do barierki znajdującej się przy schodkach. Właśnie, schody, siedział ktoś na nich. Jegomość popalał ćmika, i definitywnie się tym rozkoszował. Oblizałam wargi na samą myśl o papierosie, mój organizm domagał się nikotyny, a ja znikąd nie mogłam jej wytrzasnąć. Może los dał mi okazję? Na jego zaczepkę zareagowałam raczej obojętnie niż opryskliwie.
- Palę, i byłoby mi naprawdę miło, gdybyś zechciał mnie poczęstować jednym lub dwoma. – mruknęłam sadzając tyłeczek obok nowego znajomego. Ten uśmiechnął się zadziornie, po czym wysunął w moją stronę paczkę nikotynowych dopalaczy. Sięgnęłam po jednego oraz zapalniczkę i już po chwili mogłam cieszyć się smakiem rakotwórczego świństewka.
- Dzięki. – skinęłam głową i wciągnęłam dym do płuc. Na jedną chwilę ogarnęło mnie spełnienie, lecz momentalnie zostało ono zwalczone przez pochłaniającą pustkę.
- I w sumie masz rację, chamy nie są takie złe, tylko czasem upierdliwe. – rzekłam opatulając kolana szlafrokiem. Mimo, że pod spodem miałam na sobie tylko koszulkę i krótkie szorty, nie odczuwałam minusowej temperatury jakoś straszliwie.  Czułam na sobie jego wzrok, więc instynktownie odwróciłam głowę w jego stronę.

Od Jane CD Han'a

-Rozumiem.Widzisz, ja też nie powinnam się na ciebie wydzierać. W sumie, to był komplement, a ja nakrzyczałam na ciebie. Przepraszam, po prostu... nienawidzę wspominać o mojej przyszłości, a bałam się, że do tego dojdzie-powiedziałam dość cicho.
-Czyli zgoda?-zapytał chłopak.
-Zgoda-odparłam patrząc na niego.
Han uśmiechnął się do mnie, a ja odwzajemniłam gest. Nie był taki zły, jak na początku myślałam. W sumie, to nawet go polubiłam, mimo wszystko był nawet miły i przyjacielski. Gdybym wiedziała, że jest chory, może bym tak nie reagowała, no ale czasu to już nie cofnę.
Rozmyślałam tak, gdy nagle poczułam jak Lionel szturcha mnie łapą, a kiedy na niego spojrzałam, zobaczyłam, że patrzy na mnie z wyrzutem. Poprawka - z wyrzutem i zazdrością. Zachichotałam cicho i poczochrałam go po czuprynie. Zwierzę wskoczyło na łóżko i (ledwo co) wcisnęło się między mnie, a chłopaka. Zaśmiałam się i pokręciłam głową.
-Jesteś niemożliwy-powiedziałam do daemon'a i zaczęłam go głaskać-przepraszam za niego-zwróciłam się do Han'a uśmiechając szeroko.

Han?

Od Savary C.D. Jimina

W tamtej chwili, gdy ponownie usłyszałam te słowa, serce zabiło mi mocniej. Rzadko w swoim życiu, słyszałam te słowa. W tej chwili, znaczyły dla mnie wiele. Jednak w jakieś częściej, życie ma jakiś sens, chodź nie dawno sądziłam inaczej. Jego dłoń, która gładziła mnie po głowie, dodawała mi otuchy. Wogóle w jego obecności, czułam się inaczej, jak nigdy. Czułam bezpieczeństwo.
Wytarłam rękawem koszuli łzy, które spływały mi po twarzy. Spojrzałam na Jimina, który przyglądał mi się z lekkim uśmiechem na twarzy.
- Przepraszam. - powiedziałam, dalej ogarniają twarz. - Rzadko kiedy płaczę, a teraz jestem wielką beksą. Wstyd mi.
- " Jeśli musisz, płacz. Dobrze wypłakać łzy do końca, bo tylko wtedy wróci uśmiech." - wyszeptał, głaskając mój policzek. Zdziwienie malowało się na mojej twarzy.
- Pamiętasz to jeszcze?
- No pewnie, że tak. - powiedział.- Dlaczego bym nie miał?
- Zazwyczaj ludzie od razu zapominają słowa, które się mówi, by podnieść ich na duchu. - westchnęłam. - Niby dziękują za pomoc przy wspieraniu ich, ale potem znikają. Odchodzą, zapominają o prawdziwej przyjaźni. Wtedy człowiek dostrzega, że był wykorzystywany.
Po chwili przyglądania się Parkowi, położyłam się na plecach, wbijając wzrok w sufit, który był nie skazitelnie biały. Wchyciłam ponownie jego dłoń.
- To miłe uczucie, gdy ktoś pamięta bezsensowne słowa drugiej osoby. - stwierdziłam. - Bardzo ci dziękuje.
< Jimin? >

Od Shanny C.D Lauren

Kot dziewczyny złapał pół kanapki, którą wcinał Victor i zaczął się zajadać w najlepsze.
- Dobry kotek - powiedziała do niego dziewczyna.
Spojrzałam na niezadowoloną fretkę, która mordowała kocura wzrokiem. Zaśmiałam się lekko, przez co dziewczyna spojrzała na mnie dziwnie. Ponownie zaśmiałam się.
- Może się gdzieś przejdziemy? - spytałam ją.
Moja towarzyszka tylko przeleciała po mnie wzrokiem i wróciła do jedzenia zupy.
- Prooooooooszę! - zrobiłam minę zbitego psiaka.
Dziewczyna ponownie przeleciała po mnie wzrokiem.
- Nie chcę - odparła.
- To opowiedz coś o sobie - zaproponowałam.
- Dlaczego mam ci cokolwiek o sobie mówić? - spytała, biorąc kolejna łyżkę zupy do buzi.
- Bo potem ja ci coś o sobie opowiem. - odparłam z radością w głosie.
Westchnęła, po czym spojrzała na swojego kota, który widocznie miał ochotę na jedzenie Victora. Łasica widząc jego wzrok, szybciutko wsunęła do pyszczka resztę kanapki, zostawiając pusty talerz. Kot dziewczyny warknął i zaczął wylizywać swoje łapy.
- To co? - spytałam, patrząc na dziewczynę. - Poznamy się trochę?




Lauren?

Od Savary C.D. Selene

Na mojej twarzy zagościło zdziwienie, lecz po chwili na twarzy pojawił się uśmiech. Przyglądałam się poczynanią dziewczyny. Jakby pierwszy raz widziała śnieg i się nim bawiła. Poprawiające humor zdarzenie.
- Savara, idziesz?! - ponowiła pytanie, przy tym wybudzając mnie z zamyśleń.
- Oczywiście. - odpowiedziałam. Spojrzałam na jej czerwone dłonie, spowodowane przybywaniem na zimnie. Ściągnęłam z dłoni ciepłe, skórzane rękawiczki, by następnie jej to podać. Spojrzała na mnie ze zdziwieniem. - Proszę, ubierz je.
- Ale tobie dłonie zmarzną. - zauważyła, przyjmując rękawiczki.
- Oi tam. - machnęłam lekceważąco ręką. -  Najwyżej będę przeziębiona. A jednak chcę, byś jak najdłużej była na zewnątrz.
- Dziękuję. - powiedziała wstając na nogi.
Chciałam jakoś rozruszać atmosferę. Uklękłam, aby w dłonie nabrać trochę śniegu. Zrobiłam dwie kulki. Gdy Selene ubierała rękawice, rzuciłam prosto w jej twarz Śnieżkę, by wychuchnąć śmiechem.
- Chciałaś bym się z tobą pobawiła.
- Czemu tak z zaskoczenia? - zapytała.
- Ogłaszam biwę na śnieżki! - wykrzyknęłam, rzucając kolejną zlepką śniegu. Jak trzeba zachowywać się jak dziecko, to mi to pasuje. Jak szaleć to szaleć.
< Selene?>

Od Jimina Cd Savara

Przytuliłem ją mocno i pocałowałem w czubek głowy.
- Obiecaj mi coś - spojrzała na mnie. - Obiecaj mi, że by się nie stało, zawsze będziesz tylko moja księżniczką. Obiecaj mi to.
Spojrzałem w jej piękne oczy i pogładziłem ją po policzku.
- Obiecuję... - wyszeptała i wtuliła się we mnie.
- A ja obiecuję ci, że zawsze przy tobie będę.
- Jimin nie ....
- Savara - złapałem dłońmi jej twarz i zmusiłem, żeby na mnie patrzyła. - Zawsze będę cię chronił i bronił przed wszystkim co złe. Nawet jeśli wezmą mnie do Sali Rozłączeń, będę walczył tak długo jak się da. Dla ciebie. Dla nas. - zobaczyłem w jej oczach łzy. - Jeśli nie dam rady i umrę i tak z tobą będę. Nie będziesz mnie widziała, ale ja będę obok ciebie. Zawsze. Nawet po śmierci będę cie bronił tak jak za życia. Nie ważne co się stanie, ja zawsze będę obok ciebie.
Dziewczyna rozpłakała się na dobre i wtuliła się we mnie. Objąłem ja mocno przyciągając do siebie. Zacząłem ją głaskać po głowie.
- Bo cie kocham... - wyszeptałem jej do ucha.


Savara? XD <3

Od Hana Cd Jane

Spojrzałem na nią z lekkim zdziwieniem. Czy ona mnie właśnie przeprosiła? Nie.... ja się chyba przesłyszałem. Chociaż... powiedziała to.
- Ok - odparłem tylko. Kurde... skoro ona zebrała się i mnie przeprosiła, tez mógłbym to zrobić prawda? Przysunąłem się do niej i pstryknąłem palcami przed jej twarzą. - Tez przepraszam - odparłem.
Dziewczyna spojrzała na mnie z takim samym zdziwieniem na twarzy, jakie przed chwila ja odczuwałem. Cóż... wypadałoby wyjaśnić parę rzeczy.
- Wiesz... - zacząłem. - Cierpię na coś takie co, co mój lekarz kiedyś nazwał 'wahaniem osobowości'.
Jej wzrok skierował się na mnie z wyraźnym zaciekawienie.
- Cóż... polega tona tym, że w kilka sekund mogę z cichego baranka, stać się zarozumiałą żmiją i na odwrót. Nie kontroluję tego. Samo jakoś tak przechodzi. Na ogół jestem po jasnej stronie mocy - zaśmiałem się razem z dziewczyną. - Ale gdy do gry wkracza moja choroba... wrzeszczę po ludziach, wyzywam ich, klnę ile wlezie... Wybacz jeśli cie uraziłem w jakikolwiek sposób. Mówię - nie panuje nad tym co robię i mówię.



Jane?

