wtorek, 27 grudnia 2016

Od Leo CD Selene

Jestem ewidentnie powalony, bo przecież kto mądry wychodzi z pokoju po godzinie policyjnej ? Odpowiedź jest jedna, tylko Leo może być tak inteligentny. 
Wziąłem mojego futrzastego przyjaciela i schowałem go do kieszeni w bluzie. Jak bym nie nosił tak zwanych kangurów, to nie wiem czy by się zmieścił. Chciałem się dowiedzieć o co konkretnie chodzi, dlaczego jest tu tyle lekarzy i po co ta godzina policyjna. Tak wiem jestem tutaj od dawna ale się tym nie interesowałem. 
Przemknąłem się korytarzem, nie było to zbyt rozsądne ale to ja. Praktycznie nigdy nie liczę się z konsekwencjami tego co robię. 
Nikt inny chyba nie odważył się albo nie był na tyle głupi aby wyjść z pokoju po godzinie policyjnej.
Szedłem dość długo zanim dotarłem pod laboratorium tych świrów.
Drzwi były otwarte, kusiło mnie aby tam wejść ale jednak się powstrzymałem. 
Stanąłem pod ścianą i zacząłem słuchać. Ewidentnie w pomieszczeniu była dwójka ludzi. Rozmawiali, nie była to normalna rozmowa... oni mówili o mnie.
- No to mamy kolejnego pacjenta, jutro zaczniemy w końcu rozłączenie tego Alvesa. Długo chłopak czeka.
- Chase, może jednak z tym poczekamy, wiesz co ostatnio robił.
- Nie obchodzi mnie to. Zrobię to jutro a w sumie już dzisiaj, gdyż jest po dwudziestej czwartej.
- Jesteś tego pewien ? 
- Tak, najwyżej zginie.
- Jesteś wariatem, przydałoby ci się trochę współczucia.
- Nie, jeśli chcesz jeszcze mnie pouczać, to idź stąd.
Jeden z mężczyzn zaczął podążać w stronę drzwi, cholera ! 
Jeśli teraz zacznę biec, to mnie usłyszy a z drugiej strony zostanie tutaj nie będzie dobrym pomysłem.
Sanczes się na mnie spojrzał błagalnym wzrokiem abym coś zrobił.
Dobra, wiejemy.
- Ktoś tutaj był ! - usłyszałem krzyk za sobą a następnie stukot butów.
Jakiś bydlak biegł za mną, muszę go zgubić, bo źle skończę
Stwierdziłem, schowam się w pierwszym lepszym orwartym pokoju. Nie mam ochoty na dywanik czy też na kare cielesną...
Chwyciłem za klamkę pomieszczenia. Uff, na szczęście było ono otwarte więc mogłem się ukryć. Chciałem schować się nawet w szafie ale zorientowałem się, że nie mam najmniejszych szans aby zdążyć.
Pierwsze co mi przyszło do głowy, to stanąć za drzwiami. W ostaniej chwili zrobiłem krok do tyłu inaczej dostał bym solidnie w nos.
- Powinnaś już spać - usłyszałem głos faceta. Mówił najwyraźniej do kogoś. - wariatka - dodał po chwili.
Gdy kroki ucichły z ulgą ruszyłem przed siebie. Chciałem już stąd iść ale gdy tylko polożyłem dłoń na klamce dotarł do moich uczu głos.
- Już uciekasz ? Nawet się nie przywitałeś.
Zamurowało mnie. Jestem w głębokim szoku, nie zwróciłem nawet uwagi na osobę która siedziała praktycznie obok, na łóżku.
- Jestem Leo, przepraszam ale byłem zbyt zaniepokojony.
- A ty jesteś ? - zapytałem.
- Jestem nowa. Mówią mi Selene ale lepiej brzmi Sema.
- Okey - powiedziałem puszczając klamke.
Oparłem się plecami o drzwi i włożyłem ręce do kieszeni od bluzy, przy okazji głaszcząc mojego futrzaka.
- Co jest twoim Deamonem ? - zapytałem z czystej ciekawośći.
- Wąż - odpowiedziała i zaczęła nucić coś pod nosem. Szkoda tylko, że jest odwrócona do mnie tyłem.
Sanczes od razu wychylił głowe i obserwował pomieszczenie.
- A ty ? - usłyszałem po chwili.
- Fenek.
- Co ?
- No Fenek jest moim Deamonem - taki lis, taki pustynny, mały, brązowy z wielkimi uszami.