Od Joshuy

Pamiętam jakby to było wczoraj, małym szczegółem jest to, że to było dwa tygodnie temu... "To twój nowy dom, Miller" powiedział mój ulubiony strażnik, a ja na dźwięk wyrazu dom zacząłem się śmiać. Kilka razy w łeb i już spokój, stary Douglas mnie tak szczerze nienawidził, że aż się do mnie przywiązał, a ja do niego. Tutaj nie mam strażnika, z którego mogę się pośmiać... za sztywni są. Właściwie to to była najgorsza przeprowadzka w moim życiu, choć nie powiem, ładny ten ośrodek i mój pokój. Wychodząc zerknąłem na ścianę po prawo, była pusta, tylko widniał na niej napis: "Imagine", a na dole stała półka ze sprejami. Skąd wiedzieli? Nie wiem. Ale ich nie tknę, brzydzą mnie... na razie.
Wyszedłem na zewnątrz, miałem iść pobiegać, ale stwierdziłem, że za krótko tutaj jestem. Muszę najpierw spokojnie się rozejrzeć. Najpierw papierosik, więc siadam na wyjściowych schodach... Dym wypełniający moje płuca i jakby mnie całego mnie uspokaja, zatrzymuje w czasie. Niestety wyrywa mnie z tego upojenia wszystko na przykład stojąca przede mną.
- Dymka ślicznotko? - podniosłem głowę i zobaczyłem naprawdę ładną dziewczynę, dlatego uśmiechnąłem się promiennie. - Hmm nie wiedziałem z jakiego pokroju pięknością mam do czyniania... - zaśmiałem się - palisz?
- Wyglądam na kogoś kto pali z chamami?
- Zawsze można to zmienić, a cham lepszy od oprycha.

(Hailey?)

Od Jane CD Han'a

Siedziałam tak trochę w łazience, aż w końcu się uspokoiłam. Następnie wstałam i spojrzałam w lustro. Mój make-up kompletnie się rozmazał, tak więc umyłam twarz i go zmyłam. Bez makijażu wyglądałam tak dobrze, jak z nim... przynajmniej tak mi mówili. Nie wiedziałam, czy to prawda, ale jakoś się tym nie przejmowałam. Jeszcze raz spojrzałam na siebie w lustrze, po czym wyszłam z łazienki, słysząc jak Han śpiewa. Chłopak spojrzał na mnie i kontynuował śpiewanie, a gdy skończył podeszłam do łóżka i usiadłam obok Han'a.
- Co to za piosenka? - zapytałam.
- That Good Good - odparł chłopak.
- Po jakiemu to jest?
- Po Chińsku.
- A co to znaczy?
- Żeby się nie poddawać.
Spiorunowałam go wzrokiem, a on uniósł ręce w geście obronnym.
-No co? Komponuje ja ostatnio. To nie ma nic wspólnego z tobą-wytłumaczył się.
-Yhym... komponujesz?-zapytałam.
-Tak-mruknął.
-Od jak dawna?
-Od jakiegoś czasu-odparł chłopak.
Nie odpowiedziałam, a westchnęłam cicho. Nie wiedziałam, że tworzy własne utwory, z resztą... skąd miałam wiedzieć, skoro, gdy on chciał ze mną normalnie pogadać, ja się na niego wydarłam? Oparłam łokcie o kolana, a twarz schowałam w dłoniach. Czułam, że wzrok mojego daemon'a spoczywa prosto na mnie, więc uniosłam głowę, a moje oczy zetknęły się z oczami zwierzaka. Patrzył na mnie stanowczo, a ja już wiedziałam o co mu chodzi. Pokręciłam głową dając mu znak, że tego nie zrobię, nawet jeśli powinnam - a powinnam i zdawałam sobie z tego sprawę.
-Przepraszam-bąknęłam i spojrzałam na niego.
-Co?-zapytał.
-No przepraszam!-zawołałam-nie powinnam na ciebie krzyczeć... przepraszam-powiedziałam ze skruchą i spuściłam głowę.

Han?

piątek, 30 grudnia 2016

Lavenalia


  • »Spectre: Joshua Miller
  • »Płeć: samiczka
  • »Imię: Lavenalia “Lavi”

»Charakter: Urocza, słodka kociczką, jednak wyłącznie przy swoim Joshule. Tak dobrze słyszysz, jest jej. Zazdrosna o niego, niezbyt miła dla innych. Niezależna, czasem ciężko ją znaleźć, jednak wystarczy aby Rey się położył, a jakimś cudem ona znajdzie się obok, żeby położyć mu się na piersi. Kocha pieszczoty, a przy Jossym świat przestaje dla niej istnieć. Bardzo dumna i niedostępna, kiedy się obrazi trzyma się na dystans, obserwuje, czeka na przeprosiny.
»Wygląd: Lavi to niewielka kociczka, no dobra karakal. Ma gładziutką i mięciutką sierści której kolor waha się od jasnego brązu do ciemnego, na brzuchu ma jest biała. Odcień jej dużych oczu waha się od brudnej zieleni do szarości. Uszy na zakończone ciemnymi “pędzelkami”.
»Sympatia: --

Joshua Miller


  • ⇀Płeć: Mężczyzna
  • ⇀Imię i Nazwisko: Joshua Miller
  • ⇀Przezwiska: Jossy, Rey
  • ⇀Wiek: 24
  • ⇀Data Urodzenia: Trzeci Dzień Trzeciego Miesiąca 
  • ⇀Orientacja: Heteroseksualna

⇀Aparycja: Joshua to dość wysoki 190 cm wzrostu, wysportowany chłopak. Nie wstydzi się chodzić bez koszulki, bo po co ukrywać te mięśnie? Ma ciemnobrązowe włosy i równie ciemne, intensywne oczy oraz ostre rysy twarzy. Na prawej ręce nosi czarny rzemyk, którego nigdy nie zdejmuje.
⇀Charakter: Joshuę można najkrócej określić jako słodko mówiącego, pewnego siebie drania. Jego dominujące cechy to niezależność i upartość. Kłamie jak z nut i zawsze potrafi trafić w czuły punkt rozmówcy, skłonić go do czegoś czy przekonać. Jednak zachowując resztki honoru kłamie tylko w interesach, aby coś uzyskać. W swoich czynach rozsądny, cierpliwy, jednak przeciwnie w miłości oraz ogólnie uczuciach. Potrafi kochać albo na zabój albo tylko dla przyjemności i częściej zdarza mu się to drugie. Krótko mówiąc lubi niezobowiązujące towarzystwo. Zanim się go dobrze pozna, można go odebrać jako obojętnego, wrednego i niekiedy aroganckiego buraka. Lubi rozmawiać z ludźmi i w pewien sposób im pomagać, chociaż nie uważa się ani za bohatera ani za altruistę, ponieważ ich krytykuje, śmieje się z nich, ale motywuje. A jeśli już jesteśmy przy śmianiu się, to ze świecą szukać tak obojętnego na wszystko człowieka. Śmieje się i nabija z czego tylko może, świat to dla niego kupa proszku, który ktoś zaraz może zdmuchnąć. Trzeba porządnie zagłębić się w tok jego rozumowania aby dostrzec, że to skorupa chroniąca nie jego, ale innych. Rey doskonale zdaje sobie sprawę z tego jak prosto można kogoś skrzywdzić i stracić… jednak nie martw się, nie pokaże ci tego, bo nienawidzi współczucia. Dodatkowo jest bardzo inteligentny, ludzie głupi go irytują, męczą, a nawet doprowadzają do białej gorączki.
⇀Znaki Szczególne: Ma wytatuowaną lewą rękę (od wewnętrznej strony), widnieją na niej napisy: “Fight off your demons”, “Be here now”, “We’re all mad here”, “adventure.”, “miles to go”, “Never forget to fly”, ma bliznę na prawym nadgarstku i na szyi.
⇀Daemon: Lavi
⇀Bliskie Osoby: ma młodszego brata 10-letniego Nicka...
⇀Ciekawostki: Cóż oto interesujące fakty o Jossy’m:
| były ćpun|
| pali, dosyć często, a przede wszystkim jak się denerwuje|
| nie przeszkadza mi homoseksualizm i biseksualizm, ale nie trzyma się blisko z gejami |
| miał zapaść, po wybudzeniu się trochę ogarnął… troszeczkę|
| zna angielski, hiszpański, niemiecki, włoski, chiński, norweski i łacinę|
| dość nieźle rysuje, ale woli robić tatuaże niż bawić się w kartkę i ołówek|
| kocha biegać
| rzemyk, którego nigdy nie zdejmuje dostał od bliźniaczki, oboje mieli zapaść… ona z tego nie wyszła, to obietnica, że nigdy o sobie nie zapomną...|
⇀Partner: Hailey
⇀Właściciel: Cairenne

Od Savary C.D. Jimina

" Zawsze z tobą będę..." Słowa te chodziły mi po głowie. Wiele razy słyszałam te słowa, ale nikt nie dotrzymywał tego słowa. Ojciec zginą, wielka przyjaźń z moją przyjaciółką skończyła się prędzej czy później i on... Mój najlepszy przyjaciel dzień przed śmiercią, też mi to obiecał... I jak skończył? Umarł w moich.ramionach dnia następnego. Dlaczego los zsyła na mnie nieszczęście, gdyż straciłam wszystkich, których kochałam, albo mnie zostawili lub już nie żyją. Jeśli tak dalej ma być, nie chcę tego. Więcej strat bliskich nie zniosę...
- Nie obiecaj mi tego, proszę... - wyszeptałam, przytulając się do niego. - Nie przeżyje kolejnej straty...
- Nie zostawię cię nigdy. Przysięgam. - powiedział, przytulając mnie jeszcze mocniej. Włosy ukryły moją twarz, zaś dłoń zacisnęłam na jego większej odpowiedniczce.
- On też tak mówił. - załkałam. - Obiecał, że mnie pozostawi w tym piekle. Mówił, że będziemy chronić.siebie na wzajem...
- Kto to bym? Savara?!
- Następnego dnia... dnia... skonał w moich.ramionach. - rozpłakałam się. - Zginął, bo wziął wszystko na siebie. Uratował moje nic.nie warte życie....
- Savara...  - szepnął zmartwiony, gładząc mnie po głowie.
- Chcę byś był przy mnie, ale nie chcę ciebie stracić.
< Jimin ?>

Od Selene CD. Savary

 Spojrzałam nieufnie na jej dłoń. Owszem, Savara była miła, ale te słowa... one przypominały słowa lekarzy.
 Zaufaj nam. Wyleczymy Cię. Będziesz normalna.
 A potem był ból, rozrywanie duszy, krzyki i śmierć w męczarniach.
 Zaraz jednak mentalnie się spoliczkowałam. Savara nie była przecież naukowcem, tylko Spectrą! Była taka jak ja czy Przyjaciel, a nie jak lekarze.
 Powoli złapałam okrytą rękawiczką dłoń blondynki. Uśmiech na jej twarzy poszerzył się, a ja w myślach modliłam się, żebym potem tej decyzji nie żałowała.
 Pociągnęła mnie lekko w przód, więc zrobiłam krok, by utrzymać równowagę. I postawiłam pierwszy w pełni świadomy krok na zaśnieżonym chodniku. Pierwsza obserwacja - śnieg skrzypi. Dziwne. Skrzypiąca woda?
 Savara zaczęła mnie gdzieś ciągnąć, ale nie za bardzo zwracałam uwagę gdzie idziemy. Za bardzo byłam zajęta rozglądaniem się. Dotąd widywałam to wszystko tylko i wyłącznie przez okna, dlatego teraz nie potrafiłam się oderwać ode tych obrazów. Kto by pomyślał, że śnieg może tworzyć tyle wspaniałych widoków! Każde drzewo było inaczej przyozdobione białym puchem.
 Blondynka nagle stanęła i dopiero wtedy skupiłam się na miejscu, które było naszym celem. Na czymś, co zapewne było wodospadem, ale teraz było kamienną ścianą, pokrytą ogromnymi soplami. Przy tym był spory staw, teraz pokryty wartwą lodu. Na brzegach było także sporo śniegu, jednak środek był niemal całkiem wyczyszczony.
 Lecz średnio mnie to interesowało. Owszem, przez prawie minutę wpatrywałam się w to z rozchylonymi ustami, na co Savara zareagowała pełnym samozadowolenia uśmiechem. Ale zaraz potem przyklęknęłam na śniegu i dotknęłam go niepewnie. Potem wzięłam garść białego puchu i powoli zaczęłam go formować w kulkę. Nie wiem właściwie czemu. Coś mi świtało w głowie, że już coś takiego kiedyś robiłam. Znaczy prawie napewno nie to nie był mój pierwszy raz, niemniej po utracie pamięci mogłam nauczyć się tego wszystkiego jeszcze raz.
 Igiełki bólu w prawej ręce zaczęły robić się nieznośne. Wciągając powietrze z sykiem, przerzuciłam śnieżną kulkę do lewej dłoni. Spojrzałam z niezrozumieniem na zaczerwienioną skórę. Moja towarzyszka roześmiała się serdecznie i ukucnęła obok mnie. Wyjęła z mojej ręki biały puch. Uniosłam na nią pełen niezrozumienia wzrok.
 - Selene, śnieg jest naprawdę bardzo zimny - powiedziała, z trudem hamując śmiech na widok mojej miny. Przez ciągłe staranie się o utrzymanie maski, pewnie wyglądałam jak duże dziecko. cóż, czego się nie robi dla zachowania pozorów...
 Jakby na przekór jej słowom położyłam się na białym puchu i zaczęłam się turlać. To zimno sprawiało, że czułam się naprawdę żywa. Śmiałam się głośno, podczas gdy Savara starała się przekonać mnie do wstania. Prawdopodobnie to co teraz robiłam było bardzo głupie, szczególnie, że miałam na sobie sukienkę, jesienną kurtkę i niezbyt ciepłe buty. Wcześniej nie potrzebowałam nic więcej, a szpital nie wydawał na mnie więcej pieniędzy niż musiał.
 Usiadłam nieco zdyszana i spojrzałam na zmartwioną blondynkę.
 - Sav, no chodź! Pobaw się ze mną! - zawołałam, chichocząc
Savara?

Od Jimina Cd Savara

Dziewczyna była wyraźnie zdenerwowana przy Kleo, a ja nie chciałem psuć tej wspaniałej chwili. Gdy żmija ponownie zasyczała powiedziałem.
- Weź z łaski swojej złaź z tej ramy. Nie jesteś u siebie. - ta w odpowiedzi pokazała kły - Znikaj.
~ Ja też potrzebuję Twojej uwagu, wiesz?! ~ oburzyła się
~ W pokoju.
Jednak porozumiewanie się telepatycznie jest fajne. Po chwili wąż zniknął z łóżka i popełznął na inne.
- Obroniłem cię księżniczko
- Widzę - odparła z uśmiechem.
- Wiesz co? Jesteś moim małym słodziutkim ciasteczkiem, którego nikomu nie dam ugryźć. Nie będę się Tobą z nikim dzielił. - powiedziałem i pocałowałem ją delikatnie po czym objąłem mocno. Dziewczyna jednak odwróciła się do mnie przodem. Włosy zakrywały jej policzki. Jej wzrok padł na mój abs. Zaśmiałem się cicho.
- Wiem, że jestem cudowny - odparłem.
- A jaki skromny.
- Od urodzenia. - chciałem przyciągnąć ją bliżej, ale opierała się - Przecież nie gryzę.
Po tych słowach wtuliła się we mnie. Objąłem ją mocno, ale czule. Chciałem, żeby czuła się przy mnie bezpieczna i kochana.
- Zawsze z tobą będę, jeśli tylko chcesz... - wyszeptałem.




Savara?

Od Alie do Sebastiana

Jest już środek nocy, gdy czuję jak szturcha mnie czyjś nos. Odtrąciłam go lekko ręką i już miałam obrócić się na drugą stronę, gdy usłyszałam szept przy uchu.
- Alie wstawaj. Już wszyscy śpią. No chodź. – gdy się nie ruszam zaczyna ciągnąć za ucho. Wstaję gwałtownie.
- No już, wstałam. - mówię lekko zwiewając. Erkles kręci się niespokojnie. Przez chwilę patrzy na mnie, powarkuje i bierze moją czarną bluzę wraz ze spodniami. Bierze w zęby moje spodnie od piżamy i ściąga ze mnie. Tak, jak czegoś chce zrobi wszystko by mnie wyciągnąć z łóżka. Wzdycham lekko i zabieram się za ściąganie góry. Po krótkiej chwili byłam już gotowa. Łóżko posłane tak jakby ktoś spał. Na posłaniu Erkles tak samo. Buty mocno zawiązane, a włosy zawiązane w kitkę. Otwieram okno, a po drugiej stronie odsuwam dwa poluzowane pręty. Wilczek po cichu wyskakuje, a ja zaraz po nim. Tylko poprawiłam okno tak by wyglądało, że jest zamknięte, a pręty odstawiłam na miejsce. Przygarbiona biegnę do najbliższych drzew.
- Kiedyś nas przez ciebie zabiją – mamroczę do Erkles na co ten tylko merda ogonem i ciągnie mnie dalej w las. Biegniemy już jakiś czas, ja nareszcie wybucham śmiechem. Kładę się na ziemi i zaczynam bawić się z Daemnem. Turlamy się, siłujemy, szuram go. Gdy jest zbyt długo w zamkniętym pomieszczeniu, zaczyna szaleć, tak samo jak ja. Mimo wszystko takie chwile mamy tylko nocą, gdy się wykradamy i omijamy strażników. Leżę tak chwile z zamkniętymi oczami, a on biega koło mnie. Po dłuższej chwili słyszę jakieś odgłosy. Zrywam się na równe nogi i rozglądam się. Trzy postacie, jakieś 60 m od nas i zmierzają właśnie w tym kierunku. Zauważywszy nas ruszają za nami. W mgnieniu oka odwracam się i ruszam przed siebie. Wilk biegnie koło mnie. Jeśli mam jakiekolwiek szansę na ucieczkę, to właśnie w lesie.
Nie wiem ile już tak biegnę, lecz braknie mi sił. Ni stąd ni zowąd pojawia się przede mną jakiś mężczyzna. Staram się go wyminąć, lecz na darmo. Wpadam w poślizg i przejeżdżam między jego nogami. Ląduję kawałek za nim, ciężko dysząc. Nie słyszę nic oprócz bicia swojego serca. Nie wiem czy ich zgubiłam ani kim jest ten gość.

Sebastian ?

Od Savary C.D. Jimina

Cały czas czułam ciepło na policzkach. Ale ze mnie burak, jednak na szczęście, moje włosy lekko przysłoniły moją twarz. Czułam na swojej szyi jego ciepły, spokojny oddech. Od jego prawie nagiego ciała, biło przyjemne ciepło. Zaś w jego objęciach czułam się bezpieczna. Pierwszy raz od wielu lat, takie emocje czułam. Nie zaprzeczę, było to miłe uczucie wiedząc, że jest się dla kogoś ważny. Że jednak jest ktoś na świecie, dla kogo warto żyć. Mruknęłam z zadowolenie cicho, jeszcze bardziej wtulając się w Jimina.
Pogładziłam delikatnie jego dłoń. Kciukiem kreśliłam małe kółka.  W pewnym momencie, ujęłam jego dłoń, by złożyć na niej pocałunek. Następnie splotłam je ze sobą, dalej gładząc delikatnie kciukiem jego dłoń. Mimo, że w pomieszczeniu panowała cisza, nie przeszkadzała mi ona.
W pewnej chwili, nie daleko swojej głowy usłyszałam syczenie. Spojrzałam w tamtym kierunku. Zauważyłam Kleopatrę, która wpełzła na metalowe ramię łóżka. Wzdrygnęłam się na samą myśl o tym gadzie.
Gdy już chciałam zejść z łóżka, ramiona Jimina mocniej zacisnęły się wokół mojej tali.
- Gdzie uciekasz? – zapytał spokojnie.
- Chcę wstać z łóżka na chwilę. – odpowiedziałam, lekko drżąc. Ponownie usłyszałam syczenie.
- Boisz się Kleo, – Bardziej stwierdził , niż zapytał. Usłyszałam zdziwienie w jego głosie.
- To nie tak… - powiedziałam zdenerwowana. – Po prostu… Proszę puść mnie, chcę być jak najdalej od niej.
- Nie musisz się jej bać. – szepnął kojąco, całując mnie w ramię.
- Proszę cię…
< Jimin ? Strach przed wężami xD >





Od Jimina Cd Savara

Usiadłem na jej łóżku i pogładziłem po ręce.
- Unikanie czyjegoś wzroku jest niegrzeczne. Spójrz na mnie.
Dziewczyna powoli odwróciła głowę, ale niemal od razu oblała się czerwonym rumieńcem i odwróciła wzrok. Zaśmiałem się lekko.
- Ubierz się w końcu - odparła.
- Nie chcę - odparłem, po czym położyłem się obok niej i ją objąłem. - Ale ty możesz się rozebrać.
Dodałem za co dostałem po głowie. Zaśmiałem się i pocałowałowałem ją w szyję. Po ciele dziewczyny przyszły ciarki. Objąłem ją i przyciągnąłem do siebie, po czym zacząłem całować po szyi mrucząc komplementy pod jej adresem. Myślałem, że mnie odepchnie, byłem na to przygotowany, jednak nic takiego się nie stało. Zamiast tego odgarnęła włosy dając mi więcej miejsca. Zamruczałem zadowolony i zacząłem całować jej szyję bardziej namiętnie. Zrobiłem jej nawet malinkę. Co jakiś czas mruczała cichutko do poduszki. Ręką błądziłem po jej rannym ciele, omijając TE miejsca. Z szyi przeszedłem do podbródka, a potem do policza. Chciałem pocałować ją w udta, ale nie zrobiłem tego.
- Na buziaka w usta będę musiał zasłużyć - odparłem z uśmiechem, po czym położyłem się za jej plecami, obejmując ją czule.
- Moja księżniczka. Tylko moja - wyszeptałem po czym pocałowałem ją w gołe ramię.