- Aa - powiedziała cicho.
Zmieniłem pozycję. Podszedłem do ściany na którą patrzyła się dziewczyna i zapytałem dlaczego ten bydlak nazwał ją wariatką.
Czarnowłosa dama nic nie odpowiedziała. Najwidoczniej to mój czas abym sobie poszedł. Jest późno a muszę przejść połowę budynku.
Najgorsze jest, to że oni wiedzą gdzie przebywam przez ten walony czip. Na szczęście wiem gdzie on jest. Połowa szyi jezt idealnym miejscem dla nich, bo większość przetnie szyję pewnie w złym miejscu.
Jestem gotów aby się poświęcić i to z siebie usunąć. Będę cierpiał i mój Deamon za pewneteż, ale nic na to nie poradze. Nie chce być obserwowanym. Mam dość tego miejsca !
Gdy dostałem się do pokoju zrobiłem to co chciałem. Ból był nie do zniesienia. Klęczałem i zaciakałem zęby na ręczniku, który był zwinięty. Udało się po pół godziny !
Nacięcie nie było zbyt duże więc opatrzyłem ranę i zniszczyłem nadajnik po czym poszedłem się położyć.
***
Nad ranem nie obudził mnie promień słońca tylko pisk Sanczesa.
Gdy tylko otworzyłem oczy zobaczyłem jak jakiś dziad trzyma mojego futrzaka za przednie łapki. Zabolały mnie ręce, wiedziałem, że go to boli.
- Zostaw go oszołomie ! - wydarłem się.
- W snach - ta złość i chęć zemsty w głosie... byłem wściekły i to tak porządnie.
Ten człowiek bezczelnie się odwrócił i zaczął iść w strone laboratorium.
- Masz go zostawić słyszysz ?! - kopnąłem go w kolano, ale od tyłu. Mężczyzna zgiąl się w pół. Nie wiedział co się właśnie stało.
Ja szybko zabrałem zwierzaka na ręce i zacząłem biec w stronę wyjścia. Droga ta praktycznie się nie kończyła. Gdy byłem przy drzwiach zobaczyłem ochrone. Cofnąłem się o dwa kroki ale wpadłem na kolejnego z ochrony.
Przejebałem sobie... poraz kolejny zabrali mi fenka. Biegli do laboratorium. Goniłem ich i wykrzykiwałem ale nie sprawiało to na nich wrażenia. Zamknęli mi drzwi przed nosem a ja poczułem ucisk w klatce piersiowej. Zacząłem się zwijać z bólu. Nie wiedziałem co się dzieje. Wszystko stało się dla mnie ponure. Wiedziałem, że wszyscy się na mnie gapią i obgadują. Nie poradze nic na to. Chcę mojego Deamona !
Na końcu poczułem pieczenie w boku. Jak to zwierze może przeżywać takie tortury ?
Wstałem z ziemi. Był to błąd od razu zjechałem po ścianie i gapiłem się na podłogę. Moje oczy stały się puste. Coś się stało.
Gdy usłyszałem otwieranie drzwi powiedziałem dwa słowa.
- Nienawidzę was... - zamilkłem a po moich polikach zaczęły spływać łzy. Przysięgałem sobie nie raz, że nie uronie ani jednej łzy.
Stało się. Nie dotrzymałem danego sobie słowa.
Czułem na sobie wzrok. Przygnębiało mnie to. Mężczyzna schylił się i położył na moich dłoniach liska. Nie wiedziałem czy on żyje, czy jednak umarł w męczarniach.
Osoba ta wróciła za drzwi.
- Widzisz ?! On jest inny, nie da się tego zrobić, więc nie staraj się robić tego na siłę, tak czy inaczej przeżyje i chłopak i zwierzak ! - znałem ten głos. Należał on do mężczyzny, który wyszedł w nocy z tego pomieszczenia.
Siedziałem w jednym miejscu przez długi czas, gapiłem się tylko w podłogę.
- Wszystko dobrze ? - głos. Znam go. To ta nowa dziewczyna.
- Nie, nie jest dobrze, jest fatalnie - rzekłem i wstałem. Miałem nogi jak z waty ale musiałem iść.
- Co powiesz ? - zapytałem ze sztucznym uśmiechem.

Selene ? Takie em.. miało być inszej.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Popularne posty