Savara? XD XD

Od Savary C.D. Jimina

Stałam jak słup, wpatrując się w jego wyrzeźbioną klatę. Poczułam na swoich policzkach ciepło.  Musiałam akurat wtedy się zarumienić? Cholera. Wstałam z łóżka, wbijając wzrok w podłogę. Nie miałam zamiaru patrzeć się na niego, bo pewnie potem będzie się że mnie śmiał. Zaczęłam powoli iść w stronę swojego łóżka.
- Księżniczko. - zawołał mnie. - Miałaś podziwiać.
Odwróciłam się do niego, wystawiając przed siebie zaciśniętą dłoń w pięść. Wielki żartowniś powrócił, ale ten charakter do niego pasował. Posłałam mu jeszcze cwaniacki uśmieszek.
- Jimin. - powiedziałam. - Tylko wyzdrowieje, a oberwiesz, zboczeńcu.
Azjata zaśmiał się z mojej reakcji, jednak szybko tego pożałował. Szybko złapał się za klatkę piersiową, krzywiąc się z bólu. Gdy byłam obok swojego łóżka, położyłam się na nim na prawym boku, tak by patrzeć na swojego daemona. Głaskałam go po szyi, myśląc. To było moje jedyne zajęcie, które wykonywałam w tym miejscu. Czasem odwracałam się za siebie, by spojrzeć na przebieg badania. Jednak zawsze tego żałowałam, gdyż rumieniec wypływał mi na twarz. Nie lubię tego uczucia. Postanowiłam nie przyglądać się już im. Skupiłam się na łóżku, podciągając kolana do klatki piersiowej. Ręce położyłam na ramię, która była na łóżku postanowiłam poleżeć, a może uda mi się zasnąć.  Po jakimś czasie usłyszałam jak drzwi się zamykają. Chyba lekarz opuścił pomieszczenie, gdyż nie było słychać rozmowy.
- Savara? - usłyszałam jak ktoś mnie woła.
- Stało się coś? - zapytałam.
< Jimin? Co dalej?>

Od Jimina Cd Savara

Uśmiechnąłem się blado do blondynki.
- Wszystko... Wszystko w porządku... - wydukałem.
- Jimin kto ci to zrobił? - pogładziła mnie po policzku.
- Ochroniarze... Margaret - wyszeptałem.
Dziewczyna pogładziła mnie po policzku, po czym nachyliła się i dała mi całusa w czoło. Drzwi otwarły się i do środka weszła jakaś kobieta z tacą, na której było nasze śniadanie i leki. Zjadłem szybki, bo byłem głody jak wilk. Nie zapomniałem oczywiście o Kleo! Ona też coś zjadła. Kobieta wyszła dopiero wtedy gdy upewniła się, że zażyliśmy leki. W drzwiach minęła się z lekarzem.
- Ja się pan czuje panie Park? - spytał.
- Źle - odparłem siadając.
- Muszę cię zdabać. Zdejmin proszę koszulkę - polecił i zaczął grzebać w swojej torbie.
Zrobiłem jak kazał i rzuciłem materiał na ziemię.
- Spodnie też - polecił.
- A bokserki? Mogę w nich zostać, czy mam być striptizerem?
- Możesz - odparł.
Zrobiłem jak kazał, po czym zwróciłem się do zarumienionej dziewczyny.
- Teraz moja miła - zacząłem z lekkim uśmiechem ale i bólem - możesz podziwać mnie bez ograniczeń.
Dodałem z lekkim uśmiechem flirciarza.



Savara? XD

Sava


  • »Spectre: Sebastian De Oliveira
  • »Płeć: Samica
  • »Imię: Sava

»Charakter: Jest strasznie rozgadana i lubi krytykować innych pod każdym względem. W centrum uwagi może przebywać cały dzień. Zazwyczaj jest nie miła dla Sebastiana i jego znajomych.
»Wygląd:  Jest to Kakadu o pięknych białych piórach z czarnym dziobem, kiedy jest zadowolona albo wściekła wystawia żółty czub spod piórek na głowie.
»Sympatia: -

Sebastian De Oliviera

  • ⇀Płeć: Mężczyzna
  • ⇀Imię i Nazwisko: Sebastian De Oliveira
  • ⇀Przezwisko: Seba, Sebek
  • ⇀Wiek: 23
  • ⇀Data Urodzenia: Pierwszy Dzień Pierwszego Miesiąca
  • ⇀Orientacja: Heteroseksualny

⇀Aparycja: Chłopak najczęściej nosi delikatny zarost. Jego oczy są koloru wręcz granatowego. Sebastian posiada dość jasną cerę co bardzo kontrastuje z jego włosami, gdyż są one czarne jak smoła. Najczęściej nosi białe koszulki. Nie posiada żadnych tatuaży.
⇀Charakter: Seba jest człowiekiem bardzo zadowolonym z życia, ale nie da sobie w kaszę dmuchać. Uparty i zadziorny, często szuka zaczepki. Ma zawsze dużo do powiedzenia, choć tajemnicy umie dotrzymać. Jeśli akurat nie przebywa ze znajomymi, to zazwyczaj trzyma się z tyłu.
⇀Znaki Szczególne
| Mało kto ma granatowe oczy.|
| W prawym uchu posiada tunel.|
| W języku posiada kolczyk.|
⇀Daemon: Sava
⇀Bliskie Osoby: Nie chce ich znać.
⇀Ciekawostki:
| Lubi czasem zapalić|
| Nienawidzi wódki.|
| Często klnie.|
⇀Partner: Brak
⇀Właściciel: Chazzy

Erkles


  • »Spectre: Alie
  • »Płeć: Samiec
  • »Imię: Erkles
»Charakter: Nie ufa innym mimo to jest przyjaźnie nastawiony do wszystkich psowatych. Sam namawia swoją właścicielkę by wchodziła do nor, w razie wypadku wyciągnie ją za ubrania. Nie ufa praktycznie wszystkim, mimo, że się bawi to nie ufa. Uwielbia biegać i czuć się wolny. Strefa działa mu na nerwy.
»Wygląd: Erkles sięga Alie do biodra. Jego sierść jest czarna pomieszana z brązem. Złote oczy patrzą na wszystko co go otacza. Puchaty ogon który zawsze budzi dziewczynę. Lubi pokazywać swoje białe kły
»Sympatia: ...

Alie Mickol


  • ⇀Płeć: Kobieta
  • ⇀Imię i Nazwisko: Alie Mickol
  • ⇀Wiek: 19 lat
  • ⇀Data Urodzenia: Siódmy Dzień Szóstego Miesiąca
  • ⇀Orientacja: Heteroseksualna 
⇀Aparycja: Alie jest dość niewysoka, mierzy 162 cm wzrostu. Brązowe włosy sięgają jej do ramion, natomiast oczy ma jasno-zielone z drobinkami złota przy źrenicach. Nie jest gruba lecz chuda także nie. Mimo wszystko ma wysportowane ciało.
⇀Charakter: Dziewczyna dość ciężko nawiązuje nowe kontakty. Jest cicha i nie lubi się rzucać w oczy. Jadnak w żadnym stopniu nie jest uległa. Można powiedzieć, że ma dwie inne osobowości. Cicha i skryta albo zadziorna i powie ci wszystko co myśli. Niestety druga strona rzadko się ujawnia. Lubi się bawić w gronie spectr'y których zna. Oderwanie się od rzeczywistości przynosi jej ulgę. J Ma chwile, że jakiekolwiek towarzystwo ją przytłacza. Czuje się jakby ktoś ją dusił. Nieraz traci nad sobą kontrolę i rzuca się na pierwszą osobę która powie jakieś słowo nie tak. Choć nieraz potrzebuje kogoś kto ją przytuli i przy kim może się wypłakać nie przyzna się do tego. Nie lubi pokazywać swoich uczuć ponieważ wie że oni to tylko wykorzystają. Boi się ludzi (nie Spectr), wyczuwa w nich zagrożenie i za każdym razem gdy widzi jednego z nich ma ochotę go zabić. Nie robi jednak ponieważ wie, że przez to zostanie zabita. Oni robią na nas eksperymenty, a my nic nie możemy zrobić.
⇀Znaki Szczególne: Posiada długą od karku do połowy łopatek paskudną bliznę. 
⇀Daemon: Erkles
⇀Bliskie Osoby:Nie poznała swoich bliskich, posiadała przyjaciela Chrisa lecz pół roku temu zaginął.
⇀Ciekawostki:
|Wspina się na wszystkie drzewa w okolicy, chowa się w norach, wciśnie się tam gdzie jej nie potrzeba.|
⇀Partner:.
⇀Właściciel: ania1231484


Od Savary C.D. Jimina

Jimin położył się na boku, by po chwili zwinąć się z bólu. Tak widziałam tylko jego plecy i co jakiś czas, słyszałam pojękiwania bólu. Odrzuciłam pościel na bok, a następnie usiadłam na krawędzi łóżka. Ból niektórych ran przeszył moje ciało. Zastanawiałam się chwilę czy wstać. Zalecenia lekarza były proste, zakaz opuszczania łóżka. Jednak opuściłam je w niepamięć. Moje bose nogi dotknęły zimnej podłogi. Dzień wcześniej pielęgniarka przyniosła mi leginsy i jakąś za wielką koszulę na guziki, by łatwiej było zmieniać opatrunki. Jednak o skarpetkach zapomniała. Eh.
Powoli podeszłam do łóżka azjaty. Zrobiłam wielkie oczy gdy go zobaczyłam. Miał grymas bólu na twarzy. Jednak cieszyłam się, że żył. Usiadłam na wolnej krawędzi materaca, badawczo przyglądając się mężczyźnie. Delikatnie pogłaskałam go po włosach, które swoją drogą miały inny kolor. Pomarańczowe? Przecież jak jeszcze pamiętam, miał je szare. Dziwne…
- Jimin. – wyszeptałam, ujmując jego dłoń. – Co się dzieje? Co cię boli?
Syknęłam, gdy Park mocno znienacka zacisnął swoją dłoń na mojej. Syknęłam lekko z bólu. Zapomniałam o stłuczonej dłoni, jednak nie przejmowałam się tym. Sama wyglądałam jak mumia, przez opatrunki na rękach, brzuchu i twarzy. Bluza chłopaka lekko zadarła się do góry, pokazując jego brzuch, który był cały posiniaczony.
- Boże, Jimin… - pogłaskałam go po policzku. – Kto ci to zrobił?
- Mną… się nie przejmuj. – powiedział cicho, unosząc głowę wyżej. Spojrzał na moją twarz. Obserwował mnie badawczo. Przyglądał się moim bandażą  na rękach, oraz siniakach, które było widać.
- Nie Jimin. – pokiwałam przecząco głową.  – Mi nic nie jest. Przejmuj się sobą.
< Jimin ? >

Od Seth'a C.D. Mii

Oparłem głowę na ręce i przyglądałem się odchodzącej dziewczynie. Zaśmiałem się pod nosem, na jej odpowiedzi. Coraz bardziej odważniejsza się robi. Jak to się mówi, cicha woda brzegi rwie. Jednak umie walczyć o swoje. Szczerze nie spodziewałem się tego. Jednak każdy człowiek jest ciekawy na swój własny sposób.
Z rozmyśleń wyciągnęło mnie ciche warknięcia. Spojrzałem na Azarę, która domagała się trochę mojej uwagi. Pogłaskałem ją po głowie, uśmiechając się.
- Brakuje ci mojej uwagi? – spytałem.
„ Jakoś nie specjalnie’’ – mruknęła. „ Jednak jedzeniem bym nie pogardziła. Myślałam , że się domyślisz, a tu jednak lipa. ‘’
 Zaśmiałem się z niej. Czasem mnie dobijała swoimi tekstami. Idealne odzwierciedlenie mojego charakteru. Wycierając łzę z policzka, podałem jej kanapkę z grubym plastrem szynki. Wiedziałem, że wolałaby więcej szynki, niż tego marnego chleba. Skończyło się na tym, że to ona zjadła większość jedzenia z talerza.
Gdy opuszczałem z kojotem stołówkę, rozciągałem mięśnie ramion. Za krótką rozgrzewkę zrobiłem przez treningiem. Muszę o tym pamiętać, bo to ważne, jeśli nie chce się mieć zakwasów. Gdy przechodziłem jednym z korytarzy, na wielkim parapecie zobaczyłem znajomą mi sylwetkę. Dziewczyna siedziała przy oknie, pisząc coś w wielkim zeszycie. Gdy podszedłem bliżej, przyjrzałem się z ciekawością na rysunek. Poprawka, ona rysowała. Jej Daemon w tej chwili przebudził się, by spojrzeć na mnie wrogo.
- Prawdziwa artystka z ciebie. – powiedziałem głośno, opierając się obok niej o ścianę.
< Mia ? >

Od Savary C.D. Selene

Uśmiechnęłam się zachęcająco, podnosząc kciuki do góry.  Selene spojrzała na mnie z wielkim zdziwieniem o oczach. Śmiesznie wyglądała tak patrząc na mnie, zza kurtyny czarnych włosów, które rozsuwała rękoma.
- Dnia nam braknie. – zaśmiałam się. – Już się zastanowiłaś?
Po jej twarzy widziałam, że walczy sama ze sobą. Ciekawe co było przyczyną takiej reakcji… Wolałam nie pytać i nie wnikać w nie swoje sprawy. Zdziwiona patrzałam, jak dziewczyna wstaje na nogi. Wpatrywała się w posadzkę.
-Zaraz wracam, muszę iść po tą kurtkę. – stwierdziła i zniknęła mi z oczu. Wiodłam za nią wzrokiem do czasu, aż nie zniknęła za zakrętem. Ja w tym czasie, postanowiłam dokończyć zapinanie płaszcza. Swoją szyję opatuliłam ciepłym i grubym szalem. Nie miałam zamiaru się przeziębić. Po kilku minutach usłyszałam kroki. Żwawym krokiem, obok mnie stanęła nowa znajoma.
- Nie będzie ci zimno? – spytałam, przyglądając się jej. Odpowiedziała mi przeczącym kiwnięciem głowy. – To możemy już iść?
- Zgadza się. – odpowiedziała.
Podeszłam do drzwi wejściowych, które otworzyłam. Spojrzałam na Selene, która wpatrywała się bielutkiemu puchowi, który był praktycznie wszędzie. W jej oczach zabłysnął dziwny błysk. Jednak chyba się jej spodobało, już na samym początku. Opuściłam budynek i szłam przed siebie. Jednak szybko odwróciłam się za siebie, gdyż nie zauważyłam obok siebie Selene.
- Wszystko dobrze? – zapytała, wpatrując się w nią. – No chodź, wszystko będzie dobrze.
W jej oczach widziałam wachanie. Podeszłam bliżej i wyciągnęłam w jej stronę dłoń.
- Zaufaj mi, - powiedziałam.
< Selene ? >

Od Jinima Cd Savara

Z samego rana obudziło mnie gwałtowne szarpanie za ramię. Otwarłem szybko oczy i ku mojego zdziwieniu zobaczyłem Margaret. Jej ochrona siłą wyszarpała mnie z łóżka.
- Gotowy na kolejne tortury? - spytała
- Za co?! - wrzasnąłem.
- Za żywot - wysyczała, po czym zabrali mnie i Kleo prawdopodobnie do sali rozłączeń.
Dopiero teraz zauważyłem gdzie się znajdowałem. W prawym skrzydle. Części dla dziewcząt. Mijaliśmy różnych ludzi, którzy patrzyli na mnie jak na skazańca. Cóż... w średniowieczu pewnie teraz szedłbym na stryczek. Wtedy mogliby się tak na mnie patrzeć. Ale teraz> Minęliśmy Salę Rozłączeń i skierowaliśmy się do sekcji szpitalnej. Nagle Kleo ugryzła jednego z ochroniarzy a ten zaczął wrzeszczeć. Gdybym był w stanie zatkałbym uczy, ale moje ręce były związane. Rudowłosa popchnęła mnie, tak, że upadłem na ziemię, a jej goryl zaczął okładać mnie pięściami i kopać. Ona ty czasem odciągnęła Kleo od drugiego mężczyzny i rzuciła nią w ścianę. Zabolało. Po chwili przyszedł lekarz. Ochroniarz dał mi spokój i razem z Margaret odeszli. Kobieta rzuciła tylko krótkie "Ciesz się wolnością póki możesz". Facet w kiltu podszedł do mnie i na oko przebadał. Pomógł mi wstać a potem zaprowadził na sale szpitalna. Drzwi uchyliły się lekko a ja z lekarzem wszedłem do środka, trzymając się za brzuch.
- Savara? - spytałem lekko wystraszony, tak jakbym zobaczył ducha.
- Jimin... - wyszeptała. Za pomocą lekarza położyłem się na łóżku. Po chwili w moje ręce trafiła Kleopatra.
- porozmawiajcie sobie teraz - powiedział mężczyzna z lekkim uśmiechem. - Ktoś przyniesie wam potem śniadanie.
Wyszedł zostawiając nas samy. Jęknąłem z bólu po kopniakach i uderzeniach tych napakowanym ochroniarzy.



Savara?

Od Hana Cd Jane

Zdziwiłem się lekko gdy zaczęła na mnie wrzeszczeć! Aish! Już myślałem, ze przełamaliśmy pierwsze lody, ale jednak się nie udało! Westchnąłem lekko i zamknąłem oczy. Po chwili poczułem obok siebie Aris. Położyła się obok a swoją głowę oparła na mojej klatce piersiowej. Zacząłem ją głaskać i nucić sobie pod nosem piosenkę.
- Tāmen hái zhàn zàiyuán dì chǎozhe shénme zǎo yǐjīng gēn bù shàng wǒ de jiézòu jiù zài zhè yī miǎo kāishǐ chóngqǐ xìtǒng méi yòng de chéngxù quánbù dōu qīngkōng wǒ bùxiè bǐsài wǒ zhǐshì rè’ài nándào shuō nǐ hái tīng bù dǒng wǒ bù huì shuō bǎ shuāngshǒu fàng zài kōngzhōng zhǐ jiào nǐ zěnme dào wài tàikōng I’ll tell you about How it’s gonna feel wǒ huì ràng nǐ high bù huì cry Open up your mind yea Make you wanna scream
Dziewczyna wyszła z łazienki i patrzyła na mnie ze zdziwieniem. No tak. Nie rozumiała co przed chwila zaśpiewałem. Mimo to postanowiłem śpiewać dalej. Najwyżej puźniej jej to przetłumacze jeśli będzie chciała.
- Bié zài xiàng gè model zhàn zài chúchuāng bàituō nǐ yǒudiǎn zìjǐ de zhǔzhāng bié zài yāyì nǐ xīndǐ de huànxiǎng wǒ zhīdào nǐ běnlái jiù hěn fēngkuáng zài wǒ de shídài méishénme qíguài shuí dōu méi zīgé shěnpàn nǐ de xiànzài tuō diào piānjiàn yóuxì cái wán dé kāi 1 2 3 zhǔnbèi hǎo jiù dǎkāi  I’ll tell you about How it’s gonna feel wǒ huì ràng nǐ high bù huì cry Open up your mind yea Make you wanna scream.
Podeszła do mnie i usiadła na łóżku.
- Co to za piosenka? - spytała.
- That Good Good - powiedziałem.
- Po jakiemu to jest?
- Po Chińsku.
- A co to znaczy? - spytała już spokojnie. Zauważyłem, ze płakała.
- Żeby się nie poddawać.
Spojrzała na mnie ponownie z mordem w oczach, więc podniosłem dłonie w geście obronnym.
- No co? Komponuje ja ostatnio. To nie ma nic wspólnego z tobą.



Jane? Wena poszła na spacer :/

czwartek, 29 grudnia 2016

Od Jane CD Han'a

-Nie zgrywaj twardej. Z uśmiechem ci do twarzy. Pokazuj go częściej-powiedział chłopak.
Spojrzałam na niego zdziwiona.
-A skąd wiesz, że gram twardą?-zapytałam.
-Po prostu wiem-odparł.
Przekręciłam oczami.
-Może mam powody, aby taką grać-powiedziałam oschle i wstałam.
Siadłam obok lwa na dywanie dalej będąc tyłem do chłopaka. Cały klimat prysł jak... nawet nie wiem jak. Byłam zdenerwowana... i w sumie bez powodu, bo to był komplement, ale od zawsze nienawidziłam rozmawiać o swoim charakterze i dlaczego taka jestem. Dokładniej, nienawidziłam gadać o mojej przeszłości.
Czułam, że chłopak się na mnie patrzy, ale nic nie mówił, co jeszcze bardziej mnie wkurzało.
-Przestań się tak gapić-warknęłam.
Nie odpowiedział nic i po prostu wiedziałam, że nie przestał.
-O co ci chodzi!-zawołałam wstając, obracając się do niego i podnosząc ręce-gapisz się na mnie jakbyś człowieka nie widział! Jeszcze dzisiaj nie byłeś zbyt miły, a teraz co? Komplementy mi prawisz! Z tobą jest coś nie tak!
I stanowczym krokiem poszłam do łazienki, zamknęłam za sobą drzwi, ale nie na klucz, bo nie było takiej możliwości. Usiadłam na toalecie i schowałam twarz w dłoniach. Z jednej strony żałowałam, że się tak na niego wydarłam, bo nie zrobił nic złego, ale z drugiej dalej byłam zła. Miałam dość... czułam się okropnie, w głowie miałam tysiące nieprzyjemnych myśli, do tego te koszmary... wspomnienia. Czułam jak łzy powolnie opadają na moje ręce.

Han? :x

Od Selene CD Savary

 - Nie możesz się przełamać, by wyjść? - zapytała Savara. Przygryzłam wargę. Pamiętałam co sobie obiecałam, ale jednocześnie wiedziałam, że sama sobie nie poradzę. Po prostu... nie potrafiłam wyjść.
 - Nie boję się - odparłam. Na twarzy blondynki pojawił się minimalny uśmiech, kiedy przypomniała sobie naszą rozmowę, gdzie ona odpowiedziała dokładnie tak samo.
 - Dlaczego nie chcesz wyjść? - dziewczyna zmieniła nieco pytanie. Uro zacisnął się odrobinę na moim brzuchu, okazują w ten sposób swoje wsparcie. Przekrzywiłam lekko głowę, dalej patrząc się w ścianę, lecz nie odpowiadając - Hej, mi możesz powiedzieć - dodała łagodnie
 - Jaki jest śnieg w dotyku? - spytałam, migając się od odpowiedzi. Savara zamrugała zaskoczona.
 - Śnieg? - powtórzyła, upewniając się, że dobrze usłyszała. Westchnęłam cicho - Um... śnieg jest... zimny. I miękki. I mokry, można z niego bałwany lepić - blondynka starała się jak najlepiej odpowiedzieć na moje pytanie, ale widocznie była w zbytnim szoku, by znaleźć odpowiednie słowa.
 - A kora drzew? - zapytałam. Dziewczyna popatrzyła się na mnie dziwnie. A przynajmniej dziwniej.
 - Ty... nie wiesz? - w jej głosie było słychać zaskoczenie - Jak to w ogóle jest możliwe?
 - Po prostu nie pamiętam - mruknęłam zawstydzona, opierając czoło o kolana i pozwalając, by włosy zasłoniły mi całkowicie widoczność. Poczułam jak Savara kładzie mi rękę na ramieniu, ale zabiera ją, gdy się wzdrygam.
 - Wiesz co, Selene? - uniosłam głowę, ręką rozchylając włosy, by ją zobaczyć - Zakładaj kurtkę. Pokażę ci świat na zewnątrz - uśmiechnęła się zachęcająco. Spojrzałam na nią wielkimi ze zdziwienia oczami.
Savara? Wena mi uciekła :<

Od.Savary C.D. Jimina

Już dwa dni.siedziałam w pokoju szpitalnym. Każdy ruch sprawiał mi ból, lecz leki przynosiły mi ukojenie. Raz mając gdzieś.zastrzeżenia lekarza, chodziłam po pokoju. Niektóre rany przez to się pootwierały. Eh, jak z tym przeżyć. Siedziałam na łóżku, przyglądając się, jak lekarz zmieniał mi opatrunki na rękach. Największa rana na brzuchu, najbardziej mi doskwierała.
Gdy lekarz zajmował się swoją robotą, myślałam. Jimin? Przeżyłeś swoją srogą karę od Margaret? Gdzie do licha jesteś?
- Rany się goją. - spojrzałam na lekarza. - Ale dla własnego zdrowia, nie chodź już po pokoju. Od dawna tyle opatrunków nie użyliśmy na tyle ran.
- Wiem wiem. - odpowiedziałam smętnie. - Blizny będą?
- Napewno na policzku. - dotknęłam opatrunek na twarzy. - Napewno będą.
 - Dziękuję.
Ponownie zostałam sama. No prawie. Obok siedział mój daemon, który spał smacznie. Było mi go.szkoda, że musiał tyle cierpieć przeze mnie.
- Przepraszam, Azraelu. - pogłaskałam go po szyi. - Przepraszam Jimin.

Przez moje rany potrzebowałam więcej snu. Rano jednak obudziły mnie jakieś krzyki. Specjalnie nie reagowałam, bo po co. Drzwi znienacka otworzyły się cicho. Sycząc z bólu, usiadłam na łóżku, przecierając zaspane oczy. Zdziwiłam się bardzo, kogo tam zobaczyłam.
< Jimin?>

Od Jimina Cd Savara

Siedziałem w tym pokoju cały dzień. Nie mogłem nigdzie wyjść, Nargarem mnie zamknęła. Powoli dochodziłem do siebie, Kleo też. Jednak chciałem zobaczyć Savarę, usłyczeć jej głos. Ale to chyba nie było mi pisane.
- Wszystko będzie dobrze... - powtarzałem sobie. - W końcu ją zobaczę...
Kleo patrzyła na mnie i zamrugała. Jęknąłem zdenerwowany. Nagle do pokoju wszedł lekarz.
- Witam panie Park.
- Kiedy będę mógł zobaczyć Savarę? - spytałem bez ogródek.
- Nie wiem mój drogi.
Podał mi leki, po czym chciał wychodzić, ale zatrzymałem go.
- Niech pan jej powie, że u mnie wszystko w porządku.
Nie odpowiedział tylko wyszedł, zamykając mnie znowu samego. Wrzasnąłem i zacząłem walić pięścią o ścianę. Dlaczego oni nam to robią? Co im to daje!? Boją się nas?! Chcą wytempić jak robactwo?! Po co?! Gdyby zostawili nas w spokoju, nic by się nie działo. Każdy żyłby tak jak chce i nikt nikomu by nie wadził.
W tym durnym pokoju nie ma nic do roboty. Więc zacząłem tańczyć na tyle na ile pozwalało mi zdrowie.


Savara? To nie było rozłączenie, tylko kara XD Margaret go oszukała.

Od Seth'a C.D. Ariany

Dziewczyna opuściła pomieszczenie, zostawiając mnie z moją towarzyszką. Wymieniłem zdziwione spojrzenia z Azarą. Westchnąłem cicho. Irytujące.
- Co powiesz na spacer? - zapytałem, wychodząc z pomieszczenia. Zwierzę odpowiedziało kiwnięciem łba. Szybko zahaczyłem o pokój, by wziąć ze sobą kurtkę. Co jak co, ale dzisiejsza pogoda była mroźna i do tego jeszcze śnieg padał.
Po opuszczeniu budynku, skierowałem się w stronę ścieżki do lasu. Wyciągnąłem moje kochane szlugi. Gdy jednego zapalałem, Azara prychnęła. Była definitywnie przeciwko, abym sobie płuca niszczył.
- Królowo, co taka marudna jesteś? - spytałem.
" Irytujący'' - zaśmiałem się na jej odpowiedź.
- To moja gadka. - zauważyłem, wchodząc na tafle sadzawki. Sprawdziłem, czy lód jest mocny. Ani jednego pęknięcia ani trzasku, można jeździć. Jeżdżąc dookoła, paliłem papierosa i myślałem intensywnie. Myślałem o tym, jak moja siostrzyczka radzi sobie w życiu, bez mojej pomocy. Nie była moim biologicznym rodzeństwem, tylko adoptowanym. Mimo to pomagałem jej i mamie. O ojcu nie wspomnę. Typek zostawił nas, gdy ja miałem jedenaście lat. Jego długi to ja musiałem spłacać, aby odciążyć matkę. I tak wdałem się w czarne interesy. Nie obchodził mnie wtedy mój los, tylko życie mojej małej rodzinki.

Po dwóch godzinach, nareszcie wróciłem do ciepłego budynku. Byłem mokry tak jak i Azara. Wygłupy w zaspach popłacają. Królowa oczywiście obraziła się, gdyż uraziłem jej dumę. Oczywiście wiedziałem, że kocha się bawić i tarzać w śniegu. Idealna aktorka. Zamyślony o mało nie wpadłem na kogoś.
- Sorki. – odpowiedziałem, a jednak uśmiechnąłem się lekko. – Witam ponownie. Przeznaczenie? Nie sądzę. – zaśmiałem się.
( Ariana ? )

Od Lauren cd. Shaany

- Długo tu już jesteś? - zapytała. Spojrzałam na nią lekko znudzona. Czasem zapominam, że na tym świecie łażą takie radosne istoty jak ona.Ciekawe jak to jest, budzisz się z chęcią do życia, posyłasz każdemu radosny uśmiech, niby szczery, a potem wdajesz się w przyjazną rozmowę z jakimś pobratymcem czy jakoś tak. Ta... dla mnie to nie brzmi zbyt pięknie. Ale co ja się będę tym zamartwiać? Moim jedynym problemem jest ten wkurzający kot, który nie chce się ode mnie odczepić. Tak samo denerwujący jak inni, ale szczerze? Przyzwyczaiłam się do niego. I czasem przydatny. Hellmestrin... skąd ja wytrzasnęłam to imię? Chociaż nie... skąd on się wziął? Nie wierze w jakieś deamony, raczej demony. No nie ważne.
- Jakoś tak będzie - odpowiedziałam w końcu wracając do swojego żarcia. Łyżkę zamaczałam w zielonej cieczy, w której pływały kartofle i jakieś warzywa. Cholera... ale jednak dobre. Skoro temu sierściuchowi też to smakuje, czemu by nie spróbować?
- Ja niedawno przyjechałam - wzięłam do gęby łyżkę tej cieczy i przełknęłam, gryząc to, co jeszcze miała. Hm... nie była wcale taka zła, nawet wręcz przeciwnie. Zrozumiałam kota, dlaczego tak bronił swojego żarcia. Grzeczny kotek...
- Yhym... - przytaknęłam. - I jak? - zapytałam podnosząc łyżkę do góry, gdy zobaczyłam włosa. Uważnie przyglądałam się długiemu czarnemu czemuś, co obrzydziło mi zupę. Brakuje jeszcze paznokci! Ale głód jest silniejszy, niż moja wola. Ta... jak u jakiejś maszyny. Spojrzałam na kota. U niego nic nie pływało, a nawet gdyby, on ma takie szczęście, ze nie tylko tego nie dotknie, to jeszcze nie zauważy. Ugh... Dlaczego to ja nie jestem tym kotem?
- Jak na razie trudno mi określić, tak po pierwszym dniu - wsadziłam łyżkę z powrotem do zupy. A jeśli jest zatruta? A pływają w niej ludzkie szczątki? Ich krew? Osocze? Albo inne wnętrzności ciała, które jakiś psychol poharatał na małe części? - A ty jakie masz zdanie? - zmogłam się i gdy wyrzuciłam tego ohydnego włosa, zaczęłam uważnie przyglądać się mojemu śniadaniu. Może nie będzie tak źle? Przeżyje, w przeciwieństwie do owego umarlaka, która jest w mojej cieczy?
- Nijakie - wzięłam kolejną łyżkę do buzi, a gdy znowu poczułam ten pyszny smak zupy, zapragnęłam jej więcej. Zaczęłam więc ją pochłaniać, gdy to mój kot wylizał dokładnie swoją miskę. - Jestem tu na tyle długo, że znudziło mnie to wszystko - odparłam. Hellmestrin bez żadnego wychowania podszedł do mojego talerza i zaczął się rozkoszować zupą. Wsadzał język w ciecz i chyba nawet połykał wszystko w całości. - Ty durny kocie! - wrzasnęłam na niego. - Odwal się! To moja zupa! - odsunęłam od mojego żarcia kota, zwalając go ze stołu. - Idź podjadaj żarcie komuś innemu. Jak zostanie, to nic dam - fuknęłam na niego. Dziewczyna przyglądała się nam jakby ze zdziwieniem, ale jednak z lekkim rozbawieniem. Posłałam jej mordercze, a zarazem znudzone spojrzenie i spojrzałam na czarnego stwora, który wskoczył z powrotem na stół. Posłuchał się i podszedł do kanapki dziewczyny, zwinnie zabierając jedną z jej talerza. - Grzeczny kotek - pochwaliłam go czochrając po główce i wracając do swojego jedzenia.

<Shaana?>

Od Savary C.D. Jimina

„ Znowu ten koszmar… Wspomnienie śmierci mojego przyjaciela… Zginał w moich objęciach, bo uratował mi dupę, stawiając się za mnie. Zrobiłeś błąd, bo ja dalej taka jestem. Narażam się cały czas tym ludziom od eksperymentów. Olałam twoją ostatnią prośbę o tym bym się uspokoiła, zmieniła. Wybacz mi. ‘’
Jęknęłam z bólu. Cholerny ból przeszył moje całe ciało. Będą blizny, a leczenie ran pewnie trochę zajmie. Gdy otworzyłam oczy, musiałam je od razu zamknąć. Światło niemiłosiernie mnie raziło. Zasłoniłam je dłonią, nie myśląc o bólu. Zauważyłam, że znowu mam na niej bandaże. Heh, pani Margaret postarała się o dyscyplinę. Jednak trzeba na razie przystopować.  Mojej głowie pojawiły się pytania… Czy Jimin przeżył?  Jeśli tak, to gdzie jest? Wiem, że lekarze nie przekażą mi o tym informacji. Eh, życie.
- Znowu się widzimy. – usłyszałam głos. Znałam go, doktor Pax we własnej osobie. – Nagrabiłaś sobie.
- Witam. Jakie obrażenia tym razem? – zapytałam poprawiając się na łóżku, by wygodnie mi się leżało. Skrzywiłam się z bólu. Bolało.
- Siniaki i rany otwarte, ale nie takie wielkie. – odpowiedział. Skrzywiłam się, gdy podał mi coś dożylnie. – Leki przeciwbólowe. Nie oszukujmy się, obolała długo będziesz. Siniaka nawet na twarzy masz.
- To mogę iść? – spytałam.
- Zostajesz tutaj z trzy dni. Będzie trzeba opatrunki zmieniać, a trochę tego jest. Krwi też trochę straciłaś. – odparł.
- Przepraszam, a wie coś pan o Jiminie? – zapytałam niepewnie. W odpowiedzi dostałam tylko przeczący ruch głową. Wiedziałam, że tak będzie. Sycząc z bólu, położyłam się na plecach wygodniej. Wszystko mnie bolało. Jimin, przeżyłeś?

< Jimin ? Weź powracamy do normalnych wydarzeń. :/   >


Od Hana Cd Jane

Obudziłem się wyspany, lecz lekko zdziowiony gdyż zauważyłem, że Jane mi się przygląda. Jednak miała nieco nieobecne spojrzenie. Też zacząłem się w nią wpatrywać. Nie trwało to jednak długo, bo dziewczyna zarumieniła się i odwróciła do mnie plecami.
- Nie chowaj swoim rumieńców - powiedziałem. - Do twarzy ci z nimi.
Dziewczyna mruknęła coś pod nosem. Wstałem i ruszyłem ku niej. Usiadłem z tyłu, by po chwili się położyć. Jane odwróciła głowę, więc posłałem jej uśmiech, przez co znowu się lekko zarumieniła. Zaśmiałem się. Była urocza. Zbliżyłem się do niej, niebezpiecznie zmniejszając odstęp między nami.
- Zepchnij lwa to unikniesz sytuacji, że zasnę przytulając cię
Chwilę leżała bez ruchu, jednak po kilku sekundach kazała lwowi zejść z łóżka. Przesunęła się, ale dalej była odwrócona do mnie tyłem. Westchnąłem i spojrzałem na nią.
- Nie zgrywaj twardej. Z uśmiechem ci do twarzy. Pokazuj go częściej.
Patrzyłem w sufit czekając na jakąkolwiek odpowiedź z jej strony.




Jane?

Od Mii C.D. Seth'a

~Wiem, gdzie on jest~ Rzekł Can, wchodząc do mojego pokoju. Pytającym wzrokiem spojrzałam na niego, na co przewrócił oczami.
- Czyli?- ~Chcesz coś zjeść?~ Spytał w ramach odpowiedzi. Uśmiechnęłam się lekko w jego stronę, po czym włożyłam na siebie jakieś luźne ubrania. Czyli zwykła, szara bluza a do tego czarne rurki. Włosy spięłam w luźnego koka, już nie przejmując się makijażem czy innymi bzdetami. Wyszłam z pokoju, z wilkiem przy boku. Korytarz? Mimo wczesnej pory był zapełniony, co nie napawało mnie radością. Zwłaszcza, że co chwila na kogoś wpadałam, mówiąc ciche *Przepraszam*. 
Gdy już przecisnęłam się po schodach na dól, swoje kroki skierowałam do stołówki.
~A o do tego twojego kochasia..~ Zaczął, od razu będąc przeze mnie karconym.
- To nie jest mój Kochaś.- Warknęłam, rozglądając się. Na myśl przyszedł mi środek sali. Ale go tam nie było. ~No, nie ważne. Ale...jest interesujący~
- Zakochałeś się, czy co?- Zaśmiałam się cicho. Ten westchnął ciężko, łapą wskazując chyba najbardziej samotny stolik w stołówce. A przy nim, znajomy Pan Seth.
Delikatnie zginając ręce w pięści, postawiłam kilka kroków w jego stronę, a jednocześnie będąc niezauważoną. Dopiero, gdy stanęłam tuż przed nim, przerwał posiłek by na mnie spojrzeć. Uniósł jedną brew, czekając na rozwój wydarzeń. A ja w tym czasie, zastanawiałam się co dokładnie powiedzieć. Ta chwila wydawała się trwać wieczność, zwłaszcza, że byłam bacznie obserwowana. Jednak nie tylko przez niego, ale i kojota siedzącego obok. Can nie był z tego iście zadowolony, ale widać, że był pełen podziwu tejże samicy. Czemu? Pewnie sam tego nie wie, albo po prostu nie powie.
- Więc? - Spytał niecierpliwie chłopak. Zmrużyłam na chwilę oczy, doszukując się oznak, które by świadczył że on go w ogóle ma.
- Um...masz pewną rzecz, należącą do mnie.- Odparłam niepewnie.
- Może mam...a może nie?- Wzruszył ramionami. Wykonałam szybki ruch, siadając na krześle obok niego.
- Słuchaj, możesz chociaż raz być dla mnie miły i mi go oddać?- Uśmiechnęłam się słodko, najprawdziwiej jak umiałam.
- Ale co oddać?- Zaśmiał się krótko. Przewróciłam oczami, zakrywając twarz rękoma. 
- Naszyjnik, Seth. Ten, który zgubiłam u ciebie w pokoju.- Wytłumaczyłam powoli.- Oddasz mi go, proszę?- Po chwili bezczynnego siedzenia, sięgnął do kieszeni, wyjmując srebrny łańcuszek z motorem. Ku mojemu zdziwieniu, oddał go bez "walki". Kiwnęłam z wdzięcznością w jego stronę, czym prędzej chcąc ulotnić się z tego miejsca. Głód mi nie przeszkadzał, poza tym, mogłabym zjeść...później.

<Seth?> 

Od Selene CD Leo

 Podskoczyłam na krześle, ledwo tłumiąc pisk. Spojrzałam na niego z wściekłością, praktycznie mordując go wzrokiem. Już prawie udało mi się osiągnąć ten piękny stan, kiedy nie obchodzi mnie już nic, ale akurat wtedy jego palec musiał się spotkać z moimi żebrami.
 - No co? - spytał z głupim uśmieszkiem. Nawet nie zauważyłam, kiedy maska wariatki zniknęła z mojej twarzy, zastąpiona w pełni przytomnym, wściekłym spojrzeniem skierowanym prosto w bruneta.
 - Jeszcze raz mnie dźgniesz, a zapoznasz się bliżej z kłami Uro - wysyczałam lodowato, a wąż mi zawtórował. W głowie zapaliła mi się ostrzegawcza lampka. Maska, maska. Muszę wrócić do maski. Zerknęłam jeszcze na chłopaka. Był widocznie zaskoczony tą nagłą zmianą. Zaraz potem uśmiechnęłam się uroczo i przybrałam ten sam niewinny wyraz twarzy co zwykle, odwracając wzrok.
 Wzięłam talerz z resztką niedojedzonej jajecznicy i odeszłam od stolika. Odłożyłam naczynie do odpowiedniego okienka, po czym zgarnęłam jabłko i opuściłam stołówkę.
 Sama nie byłam pewna, czemu zareagowałam aż tak. Zazwyczaj nie działałam tak... emocjonalnie. Co się ze mną do cholery dzieje? W szpitalu nigdy nie straciłam maski, a tu? Nie mieszkam tu nawet tydzień, a już dwukrotnie straciłam panowanie nad emocjami. Nikt od śmierci Przyjaciela nie zdołał mnie zranić, ani rozzłościć do tego stopnia, bym pokazała komukolwiek moją nie-szaloną twarz.
 Ze zdziwieniem uświadomiłam sobie, że trafiłam do skrzydła szpitalnego. Chociaż chyba miałam tu coś do załatwienia... ach, no tak. Leki.
 Rozejrzałam się po pomieszczeniu. Ku mojej radości, przy zawalonym papierami biurku siedział, na oko mający trzydzieści parę lat. Podeszłam do niego, uśmiechając się. Mężczyzna uniósł głowę. Jego oczy były dziwne... jakby czegoś w nim brakowało, jakiegoś kawałka...
 - Przepraszam, pan jest lekarzem? - zapytałam, udając zagubienie.
 - Tak, jestem doktor Stephan Amadeus Pax - odparł. W jego głosie nie było nic, żadnych emocji - W czym mogę pomóc?
 - Przyszłam po leki na amnezję i stereotypię - wyrecytowałam z pamięci. Lekarz wyciągnął z szyflady kilka buteleczek i po jednej tabletce z każdej wrzucił do plastikowego pudełka, które postawił przede mną
 - Powinnaś przychodzić po leki codziennie, panno Martin - upomniał mnie. Pokiwałam głową i podziękowałam mu. Potem szybko połknęłam pigułki i skierowałam się do biblioteki. Chciałam poczytać jeszcze chwilę pewną książkę, która mnie zaciekawiła.
***

Od Jimina Cd Savara

Ocknąłem się czując przeszywający ból w całym ciele. Jakby ktoś raził mnie prądem. Zacząłem krzyczeć i błagać o litość, jednak na marne. Nikt nie miał zamiaru mi pomagać. Stało się co nie uniknione. Usiłowali nas rozłączyć. Czułem mój ból. Czułem ból Kleo. Cierpiała nie mniej niż ja.
- Jest silny - usłyszałem głos yej rudowłosej jędzy. - Tylko kilka osób wytrzymało tak długo.
Krzyknąłem gdy kolejna dawka prądu przeszyła moje ciało. Chciałem się poddać, przestać walczyć, skończyć z cierpieniem, gdy nie słowa Margaret.
- A ta blondyna?
- Siedzi zakrwawiona w pokoju.
- Świetnie. Nie będzie mi jakaś gówniara pyskować - odparła oschle. Usłyszałem jej kroki i dźwięk wyłączającej się maszyny. - Wygadała się wiesz? - złapała dłonią mój podbródek wbijając boleśnie paznokcie. - Powiedziała, że ją kryłeś. Tylko czemu. Czyżbyś się zakochał? - spytała na co spiorunowałem ją wzrokiem. - Jakie słodkie - zaśmiała się. - Już jednego cymbała zbierała z podłogi. Będzie zbierała drugiego. Chyba, że ją wydasz. Twoja decyzja panie Park.
Splunąłem na jej buty.
- Czyli nie?
- Nigdy! - wrzasnąłem na co kobieta odsunęła się zdziwiona tym, ile siły mi zostało. - Nigdy się nie poddam! Będę z wami walczył do ostatniego oddedu, do ostatniej kropli krwi, do moich ostatnich dni! Zawsze będę się opierał! Prędzej umrę niż się poddam!
- Ależ proszę bardzo.
Odparła i kazała włączyć maszynę. Znowu poczułem okropny ból.
- Wiesz... Mogłabym zabić cię szybko, ale będziesz zdychał w męczarniach - zbliżyła się i wyszeptała. - Tak jak ta twoja zdzira.
Słysząc to wyobraziłem sobie jak oni katują Savarę. Jak leży tu gdzie ja umierając powoli i patrząc na moje martwe ciało i martwe ciało Kleo. Wrzasnąłem z całej siły. Nie mogłem się poddać. Nie mogłem jej zostawić. Ale z mojego ciała uchodziły siły. Nie mogłem dalej walczyć. I zanim zdążyłem zemdleć, aparatura się wyłączyła a ja zostałem zdjęty z tego cholerstwa. Położyli mnie na łóżku szpitalnym a na moim torsie Kleo. Spojrzała na mnie z cierpieniem.
~ Przepraszam... ~ usłyszałem w myślach jej głos. ~ Robiłam co mogłam...
Pogłaskałem ją i zemdlałem. Ocknąłem się w swoim pokoju... Chociaż nie. To nie był mój pokój. Był zbyt ładny na pokój któregoś z nas. Po chwili poczułem ruch pod kołdrą i na moim brzuchu pojawiła się Kleo. Zasyczała. Uśmiechnąłem się do niej. Jeszcze raz rozejrzałem się po pokoju. Może nie był aż taki piękny, ale na pewno lepszy niż poprzedni. Leżałem na wygodnym łóżku, obok mnie było biurko z lampką, a z tyłu pokaźna szafa.
- Miło, że raczyłeś się obudzić - usłyszałem znany mi głos.
- Margaret...
- We własnej osobie.
- Gdzie jestem. Umarłem?
- Nie umarłeś. Jesteś w swoim nowym lokum. Nie rozłączyliśmy cię z wężem, jesteście zbyt zżyci. Będziesz przez najbliższy czas pod kontrolą lekarzy.
Nie dając mi szansy na odpowiedź, wyszła. Wstałem i lekko chwiejnym krokiem ruszyłem do łazienki. Gdy stanąłem przed lustrem doznałem szoku, bowiem moje włosy były pomarańczowe.




Wróciłem do pokoju i padłem na łóżko niemal od razu zasypiając.



Savara? XD Jak coś to go nie znajdziesz, bo to taki ukryty pokój XD

Od Jane CD Han'a

Chłopak zasnął, a ja położyłam się na łóżku dość najedzona. Nie byłam zmęczona ani senna, a strasznie mi się nudziło. Z braku nudów wracałam wspomnieniami do tamtych dni... Zamknęłam oczy i cicho westchnęłam. Wstałam nie mogąc usiedzieć w miejscu i podeszłam do drzwi. Zajrzałam przez dziurkę od klucza, jednak jedyne co ujrzałam to szklane drzwi naprzeciwko oraz część laboratorium. Odsunęłam się od wyjścia, po czym spojrzałam na drzwi obok. Jak się okazało, prowadziły one do łazienki... przynajmniej tyle. Spojrzałam na chłopaka, który spał razem z swoją lwicą. Patrzałam się tak na niego, dopóki nie usłyszałam cichego pomruku mojego lwa, który patrzał się na mnie podejrzanie. Zarumieniłam się lekko i wróciłam obok zwierzęcia na materac.
Położyłam się tyłem do daemon'a i ułożyłam głowę na poduszce, a mój wzrok znowu wylądował na Han'ie. Zamyśliłam się, a gdy ponownie wróciłam do rzeczywistości, okazało się, że chłopak również mi się przygląda. Odwróciłam szybko wzrok zarumieniona i usiadłam, znowu krążąc spojrzeniem po pokoju.

Han?

Od Ariany CD Seth'a

Jestem raczej typem bezkompromisowej osoby. Gestem uspokajam Daerona, który siada grzecznie, łypiąc okiem na chłopaka.
- Mógłbyś mnie zostawić w spokoju?
- Ładnie tańczysz - uśmiechnął się szeroko
Czułam, jak na moje policzki wstąpiło gorąco. Mogłam zwalić to na wysiłek fizyczny, ale prawda jest taka, że nikt stąd nie dowiedział się jeszcze o mojej pasji. Owy nieznajomy był pierwszy.
Chłopak ewidentnie starał się miły, nie przepędzałam go więc druga raz.
- Nie zdążyłem się przedstawić, Seth jestem - podał mi dłoń.
Przez chwilę wpatrywałam się w palce jego dłoni, po czym skrzyżowałam swoje na piersiach, siląc się na przyjazną minę.
- Ariana. Ariana Sheeran
- Jak ten sławny piosenkarz? - zaświeciły mu się oczy
Nie mogłam się nie zaśmiać na ten widok. Jeszcze jakiś czas temu nawet nie zamieniłabym z nim słowa, tylko wyszła trzaskając drzwiami. Znajomość z Leo zmieniła mnie..ta, ale pora wracać do starych nawyków. Nagle coś mnie ścisnęło w okolicach klatki piersiowej, czułam, jak oczy mi wilgotnieją. No, jeszcze by brakowało, żebym się popłakała przy nowym.
- Muszę iść - powiedziałam nagle
- Ale...dopiero przyszłaś...znaczy, trening powinien trwać dłużej - podrapał się po szyi z zakłopotaniem
Spojrzałam na niego. Po mojej minie chyba było widać, w jakim jestem stanie.
- Chcesz pogadać? - zapytał tak bezinteresownym tonem, że niemal doznałam szoku.
Może nie jest tym, za kogo go wzięłam.
- Nie - powiedziałam krótko, *przygryzając dolną wargę
Skierowałam się w stronę drzwi, zostawiając Seth'a i jego kojota.

*To znaczy, że kłamie XD
[Seth?]

Od Seth'a C.D. Ariany

Już miałem sobie odpuścić, jednak i tak nie miałem nic do roboty. Po cichu zacząłem iść za dziewczyną. Po cichu, by mnie nie zauważyła. To o dziwo, przyszło mi bardzo łatwo. Szczęście.  Gdy nieznajoma zniknęła za drzwiami, odczekałem kilka minut. Lekko uchyliłem drzwi, by wejść do pomieszczenia. Westchnąłem z ulgą, gdy wielki pies mnie nie usłyszał. Spał smacznie na drugim końcu pomieszczenia. Oparłem się o pobliską ścianę i obserwowałem jak dziewczyna tańczy. Nie znałem się na tym, jednak od razu można stwierdzić, że jest ona w tym dobra. Łatwo rozpoznaje, czy ludzie kochają robić daną rzecz, czy też nie. Tu to się sprawdziło. Odcinając się od świata zewnętrznego, zatraciła się w tańcu. No nieźle.
Po czterdziestu minutach, westchnąłem ciężko. Trochę można popatrzeć, ale to już po dłuższym czasie staje się nudne. Doszedł do mnie szatański plan. Szybkim krokiem zbliżyłem się do dziewczyny, by po chwili złapać ją w tali. Przestraszona do granic możliwości, krzyknęła krótko. Zaskoczona odwróciła się w moją stronę, oddalając się ode mnie. Pies od razu zerwał się z mojego miejsca.
- Proszę cię, nie piszcz. – powiedziałem błagalnie, łapiąc się za ucho. Na szczęście nie ogłuchłem. – A po za tym, witaj ponownie.
- Zgłupiałeś? – zapytała mnie. Daemon dziewczyny niebezpiecznie zaczął się zbliżać do mnie, obnażając ostre zęby. Uniosłem ręce do góry, w geście kapitulacji. Zacząłem cofać się w tył, jednak przede mnie wyskoczyła Azara, też z obnażonymi zębami.
- Weź uspokój tego olbrzyma, bo zaraz do gardeł sobie skoczą. – poprosiłem, łapiąc kojota za głowę. – A nie chcę, by mojemu demonowi stała się krzywda. Spójrzmy prawdzie w oczy, twój jest silniejszy.
Spojrzałem błagalnie na dziewczynę.
< Ariana ? Skoczą sobie go gardeł, czy jednak nie? >

OD Shanny C.D Lauren

Postanowiłam wyjść w końcu z pokoju, który mi przydzielono. Wstałam i wyszła by troszkę pozwiedzać. Mijałam korytarze pełne ludzi zmierzających w różnych kierunkach. Każdemu posyłałam uśmiech. Gdy skręciłam za jeden róg wpadłam na kogoś. Spojrzałam na niego. Widać było, że pochodzi z Azji.
- Wybacz mi! - zaśmiałam się - Jestem strasznie niezdarna!
- Nie ma sprawy piękna - odparł z lekkim uśmiechem. Był nieziemsko przystojny.
- Flirciarz z ciebie co? - spytałam i przejechała ręką po jego ramieniu
- Nie będę protestował - posłał mi zadziorny uśmieszek. - Gdy widzę piękną damę, muszę jej to powiedzieć.
- Miło mi to słyszeć - odparłam z uśmiechem. Spojrzał w dół i zobaczył mojego małego Victora. Nagle coś co miał przewieszone przez kark poruszyło się. Zobaczyłam, że to wąż
- Myślałam, że to jakaś ozdoba - powiedziałam i zabrała mojego daemona na ręce.
- Nie. Jest w stu procentach żywa. - odparł ze śmiechem. - Ma na imię Kleopatra.
- Ładnie - odparłam. - To jest Victor.
Uśmiechnął się czarująco. Nagle poczułam, ze robi mi się słabo. No tak. Nigdy nie lubiłam węży. Miałam taką jakby... fobię. Nogi zrobiły mi się jak z waty i upadłabym, gdyby nie chłopak.
- Wszystko ok? - spytał.
- Trochę mi słabo - powiedziałam.
Wtuliłam się w chłopaka, który wziął mnie na ręce i zaniósł do gabinetu lekarza. Niestety po drodze zemdlałam. Ocknęłam się dopiero na łóżku lekarskim. Jakiś mężczyzna badał mnie, a wcześniej poznany chłopak, rozmawiał z jakąś śliczną blondynką.
- Wszystko będzie z nią dobrze, możecie iść - powiedział lekarz do tej dwójki. Ruszyli do drzwi, ale chłopak odwrócił się i spytał.
- Chwilka, nawet nie wiem jak ci na imię marcheweczko - posłał mi uśmieszek łobuza.
- Shanna Strong - odparłam z lekkim uśmiechem. - A ty?
- Jimin Park.
- Koreańczyk?
- Skąd wiesz? - spytał zdziwiony.
- Park to popularne nazwisko w Korei. Tak samo jak Kim.
- Dużo wiesz o moim kraju... Fascynujące.
Zaśmialiśmy się po czym oni wyszli. Lekarz jeszcze jakiś czas mnie badał, po czym pozwolił iść. Skierowałam się na stołówkę. Stanęłam w kolejce. Dano mi kanapkę. Ruszyłam w poszukiwaniu wolnego stolika. Zobaczyłem wolne miejsce, które znajdowało się obok jakiejś dziewczyny. Chciałam tam podejść, ale jakiś chłopak mnie zaczepił i zaczął popychać. Zatoczyłam się do tyłu, trącając w stół. Po chwili poczułam jak coś ląduje na mojej głowie i syczy. Chłopak zaśmiałam się.
- Zrób mu coś, a cie połamię koleś - zagroziła mu jakaś dziewczyna. - Po za tym, to chyba ty uciekałeś przed tym miłym kiciusiem niedawno, prawda?
Chłopak coś mruknął pod nosem po czym odszedł. Istota, która siedziała na moich włosach zeskoczyła z mojej głowy. Odwróciłam się w tamta stronę. Uśmiechnęłam się do niej i chciałam podziękować jednak przerwała mi.
- Za nim zdążysz coś powiedzieć, wiec, że Hell zrobił to tylko po to, żebyś mu nie wylała żarcia - odparła.
Usiadłam na przeciwko niej.
- Mimo wszystko dziękuję bardzo. - powiedziałam z promiennym uśmiechem. Victor wskoczył na stół i przekręcił łebek patrząc na czarnego kota, który zaczął syczeć na niego. Podałam łasicy moja kanapkę, którą ten zaczął pałaszować.
- Jestem Shanna Strong, ale możesz mówić do mnie Shan, Silver lub Storm. To jest Victor - wskazałam na białą kuleczkę obok mnie. - A ty? jak się nazywasz?
- Lauren Aquilla - powiedziała. - Lara.
- Ładne imię - powiedziałam. - A twój kociak?
- Hellmestrin. Hell.
- Tez ładnie. Jak długo tutaj jesteś?
Oparłam brodę o rękę czekając na odpowiedź.


Lauren?

Popularne posty